Prywatny terminal lotniska był cichy i spokojny, pełen polerowanego chromu i minimalistycznych mebli. Czułem się jak w sanktuarium, ostatniej bramie do mojej wolności. Z każdym krokiem w stronę bramki wejściowej węzeł strachu w moim żołądku zaczął się rozluźniać. Podałem mój paszport i bilet z wystawionym przez Annę Fischer pracownikowi bramki. Uśmiechnęła się uprzejmie, ale jej wzrok nerwowo powędrował w stronę stojącego nieopodal ochroniarza.
Agent, rosły mężczyzna o miłej, skromnej twarzy, zrobił krok naprzód. „Proszę pani, to tylko rutynowa kontrola. Proszę pójść ze mną”.
Krew mi zastygła w żyłach. To było to. Uprzejme uśmiechy, spokojna atmosfera – to wszystko było tylko pozorem. Wszyscy byli teraz na liście płac Thorne’a. Ten człowiek nie był ochroniarzem, tylko strażnikiem więziennym. Jego zadaniem było mnie zatrzymać, przetrzymać do przyjazdu „lekarza rodzinnego” i orzec, że jestem niezrównoważona psychicznie z powodu stresu związanego z ciążą, a następnie odprowadzić do ich prywatnej kliniki, więzienia udającego ośrodek zdrowia.
Zaprowadził mnie do małej, prywatnej poczekalni z dala od głównego holu. Pułapka się zamykała. Moja nadzieja, która jeszcze chwilę wcześniej płonęła tak jasno, zgasła niczym dogasający żar.
Agent ochrony pochylił się, jego miła twarz przybrała teraz drapieżny wygląd. Zniżył głos do druzgocącego szeptu, który miał złamać mój ostatni opór.
„Pani mąż kupił te linie lotnicze wczoraj wieczorem, pani Thorne” – powiedział z lekkim uśmieszkiem na ustach. „Pan Thorne na panią czeka”.
Te słowa uderzyły mnie jak fizyczny cios. Powietrze uleciało mi z płuc. Było po wszystkim. Przewidział każdy mój ruch. Jego moc była absolutna, a zasięg nieunikniony. Klatka, z której uciekłam, właśnie się rozszerzyła, obejmując całe niebo.
Agent sięgnął po moje ramię.
„To bardzo interesujące.”
Głos był spokojny, chłodny i dobiegał zza pobliskiego filaru. Mój ojciec, Robert, wyszedł z cienia. Miał na sobie prostą tweedową marynarkę i wyglądał raczej jak emerytowany profesor niż duch z wywiadu. Nie był sam. Obok niego stali dwaj mężczyźni w eleganckich, surowych garniturach.
Agent ochrony zamarł, trzymając dłoń na moim ramieniu. „Proszę pana, to prywatna strefa”.
„Wiem” – powiedział mój ojciec, wpatrując się w agenta. Błysnął małym, oprawionym w skórę etui na legitymację. Twarz agenta zbladła. „Ponieważ moje źródła w Federalnej Administracji Lotnictwa najwyraźniej „zagubiły” licencję operacyjną Northlight Air w oczekiwaniu na pełną, natychmiastową i kompleksową kontrolę bezpieczeństwa floty. Obowiązuje od” – zerknął na zegarek – „dziesięć minut temu. Żaden samolot nie odleci z tego lotniska dzisiaj. Ani w najbliższym czasie”.
Pozwolił słowom zawisnąć w powietrzu. Wielomiliardowa gra o władzę Juliana, jego wielka, arogancka pułapka, właśnie została rozmontowana i pozbawiona wartości jednym telefonem i górą biurokratycznych formalności. Pieniądze mogły kupić linię lotniczą, ale nie mogły kupić federalnej licencji na jej prowadzenie.
Mój ojciec nie tylko zatrzymał lot. Przez cały czas był o krok przed nami. Rozpaczliwa, przerażona rozmowa, którą do niego przeprowadziłam przez telefon jednorazowy, została nagrana. Moje surowe, desperackie zeznania, szczegółowo opisujące potworny plan Thorne’a, mający na celu kradzież mojego dziecka, stały się teraz nieskazitelnym dowodem.
Przekazał nagranie dwóm mężczyznom, którzy mu towarzyszyli – przedstawicielom władz federalnych, którzy, jak się okazało, już przygotowywali potężną sprawę przeciwko Thorne Industries, oskarżając ją o całą litanię przestępstw finansowych. Spisek mający na celu porwanie był ostatnim, brutalnym gwoździem do ich trumny.
Yo Make również polubił
Sernik zebra na zimno
10 produktów spożywczych i suplementów, które odwracają chorobę wątroby
W ósmym miesiącu ciąży podsłuchałam, jak mój mąż miliarder i jego matka knują, żeby ukraść mi dziecko tuż po porodzie. „Ona po prostu uwierzy, że to był skomplikowany poród” – powiedziała jego matka. Znalazłam jego torbę podróżną z fałszywym paszportem i zadzwoniłam do jedynej osoby, która mogła pomóc: mojego ojca, byłego szpiega, z którym nie utrzymywałam kontaktu. Ale gdy próbowałam wsiąść do prywatnego odrzutowca, żeby się uwolnić, ochroniarz mnie zatrzymał. „Twój mąż kupił te linie lotnicze wczoraj wieczorem” – uśmiechnął się ironicznie. „On na ciebie czeka”. Ale nie miał pojęcia, kto stoi zaledwie kilka kroków ode mnie…
7 oznak w oku, których nigdy nie należy ignorować