„Co dokładnie powiedział?”
„Twierdzi, że skoro byliście jeszcze prawnie małżeństwem, kiedy podpisaliście umowę z RTOR, należy mu się połowa odszkodowania z tytułu majątku wspólnego”. Głos Mii drżał z gniewu. „Skonsultował się z prawnikiem, mamo”.
Zamknęłam oczy, a krótka popołudniowa normalność rozsypała się wokół mnie. Oczywiście, że Gavin znajdzie sposób, żeby wmieszać się w tę sytuację. Oczywiście, że będzie próbował odebrać mi to, co moje.
„Czy on ci groził?” – zapytałam, czując nagłą matczyną opiekuńczość.
„Niezupełnie” – powiedziała Mia. „Próbował być czarujący. Wiesz, jak się zachowuje, kiedy czegoś chce. Ale kiedy kazałam mu odejść, powiedział, że powinnam zastanowić się nad swoją przyszłością i nad tym, jak te pieniądze mogłyby przynieść korzyści nam wszystkim »jako rodzinie«”.
Znajome taktyki manipulacji sprawiły, że zrobiło mi się niedobrze.
„Zajmę się tym” – obiecałem jej. „Rozwód może nie być sfinalizowany, ale mamy podpisaną umowę separacyjną, która jasno określa podział majątku. Nie może tego tknąć”.
Ale nawet gdy uspokajałem Mię, wkradły się wątpliwości. Umowa separacyjna została podpisana, zanim którekolwiek z nas dowiedziało się o mojej złotej krwi i o tym, jakie odszkodowanie to przyniesie. Czy miałoby to jakieś znaczenie prawne?
Po tym, jak się rozłączyliśmy, usiadłam na skraju łóżka, nagle wyczerpana w sposób, który nie miał nic wspólnego z oddawaniem krwi. Wszechświat zdawał się uparcie przypominać mi, że każda pozytywna strona niesie ze sobą nową chmurę. Znalazłam niespodziewaną deskę ratunku, tylko po to, by Gavin wyciągnął do mnie ręce.
Ciche pukanie do drzwi przerwało moje myśli. Andrea stała tam z widocznym zaniepokojeniem na twarzy.
„Złe wieści z domu?” – zapytała. „Wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha”.
„Mój były” – wyjaśniłam ze zmęczeniem. „Plotkuje, że chce wziąć połowę pieniędzy z RTOR”.
Wyraz twarzy Andrei stwardniał.
„Niektórzy ludzie naprawdę pokazują swoje prawdziwe oblicze, gdy w grę wchodzą pieniądze, prawda?”
„Gavin pokazał swoje prawdziwe oblicze miesiące temu” – odpowiedziałem. „To tylko występ na bis”.
Ranek w dniu operacji Alexandra wstał pogodny i rześki, a Alpy rysowały się niczym brzytwa na tle idealnie błękitnego nieba. Poprzedniego dnia oddałam krew przed operacją i czułam się zaskakująco silna dzięki intensywnemu wsparciu żywieniowemu i protokołom odpoczynku w klinice.
Z balkonu obserwowałem, jak helikopter medyczny ląduje na dachu kliniki, przywożąc, jak przypuszczałem, specjalistyczny zespół chirurgiczny, który miał przeprowadzić zabieg. Mój telefon zawibrował, gdy dostałem SMS-a od Mii.
Myślę dziś o Tobie. Daj znać, jak poszło z operacją pana R.
Uśmiechnęłam się, widząc troskliwość córki. Pomimo wszystkiego, przez co przeszła – przerwanej edukacji, wywróconego do góry nogami stabilnego życia, zdrady ojca – Mia wciąż zachowała wrodzoną empatię. Przynajmniej zrobiłam coś dobrze, wychowując ją.
Od czasu, gdy poleciłam mojej adwokatce rozwodowej wysłanie mu stanowczego listu z żądaniem zaprzestania naruszeń, nie było już żadnego kontaktu z Gavinem. Czy to go zniechęci, dopiero się okaże, ale dziś odłożyłam te obawy na bok.
Dzisiaj rozmawialiśmy o Aleksandrze i dziwnym zbiegu okoliczności, który nas połączył.
Pukanie oznajmiło obecność Tima Blackwooda, ubranego bardziej formalnie niż zwykle w ciemny garnitur i krawat.
„Pani Bennett-Harper” – poprawił się, przyjmując bardziej osobisty zwrot, który zainicjował Alexander. „Pan Richter prosił o spotkanie przed operacją”.
„Czy to dozwolone?” – zapytałem zaskoczony. „Myślałem, że już go przygotowują”.
„Tak” – potwierdził Blackwood. „To nietypowe, ale on bardzo nalegał”.
Poszedłem za nim na oddział chirurgiczny, gdzie dano mi sterylne ubranie, które miałem założyć na swoje ubranie, zanim pozwolono mi wejść do sali przedoperacyjnej.
Aleksander leżał na noszach, z różnymi monitorami podłączonymi do jego szczupłej sylwetki, z kroplówką już na miejscu. Wyglądał jakoś na mniejszego, bardziej bezbronnego, a szpitalna koszula zastąpiła jego zwykłe garnitury szyte na miarę.
„Harper” – powiedział, gdy mnie zobaczył, głosem spokojnym pomimo okoliczności. „Dziękuję, że przyszłaś”.
„Oczywiście” – odpowiedziałem, podchodząc bliżej. „Jak się czujesz?”
„Fizycznie? Mniej więcej tak, jak można by się spodziewać przed rozcięciem klatki piersiowej.”
Jego próba humoru nie była w stanie zamaskować napięcia w jego głosie.
„Psychicznie? Dlatego prosiłem o spotkanie z tobą.”
Gestem pokazał mi, żebym podszedł bliżej, zniżając głos tak, żeby pielęgniarka po drugiej stronie pokoju nie mogła go usłyszeć.
„Istnieje możliwość, że tego nie przeżyję”.
„Lekarze wydają się być bardzo pewni siebie…” – zacząłem, ale przerwał mi lekkim potrząśnięciem głowy.
„Są doskonałe, a twoja krew dała mi największą możliwą szansę, ale rzeczywistość pozostaje taka sama. Mam sześćdziesiąt dwa lata i wrodzoną wadę serca. Szanse są znaczne”.
Zatrzymał się i spojrzał mi w oczy.
„Jeśli sprawy pójdą źle, Blackwood ma instrukcje dotyczące twojego odszkodowania. Otrzymasz pełną kwotę niezależnie od tego.”
„O to się nie martwiłem” – powiedziałem szczerze.
„Wiem. Właśnie dlatego poczułem potrzebę, żeby ci powiedzieć.”
Jego ręka lekko przesunęła się w kierunku mojej, spoczywającej na poręczy noszy, ale mnie nie dotknęła.
„Podczas naszej krótkiej znajomości pokazałeś mi więcej autentycznej ludzkiej więzi niż większość ludzi w moim życiu. Przyszedłeś do punktu donacji, żeby pomóc córce, a nie sobie. Negocjowałeś stanowczo, ale uczciwie. Traktowałeś mnie jak człowieka, a nie jak konto bankowe. To dla mnie ważne”.
Przełknęłam ślinę, niespodziewanie poruszona jego słowami.
„Nic ci nie będzie, Aleksandrze. A kiedy wyzdrowiejesz, może wykorzystasz część tych miliardów, żeby znaleźć więcej nas, złotokrwistych jednorożców, żeby następna osoba w twojej sytuacji nie musiała się tak desperacko szarpać”.
Cień uśmiechu przemknął po jego ustach.
„Już myślisz jak filantrop. Pieniądze zmieniają ludzi, Harper. Uważaj.”
„Mówi miliarder-bankier” – odparłem.
“Dokładnie.”
Jego wyraz twarzy znów stał się poważny.
„Nie zawsze byłem bogaty. Zbudowałem RTOR Banking Group z małej regionalnej firmy w międzynarodową potęgę. Widziałem, co pieniądze robią z innymi i ze mną”.
Zanim zdążyłem odpowiedzieć, wszedł dr Weber. Jego wyraz twarzy wyraźnie wskazywał, że nasz czas dobiegł końca.
„Musimy kontynuować, panie Richter.”
Aleksander skinął głową.
„Chwileczkę.”
Odwrócił się do mnie.
„Cokolwiek się stanie, dziękuję ci za twoją złotą krew, Harper Bennett. Jest warta o wiele więcej niż trzy miliony dolarów”.
„W takim razie przepłaciłeś” – powiedziałam lekko, próbując złagodzić nagły ciężar między nami.
„Podejrzewam, że na końcu okaże się, że zrobiłem naprawdę dobrą interesówkę”.
Z tym zagadkowym stwierdzeniem skinął głową w stronę doktora Webera, dając mu do zrozumienia, że jest gotowy.
Zostałem odprowadzony z powrotem do mojego apartamentu, gdzie czekała na mnie Andrea z lekkim śniadaniem i wyraźnymi instrukcjami, abym odpoczął.
„Operacja potrwa co najmniej osiem godzin” – poinformowała mnie. „Nie pozostaje nic innego, jak czekać”.
Czekanie nigdy nie było moją mocną stroną. Jako organizatorka wydarzeń, byłam przyzwyczajona do ciągłego ruchu – rozwiązywania problemów, podejmowania decyzji. Wymuszona bezczynność sprawiała, że czułam się niespokojna.
Po zjedzeniu śniadania próbowałam czytać, potem oglądać telewizję, a potem przeglądać strony z wiadomościami na tablecie — robiłam wszystko, żeby odwrócić uwagę od dziwnego niepokoju, który odczuwałam w związku z operacją Alexandra.
„Naprawdę się o niego martwisz, prawda?” – zauważyła Andrea, przynosząc mi herbatę w połowie przedpołudnia.
„Czy to dziwne?” – zapytałem. „Tydzień temu w ogóle o nim nie słyszałem. Teraz krążę jak zatroskany przyjaciel”.
„Coś więcej niż zatroskany przyjaciel” – zasugerowała. „To nic dziwnego. Dosłownie oddałeś krew, żeby uratować mu życie. To tworzy więź”.
„To coś więcej” – przyznałem. „Dużo rozmawialiśmy w ostatnich dniach. Nie jest taki, jakiego się spodziewałem”.
Andrea spojrzała na mnie znacząco.
„RTOR cieszy się w kręgach finansowych dość bezwzględną reputacją. Niektórzy nazywają go „Alpejskim Rekinem”.
„Widzę w nim tę stronę” – przyznałem. „Ale jest coś więcej. Pod całą tą władzą i kontrolą jest po prostu człowiekiem, samotnie stawiającym czoła swojej śmiertelności – tak jak ty, kiedy odszedł twój mąż i upadła twoja firma” – zauważyła cicho.
Ta paralela nie umknęła mojej uwadze. Być może to wyjaśniało nieoczekiwaną relację między nami – dwoje ludzi przyzwyczajonych do kontroli nagle skonfrontowanych z własną bezsilnością.
Około południa Blackwood pojawił się z lunchem i krótką aktualizacją. Operacja przebiegała zgodnie z oczekiwaniami, jak dotąd bez komplikacji. Wydawał się zaskoczony moim wyraźnym zaniepokojeniem.
„Bardzo interesujesz się losem pana Richtera” – zauważył.
„Czy nie powinnam być zainteresowana wynikiem operacji, do której potrzebna jest moja rzadka grupa krwi?” – odparłam z wahaniem.
Blackwood przyglądał mi się zamyślony.
„W ciągu piętnastu lat pracy z Alexandrem Richterem rzadko widziałem, żeby nawiązywał z kimkolwiek taki kontakt, jak z tobą. To nieoczekiwane. Pan Richter nie tylko prowadzi rozmowy, pani Bennett. Każda interakcja ma swój cel”.
Jego słowa mnie zaniepokoiły, sugerując ukryty cel w pozornej otwartości Aleksandra. Czy byłem naiwny? Czy nasze dyskusje miały charakter strategiczny, a nie szczery?
Mój telefon zawibrował z powiadomieniem, na szczęście przerywając ten niepokojący tok myślenia. To był e-mail od mojego adwokata rozwodowego.
Prawnik Gavina formalnie zażądał ujawnienia umowy RTOR w ramach postępowania rozwodowego. Musimy jak najszybciej omówić strategię.
Zalała mnie nowa fala frustracji. Nawet tutaj, tysiące mil stąd, zachłanny wpływ Gavina dosięgnął mnie. Przesłałem e-mail do prawniczki, którą Blackwood zatrudnił do obsługi umowy RTOR, prosząc o jej opinię na temat konsekwencji rozwodowych.
Reszta dnia minęła w przeraźliwie powolnym tempie. Odebrałam telefon od Clare, która wydawała się rozdarta między troską a urazą z powodu mojej nagłej zmiany losu. Ponownie porozmawiałam z Mią, uspokajając ją o moim zdrowiu, jednocześnie starannie unikając szczegółów dotyczących Alexandra, które mogłyby dotrzeć do Gavina.
O godzinie siódmej tego wieczoru dr Weber w końcu pojawił się w moich drzwiach, wciąż ubrany w fartuch chirurgiczny, a na jego twarzy malowało się wyczerpanie.
„Operacja zakończona” – oznajmił. „Pan Richter przeżył zabieg”.
„A jego prognozy?” zapytałem, a moje serce niespodziewanie zaczęło bić mocniej.
„Następne czterdzieści osiem godzin jest krytycznych” – powiedział ostrożnie dr Weber. „Ale chirurgicznie osiągnęliśmy wszystko, czego oczekiwaliśmy. Twoja krew zadziałała dokładnie tak, jak tego potrzebowaliśmy. Bez niej…”
Pozostawił zdanie niedokończone, ale jego sens był jasny.
Opadłem na krzesło, zaskoczony intensywnością ulgi, jaką poczułem.
„Kiedy będę mógł go zobaczyć?”
Doktor Weber uniósł brwi.
„Będzie nieprzytomny na oddziale intensywnej terapii przez co najmniej dwadzieścia cztery godziny. Nie ma potrzeby, żebyś…”
„Kiedy będę mógł go zobaczyć?” powtórzyłem stanowczo.
Przyglądał mi się przez chwilę, po czym odpuścił.
„Być może jutro wieczorem, jeśli jego stan na krótko się ustabilizuje”.
Po jego wyjściu stałem przy oknie, patrząc na zapadającą noc nad Jeziorem Genewskim, światła miasta migotały niczym gwiazdy na Ziemi. Alexander przeżył operację, pierwsza przeszkoda została pokonana.
Dlaczego miało to dla mnie aż tak duże znaczenie — poza praktycznymi konsekwencjami naszej umowy — to było pytanie, na które nie byłem jeszcze gotowy.
Alexander pozostał na oddziale intensywnej terapii przez trzy dni. Jego rekonwalescencja postępowała wolniej, niż zespół medyczny się spodziewał, ale bez poważnych powikłań. W tym czasie znajdowałem się w dziwnym zawieszeniu – nie byłem już aktywnym krwiodawcą, ale nie mogłem jeszcze wrócić do domu.
Blackwood wyjaśnił, że muszę pozostać dostępny, aby ewentualnie oddawać kolejne donacje w okresie rekonwalescencji Alexandra, ale podejrzewałem, że moja dalsza obecność w klinice wynika z czegoś więcej niż tylko konieczności medycznych.
Czwartego dnia po operacji w końcu pozwolono mi odwiedzić Alexandra. Był przytomny, ale pod wpływem silnych leków, a jego zwykła, ostra czujność została przytępiona przez środki przeciwbólowe i zmęczenie. Różne rurki i monitory były podłączone do maszyn, które wydawały dźwięki i brzęczały, śledząc jego funkcje życiowe z kliniczną precyzją.
„Harper” – powiedział, gdy mnie zobaczył, a jego głos brzmiał chrapliwie, jak zwykle. „Wciąż tu jesteś”.
„Gdzie indziej miałbym być?” – odpowiedziałem, siadając na krześle obok jego łóżka. „Ktoś musi dopilnować, żeby cała ta złota krew się nie zmarnowała”.
Cień jego zwykłego uśmiechu pojawił się na jego bladych ustach.
„Zawsze praktyczne.”
Siedzieliśmy w przyjacielskim milczeniu przez kilka minut, a pikanie monitorów stanowiło dziwny kontrapunkt dla niewypowiedzianej elektryczności między nami. W końcu odezwał się ponownie, a każde słowo wyraźnie wymagało wysiłku.
„Podczas operacji miałem sen. Byłeś tam.”
„Czy planowałem jakieś wydarzenie?” – zapytałem lekko.
“NIE.”
Jego wzrok, choć przyćmiony lekami, wciąż patrzył na mnie.
„Stałeś na rozdrożu, trzymając w dłoniach coś jasnego. Zaproponowałeś mi to, ale potem…”
Lekko zmarszczył brwi, a wspomnienie odeszło w zapomnienie.
„Reszty nie pamiętam.”
„Brzmi jak sen o znieczuleniu” – powiedziałem, dziwnie zaniepokojony jego opisem.
„Być może” – przyznał. „A może symbolicznie. Dosłownie ofiarowałeś mi swoją siłę życiową”.
„Za trzy miliony dolarów” – przypomniałem mu. „To nie jest wcale bezinteresowny gest”.
„Oboje wiemy, że nie chodziło tylko o pieniądze”.
Jego oczy same się zamknęły, ogarnęło go zmęczenie. Siedziałem przy nim, aż zasnął, zaniepokojony jego słowami. Miał oczywiście rację.
Gdzieś w trakcie tej dziwnej podróży transakcja stała się czymś bardziej złożonym niż zwykła wymiana krwi za pieniądze. Zacząłem troszczyć się o tego człowieka – o jego powrót do zdrowia, o jego przyszłość, o jego samotne życie – pomimo jego ogromnego bogactwa. To było nieoczekiwane i lekko niepokojące.


Yo Make również polubił
Oto jak usunąć białą patynę ze szklanek i nadać im połysk za pomocą fajnego triku
Oto jak bóle głowy ujawniają, co jest nie tak z Twoim zdrowiem (i jak je wyleczyć naturalnie)!
Najważniejsze produkty spożywcze, których należy unikać po 60. roku życia dla lepszego zdrowia
Słodkie Bułeczki z Serem i Skórką Cytrynową są pyszne