Sprzątaczka, która przez pomyłkę usiadła na krześle miliardera w Dallas… i w najgorszym możliwym momencie dowiedziała się, kim on naprawdę jest – Page 2 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Sprzątaczka, która przez pomyłkę usiadła na krześle miliardera w Dallas… i w najgorszym możliwym momencie dowiedziała się, kim on naprawdę jest

Po drugiej stronie pokoju Marcy chwyciła Tinę za ramię w chwili, gdy ta wróciła.

„No i co? Co powiedział?”

„Powiedział, że może zostać” – wyszeptała Tina, wciąż blada.

“Co?”

„Powiedział, że jest dokładnie tam, gdzie powinna być.”

Marcy spojrzała w stronę stolika numer jeden, przy którym Nathan i Jenny rozmawiali jak starzy przyjaciele.

„To nie ma sensu” – mruknęła Marcy.

„Wiem” – odpowiedziała Tina. „Ale on się uśmiechał”.

„Uśmiechasz się?”

„Uśmiechał się szczerze. Jakby naprawdę był szczęśliwy”.

Oboje stali tam oszołomieni, obserwując surrealistyczną scenę.

Bo właśnie wtedy, nieświadoma tego Jenny, siedziała obok najbogatszego mężczyzny w Dallas – właściciela całej sieci Cole Grand Hotel, miliardera Nathana Cole’a. I po raz pierwszy od lat naprawdę zależało mu na poznaniu kogoś prawdziwego.

Wszystko przez złe krzesło i pomyłkę, która ostatecznie mogła wcale nie być błędem.

Jenny Hart miała zamiar dopuścić się drobnego przestępstwa niezgodnego z etykietą.

Trzymała widelec do ryb – mały, delikatny, ewidentnie przeznaczony do owoców morza – i wpatrywała się w czekoladowy deser, który właśnie przyniesiono. Obok powoli topiło się roztopione ciasto z lodami waniliowymi.

Nathan obserwował, starając się nie uśmiechać.

„Widelec to widelec, prawda?” powiedziała Jenny, wkładając do deseru niewłaściwy przyrząd z pewnością siebie osoby, która nie ma pojęcia, że ​​łamie jakiekolwiek zasady.

Po drugiej stronie stołu siedziała kobieta w czerwonej jedwabnej sukni i perłowym naszyjniku, która niemal zakrztusiła się winem.

Nathan po prostu się roześmiał. Był to cichy, szczery śmiech, którego nie wydawał od bardzo dawna.

„Masz absolutną rację” – powiedział, biorąc widelec do ryby i również zagłębiając się w deser. „Widelec to widelec”.

Jenny zamarła w połowie kęsa, wpatrując się w niego.

„Czy powtarzasz mój błąd, żebym nie czuł się źle?”

„Kopiuję cię, bo masz rację. Ktokolwiek wynalazł konkretny widelec do wszystkiego, najwyraźniej miał za dużo wolnego czasu”.

Jenny zaśmiała się odrobinę za głośno jak na tak eleganckie pomieszczenie.

„O mój Boże, Nathan, jesteś zabawny.”

Kobieta w czerwieni wymieniła z mężem oburzone spojrzenia.

„Kim jest ta dziewczyna?” wyszeptała, wcale nie tak cicho, jak myślała.

„Nie mam pojęcia” – odpowiedział jej mąż, poprawiając okulary. „Ale pan Cole wydaje się inny”.

Jenny ich nie słyszała. Była zbyt zajęta powstrzymywaniem lodów przed spływaniem jej po brodzie.

„To coś za szybko się topi” – mruknęła, wycierając usta serwetką. „To tak, jakby biegł maraton po talerzu”.

Nathan oparł brodę na dłoni i patrzył na nią z uśmiechem, którego nikt z przy tym stole nie potrafił opisać.

“Przędzarka?”

“Tak?”

„Czy zawsze mówisz to, co przyjdzie ci do głowy?”

Zatrzymała się, pomyślała przez chwilę i odpowiedziała całkowicie szczerze.

„Tak. Moja sąsiadka Doris mówi, że nie mam filtra. Czyli zero filtra. Czy to jakiś problem?”

„Nie” – powiedział stanowczo Nathan. „To orzeźwiające”.

Jenny uśmiechnęła się i wróciła do deseru.

Kobieta w czerwieni ponownie pochyliła się w stronę męża.

„Ona ma na sobie sukienkę z domu towarowego.”

„Skąd wiesz?”

„Rozpoznaję szwy. I spójrz na buty. Syntetyczne.”

Jej mąż wzruszył ramionami.

“No to co?”

„I co z tego?” syknęła. „Ona nie pasuje do tego stolika”.

Ale Nathanowi to nie przeszkadzało.

Był zbyt zajęty obserwowaniem, jak Jenny delektuje się każdym kęsem, jakby to był pierwszy deser w jej życiu.

„Poważnie, Nathan” – powiedziała Jenny z ustami wciąż w połowie pełnymi. „Ktokolwiek to zrobił, zasługuje na nagrodę. Jak deserowy Nobel”.

Nathan znów się roześmiał.

„Zasugeruję utworzenie tej kategorii.”

„Zrób to” – powiedziała Jenny, wskazując na niego widelcem z ekscytacją. „I zaproś mnie na ceremonię. Założę elegancką suknię i w ogóle”. Spojrzała na swoją prostą granatową sukienkę i poprawiła się. „To znaczy, bardziej elegancką niż ta. Nie żeby ta była zła. Kupiłam ją na wyprzedaży, ale jest nowa. Prawie nowa. Jakieś dziewięćdziesiąt procent nowej”.

Nathan pokręcił głową i uśmiechnął się.

„Jesteś niesamowity.”

Jenny prawie upuściła szklankę z wodą.

„Ja? Niesamowite? Nathan, uderzyłeś się w głowę? Nie. Jesteś pewien? Bo jestem niezdarny. Za dużo gadam. Używam złego widelca.”

„I właśnie dlatego jesteś niesamowita” – powiedział.

Jenny ucichła, patrząc na niego z wyrazem twarzy mieszającym się zmieszaniem i czymś niebezpiecznie bliskim nadziei.

Pozostali goście przy stole poruszyli się niespokojnie. Mężczyzna w jasnoszarym garniturze i bordowym krawacie odchrząknął głośno, próbując wciągnąć Nathana z powrotem do ich świata.

„Panie Cole, jeśli chodzi o jutrzejsze spotkanie…”

Nathan uprzejmie podniósł rękę, przerywając mu.

„Jutro, Robercie. Dziś wieczorem jestem zajęty.”

„Zajęty… jedzeniem kolacji?” – zapytał Robert, oszołomiony.

„Dokładnie” – powiedział Nathan.

Jenny przygryzła wargę, starając się nie śmiać z wyrazu twarzy mężczyzny.

Kiedy kolacja w końcu dobiegła końca i goście zaczęli wstawać, Jenny poprawiła małą torebkę ze sztucznej skóry, którą nosiła przez pięć lat.

„No cóż” – powiedziała, nagle nieśmiała – „to było… wow. Naprawdę. Dziękuję, że… sama nie wiem… pozwoliłeś mi zostać tutaj, przy tym eleganckim stoliku”.

Nathan również wstał i poprawił marynarkę z właściwą sobie naturalną elegancją.

“Przędzarka.”

“Tak?”

„Czy mogę cię o coś zapytać?”

„Oczywiście” – odpowiedziała szybko. „Cokolwiek zechcesz. To znaczy, w granicach rozsądku. Nie wyskoczę z samolotu ani nic takiego”.

Nathan się uśmiechnął.

„Żadnych skoków spadochronowych. Tylko twój numer telefonu.”

Jenny zamarła.

Cały pokój zdawał się zamarzać wraz z nią.

„Mój… mój numer?”

„Tak. Twój numer telefonu.”

„Więc… możesz do mnie zadzwonić?”

“Dokładnie.”

Jenny położyła rękę na piersi i poczuła, że ​​jej serce bije nierówno.

„Nathan, jesteś pewien, że nie uderzyłeś się w głowę?”

On się zaśmiał.

„Pozytywne. Dlaczego?”

„Po co ci mój numer? To znaczy… Ja po prostu…”

Chciała powiedzieć, że jest po prostu gospodynią domową, ale powstrzymała się.

Nathan zrobił krok bliżej.

„Bo chciałbym cię znowu zobaczyć. Jeśli chcesz, oczywiście.”

Jenny otworzyła usta, zamknęła je, a potem w końcu wyszeptała: „Ja… ja chcę”.

Chwyciła telefon, a jej ręce trzęsły się tak bardzo, że prawie go upuściła.

„Dobra. Dobra. Ale ostrzegam, mój telefon jest stary. Naprawdę stary. Czasami ekran się zawiesza, a dzwonek to ta irytująca, domyślna melodia, bo nie wiem, jak ją zmienić.”

Nathan wyjął swój telefon — zupełnie nowy i drogi model — i podał go jej.

„Wpisz to.”

Jenny drżącymi palcami wpisała swój numer, sprawdziła go trzy razy, aby upewnić się, że jest poprawny, i oddała telefon.

„No tak. Ale Nathan…”

“Tak?”

„Jeśli później zmienisz zdanie, to nic. Naprawdę. Nie będę się denerwować. To znaczy, będę trochę zdenerwowany, ale mi przejdzie”.

Nathan wsunął telefon do kieszeni, wciąż patrząc na nią.

„Nie zmienię zdania”.

Jenny poczuła, jak jej twarz zaczyna płonąć.

„Okej. Więc… dobranoc.”

„Dobranoc, Jenny.”

Odwróciła się i poszła w stronę wyjścia, po czym zatrzymała się i obejrzała.

„Nathan?”

“Tak?”

„Dziękuję. Naprawdę. Za dziś. To była najlepsza kolacja w moim życiu.”

Zanim zdążył odpowiedzieć, Jenny niemal wybiegła z pokoju. Serce biło jej tak mocno, że myślała, że ​​eksploduje.

Gdy dotarła do ulicy, zatrzymała się, oparła dłonie na kolanach i wzięła głęboki oddech.

„O mój Boże, Jenny, co się właśnie stało?”

Poczuła, że ​​ma telefon w kieszeni i jakby cały wszechświat był z nią zsynchronizowany, telefon zawibrował.

Wiadomość z nieznanego numeru.

To była najlepsza kolacja w moim życiu. Śpij dobrze, Jenny. —Nathan.

Jenny przycisnęła telefon do piersi i wydała z siebie stłumiony, radosny pisk. Po drugiej stronie ulicy kobieta spojrzała na nią podejrzliwie.

Jenny to nie obchodziło.

Ponieważ po raz pierwszy w życiu poczuła, że ​​zaraz wydarzy się coś naprawdę niesamowitego.

I miała rację.

Następnego ranka Jenny Hart wciąż czuła blask wiadomości od Nathana.

Przeczytała to zdanie około pięćdziesiąt razy, zanim zasnęła, i kolejne dwadzieścia, gdy obudziła się o piątej rano, żeby iść do pracy.

Teraz, klęcząc na korytarzu dwunastego piętra hotelu Cole Grand i szorując plamę po kawie z beżowego dywanu, Jenny nie mogła powstrzymać uśmiechu.

„Jenny, znów się śmiejesz sama” – powiedziała Maria, inna gosposia, przechodząc z wózkiem do sprzątania.

„Nie jestem” – zaprotestowała Jenny.

„Jesteś. I wyglądasz jak ktoś, kto właśnie wygrał na loterii.”

Jenny otworzyła usta, żeby zaprzeczyć, ale telefon zawibrował jej w kieszeni munduru. Z początku to zignorowała. Pewnie operator telefoniczny oferował jakiś abonament, na który jej nie było stać.

Potem znowu zawibrowało.

I jeszcze raz.

„O mój Boże, kto pisze do mnie trzy razy z rzędu?” wyszeptała, upuszczając ściereczkę i chwytając telefon dłońmi wciąż wilgotnymi od środka czyszczącego.

Gdy zobaczyła imię na ekranie, jej serce stanęło.

Nathan.

Telefon wypadł jej z mokrych palców.

Wpadł prosto do wiadra z wodą z mydłem.

“NIE!”

Zanurzyła rękę w wiadrze, wyciągnęła ociekający wodą telefon i wpatrywała się w mokry ekran, błagając go w duchu, żeby zadziałał.

Tak też się stało.

A wiadomości nadal tam były.

Dzień dobry, Jenny. Czy chciałabyś się ze mną dzisiaj napić kawy? — Nathan.

Jenny usiadła na podłodze w korytarzu, przyciskając przemoczony telefon do piersi.

„Chce się ze mną napić kawy” – wyszeptała. „Kawy. Jak prawdziwej kawy razem”.

Wzięła trzy głębokie oddechy.

„Uspokój się, Jenny. Oddychaj. Możesz odpisać na wiadomość. To tylko pisanie. Pisanie jest łatwe. Każdy wie, jak pisać na klawiaturze.”

Spojrzała na swoje drżące dłonie i zdała sobie sprawę, że pisanie na klawiaturze nie było w tym momencie łatwe.

Maria przechodziła ponownie z naprzeciwka i zatrzymała się, gdy zobaczyła Jenny siedzącą na podłodze.

„Jenny, wszystko w porządku?”

Jenny schowała telefon za plecami tak szybko, że prawie go upuściła.

„Ja? U mnie wszystko w porządku. Świetnie. Super świetnie. Nigdy nie było lepiej.”

Maria zmrużyła oczy.

„Siedzisz na mokrej podłodze.”

„Tak, tylko… sprawdzałem z bliska, czy dywan jest naprawdę czysty. Wiesz. Bardzo z bliska.”

Maria pokręciła głową, zdezorientowana, ale rozbawiona.

„Jesteś trochę dziwna, Jenny.”

Gdy tylko skręciła za róg, Jenny wyciągnęła telefon i jeszcze raz przeczytała wiadomość.

„Dobra. Muszę odpowiedzieć. Ale co mam powiedzieć? „Cześć, Nathan, jasne, chętnie”? Nie, za bardzo zdesperowany. „Sprawdzę swój grafik”? Absurd. Przecież nawet nie mam grafiku.

Wpisała: Cześć, tak, chciałabym—

Usunąłem.

Wpisano: Dzień dobry, to byłoby błaganie—

Ponownie usunięte.

„Kawa. Tak. Dziękuję”. Skrzywiła się. „O rany, Jenny, brzmisz jak zepsuty robot”.

Wzięła głęboki oddech i w końcu napisała:

Dzień dobry, Nathan. Chętnie napiję się z tobą kawy. O której?

Kliknęła „Wyślij”, zanim zdążyła zmienić zdanie.

A potem czekała.

Dziesięć sekund.

Dwadzieścia.

„Dlaczego nie odpowiada? Czy źle napisałem? Czy zmienił zdanie? Czy zdał sobie sprawę, że nie jestem interesujący?”

Telefon zawibrował.

Co powiesz na 15:00? Znam ciche miejsce niedaleko hotelu. —Nathan.

Jenny wydała z siebie stłumiony okrzyk radości i zerwała się na równe nogi tak szybko, że uderzyła głową o wózek ze sprzętem czyszczącym.

„Ojej. Dobra, w porządku. Idę. Idę na kawę z Nathanem.”

Dostrzegła swoje odbicie w szklanych drzwiach korytarza.

Pognieciony mundur. Włosy spięte w krzywy kok. Słaby zapach środków czyszczących.

„Mam cztery godziny, żeby wyglądać schludnie”.

Zostawiła wiadro na środku korytarza, chwyciła telefon i pobiegła do szatni.

Trzy godziny i czterdzieści minut później Jenny była zamknięta w hotelowej łazience i ćwiczyła przed lustrem.

„Cześć, Nathan. Miło cię widzieć” – powiedziała z przesadnym uśmiechem, po czym skrzywiła się. „Nie. Zbyt formalnie. Brzmi jak spotkanie biznesowe”.

Spróbowała ponownie, już bardziej zrelaksowana.

„Hej, Nathan. Jak się masz?”

Potrząsnęła głową.

„Zbyt swobodnie. Pomyśli, że mi nie zależy.”

Ktoś zapukał do drzwi.

„Jenny, jesteś tam już pół godziny” – usłyszała głos Sandry, kierowniczki zmiany.

„Wychodzę! Tylko coś naprawiam.”

„Czy wszystko w porządku?”

„Jestem super w porządku. Nigdy nie czułem się lepiej.”

Jenny spojrzała na siebie w lustrze i wyszeptała:

„Po prostu bądź sobą. Naturalna, spokojna, pewna siebie.”

Wzięła głęboki oddech i otworzyła drzwi.

Sandra stała na zewnątrz ze skrzyżowanymi ramionami.

„Dlaczego przebierałeś się w środku zmiany?”

Jenny spojrzała na jedyną ładną bluzkę, jaką posiadała – białą koszulę zapinaną na guziki, którą kupiła kilka lat temu na rozmowę kwalifikacyjną – i parę dżinsów, których nie odważyła się założyć do pracy.

„Mam umówione spotkanie.”

„Jaki rodzaj spotkania?”

„Osobista sprawa.”

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Sernik malinowy: świeży i pyszny przepis na deser bez pieczenia

Krok 2 Dodać roztopione masło i ponownie wymieszać przez kilka sekund. Faza 3 Na dno tortownicy o średnicy 20 cm ...

Co oznaczają czarne trójkąty między zębami? Dentysta wyjaśnia!

🔴 Choroby dziąseł – stan zapalny i cofanie się dziąseł prowadzi do ich widoczności. 🔵 Utrata kości – z wiekiem ...

Absolutnie nie pływaj w tych 4 godzinach

3. Weź kąpiel późno i od razu idź spać Zaleca się, aby nie pływać po godzinie 22:00. Ponieważ jeśli w ...

Ciasto twarogowe w 10 minut, starszy przepis babci

Instrukcje: Rozgrzej piekarnik do 180°C (350°F). Wymieszaj składniki mokre: W dużej misce połącz twaróg, jajko, cukier i cukier wanilinowy. Dokładnie wymieszaj, aż ...

Leave a Comment