W moim pierwszym dniu pracy nowy dyrektor z uśmiechem na twarzy przesunął po moim biurku dokumenty o rozwiązaniu umowy. Dział prawny przeczytał tylko jeden wers z mojej pierwotnej umowy i zamilkł. Podczas pilnego wezwania zarządu prezes wyszeptał do telefonu: – Page 3 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

W moim pierwszym dniu pracy nowy dyrektor z uśmiechem na twarzy przesunął po moim biurku dokumenty o rozwiązaniu umowy. Dział prawny przeczytał tylko jeden wers z mojej pierwotnej umowy i zamilkł. Podczas pilnego wezwania zarządu prezes wyszeptał do telefonu:

Westchnęła dramatycznie.

„Cóż, mój profesor od algorytmów uważa, że ​​„godziny pracy” oznaczają „czas na flirtowanie ze studentami studiów podyplomowych”, ale poza tym jest w porządku”.

Harper odziedziczyła mój rozum i sceptycyzm swojej matki. Niebezpieczne połączenie.

„Dostałam twojego maila o nowym funduszu stypendialnym” – dodała. „Ten… Grant na Innowacje Parkera?”

„Tak” – powiedziałam, nagle niezręcznie. „Chciałam, eee, z tobą o tym porozmawiać. To nie tylko dla ciebie. To dla…”

„Tato” – wtrąciła. „Spokojnie. Wiem, że to nie fundusz powierniczy dla księżniczek. Ale… to fajne. Naprawdę fajne. Finansowanie badań licencjackich dla dzieci, które nie mają bogatych rodziców. Nie spodziewałam się tego po tobie”.

„To komplement, prawda?” – zapytałem.

„W większości” – powiedziała. „Dajesz sobie radę… z tym całym zamieszaniem w sali konferencyjnej?”

„Zdefiniuj ‘w porządku’” – powiedziałem.

Zaśmiała się cicho.

„Mama przysłała mi artykuł” – powiedziała. „O „strategicznej restrukturyzacji” TechCore. Uważa, że ​​jesteś jakimś sygnalistą”.

„Nie jestem” – powiedziałem. „Po prostu… przeczytałem umowę”.

„Jesteś trendem na subreddicie” – dodała nonszalancko. „ r/antiwork ma obsesję na twoim punkcie. ‘Facet zostaje zwolniony, ma patenty, kapitalizm szwankuje’ i tak dalej”.

„Świetnie” – mruknąłem. „Właśnie przed taką sławą ostrzega każdy rzecznik patentowy”.

Przez chwilę milczała.

„Czy mogę coś powiedzieć, żebyś nie musiał udawać ojca?” – zapytała.

„Niczego nie obiecuję”.

„Jestem… z ciebie dumna” – powiedziała. „Nie dlatego, że ich wydymałeś – chociaż, z całym szacunkiem – ale dlatego, że nie spaliłeś wszystkiego, żeby udowodnić, że potrafisz. Zamiast tego sprawiłeś, że ci zapłacili”.

„To była najbardziej odważna rzecz, jaką kiedykolwiek powiedziałeś” – odpowiedziałem.

„Cóż mogę powiedzieć? Uczyłem się od najlepszych”. Zapadła cisza. „Więc, wybierasz się w tym roku na Święto Dziękczynienia? Czy będziesz udawać, że znowu masz „podwójnie zarezerwowany” kalendarz?”

Ten wylądował.

Usiadłem na krawędzi biurka.

„Będę tam” – powiedziałem. „Żadnych zajęć laboratoryjnych, żadnych egzaminów. Tylko indyk i ty z mamą udającą, że nie nienawidzi mojego gotowania”.

„Ona tego nie nienawidzi” – powiedziała Harper. „Po prostu bardziej ufa restauracjom niż twoim »kreatywnym eksperymentom«”.

„Te suflety wyprzedzały swoją epokę” – argumentowałem.

„To była zbrodnia wojenna” – powiedziała. „Dobra, muszę lecieć. Klub CS. Nie sprzedawaj Skynetu bez przeczytania drobnego druku, dobrze?”

„Ja napisałem drobny druk” – powiedziałem.

„Dokładnie” – odpowiedziała. „Kocham cię, staruszku”.

„Ja też cię kocham.”

Kiedy połączenie się zakończyło, w mieszkaniu zrobiło się dziwnie ciasno. Przez lata wypełniałam ciszę szumem serwerów i jękiem wentylatorów. Teraz cisza po głosie Harper wydawała się czymś innym. Przestrzenią. Możliwość.

Rozmowa z NovaSilic odbyła się dwa dni później. Michelle nalegała, żeby dołączyć z biura; Gavin zadzwonił z domu, gdzie w tle słychać było jego psa, który wydawał z siebie bardzo nieprofesjonalne prychnięcia.

Po stronie NovaSilic w małych prostokątach znajdowały się trzy twarze: ich dyrektor generalna, kobieta o bystrym spojrzeniu o imieniu Priya Desai; ich dyrektor techniczny, facet, który wyglądał, jakby z wyboru sypiał w serwerowniach; oraz obserwator z VC z bibliotecznym szykiem i obowiązkową kamizelką Patagonii.

„Doktorze Parker” – powiedziała Priya. „To zaszczyt”.

„Lucas” – powtórzyłem. „Tytuły są do podpisów w e-mailach i na LinkedIn. Porozmawiajmy o tym, czego tak naprawdę chcesz”.

Od razu do rzeczy.

Nie owijali w bawełnę. Priya przedstawiła im swoją wizję: alternatywną architekturę NPU, wykorzystującą różne wzorce dostępu do pamięci i odrębną filozofię połączeń, z wystarczającym oddzieleniem od moich istniejących plików, aby uniknąć naruszenia – ale na tyle bliskim temu, co wiedziałem, aby uczynić mnie najbardziej wykwalifikowaną osobą do kierowania nimi.

„Nie chcemy kopiować pracy domowej TechCore” – powiedziała. „Chcemy napisać lepszy esej. Ale bylibyśmy idiotami, gdybyśmy nie zapytali autora testu, jak myśli”.

„A w zamian?” – zapytałem.

„Standardowe stawki konsultingowe plus pakiet akcji” – wtrącił płynnie VC. „Nic ekstrawaganckiego, oczywiście, biorąc pod uwagę obecną współpracę TechCore, ale…”

„Stój” – powiedziałem.

Zamrugał.

„Nie pracuję już za »nic ekstrawaganckiego«” – powiedziałem. „Chcesz, żebym się zajmował twoją architekturą, nie mówimy tu o kapitale zakładowym. Chodzi o znaczący udział. I pełną transparentność z TechCore w tej relacji, żeby nikt później nie narzekał. Nie interesują mnie tajne gry wojenne. Interesuje mnie dźwignia finansowa”.

Priya uśmiechnęła się powoli.

„Nie jesteś jak inni inżynierowie” – powiedziała. „Mówisz to, co reszta myśli, ale łyka”.

„Spędziłem dwadzieścia lat na połykaniu” – powiedziałem. „Nie poszło mi najlepiej”.

Omawialiśmy to przez godzinę. Michelle zatańczyła swój adwokacki taniec – stanowcza, precyzyjna, a kiedy trzeba, lodowata. Do końca rozmowy nic nie zostało podpisane, ale wszyscy zrozumieli dwie rzeczy:

Po pierwsze, NovaSilic traktował sprawę poważnie.
Po drugie, nie byłem już typem człowieka, który zgadza się tylko po to, żeby dostać zaproszenie do stołu.

Gdy się rozłączyliśmy, Gavin cicho zagwizdał.

„Zdajesz sobie sprawę, że jeśli to przejdzie, będziesz konsultantem TechCore i jednego z ich największych, rosnących konkurentów” – powiedział.

„Witamy w gig economy” – odpowiedziałem.

Michelle zamknęła notatnik.

„Pamiętaj tylko” – powiedziała – „jeśli staniesz się tym, kto zdobędzie poparcie obu stron w wojnie technologicznej, staniesz się także tym, na którego obie strony zrzucą winę, gdy popełnią błąd”.

„Nie rozdaję broni” – powiedziałem. „Sprzedaję plany. To, co oni budują, jest na nich”.

Michelle rzuciła mi spojrzenie, które mówiło, że słyszała już różne wersje tej kwestii na salach sądowych, gdzie stawka była o wiele wyższa.

„Tylko nie zapomnij, dlaczego to wszystko zacząłeś” – powiedziała.

„To nie ja to wszystko zaczęłam” – przypomniałam jej. „To oni. Ja tylko przeczytałam papiery”.

Miesiące zlewały się w nowy rytm.

Poranki były stand-upami Parker Technologies: ja, Gavin, nasza asystentka prawna Sienna oraz zmieniająca się obsada inżynierów i konsultantów, których zatrudniłem jako podwykonawców. Popołudnia były mieszanką sesji na tablicy, rozmów telefonicznych z dostawcami i cichych godzin spędzonych na sporządzaniu notatek technicznych, które pewnego dnia miały stać się podstawą prezentacji inwestorskiej kogoś innego.

TechCore wysyłał swoje kwartalne raporty jak w zegarku. Kiedy po raz pierwszy zobaczyłem napis „Licencjonowane pod Protokołem Parkera” wydrukowany dwunastopunktową czcionką pod błyszczącym diagramem NPU, coś w mojej piersi się rozluźniło.

Mogli przepisywać historię tyle razy, ile chcieli. Przypisy mówiły prawdę.

NovaSilic ze swojej strony działało szybko. Nie ciągnęli za sobą dekad biurokracji. Działali oszczędnie, sprintowali przez iteracje projektu i naprawdę słuchali, kiedy mówiłem im, że pomysł to cosplay z fizyki i nie jest wart krzemu.

W międzyczasie mieliśmy mniejszych klientów. Startup z branży robotyki z Bostonu, który chciał mieć pewność, że jego algorytmy sterowania ruchem nie naruszą przypadkowo terytorium większej ryby. Firma zajmująca się obrazowaniem medycznym z Minneapolis, przerażona pozwem, który wytoczy proces jakiemuś trollowi, który wykupił stare, zakurzone patenty z sądu upadłościowego.

Nieświadomie staliśmy się osobami, które zatrudniasz, kiedy chcesz zbudować coś prawdziwego, nie ryzykując przy tym, że zostaniesz żywcem pożarty.

Pieniądze były dobre. Nawet lepsze niż dobre. Ale potwierdzenia nie było na koncie bankowym.

Było to w e-mailach, podobnych do tego, którego dostałem od Rachel w piątkowe popołudnie.

RACHEL: Właśnie uratowałaś piętnaście miejsc pracy.

Zadzwoniłem do niej natychmiast.

„Co się stało?” zapytałem.

„Chcieli zwolnić zespół badawczy NPU” – powiedziała. „Zanim, no wiesz, poszliście na łagodną ścieżkę nuklearną. Za dużo niepewności, za dużo ryzyka prawnego. Po podpisaniu umowy licencyjnej zarząd cofnął decyzję. Nadal są zdenerwowani, ale wiedzą, że nie wywiną się z tego bezkarnie, więc zamiast tego inwestują”.

„Dobrze” – powiedziałem. „Powinni się denerwować”.

„Pomyślałam tylko, że chciałbyś wiedzieć” – powiedziała. „Że nie wszystko, co zrobiłeś, było… karą”.

Pomyślałem o Calebie, gdziekolwiek teraz jest, głoszącym nowe, modne hasło ludziom, którzy nie wiedzą, co jest lepsze.

„Nie zrobiłem tego, żeby ich ratować” – powiedziałem.

„Wiem” – odpowiedziała. „To nie znaczy, że nie”.

Problem z zemstą jest taki, że wszyscy mówią, że jest pusta. Że nie naprawi tego, co zostało zepsute. Że jest niezdrowa, niedojrzała, destrukcyjna.

I to wszystko prawda.

Jeśli zemsta to wszystko, co ci pozostaje.

Ale zemsta nigdy nie była celem. Była dźwignią.

Chodziło o zmianę warunków.

Sześć miesięcy po rozmowie z zarządem znalazłem się na innej scenie, w łagodniejszym świetle. Tym razem nie byłem przedstawiany jako wizjoner ani traktowany jak obciążenie.

Ja tylko… mówiłem.

Uniwersytet zaprosił mnie, abym wygłosił przemówienie przed mieszaną grupą studentów prawa, kierunków inżynierskich i kilkoma byłymi studentami szkół biznesu, szukającymi modnych haseł, które mogliby wykorzystać w swoich prezentacjach.

Sala wykładowa była w połowie pełna. Wystarczająco dużo osób, by wywołać cichy pomruk, ale za mało, by poczuć się jak tłum.

Moderator, uprzejmy profesor własności intelektualnej z fryzurą na etacie, przedstawił mnie jako „dr Lucasa Parkera, założyciela Parker Technologies i architekta Protokołu Parkera, nowego modelu etycznego licencjonowania i wykorzystywania własności intelektualnej”.

Prawie wyszedłem po usłyszeniu słowa „etyczne”. Ale zostałem.

Gdy nadeszła moja kolej, nie zacząłem od patentów i klauzul.

Zacząłem od dnia, w którym przestała działać moja karta dostępu.

„Wszyscy myślicie, że to będzie historia o tym, jak mnie zwolnili” – powiedziałem. „Nieprawda. Ta część była nudna. Wyreżyserowana. Rutynowa. Prawdziwa historia zaczęła się pięć lat wcześniej, kiedy siedziałem naprzeciwko ich prawnika, wyczerpany, głodny i zdesperowany, i odmówiłem podpisania, dopóki nie dodali trzynastu słów”.

Wyświetliłem na ekranie podświetlony punkt 9.3.

„Wszelkie prace badawcze i prace podlegające opatentowaniu pozostają własnością strony, która je stworzyła, chyba że zostaną wyraźnie przeniesione na piśmie”.

„Trzynaście słów” – powiedziałem. „Jedno spotkanie. Nikt o tym nie napisał na Twitterze. Nikt nie napisał profilu. Nikt nie klaskał. Ale to był moment, który zmienił moje życie. Nie ten dzień, w którym dali moją pracę dzieciakowi z dobrą fryzurą”.

Mówiłem o kompromisach. O poświęceniach. O późnych nocach w laboratorium, podczas których moja córka zasypiała bez bajek na dobranoc. O dreszczyku emocji związanym z uzyskaniem nowej architektury za pierwszym razem. O tym niepokojącym uczuciu, że za każdym razem, gdy podpisywałem nowy podręcznik dla pracownika, po cichu oddawałem mu część siebie.

Mówiłem o Calebie, nie wymieniając jego nazwiska. O ludziach takich jak on – korporacyjnych interpretatorach cudzej pracy, biegłych w modnych słowach i nieświadomych kosztów idei, które odsprzedają.

Potem opowiedziałem o chwili, w której zdałem sobie sprawę, że moja zemsta nie musi wiązać się z podpaleniem. Może obejmować faktury.

Gdy skończyłem, profesor pozwolił na zadawanie pytań.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Stopa cukrzycowa: czym jest i jak leczyć jedno z najpoważniejszych powikłań cukrzycy

Dlaczego rozwija się stopa cukrzycowa? Główne przyczyny stopy cukrzycowej leżą w długoterminowych skutkach cukrzycy, przede wszystkim w uszkodzeniu nerwów i ...

Roladki mięsne: pyszny przepis na kanapki mięsne

Przygotowujemy nadzienie mieszając bułkę tartą z mlekiem do uzyskania miękkiej konsystencji. Dodaj jajko, sól, czarny pieprz i gałkę muszkatołową (jeśli ...

Król wśród ciast: Rycerskie Cudo, które Pokochasz!

W misce utrzyj jajka z cukrem na puszystą masę. Dodaj roztopione masło, mleko i ekstrakt waniliowy, mieszając delikatnie. Przesiej mąkę ...

Leave a Comment