Poznałam Roberta Hale’a, gdy miałam dwadzieścia dwa lata i przez pięćdziesiąt pięć świąt Bożego Narodzenia zbudowaliśmy życie, które wydawało się stabilne, zwyczajne i głęboko kochane. Nigdy nie był efekciarski, nigdy dramatyczny, ale dwa miesiące przed naszymi pięćdziesiątymi piątymi wspólnymi świętami Bożego Narodzenia uścisnął mi dłoń w szpitalu i powiedział: „W tym roku jestem ci winien wielką niespodziankę”. Zbagatelizowałam to, bo był chory, bo niespodzianki wydawały się błahe w porównaniu z cichym strachem, który oboje nosiliśmy w sobie. Zmarł w październiku.
W grudniu przechodziłam przez dni jak gość we własnym życiu. Poranek Bożego Narodzenia i tak nadszedł. Poszłam do kościoła sama, usiadłam w naszej zwykłej ławce i starałam się śpiewać bez załamywania głosu. Po nabożeństwie, gdy ludzie ściskali się i składali kondolencje, podszedł do mnie nieznany mi mężczyzna. Był wysoki, miał około czterdziestki i był ubrany w prosty szary płaszcz.
„Margaret Hale?” zapytał.
Skinęłam głową, czując się nieswojo.
Podał mi mały, oprawiony w skórę pamiętnik. „Prosił, żebym ci to dzisiaj dał. Powiedział, że zrozumiesz”.


Yo Make również polubił
Podczas parapetówki mój mąż i teściowa zażądali, żebyśmy oddali mieszkanie jego siostrze – odpowiedź mojej mamy ich uciszyła
Ten przepis na danie przyrządzone w gorącym powietrzu stał się viralem i jest gotowy w zaledwie 10 minut!
Moja rodzina nazywała mnie nieudacznikiem, dopóki mój szwagier, oficer marynarki wojennej, nie zasalutował mi na ich oczach
Przedstawili oni sygnały ostrzegawcze wskazujące na „czerwoną flagę” przed zdiagnozowaniem choroby