„Odpady” – tak mój syn nazwał swoją matkę. Zamarłem. Nie wiedział o moim imperium „odpadów” wartym 800 milionów dolarów. Podjąłem decyzję. – Page 3 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

„Odpady” – tak mój syn nazwał swoją matkę. Zamarłem. Nie wiedział o moim imperium „odpadów” wartym 800 milionów dolarów. Podjąłem decyzję.

„Co właściwie, twoim zdaniem, robiłem przez te wszystkie lata, Marcus? Po prostu starałem się przetrwać?”

„Szczerze?” Zmierzył mnie wzrokiem od góry do dołu, a w jego wyrazie twarzy mieszała się litość i obrzydzenie, co sprawiło, że zrobiło mi się niedobrze. „Tak. Ledwo dawałaś radę w biznesie, w którym porządni ludzie kręcą nosem. A to, że nie widzisz, jak to odbija się na mnie – na nas – tylko dowodzi, jak bardzo jesteś oderwana od rzeczywistości”.

Zanim zdążyłam odpowiedzieć, Brittany pojawiła się obok niego, a jej idealnie wypielęgnowana dłoń zaborczo objęła jego ramię. Była piękna w ten naturalny sposób, jaki można kupić za pieniądze, a jej blond włosy odbijały światło ogrodowej latarni.

„Wszystko w porządku?” zapytała słodkim głosem, ale jej oczy patrzyły na nas badawczo.

„Wszystko w porządku” – powiedział szybko Marcus. „Moja mama właśnie… wychodziła”.

To zrzeczenie się było tak nonszalanckie, tak całkowite, że przez chwilę nie mogłam tego pojąć. Odprawiał mnie z przyjęcia zaręczynowego jak niechcianego adwokata.

„Marcus—”

„Mamo” – przerwał. „Po prostu idź. Proszę. Nie pogarszaj tego, co już jest”.

Spojrzałem na syna. Na kobietę, która wkrótce miała zostać jego żoną. Na imprezę pełną ludzi, którzy dali mi jasno do zrozumienia, że ​​nie pasuję do ich świata. Mądrze byłoby odejść po cichu, zachować resztki godności i mieć nadzieję, że czas uleczy rany otwarte dziś wieczorem.

Zamiast tego zrobiłem coś, co zmieniło wszystko.

„Chcesz wiedzieć, jak wyglądają „ludzkie śmieci”, Marcus?” Mój głos wyraźnie rozniósł się w nocnym powietrzu. „Nie chodzi o kobietę, która je zbiera. Chodzi o człowieka, który uważa, że ​​jest za dobry dla ludzi, którzy umożliwili mu życie”.

Odwróciłam się i ruszyłam w stronę parkingu, stukając obcasami o kamienną ścieżkę. Za sobą usłyszałam zgorszony szept Brittany i gniewną odpowiedź Marcusa. Nie obejrzałam się. Powiedziałam to, co należało powiedzieć, nawet jeśli oznaczało to spalenie wszystkich mostów między nami.

Ale kiedy jechałam do domu przez pustynną ciemność, z drżącymi dłońmi na kierownicy, zdałam sobie sprawę, że odejście nie wystarczy. Marcus nazwał swoją matkę „ludzkim śmieciem” w obecności ludzi, którzy byli dla niego ważni. Wybrał swoje zażenowanie ponad moją godność – aprobatę przyszłych teściów ponad własną rodzinę.

Przez dwanaście lat budowałem Martinez Waste Solutions od zera. Zacząłem od jednej używanej ciężarówki i determinacji, by zapewnić byt synowi po tym, jak nagły zawał serca jego ojca pozostawił nam jedynie długi i smutek. Pracowałem osiemnaście godzin dziennie, walczyłem o każdy kontrakt, zdobywałem szacunek konkurencji i lojalność pracowników samą siłą woli.

Marcus postrzegał to jako zwykłe wywożenie śmieci. Nie miał pojęcia, co tak naprawdę zbudowałem. Nie wiedział o planach ekspansji, nad którymi pracowałem, o transakcjach przejęcia, które miały przekształcić moją małą firmę w regionalną potęgę. Nie wiedział, że jego matka, „ludzkie śmieci”, miała wkrótce stać się jedną z najbardziej odnoszących sukcesy bizneswoman w Arizonie. I nie wiedział, że niektóre z tych planów ekspansji obejmowały kontrakty, które mogły zadecydować o sukcesie lub porażce niektórych firm w regionie Phoenix – firm, które polegały na niezawodnych usługach gospodarki odpadami. Firm takich jak salony samochodów luksusowych, które generowały ogromne ilości odpadów z działów serwisowych, działów detali i magazynów części. Firm dokładnie takich jak Ashworth Automotive Group.

Następny poranek przyniósł jasność wraz ze wschodem słońca na pustyni. Siedziałem w domowym biurze, otoczony umowami i dokumentami finansowymi, które opowiadały prawdziwą historię Martinez Waste Solutions – dokumenty, których Marcus nigdy nie zadał sobie trudu, by przejrzeć, osiągnięcia, których nigdy nie chciał zrozumieć.

Sześć miesięcy wcześniej „Phoenix Business Journal” opublikował artykuł o mnie, nazywając mnie jednym z najbardziej innowacyjnych przedsiębiorców w mieście. Artykuł podkreślał, jak zrewolucjonizowałem gospodarkę odpadami w regionie, wprowadzając zaawansowane technologie recyklingu i zrównoważone praktyki, które inni starali się naśladować. Co ważniejsze, przykuł uwagę Titan Industries, krajowej korporacji zajmującej się gospodarką odpadami, która po cichu przejmowała firmy regionalne na południowym zachodzie.

Ich oferta kupna Martinez Waste Solutions dotarła dwa tygodnie przed zaręczynami Marcusa, a kwota w ich liście intencyjnym przyprawiła mnie o zawrót głowy: pięćdziesiąt siedem milionów dolarów. Chcieli kupić moją firmę śmieciarską za 57 milionów dolarów, utrzymując mnie na stanowisku dyrektora regionalnego z pensją plasującą mnie w czołówce jednego procenta najlepiej zarabiających w Arizonie. Ta umowa dałaby mi środki na rozwój wykraczający poza moje najśmielsze oczekiwania.

Ale oferta wiązała się z pewnymi warunkami. Titan chciał skonsolidować wszystkie usługi gospodarki odpadami w obszarze metropolitalnym Phoenix pod swoim parasolem. To oznaczało renegocjację każdej istniejącej umowy, każdego porozumienia o świadczenie usług, każdej relacji, którą zbudowałem przez ostatnie dwanaście lat – w tym umowy z Ashworth Automotive Group.

Otworzyłem plik na komputerze, analizując szczegóły, które zapamiętałem miesiące temu. Grupa dealerska Richarda Ashwortha generowała miesięcznie około czterdziestu tysięcy funtów odpadów w sześciu lokalizacjach – filtry oleju, opony, materiały opakowaniowe, wióry metalowe i niebezpieczne płyny samochodowe wymagające specjalnego traktowania i utylizacji. Był to lukratywny kontrakt, wart prawie dwieście tysięcy dolarów rocznie dla mojej firmy. Co więcej, był to jeden z tych prestiżowych klientów, których dostrzegały inne firmy. Kiedy Ashworth Automotive wybrał Martinez Waste Solutions, wysłało to sygnał o jakości i niezawodności, który pomógł mi pozyskać dziesiątki innych klientów komercyjnych.

Richard nie miał pojęcia, że ​​jego lekceważąca pogarda była skierowana do jednego z jego najważniejszych dostawców usług. Nie miał pojęcia, że ​​kobieta, którą tak lekceważąco zwolnił, miała umowę kluczową dla jego działalności. A dzięki klauzuli, na którą nalegałem we wszystkich moich umowach handlowych, mogłem rozwiązać umowę z trzydziestodniowym wyprzedzeniem z dowolnego powodu, jaki uznałem za stosowny.

Spędziłem poranek, analizując każdy szczegół umowy z Ashworth, upewniając się, że dokładnie rozumiem, co oznacza jej anulowanie. Ich potrzeby w zakresie utylizacji odpadów były na tyle specjalistyczne, że znalezienie zastępstwa zajęłoby trochę czasu. Większość firm w mojej branży była już wyczerpana, a te nieliczne, które miałyby wolne miejsca, naliczyłyby wyższe stawki za przyjęcie tak dużego zlecenia w tak krótkim czasie. Ale realny wpływ nie byłby finansowy, lecz reputacyjny. W ciasnym świecie biznesu w Phoenix wieści szybko się rozchodzą. Gdyby Ashworth Automotive nagle zaczęło zabiegać o usługi utylizacji odpadów, konkurencja by to zauważyła. Klienci by to zauważyli. Ich nieskazitelny wizerunek dobrze zarządzanej firmy ucierpiałby na tym.

I było coś jeszcze – coś, co sprawiło, że cała sytuacja stała się jeszcze bardziej urocza. Marcus został niedawno zatrudniony na stanowisko młodszego kierownika sprzedaży w głównej lokalizacji Ashworth. Według dumnego ogłoszenia, które Brittany opublikowała w mediach społecznościowych, był rozważany do awansu na stanowisko regionalnego dyrektora sprzedaży – stanowisko, które zapewniłoby mu długoterminowy sukces w firmie. Richard Ashworth nie był tylko przyszłym teściem mojego syna; był jego szefem.

Sięgnęłam po telefon i wybrałam numer Margaret Chen, mojej prawniczki. Margaret zajmowała się rejestracją mojej firmy i negocjowała większość moich najważniejszych kontraktów przez lata. Bystra, profesjonalna i opiekuńcza, słynęła z tego, że broni swoich klientów z zaciętością matki niedźwiedzicy.

„Rosa” – odpowiedziała ciepło. „Jak poszło wczorajsze przyjęcie zaręczynowe?”

„To było pouczające” – powiedziałem sucho. „Muszę omówić rozwiązanie umowy z Ashworth Automotive”.

Zatrzymała się. Margaret wiedziała, jak ważny był ten kontrakt. „Co się stało?”

Opowiedziałem jej skróconą wersję wydarzeń z poprzedniego wieczoru, skupiając się na implikacjach biznesowych, a nie na osobistych urazach. Słuchała bez przerwy.

„Więc chcesz im anulować usługę z jakiego powodu? Z zemsty?” – zapytała, kiedy skończyłem.

„Chcę zrezygnować z ich usług, bo nie czuję się komfortowo kontynuując relacje biznesowe z ludźmi, którzy tak wyraźnie lekceważą moją branżę i moją firmę” – poprawiłem. „To, że może im to sprawić przykrość, to tylko efekt uboczny”.

„Patrząc teraz na umowę” – powiedziała, szeleszcząc papierami – „masz pełne prawo wypowiedzieć ją z trzydziestodniowym wyprzedzeniem. Nie potrzeba powodu. Ale, Rosa – jesteś pewna? To dużo pieniędzy, żeby się od nich odciąć”.

„Nie cofam się przed niczym. Podejmuję decyzję biznesową w oparciu o wartości i reputację mojej firmy. Poza tym, umowa z Titanem i tak wszystko zmieni”.

„Umowa z Tytanem?” Jej głos stał się ostrzejszy. „Zdecydowałeś się przyjąć ich ofertę?”

Jeszcze nie. List intencyjny leżał w szufladzie mojego biurka, niepodpisany. Ale słowa Marcusa z poprzedniego wieczoru coś dla mnie skrystalizowały. Miał rację w jednej sprawie: nadszedł czas, żebym wyrwał się z obecnego świata – tylko nie w taki sposób, jaki on miał na myśli.

„Poważnie to rozważam” – powiedziałem. „To oznacza, że ​​muszę zacząć strategicznie myśleć o tym, które relacje warto pielęgnować, a które nie”.

„I zdecydowałeś, że Ashworthowie nie są warci utrzymania.”

„Postanowiłem, że każdy, kto uważa, że ​​moja praca czyni ze mnie „śmieci”, nie jest osobą, z którą chcę robić interesy”.

Margaret milczała, rozważając prawne i finansowe konsekwencje.

„Dobrze” – powiedziała w końcu. „Sporządzę list z wypowiedzeniem dziś po południu. Trzydziestodniowe wypowiedzenie obowiązuje natychmiast po doręczeniu. Czy mam podać powód?”

„Po prostu restrukturyzujemy naszą bazę klientów, aby skupić się na partnerach, którzy podzielają wartości naszej firmy”.

„Profesjonalnie i niejasno. Podoba mi się”. Chwila ciszy. „Rosa, mogę cię o coś zapytać?”

“Oczywiście.”

„Czy to naprawdę sprawa interesów, czy może sprawa twojego syna?”

Pytanie wisiało między nami. Margaret znała mnie osiem lat – wystarczająco długo, by dostrzec ból i złość ukryte pod zawodowymi usprawiedliwieniami.

„Chodzi o jedno i drugie” – przyznałem. „Marcus wczoraj wieczorem jasno dał do zrozumienia, że ​​wstydzi się tego, co robię – wstydzi się tego, kim jestem. Richard Ashworth dał jasno do zrozumienia, że ​​uważa całą moją branżę za niewartą uwagi. Nie mogę zmienić ich uczuć, ale nie muszę podsycać ich pogardy, kontynuując świadczenie usług, których ewidentnie nie cenią. A jeśli to wpłynie na pracę Marcusa, to może zrozumie, że działania mają swoje konsekwencje. Może zrozumie, że ludzie, których tak chętnie zwalnia, są potężniejsi, niż mu się wydaje”.

„W porządku” – powiedziała. „Będę miała list gotowy do końca dnia. Jak chcesz go dostarczyć?”

„Korespondencja polecona do Richarda Ashwortha osobiście, z kopiami dla ich dyrektora generalnego i działu księgowości. Nie chcę żadnych wątpliwości co do harmonogramu.”

„Zrobione. I, Rosa… jeśli to cokolwiek znaczy, myślę, że podejmujesz właściwą decyzję. Czasami trzeba pokazać ludziom swoją wartość, odbierając im ją.”

Po odłożeniu słuchawki długo siedziałem w biurze, wpatrując się w składowisko Martinez Waste Solutions: trzydzieści kilka ciężarówek w różnych fazach konserwacji i załadunku; nowoczesny zakład recyklingu przetwarzający materiały dla połowy miasta; sześćdziesięciu dwóch pracowników, których los zależał od moich codziennych decyzji. Nie chodziło tylko o Marcusa, Richarda ani nawet o moją zranioną dumę. Chodziło o szacunek – szacunek dla mojej branży, moich pracowników i pracy, która zapewnia funkcjonowanie miast i zdrowie społeczności.

Wyciągnąłem list od Titana i przeczytałem go ponownie. Pięćdziesiąt siedem milionów dolarów dla firmy śmieciarskiej. Pięćdziesiąt siedem milionów dla firmy, którą dealer luksusowych samochodów uważał za dno. Wziąłem długopis i podpisałem się na dole listu akceptacyjnego. Kolejny etap mojego życia miał się właśnie rozpocząć, a Marcus miał się dowiedzieć, jaką władzę ma jego matka, „ludzkie śmieci”, w świecie, do którego tak bardzo pragnął dołączyć.

Najpierw jednak Ashworthowie musieli odbyć bardzo kosztowną edukację na temat wartości usług związanych z gospodarką odpadami.

List o wypowiedzeniu umowy został doręczony do Ashworth Automotive Group dokładnie o 10:15 we wtorek rano. Znam dokładną godzinę, ponieważ zleciłem doręczycielowi doręczenie go osobiście Richardowi Ashworthowi, gdy ten był na spotkaniu z kadrą kierowniczą działu sprzedaży. Czas nie był przypadkowy. Chciałem, żeby odebrał go w obecności swoich pracowników, tak jak mnie upokorzył w obecności gości. Chciałem, żeby poczuł ten moment konsternacji i narastającego zrozumienia, podczas gdy inni ludzie patrzyli.

Marcus zadzwonił do mnie o 11:47, niecałe dziewięćdziesiąt minut po dostarczeniu listu.

„Co ty, do cholery, zrobiłeś?” Jego głos drżał ze złości.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Nugat: Tradycyjny Włoski Deser do Przygotowania w Domu!

2. Przygotowanie syropu cukrowego W garnku zagotuj wodę z cukrem i miodem. Gotuj przez około 10 minut, aż syrop stanie ...

8 objawów cukrzycy: podejmij działanie zanim będzie za późno!

Jeśli Twój wzrok stanie się niewyraźny, zamglony, a nawet podwójny w nocy, nie należy tego lekceważyć. Źle kontrolowana cukrzyca może ...

Muffinki owsiane z bananem, kakao i kokosem

Rozgrzej piekarnik: Rozgrzej piekarnik do 180°C (350°F). Wymieszaj składniki: W dużej misce wymieszaj płatki owsiane, wodę, jajka, sól, stewię, wanilię, ...

Dzięki temu składnikowi ogórki wyrosną w mgnieniu oka: polej nim kiełki

Istnieje wiele zainteresowań i zainteresowań; Ogrodnik to jeden z    najbardziej wymagających zawodów . To hobby, które może przynieść wiele radości i satysfakcji, ale ...

Leave a Comment