W mojej głowie zaczął kształtować się pewien pomysł.
Tego wieczoru zjadłem kolację z Sarą. „Hipotetycznie” – powiedziałem – „gdyby ktoś chciał przejąć małą firmę spedycyjną wartą około trzydziestu milionów, jak by to wyglądało?”
Sarah uniosła brew. „Trzydzieści milionów to grosze jak na trust twojej wielkości. Moglibyśmy to ustrukturyzować poprzez istniejące podmioty korporacyjne. Sfinalizować przejęcie w ciągu trzydziestu dni. Czy ta hipotetyczna firma żeglugowa jest z jakiegoś powodu interesująca?”
Myślałem o firmie taty. O tym, jak zmagał się z długami i kosztami ekspansji. O tym, jak zastrzyk gotówki mógłby rozwiązać wszystkie jego problemy, a jednocześnie dać mi kontrolę nad firmą, o której słyszałem od dziecka.
„Może tak być” – powiedziałem ostrożnie.
Kiedy później zadzwoniłem do Aleksandra, słuchał z zamyśleniem. „Chcesz przejąć firmę swojego ojca?”
„Chcę to uratować. Tata ma kłopoty. Jest zbyt dumny, żeby prosić o pomoc. Ale gdyby znalazł się odpowiedni kupiec…”
„I czujesz się komfortowo z tym oszustwem?”
Pomyślałem o ich śmiechu podczas czytania testamentu. „Na razie” – powiedziałem. „Tak”.
Rozdział 6: Oferta
Oferta dotarła we wtorek rano. Tata zadzwonił do mnie do szkoły, a jego głos był napięty ze stresu.
„W kwietniu z firmą wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Dziś rano otrzymaliśmy ofertę wykupu od jakiejś międzynarodowej grupy inwestycyjnej. Zupełnie znikąd”.
„To dobrze czy źle?” – zapytałem, udając, że nie wiem.
„Nie wiem. To… to naprawdę dobra oferta. Prawie za dobra. Ale nie rozumiem, dlaczego nas chcą”.
Czwartkowa kolacja przebiegała w napiętej atmosferze. Tata rozłożył dokumenty finansowe na stole w jadalni.
„Oferta wynosi czterdzieści pięć milionów” – oznajmił tata. „To trzydzieści procent powyżej wartości księgowej firmy”.
Marcus oderwał wzrok od telefonu. „Czterdzieści pięć milionów? To szaleństwo. Bierz”.
„To nie takie proste” – odpowiedział tata. „Jeśli sprzedam firmę, co wtedy zrobię? To moje życie od trzydziestu lat”.
„Przejdź na emeryturę” – zasugerowała Jennifer. „Podróżuj. Odpoczywaj”.
Podniosłem dokumenty. „Kim jest ta firma?” – zapytałem, wskazując na nagłówek.
„Neptune International Holdings. Szwajcarska firma inwestycyjna” – powiedział tata. „Bardzo legalna”.
„Jaki jest ich harmonogram integracji? Polityka retencji pracowników? Zmiany w strukturze zarządzania?” – zapytałem, czytając warunki, które podyktowałem.
Wszyscy się na mnie gapili.
„Kwiecień” – powiedziała powoli mama. „To bardzo konkretne pytania dla kogoś, kto nie pracuje w biznesie”.
„Dziadek zawsze mówił o czytaniu drobnego druku” – odpowiedziałem, nie podnosząc wzroku. „Te warunki są całkiem niezłe. Oferują utrzymanie wszystkich obecnych pracowników przez co najmniej trzy lata, utrzymanie obecnej struktury zarządzania i zachowanie niezależności operacyjnej”.
„Skąd wiesz, co stanowi dobre warunki?” – zapytał podejrzliwie Marcus.
Wzruszyłem ramionami. „Czasami czytam wiadomości finansowe. Strategia biznesowa jest interesująca, gdy się ją analizuje”.
Tata przyglądał mi się z nowym wyrazem twarzy. „April… zadajesz lepsze pytania niż mój prawnik od spraw biznesowych”.
O 17:30 w piątek tata był właścicielem czterdziestu pięciu milionów dolarów i nie był już właścicielem Thompson Maritime. A ja byłem właścicielem firmy, którą właśnie mi sprzedał.
Rozdział 7: Posiadłość Westfield
Następnego ranka tata zadzwonił, aby zaprosić rodzinę na uroczysty obiad.
„Za mądre decyzje biznesowe” – wzniósł toast tata. „I za spuściznę Roberta”.
„Dziadkowi” – dodałem cicho. „Za to, że nauczył nas dostrzegać okazje”.
Mój telefon wibrował cały ranek. Przejęcie singapurskiego kurortu szło naprzód. Mój majątek netto zbliżał się do 1,3 miliarda dolarów. Tymczasem moja rodzina świętowała 45-milionowy dochód taty.
Po lunchu przejechałem obok biur Thompson Maritime. Teraz to moja firma żeglugowa.
Zadzwonił mój telefon. „Aleksandrze. Jak się czujesz po swoim pierwszym dużym przejęciu?”
„Zadowolony” – przyznałem. „Nie żałuję zachowania tajemnicy. Gdyby wiedzieli, że to ja jestem kupującym, albo zażądaliby specjalnego traktowania, albo założyliby, że po prostu bawię się odziedziczonymi pieniędzmi. W ten sposób muszą uszanować decyzję biznesową samą w sobie”.
„A jaki będzie twój następny ruch?”
Spojrzałem na budynek. „Myślę, że czas przyspieszyć. Chcę kupić dom”.
„Jakiś konkretny dom?”
„Największy, najbardziej imponujący dom w Portland. Coś, co sprawia, że ludzie zadają pytania”.
Tego popołudnia skontaktowałem się z Patricią Wells, najlepszą agentką nieruchomości luksusowych w Portland. Zwiedziliśmy Westfield Estate – posiadłość wartą osiemnaście milionów dolarów z widokiem na miasto. Z okien głównej sypialni widać było całe osiedle moich rodziców.
„Wezmę to” – powiedziałem. „Zakup za gotówkę. Pełna cena wywoławcza. Sfinalizowanie transakcji w ciągu dwóch tygodni”.
Patricia o mało nie upuściła tabletu. „Pani Thompson… to nieruchomość warta osiemnaście milionów dolarów”.
„Tak. Umiem liczyć”. Wyciągnąłem telefon i zadzwoniłem do Davida, mojego doradcy finansowego. „David, potrzebuję, żebyś przelał osiemnaście milionów na zakup nieruchomości”.
Dzień przeprowadzki nadszedł dwa tygodnie później.
„Tato, April” – jego głos brzmiał dziwnie, gdy zawołał. „Czy podałeś mamie zły adres? Bo stoi przed posiadłością Westfield. Rezydencją wartą osiemnaście milionów dolarów, którą właśnie sprzedano jakiemuś tajemniczemu nabywcy”.
Uśmiechnąłem się do swojego odbicia w ogromnych przednich oknach. „Nie siedzę przed nim, tato. Jestem w nim”.
Rozdział 8: Konfrontacja


Yo Make również polubił
Oto powody, dla których możesz mieć skurcze w nocy
Sekretny przepis: odkryj wyjątkowy smak w pierwszym komentarzu!
Naturalny dezodorant DIY: utrzymuje się cały dzień i nie podrażnia skóry
Placek nadziewany mielonym mięsem