„Wspaniale!” Moja mama klasnęła. „Widzisz? To kompletne rozwiązanie”.
Myśleli, że mnie naprawili. Myśleli, że wsunęli zepsuty element układanki w kąt, gdzie jego miejsce. Ale wieczór miał się zmienić w sposób, którego się nie spodziewali.
Rozdział 3: Koń trojański
Po „interwencji” rodzina przeniosła się do salonu na kawę. Madison, naładowana dopaminą uwielbienia, zaczęła rozmawiać o swoim towarzystwie.
„Opowiedz nam więcej o tym stanowisku dyrektora generalnego” – zapytał wujek Harold. „Co takiego wielkiego robi RevTech Solutions ?”
„Jesteśmy firmą konsultingową w dziedzinie technologii” – wyjaśniła Madison, a jej oczy rozbłysły. „I właśnie sfinalizuję największą transakcję w naszej historii. Mówimy o partnerstwie, które mogłoby podwoić nasze przychody z dnia na dzień”.
„Która firma?” zapytała ciocia Karolina.
Madison zrobiła dramatyczną pauzę. „ Tech Vault Industries ”.
To imię uderzyło w pokój niczym fizyczny cios. Nawet Babcia Rose wyprostowała się.
„Tech Vault?” Wujek Harold natychmiast wyciągnął telefon. „Dobry Boże, Madison. Ich wartość rynkowa przekracza miliard dolarów”.
„Dokładnie 1,2 miliarda dolarów” – sprostował z dumą Madison. „Są złotym standardem. I wybrali RevTech jako swojego wyłącznego partnera konsultingowego”.
Siedziałem w kącie, popijając czarną kawę i skrywając uśmiech za porcelanowym brzegiem. Rozmawiali o mojej firmie. O moich pracownikach. O mojej wartości.
„Co wiesz o ich przywództwie?” zapytała Jessica. „Założyciel słynie z anonimowości”.
Brandon zaczął czytać artykuł biznesowy na swoim telefonie. „Tech Vault Industries, założona osiem lat temu, specjalizuje się w oprogramowaniu korporacyjnym. Założyciel wciąż pozostaje duchem, ale jest opisywany jako wizjoner o wyjątkowych standardach etycznych”.
„Anonimowe posiadanie to sprytne rozwiązanie” – zauważył wujek Harold. „Pozwala skupić się na wynikach”.
„Dokładnie” – zgodziła się Madison. „Każda interakcja, jaką miałem z ich zespołem, była dopracowana i strategiczna. Są niezwykle wybredni. Weryfikują partnerów pod kątem uczciwości i kultury firmy”.
Integralność. Ironia była tak gęsta, że można się nią było zadławić.
„Kiedy to sfinalizujecie?” zapytał mój ojciec.
„Jutro” – powiedziała Madison. „W Boże Narodzenie. Zespół Tech Vault chciał się spotkać przed zamknięciem ksiąg rachunkowych na koniec roku. Nie zamierzałam odmówić klientowi wartemu miliard dolarów”.
„Gdzie jest spotkanie?”
Madison sprawdziła pocztę. „To trochę nietypowe. Jest w filii w centrum miasta. 327 Oak Street ”.
Krew mi się zagotowała, a potem zrobiło się gorąco. 327 Oak Street.
To był adres mojej księgarni. Tech Vault był właścicielem budynku za pośrednictwem spółki-słupka, wykorzystując górne piętra na moje prywatne biura i laboratorium badawczo-rozwojowe. Księgarnia była po prostu moim projektem z pasji – moim uziemieniem.
„Oak Street?” – zamyśliła się Jessica. „To niedaleko Arts District. Niedaleko miejsca pracy Delli”.
„Właściwie” – powiedziała Madison, odwracając się do mnie z nagłym, mdłym ciepłem – „to działa idealnie. Sarah, koordynatorka wykonawcza w Tech Vault, zasugerowała, żebym zabrała rodzinę. Powiedziała, że Założyciel ceni sobie „autentyczne lokalne więzi”. Della, mogłabyś otworzyć księgarnię wcześniej. Mogłybyśmy tam poczekać przed spotkaniem. To pokazałoby im, że jesteśmy zakorzenieni w społeczności”.
„Z przyjemnością” – powiedziałem spokojnym głosem. „Mogę was wszystkich wpuścić”.
„Doskonale” – powiedziała Madison. „Będziemy o 13:30. Nie spóźnij się, Della. To najważniejszy dzień w moim życiu”.
„Za nic w świecie bym tego nie przegapiła” – obiecałam.
Gdy tej nocy wyszedłem na śnieg, zostawiając za sobą ich śmiech, zdałem sobie sprawę, że pułapka nie była dla mnie. Była dla nich. A oni po prostu w nią weszli.
Rozdział 4: Maskarada
Bożonarodzeniowy poranek był szary i zimny jak stal. Śnieg wirował wokół witryny The Dusty Page , mojej księgarni.
O 13:15 podjechała karawana luksusowych SUV-ów. Wyszła moja rodzina, ubrana w odświętne stroje – kaszmirowe płaszcze, wypolerowane skórzane buty, z zaniepokojonymi minami. Wyglądali jak członkowie rodziny królewskiej odwiedzający wieś.
Otworzyłem drzwi wejściowe, ubrany w prosty sweter i dżinsy.
„Witamy” – powiedziałem, pomagając im wejść, osłoniwszy się przed wiatrem.


Yo Make również polubił
Tosty francuskie na wyjątkowe chwile – Elegancka wersja klasyki śniadaniowej
Psy to coś więcej niż tylko zwierzęta domowe – to nasi najlepsi przyjaciele, lojalni obrońcy i członkowie rodziny.
Kremowe Kwadraciki z Ananasem: Orzeźwiający i Pyszny Deser na Każdą Okazję 🍍🍰
Kremowy galaretka truskawkowa