Mój teść, w końcu pojmując powagę sytuacji, westchnął, a w jego głosie pobrzmiewała nuta desperacji. „Zniszczysz firmę budowlaną i pozbawisz pracy naszych elektryków, prawda? A jeśli tak, to co wtedy?”. Próbował sprawdzić blef mojego ojca, przekonać go, żeby się wycofał.
Mój tata odpowiedział stanowczym, niewzruszonym głosem: „Przykro mi, ale mamy innych klientów oprócz ciebie”.
Mój teść kontynuował z nutą desperacji w głosie. „Jest mnóstwo ofert pracy dla elektryków” – dodał, starając się brzmieć pewnie, ale głos mu się lekko załamał.
„W takim razie mogę wziąć odpowiedzialność za córkę i zamknąć własną firmę budowlaną, prawda?” – zapytał mój ojciec, patrząc prosto w oczy mojego teścia i rzucając mu wyzwanie.
„Jak sobie chcesz” – odparł mój teść, a jego twarz poczerwieniała z bezsilnej wściekłości. „Nie ma sensu próbować mnie zmusić, żebym się załamał!” W końcu krzyknął te ostatnie, wściekłe słowa i odszedł pokonany. Teściowa odwróciła się do mnie z twarzą wykrzywioną szyderczym grymasem. „Ty bezużyteczna żono. Nie musisz wracać”.
Ogarnęło mnie oszołomienie, a w głowie kręciło mi się w głowie. „Wszystko w porządku, Audrey?” – zapytał ojciec głosem pełnym troski, kładąc delikatnie dłoń na moim ramieniu.
„No cóż, tato, co mam zrobić?” – zapytałam, czując się kompletnie zagubiona, dryfująca w morzu dezorientacji i bólu. Powiedział tyle bolesnych rzeczy.
„Czy nie byłoby lepiej się rozwieść?” – powiedział mój tata cichym, ale stanowczym głosem.
„Tak, chyba tak” – odpowiedziałam niechętnie, a słowa smakowały jak popiół. Jednak Jeremiasz może po mnie przyjść, pomyślałam, kurczowo trzymając się tej kruchej nadziei, desperackiej ostatniej deski ratunku. Najważniejsze, żeby Jeremiasz mnie kochał, nawet jeśli moi teściowie nie.
Ale Jeremiasz po mnie nie przyszedł, bez względu na to, jak długo czekałem. Dni ciągnęły się w bolesną ciszę. Po kilku dniach w końcu otrzymałem wiadomość od Jeremiasza. Zawierała tylko trzy druzgocące słowa: Rozwiedźmy się.
Nie byłam przekonana. Wysyłałam wciąż wiadomości do Jeremiasza, rozpaczliwie prosząc o wyjaśnienie, o znak miłości, którą, jak mi się zdawało, dzieliliśmy, ale on nigdy nie odpowiedział. Wtedy zadzwonił do mnie prawnik Jeremiasza. „Rodzice Jeremiasza przekonali go do rozwodu z tobą” – poinformował mnie profesjonalnym, obojętnym głosem.
Nie mogłam nic powiedzieć. Słowa uwięzły mi w gardle, zdławione nagłą, przytłaczającą falą żalu i zdrady. Zgodziłam się na rozwód, akceptując alimenty i inne warunki zaproponowane przez Jeremiasza – zimny, kliniczny koniec tego, co uważałam za prawdziwą historię miłosną. W ten sposób moje małżeństwo, które przetrwało niecały rok, dobiegło końca w sposób nagły i bolesny.
Rozdział 6: Rozplątywanie i rozliczenie
W tym samym czasie firma budowlana mojego ojca również zamknęła swoje podwoje, zgodnie z jego obietnicą. Nie zatrzymała się jednak całkowicie. W rzeczywistości mój brat, z błogosławieństwem i wsparciem finansowym rodziców, przejął firmę budowlaną. Lokalizacja i nazwa firmy pozostały niezmienione, będąc znakiem rozpoznawczym lokalnej społeczności, ale zerwał wszelkie powiązania z rodzinną firmą Jeremiaha, zrywając współpracę, która kiedyś wydawała się tak ważna.
Naturalnie, mocno to uderzyło w firmę rodziny Jeremiaha. Ich główny wykonawca, stałe źródło dochodu, zniknął z dnia na dzień. Mieli jednak innych klientów i jakoś sobie radzili, walcząc o przetrwanie, ale nie do końca się załamując. Nie byli jednak bezpieczni, zwłaszcza że historia mojego „powrotu” i późniejsze działania mojego ojca stały się plotką w mieście. Społeczność, zaciekle lojalna wobec mojej rodziny, zaczęła unikać firmy Jeremiaha. Stopniowo rodzina Jeremiaha była unikana, a jej reputacja została zszargana. Coraz więcej zleceń na prace elektryczne, wcześniej kierowanych do nich, trafiało teraz do firmy elektrycznej, z którą mój brat szybko nawiązał współpracę.
Proces ten postępował powoli i nieubłaganie, aż w końcu rozeszły się pogłoski, że interes Jeremiaha upada i stoi na krawędzi bankructwa.
„To go czegoś nauczy” – powiedział pewnego dnia mój ojciec z błyskiem satysfakcji w oczach. Moja matka i ja, pielęgnując własne rany i dostrzegając w nich sprawiedliwość, myśleliśmy tak samo.
Ale potem wiatr nagle się zmienił. Było lato następnego roku, pora roku znana z dużego zapotrzebowania na klimatyzację. Byłem w biurze firmy budowlanej mojego brata, pomagając przy pracach projektowych, gdy odebraliśmy telefon. „Przepraszam, klimatyzacja chyba się zepsuła” – powiedział przerażony głos klienta, którego dom mój brat niedawno wyremontował.
Kiedy mój brat poszedł to sprawdzić, odkrył coś niepokojącego: jednostka zewnętrzna klimatyzatora została celowo zniszczona, zdewastowana. „To straszne, nawet jak na żart” – mruknął mój brat, zaciskając szczękę ze złości. Skonsultował się z rodziną i natychmiast zgłosił sprawę policji. Mój brat skontaktował się wtedy ze swoim nowym partnerem elektrykiem i zlecił wymianę klimatyzatora, pokrywając koszty dla swojego cennego klienta.
Ale to nie był jedyny przypadek. Powtarzało się to samo, ujawniając złośliwy schemat. Dzwonił kolejny klient, potem kolejny. Firma budowlana mojego brata nie była w stanie sama poradzić sobie z nagłym, niewytłumaczalnym wzrostem liczby uszkodzonych klimatyzatorów. Historia głosi, że poszkodowani, zdesperowani potrzebą naprawy, niechętnie zwrócili się o pomoc do rodziny Jeremiaha, mając niewiele innych możliwości.


Yo Make również polubił
Uważaj, uzależnia, krem marshmallow w 4-5 minut
Korzyści płynące z wody owsianej z cytryną, o których nie wiedziałeś
W ósmym miesiącu ciąży podsłuchałam, jak mój mąż miliarder i jego matka potajemnie planowali zabrać moje dziecko zaraz po porodzie. Zabrałam więc jego ukrytą torbę ratunkową i podjęłam decyzję, która zmieniła wszystko…
Jak regularnie układać kursy: 9 sprawdzonych wskazówek dotyczących stałego dostaw