Stała na ganku w lawendowym szlafroku, z założonymi rękami i kubkiem kawy w dłoni. Jej uśmiech był szerszy niż kiedykolwiek. Jakby właśnie coś wygrała.
„WOW” – powiedziałem wystarczająco głośno, żeby usłyszała. „Naprawdę to zrobiłaś, prawda?”
Jej uśmiech zniknął na pół sekundy. „Co cię tak śmieszy?” – warknęła.
Spokojnie podszedłem do niej.
„Nic” – powiedziałem. „Tylko to, że jesteś nam teraz winna dwadzieścia pięć tysięcy dolarów”.
Mrugnęła. „Co…
Co masz na myśli?
Jack szedł obok mnie, trzymając ręce w kieszeniach bluzy z kapturem. Wskazałem na małą naklejkę na tylnej szybie mojego samochodu. Była prawie niewidoczna, chyba że wiedziałeś, gdzie patrzeć.
Jej oczy się zwęziły.
Uśmiechnąłem się. „Założę się, że nie rozpoznałeś tego małego znaczka”.
Wpatrywała się w niego. Z otwartymi ustami. Staliśmy tam po prostu, obserwując, jak zmienia się jej twarz.
Jej oczy się zwęziły, usta lekko rozchyliły, gdy powoli zrobiła krok do przodu i spojrzała w róg tylnej szyby. Mała nalepka nie była widoczna – nie miała być – ale dla odpowiednich oczu była nie do pomylenia.
Przechyliła głowę. „Co… co to jest?” – zapytała nagle cienkim i niepewnym głosem.
Jack milczał. Nie musiał nic mówić.
Ja też jej nie odpowiedziałem. Po prostu spojrzałem jej w oczy, uśmiechnąłem się lekko i odwróciłem w stronę domu. Jack poszedł za mną bez słowa.
Za nami Lindsey zawołała ponownie, tym razem głośniej. „Czekaj! Hej! Zadałam ci pytanie!”
Nie obejrzeliśmy się. Nie trzasnęliśmy też drzwiami. Po prostu je zamknęliśmy. Delikatnie i definitywnie.
Jack opadł na kanapę i potarł kark. „Wpadnie w panikę, kiedy pomyśli o tej naklejce”.
Uśmiechnęłam się. „Powinna”.
Nawet nie tknęliśmy ciasteczek, które nam dała. Leżały nietknięte na blacie jak zapomniany dar pokoju, który się zepsuł.
Później tego wieczoru, gdy zapaliły się latarnie i okolica się uspokoiła, zadzwoniłam. Szybko, zwięźle i na temat.
„Mamy problem” – powiedziałam. „Ingerencja w sprawy publiczne. Manipulacja nieruchomością. Może warto wysłać kogoś jutro rano”.
Po drugiej stronie zapadła krótka cisza, po której nastąpiła spokojna, cicha odpowiedź: „Rozumiem”.
Klik.
Jack spojrzał na mnie z drugiego końca salonu. „Wysyłasz kogoś?”
Skinęłam głową. „Tak. Wcześnie”.
Jack wyciągnął ręce nad głowę i uśmiechnął się szeroko. „Dobrze. Chcę, żeby była całkowicie rozbudzona, kiedy to się stanie”.
Jack wyciągnął ręce nad głowę i uśmiechnął się szeroko. „Dobrze. Chcę, żeby była całkowicie rozbudzona, kiedy to się stanie”.
Słońce jeszcze nie wzeszło, kiedy wyszliśmy na zewnątrz następnego ranka. Dokładnie na zawołanie, czarny SUV skręcił z rogu i powoli zatrzymał się przed domem Lindsey.
Drzwi kierowcy otworzyły się i wysiadł mężczyzna. Miał na sobie elegancki czarny garnitur, elegancką białą koszulę i lśniące buty, które prawie nie wydawały dźwięku, gdy przechodził przez ulicę. Nawet w porannym świetle nosił ciemne okulary przeciwsłoneczne.
Zatrzymał się obok mnie i krótko skinął głową. Odwzajemniłam skinienie.
Razem przeszliśmy przez ulicę i weszliśmy na werandę Lindsey. Zadzwoniłam dzwonkiem.
Po kilku sekundach drzwi zaskrzypiały.
Lindsey stała tam w miękkim różowym szlafroku, z burzą blond włosów na głowie i białym kubkiem w każdej ręce, na którym widniał napis: Żyć, Śmiech, Kochać.
Mrugnęła gwałtownie, patrząc na nas. „Yyy… halo?”
Funkcjonariusz się nie uśmiechnął. Sięgnął do kieszeni kurtki, wyciągnął cienki skórzany portfel i otworzył go, ukazując swoją odznakę i identyfikator.
„Proszę pani” – powiedział spokojnie – „w związku z pani działaniami z wczorajszego ranka jest pani objęta śledztwem w sprawie ingerencji w aktywną tajną operację federalną”.
Twarz Lindsey zbladła. Otworzyła usta, ale nic nie powiedziała.
„Nie… nie rozumiem” – powiedziała w końcu. „Jakiej operacji?”
„Zainicjował pan odholowanie dwóch oznakowanych pojazdów rządowych” – kontynuował funkcjonariusz, wciąż spokojny i formalny. „Przeszkadzał pan i naraził na niebezpieczeństwo dwóch funkcjonariuszy federalnych zaangażowanych w ten proces”.
„Nie wiedziałam!” – wyjąkała. „Myślałem, że po prostu staram się przestrzegać zasad wspólnoty mieszkaniowej!”
„Nie sprawdziłeś pojazdów przed ich odholowaniem” – odpowiedział bez mrugnięcia okiem. „W ten sposób opóźniłeś i zagroziłeś trwającemu federalnemu śledztwu”. Koszty i straty spowodowane twoimi działaniami wynoszą łącznie dwadzieścia pięć tysięcy dolarów”.
Szczęka jej opadła. Kubek wyślizgnął się z jej rąk i z głośnym hukiem wylądował na ganku, rozbijając się na kawałki.
Yo Make również polubił
Barszcz czerwony
5 PRODUKTÓW ŻYWNOŚCIOWYCH, KTÓRE ODBLOKUJĄ TĘTNICE I WALCZĄ Z CHOLESTEROLEM
Miękki Przepis na Zakochanie Się!
Łagodzi ból pleców, kręgosłupa i kolan