Była Evelyn Sterling, dziedziczką miliardowej fortuny w branży technologicznej i energetycznej, którą sama zgromadziła, odziedziczając skromną sumę po zmarłym ojcu. Dwa lata temu rozpoczęła działalność incognito, by zaznać normalnego życia i znaleźć kogoś, kto pokocha ją za to, kim jest, a nie za pieniądze.
Myślała, że znalazła to u Richarda.
Myliła się.
„Fuzja w Kensington” – mruknęła Evelyn. „Kto jest głównym inwestorem finansującym część transakcji dotyczącą Kensington?”
Oczy Sebastiana zabłysły.
„To będzie Vanguard Capital, proszę pani” – powiedział.
Evelyn przestała przewijać. Na jej twarzy pojawił się powolny, niebezpieczny uśmiech.
„Vanguard Capital” – powtórzyła. „To jedna z naszych firm-wydmuszek, prawda?”
„Tak” – potwierdził Sebastian. „Posiadamy pięćdziesiąt jeden procent udziałów kontrolnych w finansowaniu tej fuzji”.
Phantom odjechała od krawężnika, zostawiając za sobą zdezorientowanych ochroniarzy i szpital, do którego ją porzucono.
„Sebastian” – powiedziała cicho Evelyn, patrząc na światła amerykańskiego miasta przez zalane deszczem okno – „zamroź finansowanie”.
„Proszę pani?” – zapytał, choć już wiedział, co miała na myśli.
„Słyszałeś. Wstrzymaj dokapitalizowanie fuzji Kensington–Thornton. Powód: obawy dotyczące należytej staranności w zakresie stabilności kierownictwa. Jeśli Beatrice chce wojny, czeka ją finansowa zima, której nigdy nie zapomni”.
„A co z panem Richardem?” – zapytał Sebastian, włączając się do ruchu na autostradzie.
„Chce poślubić Sophię dla koneksji” – powiedziała Evelyn, delikatnie głaszcząc Leo po policzku. „Niech spróbuje. Ale najpierw wyślij papiery rozwodowe do naszego działu prawnego. Chcę wnieść pozew wzajemny – nie o pieniądze. Chcę mieć pełną opiekę nad dzieckiem i chcę wykupić hipotekę na majątku rodziny Thornton”.
„Majątek należy do ich rodziny od czterech pokoleń” – zauważył Sebastian.
„Dokładnie” – odpowiedziała Evelyn, a jej oczy zabłysły. „Zanim Leo zacznie chodzić, chcę, żeby ten dom był jego pokojem zabaw. I żeby to Beatrice podała mi klucze”.
Samochód przyspieszył i zniknął w lśniącym krajobrazie miejskim Stanów Zjednoczonych.
Evelyn Sterling powróciła.
I miała listę.
Część trzecia – plany penthouse’u i zniszczona kolacja
Apartament prezydencki w hotelu Ritz-Carlton był większy niż całe mieszkanie, które Evelyn dzieliła z Richardem. Włoski marmur, egipska bawełna, panoramiczne widoki na amerykańskie miasto wciąż lśniące po burzy – to był zupełnie inny świat.
Sebastian zorganizował wszystko z typową dla siebie przerażającą sprawnością. Zespół prywatnych pielęgniarek pediatrycznych został przesłuchany i sprawdzony w ciągu dwudziestu minut od przybycia, a najbardziej wykwalifikowana kandydatka, łagodna pani Higgins, która kiedyś opiekowała się dziećmi w bardzo prominentnych amerykańskich rodzinach, układała teraz Leo w specjalnie zaprojektowanej kołysce w sąsiednim pokoju dziecięcym.
Evelyn stała pod deszczownicą, szorując skórę, jakby chciała zmyć z niej zapach szpitala, dotyk taniej poliestrowej sukni i fantomowe wrażenie dłoni Richarda trzymającej jej dłoń podczas porodu.
Ręka należąca do mężczyzny, który ją już sprzedał.
Wyszła spod prysznica i otuliła się miękkim szlafrokiem. Kiedy weszła do salonu apartamentu, Sebastian czekał na nią z tacą wędzonego łososia, herbatą ziołową i stosem świeżych teczek.
„Próbka DNA Mistrza Leo została wysłana do laboratorium” – zameldował Sebastian, nalewając herbatę. „Zapłaciliśmy za przyspieszenie. Wyniki za dwadzieścia cztery godziny, choć prawdę już znamy”.
Evelyn opadła na aksamitną sofę, podwijając nogi pod siebie.
„Beatrice musi oblać ten test” – powiedziała. „To jej jedyne moralne usprawiedliwienie dla tego, co zrobiła”.
„Moralność nie jest główną walutą, którą handluje Beatrice” – odparł sucho Sebastian. „Tylko dźwignia finansowa”.
Podał jej filiżankę herbaty.
A skoro już o tym mowa, wstrzymanie finansowania Vanguard zostało wykonane. Automatyczny system powiadomień właśnie wysłał alert do dyrektora finansowego Thornton Real Estate.
Evelyn wzięła łyk i ciepło rozlało się po jej piersi.
„Która godzina?” zapytała.
„O wpół do siódmej” – odpowiedział Sebastian. „Będą na kolacji w Thornton Manor”.
Evelyn zamknęła oczy, wizualizując sobie tę scenę. Dwór Thornton: rozległa posiadłość w Greenwich w stanie Connecticut, pachnąca starymi pieniędzmi i starzejącym się drewnem. Zawsze jedli punktualnie o wpół do ósmej. Beatrice na czele stołu, Richard po jej prawej stronie.
A dziś wieczorem puste krzesło po jego lewej stronie nie będzie puste.
„Sophia Kensington tam będzie” – powiedziała Evelyn. To nie było pytanie.
„Rzeczywiście” – powiedział Sebastian. „Jej profil w mediach społecznościowych wskazuje, że świętuje „nowy rozdział” z moim ukochanym Rickym. Jakąś godzinę temu wrzuciła zdjęcie pierścionka zaręczynowego z szafirem”.
Filiżanka Evelyn lekko zadrżała, uderzając o spodek.
„Oświadczył się dzisiaj” – mruknęła. „W dniu narodzin jego syna”.
„Wygląda na to, że Beatrice nie chciała tracić czasu na finalizację umowy” – powiedział Sebastian.
Pojedyncza łza spłynęła po policzku Evelyn, gorąca i szybka. Otarła ją ze złością.
To była najtrudniejsza część: uświadomienie sobie, że jej dwuletni związek nie tylko się skończył – to był spektakl. Richard nie tylko się odkochał. Przesłuchiwał jej następczynię, podczas gdy ona nosiła jego dziecko.
„Dlaczego to zrobiłam, Sebastianie?” wyszeptała. „Dlaczego ukrywałam, kim jestem?”
Głos Sebastiana złagodniał.
„Bo po śmierci twojego ojca, Harrisona Sterlinga, byłaś najbogatszą dwudziestodwulatką na Wschodnim Wybrzeżu” – powiedział. „Każdy mężczyzna, który do ciebie podchodził, widział znaki dolara, nie Evelyn. Pragnęłaś tego, co mieli twoi rodzice: prawdziwego uczucia. Miłości bezwarunkowej”.
„Znalazłam oszusta ze słabym kręgosłupem i kompleksem rodzinnym” – powiedziała z goryczą.
„Znalazła pani nauczkę, proszę pani” – odpowiedział Sebastian. „Bardzo kosztowną lekcję dla pana Thorntona”.
Wyprostował się, odzyskując profesjonalny wygląd.
„Odpocznij sobie teraz” – powiedział. „Jutro rozpocznie się prawdziwa bitwa. Umówiłem się z stylistą garderoby na ósmą rano. Spodnie dresowe, z całym szacunkiem, muszą zniknąć”.
Właśnie w tym momencie w jadalni Thornton Manor w Greenwich w stanie Connecticut panował radosny nastrój.
Kryształowe kieliszki brzęczały w blasku potężnego żyrandola. Beatrice uśmiechała się – rzadki widok. Uniosła kieliszek szampana.
„Do nowych początków” – oznajmiła – „i do pozbycia się nadmiaru”.
Richard, lekko zarumieniony od wina, stuknął kieliszkiem o kieliszek Sophii Kensington. Sophia była wszystkim, czym Evelyn nie była, przynajmniej na papierze: głośna, jasnowłosa i obwieszona markowymi logotypami. Jej ojciec był właścicielem Kensington Logistics, firmy, która miała uratować Thornton Real Estate przed upadkiem.
„Och, Beatrice, przestań” – zachichotała Sophia, podziwiając szafir na palcu. „Mówisz tak, jakbyśmy zrobili coś strasznego. Richard w końcu się opamiętał”.
Pochyliła się i pocałowała Richarda w policzek.
„Masz rację, Ricky?” – gruchała.
Richard uśmiechnął się słabo.
„Tak. Tak będzie najlepiej” – powiedział.
Ciągle sprawdzał telefon, w oczekiwaniu na SMS-a od Evelyn, która prosiła go o ponowne wpuszczenie do środka.
Ale nic nie było.
„Wciąż nie mogę uwierzyć, że w ogóle podpisała” – zachwycała się Beatrice, krojąc stek. „Myślałam, że będzie bardziej się bronić. To pokazuje: tacy ludzie zawsze mają swoją cenę. Dziesięć tysięcy dolarów, a ona praktycznie wybiegła za drzwi”.
„A co z dzieckiem?” zapytała Sophia, marszcząc nos. „Nie zatrzymamy go, prawda? To nie pasuje do naszego pięcioletniego planu, Ricky”.
„Oddamy dziecko do adopcji po cichu, gdy tylko test na ojcostwo będzie negatywny” – powiedziała Beatrice lekceważąco. „A jeśli jakimś zrządzeniem losu okaże się, że jest Richardem, zawrzemy ugodę, żeby trzymać go z dala od nas. Nie potrzebujemy takich komplikacji”.
Richard skrzywił się.
„Mamo, to chłopiec” – powiedział Richard. „I wyglądał…” Zawahał się. „Wyglądał jak…”
„Skup się, Richard” – warknęła Beatrice. „Jutro fundusze z fuzji z Kensington trafią na nasze konta. Czterdzieści milionów dolarów. W końcu możemy spłacić pożyczki pomostowe i ustabilizować kurs akcji. Ruszamy naprzód”.
Właśnie wtedy zadzwonił leżący na stole telefon Beatrice.
To był e-mail priorytetowy.
Beatrice zmarszczyła brwi. Nie znosiła, gdy ktoś jej przerywał podczas kolacji. Sięgnęła po telefon i poprawiła okulary do czytania.
Gdy przeczytała tytuł posta, z jej twarzy odpłynęła krew, a makijaż zaczął przypominać maskę.
Pilne: Wstrzymanie dokapitalizowania – fuzja Kensington–Thornton.
„O co chodzi, mamo?” zapytał Richard, wyczuwając nagłe napięcie.
Ręka Beatrice zadrżała, gdy otworzyła e-mail. Był od głównego partnera finansowego, Vanguard Capital.
Podczas czytania jej usta poruszały się bezgłośnie.
„Z powodu nieprzewidzianych problemów ze zgodnością z przepisami oraz oczekującej kontroli stabilności kierownictwa wykonawczego w Thornton Real Estate, zaplanowany przelew na kwotę czterdziestu milionów dolarów został zawieszony na czas nieokreślony” – wyszeptała.
„Bezterminowe wstrzymanie działalności administracyjnej” – powtórzyła, jakby ponowne wypowiedzenie tego słowa mogło je zmienić.
„Co?” zapytała Sophia. „Chwila, co to znaczy? Pieniądze?”
Beatrice odłożyła telefon na talerz.
„Nie przeszło” – wydyszała. „Pieniądze z fuzji. Nie przeszły”.
Richard wstał tak szybko, że jego krzesło się przewróciło.
„Co masz na myśli, mówiąc, że nie doszło?” krzyknął. „W piątek mamy wypłatę. Jeśli te pieniądze nie wpłyną do jutra w południe, bank zażąda spłaty pożyczki. Mamy poważne kłopoty, mamo”.
„To pewnie jakaś pomyłka” – powiedziała Beatrice, chwytając ponownie telefon i wycierając puree ziemniaczane. „Jakiś błąd komputera. Zadzwonię do Carltona w Vanguard. On to naprawi”.
Wybrała prywatny numer wiceprezesa, którego oczarowywała miesiącami.
Od razu włączyła się poczta głosowa.
„Nie odbiera” – wyszeptała. Po raz pierwszy w jej oczach pojawił się czysty strach.
„No to napraw to, Ricky!” – zażądała Sophia piskliwym głosem. „Mój tata nie podpisze ostatecznych dokumentów, dopóki twoja część finansowania nie będzie zabezpieczona. Taka była umowa”.
Uroczysta kolacja przerodziła się w chaos. Richard krążył w tę i z powrotem. Beatrice oddychała z zapartym tchem. Sophia martwiła się o swoje przyjęcie zaręczynowe.
Nikt z nich nie podejrzewał, że „problem zgodności” znajduje się obecnie w oddalonym o wiele kilometrów penthousie, popijając herbatę rumiankową i obserwując, jak ich świat zaczyna płonąć.
Część czwarta – powrót dyrektora generalnego
Następnego ranka zrobiło się jasno i pogodnie. Burza minęła, a panorama miasta przed hotelem Ritz-Carlton była czysta i wyczyszczona.
Evelyn stała przed lustrem sięgającym od podłogi do sufitu w swoim apartamencie.
Ta przemiana była zdumiewająca.
Zmęczona młoda mama w dresach zniknęła. Na jej miejscu stanęła Evelyn Sterling, dyrektor generalna, amerykańska miliarderka.
Miała na sobie dopasowany kremowy kostium, który podkreślał jej figurę i emanował autorytetem. Jej włosy, zazwyczaj spięte w niedbały kok, teraz układały się w gładkie fale. Jej makijaż był nieskazitelny, niczym wypolerowana zbroja.
Ale najbardziej zmieniły się jej oczy.
Miękkość zniknęła, zastąpiona przez mrożącą krew w żyłach determinację.
„Samochód jest gotowy, proszę pani” – powiedział Sebastian, wchodząc do pokoju.
Wyciągnął nowy telefon, bezpieczne, szyfrowane urządzenie.
„Twój nowy numer jest aktywny. Ma go tylko pięć osób” – powiedział.
„Jak się dziś czują Thorntonowie?” zapytała Evelyn, odbierając telefon.
„Przewidywalnie zdesperowana” – odpowiedział Sebastian. „Beatrice dzwoni do biur Vanguard co dziesięć minut od szóstej rano. Trzymają ją w oczekiwaniu na połączenie, bezterminowo. Richard jest w biurze Kensington, próbując przekonać ojca Sophii, że to tylko drobny problem. Pan Kensington to jednak rekin. Powiedział Richardowi, że ma dwadzieścia cztery godziny na przedstawienie dowodu wpłaty, w przeciwnym razie umowa nie istnieje i pozwie go za zerwanie umowy”.
Evelyn pozwoliła sobie na mały, zimny uśmiech.
„Doskonale” – powiedziała. „Jaki będzie następny ruch Beatrice?”
Sebastian otworzył teczkę na swoim tablecie.
„Jest przyparta do muru” – powiedział. „Duże banki jej teraz nie pomogą. W obliczu zbliżającej się pożyczki, zwraca się do pośredników – agresywnych, oferujących wysokie oprocentowanie. O jedenastej rano ma spotkanie z firmą Ironclad Capital Partners. Słyną z programów „pożyczka z opcją kupna”. Dadzą jej wystarczająco dużo swobody, żeby mogła się powiesić, a potem wezmą nieruchomości firmy jako zabezpieczenie”.
„Pełnokrwiste” – zamyśliła się Evelyn, poprawiając mankiety marynarki. „Kto jest ich właścicielem?”
„To jest nieprzejrzyste” – powiedział Sebastian. „Firma-wydmuszka zarejestrowana za granicą. Ich makler w Stanach to niejaki Marcus Thorne. Niezbyt rzetelny, ale skuteczny”.
Evelyn podeszła do kołyski i pocałowała śpiącego Leo w czoło. Pachniał mlekiem i niewinnością.
„Pani Higgins, wrócę za dwie godziny” – powiedziała Evelyn. „Proszę go uważnie obserwować”.
„Oczywiście, pani Sterling” – odpowiedziała niania.
Evelyn zwróciła się do Sebastiana.
„Zadzwoń do Marcusa Thorne’a” – powiedziała. „Powiedz mu, że chcę kupić dług Beatrice Thornton, zanim jeszcze podpisze papiery”.
Sebastian uniósł brew.
„To będzie kosztować znaczną premię” – powiedział. „Ironclad będzie chciał ich funta ciała”.
„Zaproponuj im dwukrotność ich zwykłej stopy procentowej za natychmiastowy wykup praw do kontraktu” – powiedziała Evelyn. „Skorzystaj z funduszu Sterling Private Equity Fund, żeby moje nazwisko się nie pojawiło. Nie chcę, żeby Beatrice była mi winna pieniądze. Chcę, żeby była mi winna. Chcę być właścicielem gruntu, na którym stoi, kiedy wyciągnę dywan”.
O jedenastej rano w nowoczesnym biurze na Manhattanie Beatrice Thornton siedziała naprzeciwko Marcusa Thorne’a.
Thorne miał na sobie za dużo żelu do włosów i wody po goleniu, ale jego uśmiech był profesjonalny.
„To standardowa pożyczka pomostowa, pani Thornton” – powiedział Thorne, przesuwając gruby dokument po szklanym stole. „Dziesięć milionów dolarów natychmiastowej płynności. Oprocentowanie jest korygowane o profil ryzyka”.
Beatrice spojrzała na stawkę.
„Osiemnaście procent?” warknęła. „To skandaliczne”.
„To rekompensata za ryzyko” – odparł spokojnie Thorne. „Plotka głosi, że pani szybko się utyje, pani Thornton. Pani to podpisze, wypłaci pani pensję i utrzyma prąd przez kolejny miesiąc. Jeśli pani tego nie podpisze, umowa z Kensington zniknie dzisiaj”.
Ręka Beatrycze zadrżała.
Nie miała wyboru. Poświęciła całe życie budowaniu marki Thornton i nie mogła pozwolić, by upadła z powodu jednego kryzysu.
Ona wzięła długopis.
„Dobrze” – powiedziała. „Ale kiedy w przyszłym tygodniu dostanę pieniądze od Vanguard, natychmiast dokonam refinansowania”.
„Oczywiście” – powiedział Thorne, machając ręką. „Naturalnie.”
Beatrice podpisała.
Dwadzieścia minut po jej wyjściu zadzwonił telefon Marcusa Thorne’a. Posłuchał przez chwilę, a potem się uśmiechnął.
„Tak, papiery są podpisane. Tusz jest jeszcze mokry” – powiedział do telefonu. „Podwójne odsetki? Przelew gotówki dzisiaj?”
On się zaśmiał.
„To przyjemność robić z panem interesy, panie Vance. Proszę powiedzieć pańskiemu anonimowemu klientowi, że właśnie nabył dziesięć milionów dolarów bardzo zadłużonych długów”.
Tego wieczoru w Thornton Manor panował nastrój napięty, ale pełen nadziei.
Beatrice okłamała Richarda, mówiąc mu, że otrzymała pożyczkę o niskim oprocentowaniu od starego przyjaciela.
Richard chodził po salonie.
„Sophia jest wściekła, mamo” – powiedział. „Jej tata i tak grozi, że się wycofa z powodu niestabilności. Potrzebuję tego testu DNA, żebyśmy mogli oficjalnie zerwać z Evelyn. Sophia nie chce żadnych niedomówień przed ślubem”.
„Koniec dnia” – powiedziała Beatrice, popijając martini. Czuła się bezpieczniej, mając te dziesięć milionów w banku. „Przestań się martwić, Richard. My radzimy sobie z kryzysami. Tym właśnie zajmują się Thorntonowie. Zrzuciliśmy z siebie niepotrzebny ciężar i teraz zabezpieczamy przyszłość”.
Właśnie wtedy zadzwonił dzwonek do drzwi.
To był kurier.
Richard podpisał się i rozerwał kopertę.
„Liczą się wyniki” – powiedział.
Beatrice wstała i podeszła.
„I co?” zażądała. „Przeczytaj. Zerowe prawdopodobieństwo, prawda? Potem zadzwonimy do naszego prawnika i złożymy oskarżenie o oszustwo”.
Richard wpatrywał się w kartkę. Jego twarz zbladła. Przeczytał ją jeszcze raz, a potem po raz trzeci.
„Richard, mów!” – warknęła Beatrice.


Yo Make również polubił
Szept, Upadek, Powolny chichot
Świetny trik na czyszczenie płytek łazienkowych z osadu mydła i plam wodnych
GÂTEAU POKE AU CARAMEL ET AU CARAMEL
Ryzykowny błąd, który możesz popełniać w przypadku żeliwa emaliowanego