Kiedy otworzyłem drzwi, zobaczyłem Tima Blackwooda trzymającego torbę na ubrania.
„Pani Bennett, mam nadzieję, że pani nie przeszkadzam” – powiedział. „Pan Richter poprosił o pani obecność na kolacji, jeśli ma pani na to ochotę”.
„Pan Richter jest tutaj?” – zapytałem zaskoczony. Założyłem, że będzie na oddziale intensywnej terapii.
„Jest w skrzydle prywatnym” – wyjaśnił Blackwood. „Wbrew zaleceniom lekarzy, nalega na spotkanie z kobietą, której krew uratuje mu życie. Kolacja będzie krótka i pod ścisłym nadzorem dr. Webera”.
Podał mi pokrowiec na ubrania.
„Postanowiliśmy zapewnić odpowiedni ubiór, ponieważ zrozumieliśmy, że Państwa podróż odbywała się w pośpiechu”.
W środku znajdowała się elegancka czarna sukienka, która podejrzanie wyglądała na mój rozmiar, a do tego buty i prosty naszyjnik z pereł. To przypuszczenie mogło mnie kiedyś urazić, ale pragmatyzm wziął górę nad dumą. Nie spakowałam niczego odpowiedniego na kolację z miliarderem.
Dziewięćdziesiąt minut później zaprowadzono mnie do prywatnej jadalni, gdzie czekał już na mnie Alexander Richter.
Moje pierwsze wrażenie było takie, jakby to był mężczyzna, którego fizyczna kruchość kontrastowała z jego dominującą postawą. Wysoki i chudy, z głęboko osadzonymi oczami, które mierzyły mnie niepokojącym, intensywnym spojrzeniem, powoli wstał, gdy wszedłem, opierając się lekko na ozdobnej lasce.
„Pani Bennett” – powiedział zaskakująco mocnym głosem. „Proszę do mnie dołączyć”.
Gestem wskazał krzesło naprzeciwko niego, przy małym, elegancko nakrytym stoliku dla dwóch osób. Pielęgniarka dyskretnie stała w kącie, monitorując zdalnie jego parametry życiowe za pomocą tabletu.
„Panie Richter” – przywitałem się, zajmując zaproponowane miejsce. „Muszę przyznać, że nie tak wyobrażałem sobie ten dzień, kiedy obudziłem się dziś rano”.
Cień uśmiechu przemknął po jego ustach.
„Nie spodziewałem się spotkania z kobietą, w której żyłach tkwi klucz do mojego przetrwania”.
Nalał wody z kryształowego dzbanka.
„Powiedz mi, jakie okoliczności skłoniły cię dziś do udania się do tego centrum donacji w Chicago?”
Bezpośredniość jego pytania zaskoczyła mnie.
„Potrzebowałem 40 dolarów na leki na astmę dla mojej córki”.
Podniósł brwi.
„Czterdzieści dolarów? Wydaje się to zaskakująco małą sumą, żeby zmusić kogoś o twoich pozornych umiejętnościach do sprzedaży plazmy”.
Jego założenie wywołało u mnie lekkie zirytowanie, nawet jeśli było słuszne.
„Sześć miesięcy temu prowadziłem dobrze prosperującą firmę zajmującą się organizacją imprez, apartament na ostatnim piętrze przy Lakeshore Drive, i myślałem, że moje małżeństwo jest udane” – powiedziałem. „Życie potrafi się szybko zmienić, panie Richter”.
„Rzeczywiście, że może” – zgodził się, przyglądając mi się z odnowionym zainteresowaniem, gdy kelnerzy w milczeniu pojawili się z naszym pierwszym daniem. „Co się stało?”
Być może to surrealistyczna sytuacja, a może zwykłe wyczerpanie, ale udało mi się opowiedzieć mu prawdę w najczystszej postaci: o katastrofalnej awarii sprzętu, która zatruła połowę gości na gali w Lakeside Bank, o późniejszych procesach sądowych, o dostawcy, który ogłosił upadłość, narażając mnie na odpowiedzialność, i wreszcie o porzuceniu przez Gavina naszego majątku.
„Więc dziś rano potrzebowałem 40 dolarów, których nie miałem” – podsumowałem, uświadamiając sobie, że ledwo tknąłem jedzenia podczas tego wyliczania. „A teraz jem kolację w Szwajcarii z mężczyzną, który jest gotów zapłacić miliony za moją krew. Życie jest nieprzewidywalne”.
Richter słuchał bez przerwy, z nieprzeniknionym wyrazem twarzy. Kiedy skończyłem, milczał przez chwilę, zanim odpowiedział.
„Czy wie pani, co w pani opowieści wydaje mi się najciekawsze?” – zapytał w końcu.
„Co to jest?”
„Straciłaś wszystko, co zewnętrzne – swój biznes, dom, męża. A jednak wciąż nosisz w sobie coś o niezwykłej wartości, czego nikt nie może ci odebrać”.
Wskazał na moje ramię, na którym ledwo było widać maleńki ślad po porannym badaniu krwi.
„To głęboka metafora, nie sądzisz?”
Nasze oczy spotkały się nad stołem i w tym momencie poczułam się dostrzeżona w sposób, jakiego nie doświadczyłam od lat, może nawet w czasie mojego małżeństwa. Ten nieznajomy, ten miliarder walczący o życie, ujął moją sytuację w najczystszej postaci w sposób, który mnie jednocześnie rozbrajał i niepokoił.
„Myślę, że tak” – zgodziłam się cicho, choć w mgnieniu oka oddałabym metaforyczną głębię za czesne za studia mojej córki.
Wtedy zaśmiał się szczerze, co zdawało się zaskoczyć nawet jego samego, zanim na jego twarzy pojawił się lekki grymas. Pielęgniarka natychmiast podeszła bliżej, ale on ją powstrzymał.
„Myślę, że będziemy się dobrze dogadywać, pani Bennett” – powiedział, uspokajając się – „i podejrzewam, że nasz układ może przynieść nam obojgu korzyści, których żadne z nas jeszcze nie rozumie”.
Pierwsza donacja miała miejsce następnego ranka w nowocześnie wyposażonym pomieszczeniu, które bardziej przypominało spa niż placówkę medyczną. Rozsiadłem się na podgrzewanym skórzanym fotelu, podczas gdy zespół dr. Webera przygotowywał sprzęt z choreograficzną precyzją.
„Dziś przyjmiemy jedną jednostkę” – wyjaśnił dr Weber, sprawdzając cewnik w moim ramieniu. „Pani komfort i bezpieczeństwo są dla nas priorytetem, pani Bennett. W razie jakichkolwiek dolegliwości prosimy o natychmiastowe powiadomienie”.
Skinęłam głową, patrząc, jak moja ciemnoczerwona krew spływa przez rurkę do specjalnego worka. Intensywnie szkarłatna ciecz, która wczoraj była dla mnie bezwartościowa, teraz była traktowana jak płynne złoto.
„Co sprawia, że moja krew jest tak wyjątkowa?” – zapytałem, szczerze zaciekawiony. „Rozumiem, że to rzadkość, ale czym dokładnie się różni?”
Doktor Weber poprawił okulary, najwyraźniej zadowolony z mojego zainteresowania.
Większość ludzi ma antygeny Rh – markery białkowe – na czerwonych krwinkach. Ty ich nie masz. Twoja krew nie zawiera wszystkich sześćdziesięciu jeden możliwych antygenów Rh, co czyni ją zgodną z każdą grupą krwi w sytuacjach nagłych. Co ważniejsze, w przypadku pana Richtera, twoja krew nie wywoła silnej reakcji immunologicznej, która wystąpiłaby w przypadku standardowych transfuzji.
„I nikt w jego rodzinie nie jest nosicielem?”
„Grupa krwi nie jest dziedziczona tak po prostu jak kolor oczu” – wyjaśnił. „Rh-null jest spowodowany konkretną mutacją genetyczną. Prawdopodobieństwo jej wystąpienia w jego rodzinie było znikome”.
Donacja zajęła niecałe piętnaście minut, ale dr Weber nalegał, abym pozostał na obserwacji przez dwie godziny. Szef kuchni przyniósł wykwintny posiłek bogaty w żelazo i białko, a także świeżo wyciskany sok i suplementy mineralne. Poziom opieki był niezwykły, co stanowiło jaskrawy kontrast z podejściem przypominającym taśmę produkcyjną, którego spodziewałem się w chicagowskim centrum donacji.
Kiedy wróciłem do apartamentu, na stoliku kawowym czekała na mnie mała paczka prezentowa z odręcznie napisaną notatką od Alexandra Richtera.
Dowód uznania za dzisiejszy wkład. Mam nadzieję, że pierwszy z wielu. —AR
W środku znajdowała się delikatna platynowa bransoletka z pojedynczym rubinowym zawieszką – prosta, ale elegancka i niewątpliwie droga. Odłożyłam ją, niepewna, czy wypada przyjąć taki prezent, i zadzwoniłam do Mii.
„Mamo” – odpowiedziała natychmiast. „Właśnie miałam do ciebie dzwonić. Wszystko w porządku? Pobrali ci już krew?”
„Właśnie skończyłam” – zapewniłam ją. „Zabieg był łatwy – o wiele przyjemniejszy, niż sobie wyobrażałam w centrum donacji”.
Opisałem klinikę i troskliwą opiekę, jaką otrzymywałem.
„To dobrze” – powiedziała, ale w jej głosie wyczułem wahanie.
„Co się stało, kochanie?”
„Tata pojawił się u cioci Clare, szukając cię”. Jej ton stał się bardziej surowy. „Kiedy Clare powiedziała mu, że jesteś w Szwajcarii, zaczął zadawać mnóstwo pytań o to, dlaczego i z kim jesteś. Wydawał się… sama nie wiem… wyrachowany”.
Westchnąłem, wcale nie zaskoczony.
„Napisał do mnie wczoraj. Wspominał, że chce porozmawiać, kiedy wrócę?”
„Tak. Powiedział Clare, że przemyślał sprawę i zdał sobie sprawę, że działał pochopnie. Możesz w to uwierzyć?”
„Niestety, mogę.”
Wyszedłem na balkon i zacząłem wpatrywać się w jezioro.
„Czy coś na temat mojego stanu krwi pojawiło się w wiadomościach?”
„Nic konkretnego, ale był krótki artykuł o tym, jak Richter Banking Group przygotowywał się do poważnego zabiegu medycznego, w który był zaangażowany ich prezes. Wspominał o sprowadzeniu z Ameryki kluczowego sprzętu medycznego. Może połączył fakty”.
Gavin zawsze był bystry, jeśli chodzi o pieniądze. Gdyby dostrzegł choćby cień mojego potencjalnego zysku, pojawiłby się jak rekin we krwi – ironiczna metafora, biorąc pod uwagę okoliczności.
„Mamo” – kontynuowała Mia, ściszając głos. „Nie… nie rozważałabyś powrotu do niego, prawda?”
„Absolutnie nie” – powiedziałam stanowczo. „Dwadzieścia pięć lat małżeństwa skończyło się w chwili, gdy odszedł. Żadne pieniądze tego nie zmienią”.
Po rozłączeniu się, zgodnie z instrukcją, spędziłem popołudnie odpoczywając, przeglądając szwajcarskie magazyny, tak naprawdę ich nie oglądając. Myślami wciąż wracałem do obserwacji Alexandra Richtera – jak straciłem wszystko, co zewnętrzne, a mimo to wciąż nosiłem w sobie coś niezwykle cennego.
Metafora nie umknęła mojej uwadze, ale nie mogłem się powstrzymać od pytania: Czy moja wartość została zredukowana do tego biologicznego dziwactwa? Czy znów byłem jedynie zasobem, tym razem ze względu na krew, a nie na moje doświadczenie w planowaniu imprez?
Moje rozmyślania przerwało pukanie.
Andrea Rodriguez, pielęgniarka z Chicago, stanęła w moich drzwiach. Jej znajoma twarz wydawała się zaskakująco pocieszająca w tym obcym otoczeniu.
„Andrea, co ty tu robisz?” – krzyknąłem.
Uśmiechnęła się szeroko.
„Dr Stewart zaaranżował mi dołączenie do zespołu medycznego. Ponieważ jako pierwsza zidentyfikowałam Pani czynnik Rh, uznali, że mogę być pomocna w procesie donacji.”
Rozejrzała się po apartamencie, wyraźnie pod wrażeniem.
„To całkiem sporo w porównaniu z naszą kliniką, prawda?”
Usiedliśmy w kąciku wypoczynkowym, a obecność Andrei nieco złagodziła moją izolację. Wyjaśniła, że specjalizowała się w rzadkich chorobach krwi podczas szkolenia, zanim konieczność finansowa zmusiła ją do przejścia na stały dochód z centrum donacji.
„Jak się trzymasz?” zapytała. „To dużo do przetworzenia w ciągu dwudziestu czterech godzin”.
„To surrealistyczne” – przyznałem. „Wczoraj desperacko potrzebowałem 40 dolarów, a dziś miliarder dał mi rubinową bransoletkę za jedną jednostkę krwi”.
Oczy Andrei rozszerzyły się.
„Dał ci biżuterię?”
Pokazałem jej bransoletkę, wciąż w pudełku.
„Czy to niestosowne? Jeszcze nie zdecydowałem, czy to zaakceptować.”
„To nietypowe” – powiedziała ostrożnie. „W normalnej praktyce medycznej obowiązują ścisłe wytyczne etyczne dotyczące prezentów między pacjentami a darczyńcami, ale w tej sytuacji nic nie jest normalne”.
Przerwał nam Tim Blackwood, który pojawił się z aktualizacją harmonogramu. Moje wyniki badań krwi wykazały doskonały powrót do zdrowia i chcieli przeprowadzić drugą donację następnego ranka. Operację wstępnie zaplanowano na trzy dni później.
„Pan Richter również poprosił o kolejne spotkanie z panem jutro wieczorem” – dodał Blackwood. „Uznał pańską rozmowę za stymulującą i wierzy, że obniżenie poziomu stresu wpłynie korzystnie na jego stan przedoperacyjny”.
„Czy to ma sens z medycznego punktu widzenia, czy też wykorzystuje swoją chorobę, żeby osiągnąć to, czego chce?” – zapytałem wprost.
Wyraz twarzy Blackwooda pozostał profesjonalny, ale dostrzegłem błysk rozbawienia w jego oczach.
„Z mojego doświadczenia, pani Bennett, i pana Richtera wynika, że te dwie rzeczy rzadko się wykluczają.”
Gdy wyszedł, Andrea spojrzała na mnie zaniepokojona.
„Tylko uważaj na granice, Harper. Dynamika władzy jest tu już wystarczająco skomplikowana”.
Miała oczywiście rację. Byłam jednocześnie bezcenna i wrażliwa – dosłownie życiodajna siła dla mężczyzny przyzwyczajonego do posiadania ogromnej władzy, a jednocześnie zależnego od niego w kwestii finansowego ratunku. Musiałam ostrożnie poruszać się w tej dziwnej relacji.
Tego wieczoru dostałem kolejną wiadomość od Gavina.
Dzwoniłam do Clare i szukam ciebie. Czemu mi nie powiedziałaś o Szwajcarii? Jakie zabiegi medyczne wymagają podróży zagranicznych? Powinniśmy to omówić razem, jako rodzina.
Wpatrywałem się w wiadomość, czując, jak złość narasta w moim głębokim zbiorniku, który, jak sądziłem, wysechł już wiele miesięcy temu.
„Jako rodzina” – powiedziałem na głos do pustego pokoju.
Ta bezczelność zapierała dech w piersiach. Mężczyzna, który opróżnił nasze konta i zamieszkał z inną kobietą, kiedy wciąż byłam w szoku po stracie firmy, teraz chciał powołać się na więzy rodzinne.
Napisałem odpowiedź, usuwając i przepisując ją kilka razy, zanim zdecydowałem się na:
Nie jesteśmy już rodziną, Gavin. Dałeś mi to jasno do zrozumienia, kiedy odchodziłeś. Moje decyzje medyczne nie są już twoją sprawą.
Jego odpowiedź nadeszła natychmiast.
Nie spiesz się, Harper. Ludzie popełniają błędy. Ostatnio dużo o nas myślałem.
„Założę się, że tak” – mruknęłam, odkładając telefon i nie odpowiadając.
Podszedłem do okna, obserwując światła migoczące wzdłuż brzegu Jeziora Genewskiego. Jutro pobiorą mi więcej krwi – tej substancji, która nagle zmieniła mnie z bezwartościowej w bezcenną w oczach świata.
Ale jego wartość zawsze tam była, niezauważana, płynęła w moich żyłach każdego dnia mojego życia.
Uświadomienie sobie tego faktu przyniosło nieoczekiwane poczucie spokoju. Cokolwiek działo się z Alexandrem Richterem, cokolwiek Gavin knuł, cokolwiek niosła przyszłość, nosiłam w sobie swoją prawdziwą wartość i zawsze ją nosiłam.
Trzeciego dnia personel kliniki przyzwyczaił się do mojej obecności. Pielęgniarki poranne witały mnie po imieniu. Szef kuchni przygotowywał posiłki po donacji zgodnie z moimi preferencjami, a nawet Tim Blackwood nieco złagodził swój formalny ton.
Oddałem dwie jednostki krwi, a trzecią mam oddać jutro. Dzięki starannej opiece, jaką mi zapewniono, mój organizm czuje się dobrze.
Nie spodziewałem się, że Alexander Richter będzie nadal zainteresowany moją firmą. Po naszej pierwszej kolacji poprosił o kolejne spotkanie, a potem o kolejne. Każda rozmowa odsłaniała kolejne warstwy osobowości tego złożonego człowieka, który miał tak wielką władzę w świecie finansów, a teraz był całkowicie zależny od biologicznej osobliwości obcej osoby.
„Wiesz, nie musiałaś tego akceptować” – zauważył podczas naszego trzeciego spotkania, lunchu w prywatnym ogrodzie kliniki.
Pomimo słabego wyglądu, starał się przebywać na świeżym powietrzu, kiedy tylko było to możliwe.
„Mógłbyś podać swoją cenę, zażądać dziesięciu milionów, dwudziestu. Na moim miejscu bym zapłacił.”
Rozważałem to, popijając wodę mineralną.
„Może dlatego jesteś bankierem, a ja prowadziłem firmę eventową. Inne instynkty”.
“Rzeczywiście.”
Jego przenikliwe spojrzenie studiowało mnie.
„Chociaż podejrzewam, że chodzi o coś więcej. Szybko się zgodziłeś, ale ostrożnie negocjowałeś warunki – protokoły bezpieczeństwa medycznego, ograniczenia czasowe, jasne granice. Chciałeś sprawiedliwego wynagrodzenia, a nie wykorzystywania. To świadczy o charakterze.”
Wzruszyłem ramionami, nie mogąc pogodzić się z jego analizą.
„A może po prostu zmysł biznesowy. Moja firma może i upadła, ale przez dwadzieścia lat nauczyłem się kilku rzeczy”.
„Opowiedz mi o tym” – powiedział, zaskakując mnie. „Twoja firma. Co ją wyróżniało przed incydentem?”
Nikt nie pytał mnie o „Elegancję” Harpera od czasu jej upadku. Ludzie albo całkowicie unikali tematu, albo rozmawiali o nim półgłosem, z politowaniem. Ale pytanie Alexandra było przepełnione autentyczną ciekawością.
Opisywałam więc firmę, którą zbudowałam od jednoosobowej działalności w swoim mieszkaniu do zespołu liczącego czterdzieści siedem osób i obsługującego klientów korporacyjnych na całym Środkowym Zachodzie. Naszym znakiem rozpoznawczym była personalizacja. Nigdy nie korzystaliśmy z szablonów. Każde wydarzenie było tworzone od podstaw w oparciu o wizję i potrzeby klienta.
Wbrew sobie w moim głosie zabrzmiała duma.
„Byliśmy znani z rozwiązywania niemożliwych problemów. Burmistrz kiedyś nazwał nas Navy SEALs planowania wydarzeń. Jeśli coś wydawało się logistycznie niemożliwe, to właśnie do nas dzwonili”.
„Do czasu incydentu z owocami morza” – zauważył niemiłosiernie.
„Do tego czasu” – zgodziłem się. „Jedna awaria sprzętu, jedna fatalna noc i dwadzieścia lat reputacji przepadło”.
Aleksander poruszył się na krześle, a lekkie skrzywienie twarzy zdradzało jego dyskomfort, mimo prób ukrycia go.
„Świat biznesu potrafi być pod tym względem bezlitosny. Jeden błąd niweczy tysiące sukcesów”.
„To ci się przydarzyło?” – zapytałem śmiało. „Pomyłka?”
Uniósł brwi, najwyraźniej nieprzyzwyczajony do tak bezpośrednich pytań.
„Mój stan jest wrodzony – to wada wrodzona – chociaż poważne objawy zaczęły się ujawniać dopiero niedawno”.
„Miałam na myśli twoją rodzinę” – wyjaśniłam. „Zauważyłam, że nikt cię nie odwiedził. Jak na kogoś, kto przygotowuje się do operacji zagrażającej życiu, wydajesz się zadziwiająco samotny”.
Cień przemknął przez jego twarz.
„Moja sytuacja rodzinna jest skomplikowana. Moja była żona mieszka w Monako z trzecim mężem. Mój syn zarządza naszymi operacjami w Azji z Singapuru. Oczywiście zostali powiadomieni, ale jeszcze nie przyjechali. W razie potrzeby będą obecni na moim pogrzebie” – powiedział z zaskakującym dystansem. „Albo na konferencji prasowej ogłaszającej mój powrót do zdrowia, jeśli tobie i dr. Weberowi się uda”.
Zrobił na mnie wrażenie sposób, w jaki nawiązał do swojej możliwej śmierci.
„Czy to ci nie przeszkadza, że jesteś sama w takiej chwili?”
Gestem wskazał nam prywatną klinikę.
„Nie jestem sama. Mam cały zespół medyczny, personel dbający o każdą moją potrzebę, a teraz ty, mój złotokrwisty wybawco”.
„To nie to samo, co rodzina”.
„Być może nie.”
Zbadał mnie z odnowionym zainteresowaniem.
„Ale pani sama rzadko otacza się bliskimi, pani Bennett. Pani córka pozostaje w Chicago, a z tego, co pani wspominała o siostrze, wasze stosunki wydają się co najmniej napięte”.
Ta obserwacja była bolesna, bo okazała się trafna.
Zmieniłem temat.
„Czy jest coś, co chciałbyś zrobić przed operacją? Gdziekolwiek chciałbyś pojechać, póki jeszcze możesz?”
Wydawał się rozbawiony pytaniem.
„Brzmisz tak, jakbyś oferował spełnienie ostatniej woli umierającego człowieka”.
„Proponuję ci rozproszenie uwagi” – poprawiłam. „Siedzenie tutaj i odliczanie do operacji nie może dobrze wpływać na poziom stresu”.
Ku mojemu zdziwieniu, rozważył tę sugestię poważnie.
„Na starówce jest mała galeria sztuki. Wystawiają kolekcję, którą bardzo chciałem zobaczyć.”
„W takim razie powinniśmy iść” – powiedziałem impulsywnie. „Jeśli dr Weber wyrazi zgodę, oczywiście”.
Tego popołudnia, po długich negocjacjach z zespołem medycznym, udaliśmy się do galerii prywatną limuzyną Alexandra. Towarzyszyła nam pielęgniarka, dyskretnie monitorując jego funkcje życiowe za pomocą małego urządzenia, które nosił pod nieskazitelnym garniturem. Galeria była zamknięta dla zwiedzających na czas naszej wizyty, co stanowiło kolejne przypomnienie o władzy, jaką ten człowiek władał, nawet z łoża boleści.
Na wystawie zaprezentowano prace współczesnych europejskich artystów, którzy zgłębiali tematykę przemijania i trwałości – temat, który wydał mi się wręcz nazbyt oczywisty, biorąc pod uwagę nasze okoliczności. Alexander powoli poruszał się po przestrzeni, od czasu do czasu zatrzymując się, by bliżej przyjrzeć się jakiemuś dziełu. Zauważyłem, że szczególnie pociągały go prace bardziej prowokacyjne, te, które podważały konwencjonalną estetykę lub prezentowały niekomfortowe zestawienia.
„Co widzisz na tym zdjęciu?” zapytał, zatrzymując się przed dużym płótnem, które dla mojego niewprawnego oka wyglądało jak chaotyczne plamy czerwieni na ciemnym tle.
„Szczerze mówiąc, wygląda to jak krwawa łaźnia” – powiedziałem bez zastanowienia.
Ku mojej uldze roześmiał się — był to szczery dźwięk, który na chwilę odmienił jego surowe rysy.
„Właśnie dlatego cenię sobie pani towarzystwo, pani Bennett. Bez sztucznej analizy, bez pretensjonalności.”
„Harper” – powiedziałem nagle. „Skoro mamy być dosłownie związani więzami krwi, równie dobrze możesz mówić mi po imieniu”.
„Harper” – powtórzył, jakby sprawdzając brzmienie. – „A ja jestem Alexander, choć większość mówi do mnie Alex”.
„Nie pan Richter?” – zapytałem z lekkim sarkazmem.
„Tylko ci, którzy czegoś ode mnie chcą” – odpowiedział ironicznie.
Kontynuowaliśmy przechadzkę po galerii, nasza rozmowa płynęła teraz bardziej naturalnie. Kiedy wróciliśmy do kliniki, uświadomiłam sobie, że spędziłam popołudnie nie myśląc o SMS-ach Gavina, mojej sytuacji finansowej, ani nawet o dziwności mojej obecnej sytuacji. Przez kilka godzin byłam po prostu znów Harper – zaangażowana, ciekawa, obecna.
Po powrocie do apartamentu znalazłem trzy nieodebrane połączenia od Mii i wiadomość tekstową, która mroziła mi krew w żyłach.
Tata pojawił się u mnie w mieszkaniu. Wie o sytuacji z RTOR. Jest teraz w prasie finansowej – jakiś artykuł o tym, że „rzadki dawca krwi ratuje bankowego potentata”. Mówi o interesach rodzinnych i prawnej wspólności majątkowej. Zadzwoń do mnie jak najszybciej.
Zadzwoniłem do niej natychmiast, moje ręce lekko się trzęsły.


Yo Make również polubił
Mój tata krzyknął mi w twarz: „Ty i twoje dziecko jesteście bezwartościowymi pijawkami, które wysysają z tej rodziny soki!”. Moja mama uśmiechnęła się na znak zgody, gdy mieszkali w moim domu. Bez wahania spokojnie powiedziałem: „Masz 24 godziny, żeby…”.
Moja siostra i ja skończyłyśmy razem studia medyczne, ale nasi rodzice spłacili jej kredyt studencki, ignorując moje koszty. Ona zasługuje na to bardziej, kochanie”. Kiedy uczestniczyli w jej uroczystości z okazji spłacenia długu, czekała na nich mała niespodzianka…
Oto co się dzieje, gdy nie pijesz wystarczającej ilości wody
Wraz z nadejściem cieplejszych dni przysięgam, że ten trik pozwoli mi pozbyć się wszystkich much, komarów i insektów