Jeśli ktoś grozi Ci nagłością, powiedz: „Proszę dać mi to na piśmie”.
Zrób dziś jedną małą rzecz dla własnej radości, nawet jeśli to będzie zwykłe ciasteczko.
Dodaliśmy numery telefonów, strony internetowe i pustą przestrzeń z napisem „Mój wyrok za ciężkie dni”. Na marginesie Fern narysowała małą lampkę na ganku z prostymi liniami rozchodzącymi się w jej kierunku, tak jak uczniowie rysują nadzieję.
Tego wieczoru siedziałem przy kuchennym stole i pisałem zdanie drukowanymi literami.
„Mogę wybrać, za co zapłaci moja miłość”.
Nie kogo. Nie ile. Nie czy bym kochał. Co moja miłość by kupiła. Najlepiej nie czyjeś dorosłe produkty spożywcze.
Lato paliło i miękło. Max spłacał raty. Opuścił spotkanie, a potem przyszedł wcześniej na następne i usiadł z przodu, jakby skrucha mogła mu przydzielić miejsce. Napisał SMS-a, że dostał stałą pracę jako kierowca furgonetki dostawczej. Powiedział, że mundur pachniał cudzą wodą kolońską i dumą. Zapytał, czy mógłby dołączyć do mnie i Eleanor na niedzielny obiad.
„Możesz” – powiedziałem. „Przynieś sałatkę”.
Tak. Przyniósł worek nieumytej sałaty rzymskiej. Nauczył się. Posiekał. Przypomniał sobie, że czosnek może sprawić, że pokój będzie wyglądał jak weselny. W połowie kolacji odłożył widelec i spojrzał na mnie.
„Nie oczekuję, że mi wybaczysz” – powiedział.
„Już to zrobiłem” – powiedziałem. „Po prostu nie usunąłem granicy”.
Odetchnął. Taki oddech, jaki bierzesz, gdy pierwszy raz pływasz po długiej zimie, nie zamraża ci piersi.
Pod koniec sierpnia sankcje zostały zapłacone. Pan Weber zadzwonił, żeby powiedzieć mi, że apelacja Leny została oddalona. „Ten rozdział jest zamknięty” – powiedział, po czym dodał, cicho jak prawnik: „na razie”.
Wiedziałem, o co mu chodziło. Zamknięcie jest jak drzwi. Ludzie nadal mogą pukać.
Uczciłam to, kupując walizkę na czterech kółkach, która sunęła jak z płatka, i rezerwując pociąg do Santa Fe z Eleanor, Beatrice i Fern. Obiecałyśmy sobie, że zobaczymy sztukę i krajobrazy. Prawda była taka, że kupimy turkusowe kolczyki, których nie potrzebowaliśmy, i poćwiczymy bycie kobietami, które zamawiają deser bez przepraszania.
W pociągu Beatrice wyznała, że przygotowała przemowę na wypadek, gdyby jej syn zadzwonił z prośbą o pożyczkę pod jej nieobecność.
„Jaka będzie ta przemowa?” zapytała Eleanor.
„Zaczyna się” – powiedziała Beatrice, po czym wykonała gest z uniesioną brodą i pewnym głosem. „Kochanie, kocham cię, a moje pieniądze kochają mnie”.
Śmialiśmy się tak głośno, że kobieta w sąsiednim rzędzie poczęstowała nas winogronami. Fern zrobiła nam zdjęcie z pustynią przelatującą za oknem i wysłała je na czat grupowy Porchlight. „Wycieczka” – napisała. „Badania nad radością”.
W Santa Fe kupiłem farbę, której nie mogłem znaleźć w domu, i szalik, który wysunął się poza moją paletę. Szliśmy o zmierzchu i pozwoliliśmy, by adobe pochłonęło ciepło. W galerii, która sprzedawała światło tak, jak piekarnie sprzedają ciasto, właściciel zapytał, czy jesteśmy klubem książki.
„Jesteśmy klubem ratunkowym” – powiedziała Fern.
„Dla kogo?”
„Dla nas samych” – powiedziała Eleanor. „I dla tych, którzy przyjdą po nas”.
Kiedy wróciłam do domu, czekał na mnie list z kancelarii prawnej, której nie znałam. Nalałam sobie kawy, usiadłam przy stole i otworzyłam go ze spokojem kobiety, która trzyma swój niebieski segregator w zasięgu ręki. W liście poinformowano mnie, że Lena złożyła pozew o rozwód. Zapytano mnie, czy zgodziłabym się udzielić Maxowi referencji w sprawie odpowiedzialności finansowej.
Roześmiałam się głośno, sama w kuchni, co było formą modlitwy. Potem zadzwoniłam do pana Webera.
„Napisz prawdę” – powiedział. „Krótko. Bez ozdobników. Sąd szanuje czasowniki”.
Napisałem: Max terminowo spłacał zasądzone przez sąd sankcje przez dziewięć kolejnych miesięcy, utrzymywał stałe zatrudnienie i uczęszczał na cotygodniowe sesje terapeutyczne. W tym okresie nie prosił mnie o wsparcie finansowe ani go nie otrzymał. Przyjmuje konsekwencje, nie próbując ich mi przypisać.
Wysłałem. Ugotowałem zupę. Podlałem paproć. Miasto pochyliło się ku jesieni.
W Święto Dziękczynienia moje mieszkanie wypełniły głosy, których kiedyś nie znałem. Eleanor przyniosła farsz, który powinien być świętem samym w sobie. Beatrice i Fern przyszły wcześniej, żeby nakryć do stołu serwetkami, które Beatrice wyprasowała, choć jej zabroniłem. Harriet przyszła spóźniona, zdyszana, z ciastem, które mogłoby ubiegać się o urząd. Walter przyszedł z bukietem i cichą godnością człowieka, który bez polecenia wiedział, gdzie postawić składane krzesła. Max zapukał ostatni, trzymając starannie umytą sałatę i, o dziwo, mały bukiecik stokrotek ze sklepu spożywczego.
„Dla ciebie” – powiedział. „Bez powodu”.
„Dziękuję” – powiedziałem, a stokrotki na środku stołu rozbłysły, jakby w ich wnętrzu uwięziony był gawędziarz.
Po kolacji, podczas gdy Eleanor i Walter wesoło spierali się o to, czy żurawina to owoc, czy sos, Max podał mi kartkę papieru.
„Co to jest?”


Yo Make również polubił
Odkryj moc selenu – niezbędnego pierwiastka zapobiegającego powstawaniu plam starczych!!
8 wskazówek, jak pozbyć się komarów
6 To, jak śpisz, zdradza tajemnice Twojej osobowości. Moja pozycja była zaskakująco trafna!
Dlaczego Niezwykle Ważne Jest, by Nie Spłukiwać Toalety Po Każdym Oddaniu Mocz?