„Mamo, po prostu chcę, żebyś była szczęśliwa”.
Pocałowałem ją na dobranoc i poszedłem do swojego pokoju, zastanawiając się, czy Ashley w ogóle mnie kiedykolwiek kochała, czy też byłem tylko narzędziem, którym musiała zarządzać, dopóki nie dowiedziała się, jak zdobyć moje pieniądze. Ale to pytanie na inny dzień. Dziś wieczorem miałem zaplanować randkę przy kolacji, a David Harrison miał wkrótce odkryć, że samotna wdowa, którą, jak mu się wydawało, manipulował, miała kilka własnych niespodzianek.
Sięgnęłam po telefon i odpisałam.
„Piątek brzmi idealnie. Nie mogę się doczekać”.
Potem dodałam:
„Mam coś ważnego, o czym chciałabym z tobą porozmawiać”.
Bo tak właśnie było. Zamierzałam dać Davidowi dokładnie to, o co prosił. Pytanie brzmiało, czy zorientuje się, że to pułapka, zanim będzie za późno.
Raczej nie.
W końcu, według e-maili Ashley, byłam tylko ufną staruszką, którą łatwo było manipulować. Wkrótce mieli się przekonać, jak bardzo się mylili.
W piątek wieczorem stałam przed lustrem w sypialni, malując się szminką i zastanawiając się, czy tak właśnie czują się tajniacy przed niebezpieczną misją. Wybrałam niebieską sukienkę, o której Ashley zawsze mówiła, że podkreśla moje oczy, a do tego perłowe kolczyki, które mąż podarował mi na rocznicę. Chciałam wyglądać jak kobieta gotowa podejmować wątpliwe decyzje w miłości. David pojawił się punktualnie, ubrany w sportową marynarkę nałożoną na ciemne dżinsy i niosąc w ręku pojedynczą białą różę. Gdybym nie wiedziała, że to zawodowy oszust, pewnie uznałabym ten gest za miły.
„Wyglądasz pięknie, Clare” – powiedział, podając ramię, gdy szliśmy do jego pickupa.
„Dziękuję. Sama też całkiem dobrze się sprzątasz”.
Restauracja w Ashland była dokładnie taka, jakiej się spodziewałam. Przyćmione światło, ciche zakątki, miejsce, w którym kobieta może poczuć się na tyle wyjątkowa, by zignorować swój zdrowy rozsądek. David ewidentnie robił to już wcześniej. Przy przystawkach pytał o mój tydzień, słuchając z tym samym skupieniem, które mnie do niego przyciągnęło. Przypominał sobie szczegóły z poprzednich rozmów, zadawał dodatkowe pytania o rzeczy, o których wspomniałam mimochodem, sprawiał, że czułam, że moje myśli i opinie mają znaczenie. To było zrobione po mistrzowsku. Gdybym nie wiedziała, że to wszystko gra, byłabym całkowicie oczarowana.
„Ashley wspominała, że myślisz o pewnych zmianach w swoim życiu” – powiedział, gdy podano nam dania główne.
O mało się nie zakrztusiłam winem. Oczywiście Ashley podpowiedziała mu, jak poruszyć ten temat.
„Naprawdę? Jakie zmiany?”
„Powiedziała, że możesz być gotowa na ryzyko. Spróbuj czegoś nowego. To godne podziwu, Clare. Wiele osób z wiekiem popada w rutynę”.
„Cóż, myślałam o tych pieniądzach odziedziczonych po wujku. Może Ashley ma rację, że byłam z nimi zbyt zachowawcza”.
Spojrzenie Davida lekko się wyostrzyło, choć jego wyraz twarzy pozostał niedbale zainteresowany.
„Pieniądze odziedziczone mogą być błogosławieństwem lub przekleństwem, w zależności od tego, jak się nimi gospodaruje”.
„Co masz na myśli?”
„Wiele osób albo chowa je na kontach oszczędnościowych, gdzie inflacja je pochłania, albo wydaje na rzeczy, które nie generują trwałej wartości. Mądrze jest sprawić, żeby na siebie zapracowały”.
No to zaczynamy, pomyślałam. Czas na chwyt marketingowy.
„Przez lata całkiem nieźle radziłem sobie z inwestowaniem w nieruchomości” – kontynuował David. „Nic wymyślnego. Po prostu kupowałem nieruchomości, remontowałem je, sprzedawałem z zyskiem. To stały dochód, jeśli wiesz, co robisz”.
„Brzmi skomplikowanie”.
„Nie do końca. Najtrudniej jest mieć wystarczająco dużo kapitału na start. Większość ludzi nie ma płynnej gotówki, żeby szybko działać, gdy pojawiają się dobre okazje”.
Upiłem łyk wina i starałem się wyglądać na zamyślonego.
„O jakiej kwocie mówimy?”
„To zależy od projektu, ale możliwości, które teraz rozważam, wymagałyby kogoś z co najmniej – no cóż – może 800 000 dolarów dostępnych środków”.
Osiemset tysięcy. Zostawiając mi akurat tyle spadku, żebym czuł się bezpiecznie, podczas gdy on i Ashley zniknęli z większością. Obliczyli nawet, ile mi zostawić, żebym nie wpadł od razu w panikę, że zostanę spłukany.
„To dużo pieniędzy, Davidzie”.
„To dużo. Ale Clare, czy mogę być z tobą szczery w jednej sprawie?”
Skinęłam głową, przygotowując się na ewentualną manipulację, jaka mogłaby nastąpić.
„Ostatnio dużo o tobie myślałam. O nas. Wiem, że nie znamy się długo, ale coś w tym jest, prawda? Coś prawdziwego”.
Gdybym nie przeczytała maili, chyba rozpłynęłabym się w fotelu. David patrzył na mnie z tak wyraźną szczerością, z takim ciepłem, że łatwo było zrozumieć, jak kobiety dają się na to nabrać.
„Chyba tak” – powiedziałam cicho.
„Chodzi o to, że już się kiedyś sparzyłam. Moja była żona… nie była zainteresowana budowaniem czegokolwiek razem. Chciała korzystać z korzyści mojej ciężkiej pracy, nie wnosząc nic od siebie. Więc kiedy spotykam kogoś takiego jak ty, kogoś inteligentnego i z własnymi zasobami, czuję, że moglibyśmy zostać prawdziwymi partnerami”.
Partnerzy. W tym tkwił haczyk. Nie tylko romans, ale partnerstwo. Kobieta w moim wieku po ośmiu latach samotności desperacko potrzebowałaby kogoś, z kim mogłaby dzielić decyzje, by znów poczuć się częścią zespołu.
„Partnerzy jak?”
„We wszystkim. W życiu. Może w biznesie, jeśli nadarzyłaby się odpowiednia okazja. Clare, nie potrzebuję twoich pieniędzy. Dobrze sobie radziłam sama. Ale gdybyśmy mieli coś razem zbudować…”.
Zawiesił zdanie, pozwalając mi wyciągnąć własne wnioski. Genialne. Naprawdę. Nie prosił o nic. Po prostu zasiał w mojej głowie myśl, że połączenie naszych zasobów może być czymś, co zakochana para zrobi naturalnie.
„Wspomniane transakcje nieruchomościowe… czy znajdzie się miejsce dla wspólnika?”
David uśmiechnął się, jakbym właśnie zasugerował dokładnie to, na co liczył.
„Właściwie tak. Rozważałem projekt deweloperski pod Columbus. Kupowanie zaniedbanych nieruchomości, remontowanie ich, sprzedawanie młodym rodzinom. To wymaga większego kapitału, niż mam do dyspozycji, ale potencjał zysku jest znaczny”.
„Jak znaczny?”
„Ostrożna prognoza? Zwrot od 30 do 40% w ciągu 18 miesięcy”.
Starałem się wyglądać na pod wrażeniem, a nie na zniesmaczonego jego śmiałością.
„To brzmi prawie zbyt pięknie, żeby było prawdziwe”. „
Wiem, że tak jest. Dlatego większość ludzi przegapia takie okazje. Zakładają, że wszystko, co przynosi tak duże zyski, musi być oszustwem”.
Ironia była tak gęsta, że mógłbym ją pokroić widelcem.
„Czy zechciałbyś mi pokazać te nieruchomości? To znaczy, gdybym poważnie rozważał coś takiego?”
„Oczywiście. Właściwie zbliża się termin. Sprzedawca musi się zobowiązać do przyszłego piątku, inaczej znajdzie innych kupujących”.
Oczywiście, że był termin. Zawsze były takie wady. Stwórz pilną sytuację, żeby klient nie miał czasu na myślenie ani zadawanie zbyt wielu pytań.
„W przyszły piątek. To strasznie szybko”.
David wyciągnął rękę przez stół i przykrył moją dłoń swoją.
„Clare, rozumiem, że potrzebujesz więcej czasu. To ważna decyzja i nie chcę, żebyś czuła się pod presją, ale nie chcę też, żebyś przegapiła coś, co mogłoby odmienić twoje życie”.
Nasze życie, prawdopodobnie chciał powiedzieć, w końcu – byliśmy teraz wspólnikami.
„Pozwól, że pomyślę o tym w weekend”, powiedziałam. „Może moglibyśmy pojechać i obejrzeć nieruchomości w poniedziałek”.
„Doskonale. Myślę, że będziesz podekscytowana, gdy zobaczysz potencjał”.
Kiedy David wiózł mnie do domu, gawędząc o kosztach remontu i trendach rynkowych, pomyślałam o Ashley, która pewnie siedzi teraz w swoim pokoju i informuje go SMS-ami o moim nastroju i reakcjach. Może nawet udziela mu wskazówek na bieżąco, co ma powiedzieć. Kiedy wjechaliśmy na podjazd, David odprowadził mnie do drzwi jak prawdziwy dżentelmen.
„Wspaniale się dziś bawiłem, Clare”.
„Ja też”.
Pochylił się, żeby dać mi, jak przypuszczałam, pocałunek na dobranoc, i przez ułamek sekundy prawie się odsunęłam, ale potem przypomniałam sobie, że wciąż gram rolę niczego niepodejrzewającej wdowy, więc pozwoliłam mu na to. To był dobry pocałunek, musiałam przyznać. David z pewnością wiedział, co robi.
„Zadzwonię jutro” – powiedział. „Może zaczniemy analizować wstępne wyniki inwestycji”.
„Chętnie”.
Patrząc, jak odjeżdża, zastanawiałam się, ile innych kobiet stanęło w drzwiach swoich domów, czując, że właśnie spotkały swoją przyszłość, nie zdając sobie sprawy, że tak naprawdę spotkały swojego niszczyciela.
Ale David i Ashley popełnili jeden zasadniczy błąd w kalkulacji. Założyli, że samotność i ufność czynią mnie głupią.
W poniedziałek, kiedy pojechaliśmy obejrzeć te nieruchomości, mieli się przekonać, jak bardzo się mylili. Miałem bowiem zaplanowanych kilka niespodzianek, których nie było w żadnym z e-maili Ashley z poradami.
W sobotni poranek obudził mnie zapach bekonu i kawy. Ashley przygotowywała śniadanie, nucąc pod nosem, wyglądając na szczęśliwszą niż widziałam ją od miesięcy.
„Dzień dobry, mamo. Jak minęła randka?”
„Wspaniale” – powiedziałam, biorąc talerz, który mi podała. „David jest naprawdę wyjątkowy”.
„Widać. Prawie promieniejesz”.
Gdyby tylko wiedziała, z czego tak naprawdę się promienieję. Nie z romansu. To z oczekiwania na sprawiedliwość.
„Ashley, mogę cię o coś zapytać?”
„Oczywiście”.
„Myślisz, że jestem mądra? Spotykanie się z Davidem? Czasami martwię się, że jestem samotna i podejmuję przez to złe decyzje”.
Ashley usiadła naprzeciwko mnie z własnym talerzem, wyglądając jak zatroskana córka.
„Mamo, jesteś jedną z najmądrzejszych osób, jakie znam. Wychowałaś mnie sama, pracowałaś, żeby skończyć szkołę pielęgniarską, utrzymywałaś naszą rodzinę razem, kiedy tata chorował. Czemu nagle zrobiłaś się głupia, jeśli chodzi o mężczyzn?”
Bo nauczyła mnie tego moja własna córka, pomyślałam, ale nie powiedziałam.
„Po prostu nie chcę być jedną z tych kobiet, które dają się wykorzystać jakiemuś gadatliwemu facetowi”.
„David wcale nie wygląda na takiego. Ma własny biznes, własne pieniądze. Czego miałby od ciebie chcieć poza towarzystwem?”
Pytanie zawisło między nami w powietrzu. Ashley zadała je z tak pozorną niewinnością, że przez chwilę zastanawiałam się, czy sobie tego wszystkiego nie wyobraziłam. Może było jakieś wytłumaczenie dla tych maili, które nie wiązało się z tym, że moja córka mnie zdradziła.
Potem przypomniałam sobie szczegóły. To, jak David dokładnie wiedział, które tematy mnie zainteresują. To, jak wspomniał o konkretnych rzeczach z mojej rutyny, o których nigdy mu nie mówiłam. To, jak ostrożnie napomknął o możliwości inwestycji, sprawiając wrażenie, że to ja wpadłam na ten pomysł.
„Prawdopodobnie masz rację” – powiedziałam. „Za dużo o tym myślę”.
„Zasługujesz na szczęście, mamo. Po tym wszystkim, przez co przeszłaś, zasługujesz na kogoś, kto będzie cię dobrze traktował”.
Po śniadaniu Ashley zniknęła w bibliotece, żeby się uczyć, co – jak teraz wiedziałam – oznaczało spotkanie z Davidem, żeby skoordynować ich dalsze działania. To dało mi idealną okazję, żeby pojechać do biura Marcusa i opowiedzieć mu o wczorajszej kolacji.
„Więc on próbuje klasycznego romansowego przekrętu” – powiedział Marcus, kiedy go o wszystkim poinformowałam. „Stwórz więź emocjonalną. Przedstaw okazję inwestycyjną. Stwórz poczucie pilności. Czas ucieka. Chce odpowiedzi do przyszłego piątku”.
„To szybciej, niż się spodziewałam”.
„Jesteś pewna, że chcesz to kontynuować? Mamy wystarczająco dużo dowodów, żeby natychmiast wezwać organy ścigania”.
„Myślałam o tym cały ranek. Marcus, jeśli zadzwonimy teraz na policję, co się stanie?”
„W najlepszym wypadku David zostanie aresztowany za usiłowanie oszustwa. Ashley prawdopodobnie zostanie oskarżona o współudział. Dowody są mocne, ale nie niepodważalne. Dobry prawnik mógłby argumentować, że e-maile zostały wyrwane z kontekstu, że nie doszło do faktycznego oszustwa, skoro nie doszło do przekazania pieniędzy. A David – on ewidentnie jest profesjonalistą. Jego prawnik twierdziłby, że to wszystko było nieporozumieniem, że naprawdę mu na tobie zależało, a inwestycja była legalna”.
Zastanowiłam się nad tym przez chwilę.
„Więc mogą wyjść z tego tylko z kosztami sądowymi i kompromitacją”.
„To możliwe. System sprawiedliwości nie zawsze wymierza sprawiedliwość, Clare”.
„Wtedy trzymamy się planu, ale chcę, żebyś wprowadziła pewne zmiany”.
Przez następną godzinę Marcus i ja dopracowywaliśmy szczegóły tego, co nazwaliśmy Operacją Turnabout. Kiedy wychodziłem z jego biura, czułem się jak generał szykujący się do bitwy, a nie jak ofiara szykująca się do oszustwa.
Poniedziałkowy poranek był szary i mżysty – idealna pogoda na oglądanie nieruchomości w złym stanie. David odebrał mnie punktualnie o 10:00, ubrany w robocze ubranie i niosąc podkładkę, jakby prowadził legalną działalność gospodarczą.
„Gotowa zobaczyć swoją przyszłość?” – zapytał, całując mnie w policzek, gdy wsiadałam do jego pickupa.
„Denerwuję się” – powiedziałam, co było prawdą. Nie z powodu fikcyjnej inwestycji, ale z powodu osiągnięcia własnych wyników.
„To normalne. Ważne decyzje powinny cię denerwować. To znaczy, że traktujesz je poważnie”.
Pierwszą nieruchomością był dwupiętrowy dom w okolicy, która widziała lepsze czasy. David oprowadził mnie po nim jak profesjonalny wykonawca, wskazując na problemy konstrukcyjne, które trzeba będzie rozwiązać, omawiając koszty remontu i harmonogram. To było naprawdę imponujące. Gdyby nie był oszustem, prawdopodobnie byłby niezłym wykonawcą.
„Sprzedający żąda 200 000” – powiedział, gdy staliśmy w dawnym salonie. „Myślę, że potrzebowalibyśmy kolejnych 100 000 na remonty, może 150, jeśli naprawdę chcemy zmaksymalizować zysk”.
„A za ile moglibyśmy to sprzedać?”
„Podobne domy w tej okolicy po remoncie kosztują od 450 do 500 000. Więc spodziewamy się zysku około 200 000 na samej tej nieruchomości”.
„To niesamowite”.
„A to tylko jedna z sześciu nieruchomości w pakiecie”.
Sześć nieruchomości. Kwoty rosły, co oznaczało, że haczyk był coraz głębszy.
Spędziliśmy 3 godziny oglądając domy, analizując liczby i omawiając harmonogramy remontów. David znał się na rzeczy, to trzeba przyznać. Gdyby cokolwiek z tego było prawdą, mogłaby to być solidna inwestycja. Ale zdradzały go szczegóły, których nie potrafił sfałszować. Kiedy pytałem o pozwolenia i inspekcje, był niejasny. Kiedy pytałem o badania stanu prawnego i dokumentację prawną, zbaczał na temat potencjalnego zysku. Kiedy wspomniałem o chęci niezależnej wyceny nieruchomości, wyjaśnił, dlaczego byłoby to niepotrzebne, biorąc pod uwagę harmonogram sprzedającego. Klasyczny oszust. Pośpiech i skupienie się na emocjonalnym aspekcie okazji.
Kiedy zakończyliśmy trasę, David był przekonany, że mnie wciągnął.
Zatrzymaliśmy się na lunch w barze za miastem, a on wyciągnął teczkę z dokumentami, która wyglądała imponująco oficjalnie.
„Przygotowałem wstępną umowę partnerską” – powiedział, przesuwając papiery po stole. „Nic wiążącego, tylko nakreślającą strukturę inwestycji i podziału zysków”.
Przejrzałem dokumenty, zauważając, że zostały zaprojektowane tak, by wyglądać legalnie, a jednocześnie być całkowicie bezsensowne. Mnóstwo prawnie brzmiącego języka, który w rzeczywistości nie zobowiązywał Davida do niczego, dając mu jednocześnie dostęp do moich pieniędzy.
„To wygląda skomplikowanie”.
„Zawsze tak wygląda na początku, ale tak naprawdę chroni nas oboje. Twoja inwestycja jest zabezpieczona samymi nieruchomościami. Więc nie ma ryzyka utraty pieniędzy”.
Z wyjątkiem tego, że nieruchomości nie istniały, a moje pieniądze znikały na kontach, których nigdy nie będę w stanie namierzyć.
„David, mogę cię o coś zapytać?”
„O cokolwiek”.
„Dlaczego ja? Przecież prawdopodobnie znalazłbyś inwestorów z dużo większymi pieniędzmi niż ja”.
Na sekundę jego maska się zsunęła. Widziałam, jak zastanawia się nad odpowiedzią, prawdopodobnie próbując sobie przypomnieć, co Ashley powiedziała mu o moich kompleksach.
„Clare, nie chodzi tylko o pieniądze. Tak, twój spadek daje nam kapitał, którego potrzebujemy, żeby to się udało. Ale chcę coś z tobą zbudować. Nie tylko spółkę biznesową, ale na całe życie. Jestem sam od trzech lat od rozwodu i nigdy nie sądziłem, że znajdę kogoś, komu mógłbym powierzyć zarówno serce, jak i przyszłość”.
To była piękna przemowa, prawdopodobnie taka sama, jaką wygłosił do swoich trzech poprzednich ofiar.
„Chcę to zrobić” – powiedziałam, patrząc mu prosto w oczy. „Chcę być twoim wspólnikiem”.
Uśmiech Davida był promienny.
„Naprawdę? Naprawdę?”
„Kiedy zaczynamy?”
„Zadzwonię do sprzedającego dziś wieczorem. Powiedz mu, że jesteśmy gotowi do działania. Do piątku musisz mieć dostępne fundusze na sfinalizowanie transakcji. 800 000. Zgadza się. Wiem, że to dużo pieniędzy, ale Clare, to wszystko dla nas zmieni”.
Kiedy wracaliśmy do mojego domu, David z entuzjazmem paplał o naszej wspólnej przyszłości, a ja myślałem o tym, jak Ashley pewnie skacze teraz po ścianach, licząc swoją 50 000 dolarów wypłaty. Oboje myśleli, że wygrali.
Ale nie wiedzieli, że podczas gdy oni uczyli mnie o oszustwie i zdradzie, ja sam też się czegoś nauczyłem. A ich edukacja miała się właśnie rozpocząć w najbardziej nieprzyjemny z możliwych sposobów.
Piątek nie mógł nadejść wystarczająco szybko.
We wtorek rano zadzwoniłam do banku i poprosiłam o rozmowę z Janet Morrison, doradczynią inwestycyjną, z którą współpracowałam od czasu otrzymania spadku. Janet miała może 35 lat, była bystra i nigdy nie traktowała mnie jak zagubionej staruszki, która potrzebowała, żeby ktoś podejmował za nią decyzje finansowe.
„Pani Morrison” – powiedziała, kiedy przybyłam na nasze spotkanie – „muszę powiedzieć, że ta prośba jest bardzo nietypowa”.
„Wiem, że tak, ale potrzebuję, żebyś mi zaufała”.
„Chcesz wypłacić 800 000 dolarów w czekach kasjerskich, ale nie chcesz mi powiedzieć, na co inwestujesz”.
„Janet, czy kiedykolwiek podjęłam złą decyzję finansową w ciągu tych 8 miesięcy naszej współpracy?”
„Nie, nie. Byłaś wyjątkowo konserwatywna. Prawie zbyt konserwatywna”.
„Więc proszę, zaufaj mi, że teraz wiem, co robię”.
Janet przyglądała mi się zza biurka.
„Pani Morrison, muszę zapytać. Czy ktoś wywiera na panią presję, żeby panią zainwestowała? Wykorzystywanie finansowe osób starszych jest częstsze, niż ludzie zdają sobie sprawę”.
Gdyby tylko wiedziała, jak bardzo ma rację.
„Nikt na mnie nie naciska. To moja decyzja i dokładnie ją przemyślałam”.
Po kolejnych dziesięciu minutach przesłuchania Janet niechętnie zgodziła się przygotować czeki kasjerskie.
„Ale w pani aktach zanotowałam, że odradzałam tę transakcję”.
„W porządku”.
W środę po południu Ashley wróciła do domu ze swojej fikcyjnej sesji nauki w bibliotece wyglądając, jakby wygrała na loterii.
„Jak się uczyłaś?” zapytałam, stawiając obiad na stole.
„Produktywnie” – powiedziała, niemal wibrując z ekscytacji.
„Mamo, myślałam o tym, co powiedziałaś o okazji inwestycyjnej Davida. Naprawdę uważam, że powinnaś z niej skorzystać”.
„Naprawdę?”
„Prowadziłam badania na temat inwestycji w nieruchomości i liczby, które ci pokazał, brzmią naprawdę solidnie”.
Badania, prawda? Raczej świętowanie z Davidem, jak doskonale działa ich plan.
„Cieszę się, że tak myślisz, bo postanowiłam to zrobić”.
Twarz Ashley rozpromieniła się jak fajerwerki z okazji 4 lipca.
„Naprawdę? To niesamowite”.
„Zamknięcie umowy w piątek po południu. David mówi, że potem zostaniemy oficjalnymi partnerami biznesowymi”.
„Mamo, jestem z ciebie taka dumna, że zaryzykowałaś. Zasługujesz na coś dobrego w życiu”.
W czwartek wieczorem David znów zabrał mnie na kolację, tym razem do jeszcze przyjemniejszej restauracji. Był wyraźnie pewny jutrzejszej transakcji.
„Denerwujesz się?” zapytał, wyciągając rękę przez stół, żeby ścisnąć moją dłoń.
„Trochę. To dużo pieniędzy”.
„Wiem, że tak. Ale Clare, za rok o tej porze będziesz taka szczęśliwa, że się na to zdecydowałaś”.
„Co będzie po jutrze? To znaczy, kiedy pieniądze zostaną przelane”.
„Wtedy zabierzemy się do pracy. Zajmę się codziennymi sprawami – kontaktami z wykonawcami, nadzorem remontów, zarządzaniem stroną biznesową. Będziesz cichym wspólnikiem zgarniającym swoją część zysków”.
Cichy wspólnik. Innymi słowy, oddam swoje pieniądze i nie będę miał wpływu na to, jak zostaną wykorzystane.
„A my? Nasza relacja?”
Uśmiech Davida był ciepły i najwyraźniej szczery.
„Clare, jutro to nie tylko biznes. To zobowiązanie do wspólnego budowania przyszłości. Kiedy już zostaniemy partnerami w tej inwestycji, chcę zacząć planować resztę naszego życia”.
„Co masz na myśli?”
„Chodzi mi o to, że może czas zacząć rozmawiać o wspólnym zamieszkaniu. O całkowitym połączeniu naszych żyć”.
Jego śmiałość zapierała dech w piersiach. Planował wziąć ode mnie pieniądze, a potem wprowadzić się do mojego domu, żeby mieć pełny dostęp do tego, co zostało.
„Brzmi wspaniale” – powiedziałam, odgrywając swoją rolę. „Bardzo bym tego chciała”.
Piątkowy poranek wstał jasno i wyraźnie, jakby wszechświat uwypuklał ironię tego, co miało się wydarzyć. Ashley zrobiła naleśniki na śniadanie, paplając o tym, jak bardzo się cieszy, że robię tak ważny krok.
„Kiedy będziesz wiedział, czy inwestycja doszła do skutku?” zapytała.
„David powiedział, że będziemy wiedzieć do wieczora. Papierkowa robota zajmuje większość dnia”.
„A potem zostaniecie wspólnikami… między innymi”.
Ashley przytuliła mnie, zanim poszła do swojej udawanej pracy.
„Kocham cię, mamo. Tak się cieszę z twojego szczęścia”.
Odwzajemniłam uścisk, zastanawiając się, czy to ostatni raz, kiedy dobrowolnie mnie dotknie.
David przyjechał punktualnie o 14:00, żeby odebrać mnie na zamknięcie transakcji. Miałam w torebce czeki kasjerskie i kilka innych dokumentów, o których nie wiedział.
„Gotowa zmienić nasze życie?” – zapytał, całując mnie.
„Och, nigdy nie byłem bardziej gotowy na nic”.
Zamknięcie transakcji odbyło się w firmie zajmującej się obrotem nieruchomościami, 40 minut drogi stąd, w części miasta, której nie znałem. Podczas jazdy David rozmawiał o harmonogramach remontów i prognozach zysków, wyraźnie delektując się zbliżającym się zwycięstwem. Budynek z zewnątrz wyglądał dość profesjonalnie, ale kiedy weszliśmy do biura, zauważyłem szczegóły, które David prawdopodobnie miał nadzieję, że przeoczę. Meble były typowe, z wypożyczalni. Kobieta za biurkiem wyglądała na zdenerwowaną. Dokumenty były rozłożone na stole konferencyjnym jak rekwizyty w sztuce.
Ale odegrałam swoją rolę perfekcyjnie, zadając dokładnie takie pytania, jakie zadałby ufny inwestor, jednocześnie starannie unikając tych, które mogłyby ujawnić oszustwo.
„Wszystko wygląda w porządku” – powiedział fałszywy agent po godzinie przeglądania nic nieznaczących dokumentów. „Potrzebujemy tylko funduszy inwestycyjnych”.
Otworzyłam torebkę i wyciągnęłam czeki kasjerskie, kładąc je na stole. David wpatrywał się w nie wzrokiem drapieżnika obserwującego ofiarę.
„800 000 dolarów” – powiedziałam. „Nasza wspólna przyszłość”.
„Pani Morrison” – powiedziała kobieta – „chcę tylko, żeby pani podpisała się tutaj, potwierdzając, że przekazuje pani te środki dobrowolnie”.
Wzięłam długopis, zawahałam się przez chwilę, jakbym się wahała, po czym z rozmachem podpisałam się.
„Clare, nie pożałuje pani” – powiedział David, wręcz promieniejąc triumfem.
„Och, jestem pewien, że nie pożałuję”.
Kobieta zebrała czeki i podpisane dokumenty.
„Zajmiemy się wszystkim dziś po południu. Do godziny 18:00 powinieneś otrzymać potwierdzenie przelewu”.
Kiedy wracaliśmy do pickupa Davida, był bardziej ożywiony niż kiedykolwiek go widziałem.
„Nie mogę uwierzyć, że naprawdę to zrobiliśmy. Teraz jesteśmy prawdziwymi partnerami”.
„Tak, jesteśmy. David, mogę cię o coś zapytać? Kiedy po raz pierwszy pomyślałeś, że chcesz mnie zaprosić do inwestycji?”
Zastanowił się nad pytaniem, prawdopodobnie próbując sobie przypomnieć, jaką historię miał opowiedzieć.
„Chyba to było podczas naszej drugiej randki przy kawie. Wspomniałeś, że martwisz się o swoją przyszłość finansową i zdałem sobie sprawę, że mogę ci pomóc”.
Ciekawe. Z e-maili Ashley wynikało, że planował prezentację inwestycyjną jeszcze przed naszym pierwszym spotkaniem.
„Chcę świętować dziś wieczorem” – powiedziałam. „Może wpadniesz na kolację. Ugotuję”.
„Bardzo chętnie. Około siódmej”.
„Idealnie. I David – zaproś Ashley do nas. Chcę, żebyśmy świętowali we troje”.
Uśmiech Davida zamigotał na sekundę. Ashley, moja córka. Kobieta, której rada przekonała mnie, żebym ci zaufała.
„Będę zaszczycony” – powiedział.
Czekałam na tę kolację bardziej, niż David mógł sobie wyobrazić, bo miał to być ich ostatni posiłek jako współspiskowców.
O 18:47 zadzwonił mój telefon. Na ekranie pojawiło się imię Davida, a ja niemal słyszałam podekscytowanie w jego głosie, zanim jeszcze odebrałam.
„Clare, transfer przebiegł idealnie. Oficjalnie jesteśmy partnerami”.
„To wspaniała wiadomość” – powiedziałam, mieszając sos do przygotowanego przeze mnie makaronu. „Nie mogę się doczekać, żeby to uczcić”.
„Przynoszę szampana. Mamy dziś wiele do wzniesienia”.
Tak, zdecydowanie mieliśmy.


Yo Make również polubił
W wieku 40 lat zgodziłam się poślubić mężczyznę z niepełnosprawną nogą. Nie było między nami miłości. Podczas nocy poślubnej drżałam, gdy podniosłam koc i odkryłam szokującą prawdę.
Dieta odchudzająca na bazie wody cynamonowej Schudnij 5 kilogramów w 7 dni…
Polska Opowieść: Cichy Budzik
Przez całe życie byłeś w błędzie!