Mój ojczym spędził 25 lat, nosząc cement – ​​podczas mojej obrony doktoratu mój profesor spojrzał na niego i nagle zamilkł – Page 5 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Mój ojczym spędził 25 lat, nosząc cement – ​​podczas mojej obrony doktoratu mój profesor spojrzał na niego i nagle zamilkł

Tej nocy wróciłem do domu.

Podróż, którą odkładałem, opóźniałem, planowałem i przekładałem — odbyłem ją w pośpiechu, nie jak syn wracający do domu na wizytę, ale jak syn wracający do domu, aby pochować ojca.

Podróż autobusem wydawała się nie mieć końca, a jednocześnie być zbyt krótka. Światła miasta rozmywały się za oknem. Moje odbicie patrzyło na mnie: mężczyzna w koszuli z kołnierzykiem, doktor, nauczyciel, mąż, ojciec – który jakimś cudem zawiódł w najprostszej ze wszystkich ról: bycia synem, kiedy to naprawdę się liczyło.

Kiedy dotarłem do domu, na zewnątrz stały krzesła, stał biały namiot, a sąsiedzi rozmawiali przyciszonymi głosami. Nad wejściem wisiała plandeka z jego zdjęciem: w wyblakłej koszulce polo w kratkę, nieśmiało uśmiechający się do obiektywu.

„Benito L. Cruz
Ukochany Mąż, Ojciec, Tatay”

Wszedłem do środka.

Owionął mnie zapach świec i kwiatów. Po lewej stronie pokoju stała trumna.

Jego trumna.

Ruszyłem w jego kierunku, jakby moje stopy były z kamienia.

Nanay siedziała na plastikowym krześle, z różańcem owiniętym wokół palców. Jej oczy były czerwone i puste.

Gdy mnie zobaczyła, gwałtownie wstała, spojrzała na mnie przez chwilę, po czym rzuciła się w moje objęcia, a jej ciało trzęsło się od szlochów, które zdawały się pochodzić z czegoś głębszego niż jej płuca.

– Anak – zawołała. „Ang bilis. Ang bilis naman niya umalis.”

Przytuliłem ją, a moje łzy w końcu popłynęły.

Gdy zajrzałem do trumny, moje serce bezgłośnie eksplodowało.

I oto był.

Tata.

Ale nie do końca.

Jego twarz była spokojniejsza niż kiedykolwiek widziałem, zmarszczki wygładzone dłońmi grabarza, a na ustach szminka, którą żartobliwie nazwałby „pang-babae”. Nosił biały barong. Jego dłonie, złożone na piersi, były wciąż szorstkie i pokryte bliznami, nawet po śmierci.

Te ręce nosiły cegły.

Te ręce trzymały naprawione rowery i sandały.

Te ręce liczyły pogniecione banknoty leżące na stole , zastanawiając się, jak je rozciągnąć na kolejny tydzień.

Te ręce delikatnie popchnęły mnie do przodu i bezszelestnie złapały, gdy upadałem.

Wyciągnąłem rękę i dotknąłem jego palców.

Było im zimno.

Na koniec wyszeptałem przeprosiny, których nigdy nie zrobiłem, gdy jeszcze żył.

„Przepraszam, Tay” – wykrztusiłam. „Tak bardzo, bardzo przepraszam. Powinnam była częściej przychodzić. Powinnam była tu być. Powinnam była…”

Moje słowa rozpłynęły się w niezrozumiałym dźwięku.

Nanay położyła mi rękę na ramieniu.

– Hindi naman siya nagreklamo, anak – powiedziała ochryple. „Hanggang sa huli… ang sinasabi lang niya, ‘OK na ako. May anak na akong doktor.’”

Opadła z powrotem na krzesło i wpatrywała się w trumnę.

„Kanina lang” – szepnęła – „kausap ko siya. Pinakita niya yung mga talong at kamatis sa likod. Sabi niya, „Pag uwi ni anak, magluto tayo ng pinakbet. Mag–ihaw tayo ng manok. Mag image kami sa harap ng bahay – lekarz, niania, tatay”.

Jej ramiona się trzęsły.

“Hindi na umabot.”

Podczas czuwania ludzie przychodzili i odchodzili.

Sąsiedzi opowiadali historie o tym, jak Tatay pomagał im naprawiać dachy w czasie burz, naprawiał zepsute krany i pożyczał drobne kwoty pieniędzy bez odsetek.

Uścisnął mi dłoń mężczyzna, którego nie znałem.

„Anak ni Mang Ben?” zapytał.

„Opo” – odpowiedziałem.

Skinął głową. „Pinagtanggol niya ako dati sa na placu budowy” – powiedział. “Gusto akong tanggalin kasi na-late ako. Siya yung nagpa-usap sa inżynier. Sabi niya: ‘Ako na ang babawi sa atraso niya. Huwag niyo lang siyang tanggalin, may pamilya yan.’ Hindi ko ‘yon makakalimutan.”

Inny sąsiad opowiedział mi o tym, jak Tatay po cichu przyniósł im worek ryżu, gdy nie mieli nic do jedzenia.

– Powiedział sobra daw sa inyo – powiedziała, kręcąc głową. “Alam ko namang hindi ‘yon też. Wala ngang sobra sa inyo zakonnica. Pero ibinigay pa rin niya. ”

Każda historia była cegłą w murze prawdy, której nigdy w pełni nie dostrzegłem.

Zawsze uważałem Tataya za mojego prywatnego bohatera. Nie zdawałem sobie sprawy, że po cichu budował swoje życie, gdziekolwiek się pojawił.

Ostatniej nocy czuwania, gdy większość osób już poszła do domów, siedziałem sam przy trumnie.

Świece migotały, rzucając cienie na drewniane ściany.

W ręku trzymałem dwie kartki papieru.

Jedną z nich była złożona notatka, którą wiele lat temu włożył do mojego pudełka na lunch — ta, na której było napisane „Kaya natin ‘to”. Przez wszystkie te lata trzymałem ją w portfelu, jej brzegi były postrzępione i pożółkłe.

Drugim był oficjalny certyfikat z UP, stwierdzający, że uzyskałem tytuł doktora filozofii.

Osiągnięcie.

Poświęcenie.

Przeszłość.

Obecny.

Wszystko zgniotło się w dwie kartki papieru między moimi palcami.

Znów przypomniałem sobie tamten dzień na widowni.

Profesor Santos go rozpoznaje.

„Jesteś Mang Ben, prawda? Nie spodziewałem się zobaczyć cię tu dzisiaj, jako ojca nowego doktoratu…”

Przez krótką chwilę świat go zobaczył.

Nie jako anonimowy pracownik budowlany.

Nie jako postać drugoplanowa w czyjejś historii.

Ale jako człowiek z imieniem, historią i spuścizną.

Chciałbym dać mu tę chwilę jeszcze raz.

Szkoda, że ​​nie było tego więcej.

Pochowaliśmy go następnego dnia.

Niebo było boleśnie niebieskie.

Kiedy spuszczali trumnę do grobu, Nanay szlochała niekontrolowanie, ściskając mnie za ramię. Mój syn, za mały, żeby cokolwiek zrozumieć, trzymał się mojej nogi i z zaciekawieniem wpatrywał się w ludzi w czerni.

Rzuciłem garść ziemi na trumnę, moje palce drżały.

Z każdym grudką ziemi uderzającą w drewno prawda stawała się coraz cięższa:

Nigdy więcej nie usłyszę od niego słów „Kaya natin ‘to”.

Nigdy nie zadzwonił, żeby zapytać, czy jadłem.

Nigdy nie przywitałby mnie na dworcu autobusowym z plastikową torbą gotowanej kukurydzy i orzeszków ziemnych.

Nigdy nie usiadłby pod drzewem mango, nie wskazałby palcem na grządki z warzywami i nie przechwalał się niczym dziecko nad projektem szkolnym.

Żal jest najokrutniejszym nauczycielem.

Zawsze przychodzi po egzaminie.

Mijały miesiące.

Życie, uparte i obojętne, posuwało się naprzód.

Wróciłem do Manili. Wróciłem do nauczania. Sprawdzałem egzaminy, uczestniczyłem w spotkaniach, pisałem artykuły, zasiadałem w panelach.

Koledzy gratulowali mi publikacji i zaproszeń na konferencje.

„Twoi rodzice muszą być bardzo dumni” – powiedzieli.

Uśmiechnęłam się uprzejmie i odpowiedziałam: „Tak”, bo nie było prostego sposobu, aby wytłumaczyć, że duma i żal na stałe zakorzeniły się w mojej piersi.

Czasami, w środku wykładu, patrzyłem na studentów i widziałem siebie z młodości – zagubionego, pełnego nadziei, zmęczonego. Starałem się być milszy niż niektórzy z moich profesorów. Starałem się pamiętać, że za każdym czesnym kryje się ktoś taki jak Tatay, wspinający się po rusztowaniach, jeżdżący jeepneyami albo pracujący na dwie zmiany.

W domu mój syn urósł.

Pewnego wieczoru zastałem go w naszym małym salonie, zmagającego się z zepsutym samochodzikiem-zabawką. Koło odpadło. Zmarszczył brwi, próbując je naprawić, mając zbyt małe dłonie, by wcisnąć oś z powrotem.

„Tato, jest zepsute” – powiedział sfrustrowany.

Uklęknąłem obok niego i wziąłem samochód.

Przez sekundę wyobraziłem sobie siebie jako dziecko, które patrzyło przez okno, jak inny mężczyzna cicho naprawiał mój rower.

„Spróbujmy” – powiedziałem cicho.

Wkręciłem małe kółko z powrotem na miejsce, choć palce mi się nie powiodły. Zajęło mi to kilka prób, ale w końcu zaskoczyło.

Oczy mojego syna rozbłysły.

„Wow” – powiedział. „Jesteś taki dobry, tato!”

Uśmiechnąłem się lekko.

„Miałem dobrego nauczyciela” – szepnąłem.

Tej nocy, po tym jak zasnął, siedziałam sama przy kuchennym stole , mając przed sobą liścik od Tataya.

“Kahit hindi ko alam lahat ng ginagawa mo sa school, alam ko na kaya mo.
Huwag kang matakot sa hirap. Sanay na tayo sa hirap.
Kaya natin ‘to. ”

Obrysowałem litery palcem.

Nie wiedział, co oznacza „fenomenologia”.

Nie wiedział, jak interpretować wartości p ani formaty cytowań.

Nie znał języka akademickiego.

Ale wiedział coś o wiele ważniejszego:

Jak zbudować człowieka.

Ludzie czasami pytają o moje badania, moje publikacje, moją pracę.

Mówią: „Masz doktorat. Twój ojciec musiał ci zapewnić dobre życie”.

Wyobrażają sobie duże domy, samochody, konta bankowe.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Mega Sernik z Blachy: 1 kg Twarogu i 2 Paczki Budyniu! Niebo w Gębie!

Ogromna ilość twarogu: Aż 1 kg gwarantuje intensywny, serowy smak. Podwójna moc budyniu: 2 paczki zapewniają kremową konsystencję. Chrupiący spód: ...

Zaskakujące zastosowania soli w domu

Nie musisz wydawać fortuny na kosmetyki. Sól w połączeniu z oliwą z oliwek to świetny domowy peeling, który zmiękczy i ...

15-dniowy napój detoksykujący z ananasem: schudnij 15 funtów w 2 tygodnie!

Ogranicz spożycie żywności przetworzonej: Ogranicz słodkie przekąski, napoje gazowane i żywność przetworzoną w okresie detoksykacji. Wybieraj świeże, pełnowartościowe produkty, które ...

Leave a Comment