Ostry, antyseptyczny aromat unosił się w powietrzu surowej sali szpitalnej w Queens. Mieszał się z metalicznym zapachem krwi, który wciąż unosił się w powietrzu, atakując wyostrzone zmysły Eleanor. Po wyczerpującym porodzie, który przeszła zaledwie kilka godzin wcześniej, jej ciało wydawało się rozerwane na tysiąc kawałków, a następnie pospiesznie zszyte.
Każda cząstka jej mięśni krzyczała w proteście, gdy leżała nieruchomo na szorstkim, białym prześcieradle. Jej puste oczy wpatrywały się w sufit, a łzy wyczerpania powoli spływały po bladych policzkach. Cisza w pokoju była niemal ogłuszająca, przerywana jedynie rytmicznym pikaniem kardiomonitora.
Bicie jej serca było jedynym zimnym dowodem jej przeżycia, ale głęboko w jej sercu narastał gwałtowny niepokój o męża. Richard jeszcze się nie pojawił, mimo że pielęgniarki dawno już poinformowały go o radosnej nowinie o narodzinach trójki dzieci. Nagle ciężkie drewniane drzwi otworzyły się z siłą, która zaskoczyła Eleanor, a Richard wszedł do pokoju.
Jego drogie włoskie skórzane mokasyny wystukiwały ostry, zimny rytm na wypolerowanej linoleum podłodze. Był nienagannie ubrany w grafitowy, designerski garnitur, który idealnie do niego pasował. Jednak na jego przystojnej twarzy nie było ani śladu radości ani ulgi, typowej dla świeżo upieczonego ojca.
Wręcz przeciwnie, jego urocze rysy wykrzywiły się w maskę lodowatej obojętności i wyraz obrzydzenia, którego nie starał się ukryć. Nie rzucił ani jednego spojrzenia na trzy małe kołyski, w których spokojnie spały jego nowo narodzone dzieci. Nie zadał sobie też trudu, by podejść do łóżka i zapytać, jak czuje się jego żona po tym, jak ryzykowała życie, by sprowadzić na świat jego spadkobierców.
Stał po prostu nieruchomo u stóp łóżka, z rękami skrzyżowanymi na piersi, wpatrując się w Eleanor z lodowatym chłodem, który sprawiał, że temperatura w pokoju zdawała się gwałtownie spadać. Z jego ust nie wydobyło się ani słowo powitania, ani pocieszenia. Richard sięgnął do wewnętrznej kieszeni kurtki, wyciągnął grubą kopertę manilową i z pogardą rzucił ją na łóżko, gdzie z głuchym łoskotem wylądowała u stóp Eleanor.
Eleanor spojrzała na kopertę, a jej zmęczone oczy zamgliły się konsternacją. Drżącą ręką sięgnęła po chłodną powierzchnię papieru, a przeczucie zaczęło ściskać jej pierś, sprawiając, że każdy oddech sprawiał jej ból. Richard nakazał jej, głosem pozbawionym ciepła i emocji, przecinającym ciszę niczym ostry skalpel, natychmiast podpisać dokument.
Powiedział, że ma dość tej szarady ubóstwa i nie chce tracić ani chwili na związek z kobietą, która potrafiła jedynie być obciążeniem finansowym dla jego świetlanej przyszłości. Serce Eleanor zdawało się na chwilę zamarć, gdy zrozumiała treść tego dokumentu. Śmiałe słowa pozwu rozwodowego uderzyły ją w oczy niczym wyrok śmierci na życie, które, jak myślała, budowała.
Eleanor szepnęła, pytając, co to wszystko znaczy. Jej głos był ochrypły i łamiący się z emocji, gdy próbowała usiąść. Pomimo piekącego bólu brzucha, który dręczył ją bezlitośnie, błagała Richarda, by spojrzał prawdzie w oczy: ich dzieci urodziły się zaledwie kilka godzin temu.
Potrzebowali obecności ojca, a ona rozpaczliwie potrzebowała wsparcia męża w chwili największej słabości. Richard się roześmiał. To był szorstki, bolesny śmiech pełen kpiny, a potem podszedł bliżej, górując nad Eleanor niczym drapieżnik zaganiający ofiarę w kozi róg.
Wycelował w nią oskarżycielskim palcem, mówiąc, że dzieci to jej błąd, a nie część jego planów. Wyśmiał ją za naiwność, skoro myślała, że urodzenie trojaczków naraz może go na zawsze związać z tym przeciętnym i nudnym życiem. Oświadczył, że ma ambicje o wiele większe niż bycie mężem gospodyni domowej bez żadnych kontaktów towarzyskich ani wartościowych aktywów, które pomogłyby mu w karierze.
Zerknął niecierpliwie na swój luksusowy zegarek, dając jasno do zrozumienia, że wolałby być gdziekolwiek indziej – byle nie tam, z żoną wracającą do zdrowia i nowonarodzonymi dziećmi. Z okrutnym uśmiechem igrającym na ustach, rozkoszując się widocznym szokiem na twarzy Eleanor, oznajmił, że Tiffany czeka na niego w holu, a ona nie lubi czekać.
Chwalił Tiffany jako prawdziwą kobietę – piękną, z klasą, a co najważniejsze, jej ojciec posiadał większość udziałów w firmie inwestycyjnej, w której pracował Richard. Kogoś, kto potrafił w mgnieniu oka wynieść go na szczyt sukcesu, czego Eleanor nigdy nie byłaby w stanie zrobić, nawet gdyby próbowała przez całe życie.
Imię Tiffany – kobieta, którą Eleanor podejrzewała od miesięcy, ale której podejrzenia zawsze uciszała uspokajającymi słowami pełnymi kłamstw – uderzyło ją niczym fizyczny cios, roztrzaskując na tysiąc kawałków każdą kruchą nadzieję, jaką wciąż żywiła na małżeństwo. W oczach Eleanor znów pojawiły się łzy, ale tym razem nie z fizycznego wyczerpania.
Były one spowodowane ogromnym wewnętrznym cierpieniem i szokiem konfrontacji z potworem stojącym przed nią. Zapytała Richarda drżącym głosem, który zaczynał brzmieć nieco pewniej, gdy prawda o zdradzie męża wnikała w jej serce, czy on po prostu wykorzystywał ją przez cały ten czas, a teraz porzuca ją jak śmiecia akurat wtedy, gdy najbardziej go potrzebowała.
Richard wzruszył obojętnie ramionami, poprawiając krawat w odbiciu okna, zupełnie nie przejmując się cierpieniem żony. Powiedział chłodno, że nie ma potrzeby dramatyzować sytuacji. Zostawi jej skromne mieszkanie i niewielką miesięczną pensję – wystarczającą, by ona i dzieci nie głodowały – ale nie powinna oczekiwać niczego więcej, bo od tego dnia będą sobie obcy.
Odwrócił się do niej plecami i wyszedł, nie patrząc nawet na niemowlęta, które zaczynały się wiercić i płakać. Wyczuwając napięcie w pokoju, drzwi zatrzasnęły się za nim, zostawiając Eleanor samą w duszącej ciszy. Ale tym razem cisza wydawała się nieskończenie cięższa.
Przytłoczona ciężarem odrzucenia i ponurej, mrocznej przyszłości, zmusiła obolałe ciało do ruchu, opuszczając nogi z łóżka i ignorując głośne protesty mięśni. Zataczając się, podeszła do kołyski, gdzie leżały jej trzy małe cuda. Patrząc na ich drobne, niewinne i delikatne buzie, poczuła w sobie potężną falę opiekuńczości, zmieszaną z nieznośnym bólem odrzucenia, którego właśnie doświadczyła.
Jak ojciec mógł odwrócić się od tych aniołów? Jak mężczyzna, którego kochała przez ostatnie pięć lat, mógł w mgnieniu oka stać się okrutnym nieznajomym? Upadła na podłogę obok kołyski, szlochając niekontrolowanie, ale starając się stłumić głos, by nie obudzić dzieci, czując, jakby jej świat legł w gruzach.
Minuty mijały, ciężkie jak wieki, a Eleanor siedziała tam, pogrążona w otchłani rozpaczy, aż uprzejme, lecz stanowcze pukanie do drzwi przywróciło ją do brutalnej rzeczywistości. Pospiesznie otarła łzy, myśląc, że to pielęgniarka albo lekarz idzie ją zbadać. Ale kiedy drzwi się otworzyły, do małego pokoju weszła grupa ludzi, których nigdy by się nie spodziewała.
Na czele szedł starszy mężczyzna z nienagannie ułożonymi srebrnymi włosami, ubrany w trzyczęściowy garnitur szyty na miarę. Pomimo podeszłego wieku, jego postawa była wyprostowana i dostojna. Za nim podążało czterech mężczyzn w czarnych garniturach, niosących skórzane teczki, o poważnych i pełnych szacunku twarzach.
Eleanor zamarła, a serce waliło jej jak młotem. Rozpoznała w starszym mężczyźnie lokaja, który służył jej rodzinie od dziesięcioleci – znajomą twarz, której nie widziała od czasu ucieczki z domu, by poślubić Richarda. Winston podszedł do niej z ponadczasową elegancją, zatrzymując się kilka kroków od niej, po czym uklęknął na jedno kolano i skłonił głowę nisko w geście absolutnego szacunku.
Czterech prawników za nim natychmiast zrobiło to samo, tworząc surrealistyczną scenę w szpitalnej sali, pachnącej antyseptykiem. Głos Winstona drżał lekko z powodu tłumionych emocji, gdy witał młodą pannę Eleanor i przepraszał za to, że tyle lat jej nie odnaleziono. Eleanor poczuła, jak zapiera jej dech w piersiach, a fasada zwyczajnej gospodyni domowej, którą nosiła od tak dawna, zaczyna pękać.
Wyszeptała imię starca, pytając, jak ją tam znalazł. Winston podniósł wzrok, a w jego oczach malowała się mieszanka smutku i ulgi, gdy patrzył na kobietę, która kiedyś była małą dziewczynką, którą niósł na ramionach, biegnącą przez ogrody rezydencji. Winston przekazał jej tę nowinę łagodnie, ale informacja ta uderzyła ją z innym, bardziej złożonym i głębokim bólem.
Jej ojciec, wielki pan Prescott, zmarł trzy dni temu. Zanim umarł, zmienił cały testament, odbierając prawa spadkowe innym chciwym krewnym i zapisując wszystko swojej jedynej, utraconej córce. Jeden z prawników wystąpił naprzód, otworzył skórzaną teczkę i wyjął plik dokumentów, które wyglądały na o wiele ważniejsze niż papiery rozwodowe, które zostawił Richard.
Prawnik powiedział tonem profesjonalnego szacunku, że zgodnie z tym testamentem prawnym Eleanor jest teraz większościowym udziałowcem Prescott Group i jedyną właścicielką majątku osobistego o wartości pięciu miliardów dolarów, obejmującego nieruchomości, fundusze powiernicze i inwestycje globalne. Kwoty unosiły się w powietrzu, tworząc ostry i ironiczny kontrast z niewielkim stypendium, o którym Richard wspomniał z pogardą kilka minut temu.
Eleanor powoli wstała. Na chwilę zapomniała o fizycznym bólu, gdy ciężar tej prawdy spoczął na jej barkach. Spojrzała z rozrzuconych po podłodze papierów rozwodowych na dokumenty dotyczące wielomiliardowego spadku w rękach prawnika. Gorzka ironia była tak ostra, że poczuła smak krwi w ustach.
Richard porzucił ją, bo uważał ją za bezużyteczny ciężar, goniąc za inną kobietą, której bogactwo było niczym w porównaniu z tym, co posiadała Eleanor. W jej oczach zapłonął ogień, osuszając łzy słabej i porzuconej żony i zastępując je stalowym spojrzeniem władcy. Porzuciła rodzinny majątek, by udowodnić, że prawdziwa miłość może istnieć bez pieniędzy.
Ale Richard pokazał jej, że się myliła, w najokrutniejszy z możliwych sposobów, i teraz nie będzie już Eleonorą-kurą domową. Będzie Eleonorą Prescott, królową, która powróciła na tron. Głos Eleanor zmienił się całkowicie, pozbywając się drżenia smutku i przyjmując ton autorytatywny, który była jej przeznaczona, ale który od dawna tłumiła.
Kazała Winstonowi wstać. Poprosiła go o natychmiastowe przygotowanie najlepszego zespołu medycznego, który przetransportuje ją i jej dzieci do prywatnych ośrodków opieki Prescott Group, ponieważ nie chciała pozostać w tym przygnębiającym miejscu ani chwili dłużej. Podeszła do papierów rozwodowych, podniosła je i powoli podarła na strzępy, pozwalając im opaść na podłogę niczym płatki śniegu opłakujące zmarłe małżeństwo.
Zwróciła się do prawników i nakazała im skontaktować się z najlepszym zespołem prawnym. Oświadczyła, że jeśli jej były mąż chce grać nieczysto, dopilnuje, by zapłacił cenę tak wysoką, że pożałuje, iż się urodził. Winston uśmiechnął się, a wyraz autentycznej dumy powrócił na jego starą twarz, gdy ponownie się skłonił, potwierdzając, że wszystkie jej polecenia zostaną natychmiast wykonane, co zapoczątkowało słodką zemstę.
Podróż z zatłoczonego i hałaśliwego szpitala miejskiego do prywatnej placówki medycznej rodziny Prescott była jak podróż między dwoma wymiarami zupełnie innego świata, przejście, które oznaczało koniec życia Eleanor jako maltretowanej żony i początek nowej ery jako jedynej władczyni o niewyobrażalnym bogactwie. Konwój luksusowych, czarnych SUV-ów przemierzał ulice Manhattanu z wojskową precyzją, eskortując limuzynę, w której spoczywała Eleanor i jej trójka dzieci, z poziomem bezpieczeństwa, który sprawiał, że nawet inni kierowcy ustępowali jej z szacunkiem.
W cichej, drogiej, pachnącej skórą kabinie Eleanor leżała, patrząc przez przyciemniane okna na mijające wieżowce. Gdy słońce zachodziło, zabierając ze sobą ostatnie ślady jej naiwnej przeszłości, Winston siedział naprzeciwko niej z wyprostowanymi plecami, czuwając nad trzema zaawansowanymi, przenośnymi inkubatorami. Przenosił małych spadkobierców Prescotta z czujnością lojalnego opiekuna, dbając, by żaden wstrząs nie zakłócił ich głębokiego snu.
Po przybyciu do skrzydła VIP Kliniki Prescott, Eleanor nie została przyjęta jak zwykła pacjentka, ale jak królowa powracająca z pola bitwy z ranami zwycięstwa, które wymagały natychmiastowego wyleczenia. Całe najwyższe piętro zostało przygotowane wyłącznie dla niej i przekształcone w apartament medyczny, który znacznie przewyższał standardy każdego pięciogwiazdkowego hotelu w kraju.
Ściany wyłożono ciepłymi mahoniowymi panelami, podłogę pokryto grubymi, miękkimi perskimi dywanami, a nocny widok na panoramę Manhattanu rozciągał się z okien sięgających od podłogi do sufitu, oferując perspektywę absolutnej władzy. Najlepsi specjaliści medyczni i prywatne pielęgniarki, którzy zobowiązali się do zachowania poufności, ustawili się w kolejce, by ją powitać, gotowi zaspokoić wszystkie jej potrzeby medyczne i zapewnić komfort, bez konieczności proszenia o pomoc.
Eleanor leżała na łóżku z najwyższej jakości jedwabną pościelą, odczuwając fizyczny komfort, który brutalnie kontrastował z palącym bólem, jaki okrucieństwo Richarda pozostawiło w jej sercu zaledwie kilka godzin wcześniej. Po upewnieniu się, że jej trójka dzieci otrzymuje najlepszą opiekę w prywatnym pokoju dziecięcym połączonym bezpośrednio z jej pokojem, Eleanor poprosiła o chwilę samotności, zanim omówi sprawy biznesowe z zespołem prawnym.
Zmusiła się do wstania i powoli podeszła do dużego lustra ściennego, przyglądając się sobie przenikliwym spojrzeniem, które badało jej duszę. Kobieta, która spojrzała z lustra, wydawała się blada i krucha, z cieniami pod oczami, które były niemymi świadkami nieprzespanych nocy i wewnętrznego cierpienia, którego doświadczyła. Ale za tą fizyczną kruchością Eleanor dostrzegła, że coś nowego zaczyna się rozwijać.
Stalowa determinacja, wykuta w ogniu zdrady, wypaliła wszelką czułość, którą Richard wykorzystał. Dotknęła swojego odbicia w lustrze, obiecując kobiecie, którą zobaczyła, że to ostatni raz, kiedy będzie wyglądała na nędzną, bo od jutra świat będzie znał tę twarz nie jako twarz ofiary, lecz zdobywczyni.
Jej myśli powędrowały w przeszłość, przypominając sobie impulsywną, a zarazem romantyczną decyzję, którą podjęła pięć lat temu, kiedy postanowiła porzucić wielkie nazwisko Prescott, by szukać czystej miłości, nieskażonej bogactwem. Pamiętała, jak poznała Richarda, ambitnego młodego mężczyznę z rodziny z klasy średniej, który utwierdził ją w przekonaniu, że miłość można zbudować od podstaw, walcząc ramię w ramię z przeciwnościami losu.
Eleanor doskonale ukrywała swoją tożsamość, żyjąc skromnie, gotując, sprzątając, a nawet odkładając pieniądze z zakupów spożywczych, żeby kupić Richardowi porządne biurko. Robiła to wszystko z nadzieją, że Richard pokocha ją za to, kim jest, a nie za miliard dolarów spadku, który na nią czekał. Richard rzeczywiście zdał ten pierwszy test. Ożenił się z biedną Eleanor.
Ale z biegiem czasu i rosnącymi ambicjami, maska mężczyzny zaczęła pękać i w końcu roztrzaskała się dokładnie w momencie, gdy Eleanor najbardziej potrzebowała wsparcia. Jej miłosny eksperyment zakończył się spektakularną porażką, a ceną było złamane serce. Zdobyła jednak co najmniej trzy cenne klejnoty, które teraz spały spokojnie w sąsiednim pokoju.
Jej marzenia przerwał Winston, który delikatnie zapukał do drzwi i poinformował ją, że zespół doświadczonych prawników jest gotowy do oficjalnego przekazania aktywów i władzy, zgodnie z wolą jej zmarłego ojca. Eleanor skinęła głową, zapraszając ich do środka, a atmosfera w pomieszczeniu natychmiast zmieniła się z sali rekonwalescencyjnej w napiętą salę konferencyjną.
Prawnicy rozłożyli przed nią kilka obszernych dokumentów, szczegółowo wyjaśniających aktywa, nad którymi sprawowała kontrolę – od większościowych udziałów w spółkach górniczych i międzynarodowych sieciach hotelowych po nieruchomości w kilku światowych stolicach. Liczby, które się tam pojawiły, były tak fantastyczne, że zwykły człowiek z trudem mógł je przetworzyć.
Ale dla Eleanor, która od dzieciństwa była przygotowywana do tej roli, wszystko wydawało się znajome. Słuchała ich raportów z uwagą, a jej wzrok badał każdą klauzulę z taką przenikliwością, że doświadczeni prawnicy oblewali się zimnym potem, uświadamiając sobie, że ich młoda dama nie jest jakąś śliczną laleczką, niemającą pojęcia o biznesie.
Tymczasem w innym zakątku miasta, w ekskluzywnym klubie nocnym w dzielnicy Meatpacking District, wypełnionym dymem drogich cygar i upojną muzyką, Richard świętował swoją wolność z euforią i bez cienia skruchy. Siedział na czerwonej aksamitnej sofie w strefie VIP, trzymając w jednej ręce kryształowy kieliszek z najdroższym szampanem, a drugą zaborczo obejmował smukłą talię Tiffany, która zalotnie się śmiała obok niego.
Otoczyli ich pochlebcy Richarda, gratulując mu zarówno narodzin dzieci, jak i rozwodu – moralna ironia, którą mogli zrozumieć tylko ci, którzy stracili sumienie w pogoni za statusem społecznym. Tej nocy Richard czuł się jak król świata, wolny od ciężaru nudnej żony i hałaśliwych dzieci, przekonany, że przyszłość z Tiffany doprowadzi go do szczytu sukcesu, o jakim zawsze marzył.
Powiedział swoim przyjaciołom, jak bardzo się ucieszył, że w końcu pozbył się pasożyta, który hamował jego karierę, odnosząc się do Eleanor w pogardliwym tonie, co spotkało się ze śmiechem Tiffany i jej przyjaciółek. Tiffany, w designerskiej sukience podkreślającej jej krągłości i diamentowej biżuterii mieniącej się w blasku klubowych świateł, patrzyła na Richarda z wyrachowanym uwielbieniem, widząc w nim trofeum swojego zwycięstwa nad inną kobietą.
Szeptała mu do ucha czułe słówka, obiecując, że jej ojciec wkrótce mianuje go prezesem jednej ze swoich spółek zależnych w prezencie ślubnym. Richard uśmiechnął się od ucha do ucha, jego ego rosło, a on czuł, że decyzja o rozwodzie z Eleanor była najwspanialszym posunięciem biznesowym w jego życiu.
Wyobraził sobie Eleanor płaczącą w tym momencie w skromnym mieszkaniu, liczącą grosze, żeby kupić mleko, i ta myśl dawała mu sadystyczną satysfakcję, potwierdzenie, że jest zwycięzcą w dramacie życia. Nie miał pojęcia, że wysoko nad nim, w prawdziwej wieży władzy z kości słoniowej, kobieta, którą upokorzył, szykowała burzę zniszczenia specjalnie dla niego.
Po powrocie do luksusowego pokoju szpitalnego Winston wręczył Eleanor specjalny plik z czerwoną okładką, zawierający sekret, którego zazdrośnie strzegła przed Richardem. Plik zawierał kompletne dane dotyczące Apex Innovations – startupu Richarda, którym zawsze chwalił się jako owocem swojej ciężkiej pracy i geniuszu.
Eleanor z ironicznym uśmiechem przewracała strony raportu finansowego firmy, zauważając, że przez ostatnie trzy lata firma Richarda wielokrotnie stawała na krawędzi bankructwa. Ale za każdym razem, gdy była bliska upadku, zawsze pojawiał się anioł biznesu lub cudowny projekt i ratował ją w ostatniej chwili.
Richard zawsze wracał do domu arogancki, przechwalając się swoimi świetnymi negocjacjami, nie wiedząc, że ten inwestor-anioł biznesu był funduszem powierniczym Eleanor, przekazywanym przez kilka firm-słupów, by chronić dumę jej męża. Eleanor patrzyła na kwoty inwestycji, które potajemnie wpompowała, by wesprzeć marzenia mężczyzny, który teraz porzucił ją jak śmiecia.
Przez cały ten czas żyła skromnie, powstrzymując się od kupowania nowych ubrań, udając, że jej pensja tłumaczki-freelancerki ledwo wystarcza na jedzenie, podczas gdy w rzeczywistości dokładała miliony dolarów, by pokryć niekompetencję Richarda w zarządzaniu jego firmą. Miłość ją zaślepiła, sprawiła, że była gotowa być niedocenianą bohaterką za kulisami, pozwalając Richardowi żyć w iluzji, że jest odnoszącym sukcesy i niezależnym przedsiębiorcą.
Ale tej nocy ta iluzja musiała się skończyć w bolesny sposób, bo Richard uświadomił sobie, że bez Eleanor był niczym więcej niż zwykłym człowiekiem o przeciętnych umiejętnościach i zbyt wielu marzeniach. Eleanor wzięła złoty długopis, który podał jej Winston, a jego końcówka zawisła nad papierem nakazu zakończenia współpracy inwestycyjnej.
Spokojnym, choć pełnym grozy głosem Eleanor zapytała Winstona o stan zastrzyku funduszy na ten kwartał, który miał nadejść jutro rano, aby uratować działalność firmy Richarda. Winston szczegółowo wyjaśnił, że bez tych funduszy firma Richarda popadłaby w niewypłacalność wobec dostawców i banków w ciągu niecałych czterdziestu ośmiu godzin, co doprowadziłoby do przejęcia aktywów i całkowitej upadłości.
Eleanor powoli skinęła głową. W jej oczach nie było cienia litości, gdy przypomniała sobie zimną twarz Richarda, gdy rzucił w nią papierami rozwodowymi. Powiedziała Winstonowi, że nadszedł czas, aby Richard nauczył się stać na własnych nogach, bez kuli, którą tak gardził.
Nadszedł czas, by poczuł chłód prawdziwego świata biznesu bez ciepłego, ochronnego płaszcza Eleanor. Eleanor podpisała dokument o wypowiedzeniu inwestycji zdecydowanym ruchem. Pociągnięcie jej atramentu na białym papierze było jak wyrok śmierci dla kariery Richarda.
I na tym nie poprzestała. Poleciła również zespołowi prawnemu rozpoczęcie odzyskiwania wszystkich pożyczek preferencyjnych udzielonych za pośrednictwem firm-słupów, z pełnym prawem do odliczenia, zgodnie z umowami, których Richard nigdy nie przeczytał uważnie, zbyt zadufany w sobie. Poleciła Winstonowi skontaktować się ze wszystkimi bankami, które miały niespłacone długi wobec firmy Richarda, i wywierać na nie subtelną presję, aby zaostrzyły warunki kredytowania lub zażądały natychmiastowej spłaty.
Nie było to zwykłe wycofanie wsparcia. To był skoordynowany atak finansowy, mający na celu uderzenie w cel jednym, niespodziewanym i druzgocącym ciosem. Gdy sprawy biznesowe dobiegły końca, Eleanor poprosiła Winstona, aby przysunął jeden z inkubatorów bliżej jej łóżka.
Wpatrywała się w drobną twarz śpiącego syna, którego maleńkie paluszki mocno ściskały kocyk, jakby szukały oparcia w tym nowym i obcym świecie. Eleanor delikatnie dotknęła szyby inkubatora, szepcząc dzieciom obietnicę, że nigdy w życiu nie zabraknie im miłości ani dóbr materialnych.
Obiecała, że będzie dla nich zarówno ojcem, jak i matką i dopilnuje, by mężczyzna, który je odrzucił, nigdy więcej nie miał prawa ani okazji, by je skrzywdzić. Obecność dzieci stała się jej nowym źródłem siły, przemieniając smutek w paliwo dla bezgranicznej ambicji zbudowania wokół nich niezdobytej twierdzy.
Noc mijała, a światła Manhattanu migotały w oddali niczym miliony oczu obserwujących odrodzenie bogini zemsty. Eleanor położyła głowę na poduszce, czując, jak fizyczne wyczerpanie zaczyna brać nad nią górę, ale jej umysł pozostał bystry i czujny, planując kolejny ruch w tej partii szachów.
Wiedziała, że Richard obudzi się jutro z kacem, ale ten ból głowy to nic w porównaniu z finansową migreną, która dopadnie go, gdy tylko przekroczy próg biura. Eleanor zamknęła oczy, a na jej ustach pojawił się delikatny, tajemniczy uśmiech. Wyobraziła sobie przerażoną twarz Richarda, gdy uświadomi sobie, że jego świat się wali, podczas gdy ona będzie obserwować zniszczenie ze swojej wieży z kości słoniowej z kubkiem gorącej herbaty ziołowej w dłoni, rozkoszując się spektaklem, który właśnie się rozpoczął.
Winston zgasił główne światło w pokoju, zostawiając przyćmioną lampkę nocną, po czym skłonił się z szacunkiem i powoli wycofał do drzwi, by zapewnić swojej żonie prywatność. Na korytarzu na zewnątrz gestem nakazał ochroniarzom wzmocnienie ochrony, upewniając się, że nawet mucha nie wejdzie bez pozwolenia.
Wyjął swój specjalny telefon i wysłał krótką, zaszyfrowaną wiadomość do siatki wywiadowczej rodziny Prescott, aby rozpocząć wydobywanie każdego grzechu, skandalu i słabości Richarda i Tiffany, które mogłyby później posłużyć jako amunicja. Machina wojenna rodziny Prescott została w pełni uruchomiona, jej tryby zaczęły kręcić się z całą mocą, gotowa zetrzeć na proch każdego, kto ośmieli się obrazić krew jej założyciela.


Yo Make również polubił
TARTA Z BORÓWKAMI – świetny, wakacyjny wypiek. Całość nie jest za słodka, lecz taka w sam raz.
Czy szklanka kefiru dziennie naprawdę może ukoić jelita? Spróbuj i przekonaj się sam
Danie żaroodporne, które sprawi, że połkniesz język! Miękkie, smaczne i pożywne
Wyśmienite naleśniki ziemniaczane z kremowym sosem jogurtowym