Dałam spadkobiercom mojego męża wszystko, czego żądali… i patrzyłam, jak uśmiechy powoli znikają z ich twarzy – Page 2 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Dałam spadkobiercom mojego męża wszystko, czego żądali… i patrzyłam, jak uśmiechy powoli znikają z ich twarzy

Floyd coś mi zostawił. Byłem tego pewien.

I cokolwiek to było, Sydney i Edwin o tym nie wiedzieli.

Część 3 – Klucz i pudełko
Kluczem otwarto skrytkę depozytową w First National Bank na J Street w Sacramento.

Pudełko, o którego istnieniu nie miałem pojęcia.

Spędziłem dwa dni metodycznie przeszukując każdy centymetr naszego domu, coraz bardziej sfrustrowany każdą pustą szufladą i bezsensowną szafką. Dopiero gdy przeglądałem portfel Floyda – ten, który szpital oddał mu z rzeczami osobistymi – znalazłem małą wizytówkę schowaną za jego prawem jazdy.

Pierwszy Bank Narodowy.

Na odwrocie, widniał numer napisany ręką Floyda: 379 .

Kierowniczka banku, miła kobieta o imieniu Patricia, która pamiętała Floyda z jego sporadycznych wizyt, z należytym współczuciem zaprowadziła mnie do skarbca.

„Pan Whitaker był bardzo konkretny w sprawie tego pudełka” – powiedziała, schodząc po marmurowych schodach. „Tylko ty i on mieliście do niego dostęp. Otworzył je jakieś sześć miesięcy temu”.

Sześć miesięcy temu.

Mniej więcej w tym samym czasie, gdy stan zdrowia Floyda zaczął się pogarszać. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy zaczął odbywać te tajemnicze spotkania biznesowe, których nigdy mi do końca nie wyjaśnił.

Pudełko było większe, niż się spodziewałem, i cięższe. Patricia zostawiła mnie samego w małym pokoju projekcyjnym, a ja drżącymi palcami podniosłem metalowe wieczko.

W środku były dokumenty. Mnóstwo dokumentów.

Ale to nie były takie dokumenty prawne, jakich się spodziewałem — żadnych testamentów, polis ubezpieczeniowych ani umów biznesowych.

Były to listy prywatne, wydrukowane e-maile, sprawozdania finansowe i coś, co wyglądało na raporty z obserwacji.

Pierwszą rzeczą, która przykuła moją uwagę, był list pisany ręką Floyda, datowany zaledwie dwa miesiące przed jego śmiercią. Na kopercie widniał napis:

Dla Colleen. Otwórz dopiero po przeczytaniu wszystkiego innego.

Odłożyłem to na bok i wziąłem do ręki kolejny dokument: wydrukowaną wymianę e-maili między Sydney i pewnym Marcusem Crawfordem.

Znak czasowy wskazywał, że było to osiem miesięcy temu.

W miarę jak czytałem, krew mi się ścinała.

Marcus, tata czuje się coraz gorzej. Lekarze uważają, że zostało mu może sześć miesięcy. Musimy przyspieszyć procedury transferowe. Czy możesz przyspieszyć formalności, o których rozmawialiśmy?

Odpowiedź była równie przerażająca:

Sydney, przygotowałem dokumenty zgodnie z prośbą. Gdy tylko Twój ojciec podpisze dokumenty, aktywa firmy zostaną zrestrukturyzowane w ramach spółek-wydmuszek, które założyliśmy. Majątek osobisty może zostać przeniesiony natychmiast po śmierci.

Potem nadeszła kolejka, która sprawiła, że ​​zadrżały mi ręce.

A co z żoną?

Odpowiedź Sydney:

Colleen nie będzie problemem. Nie rozumie strony biznesowej i zanim zrozumie, o co chodzi, będzie za późno. Tata ufa nam całkowicie.

Musiałem przeczytać to dwa razy, zanim dotarło do mnie znaczenie.

Planowali to od miesięcy.

Podczas gdy ja opiekowałam się Floydem, wożąc go na wizyty lekarskie, zarządzając jego lekami, jego synowie knuli plan odebrania wszystkiego – nie tylko mnie, ale i swojemu ojcu.

Następnym dokumentem był wyciąg bankowy z konta, o którym nigdy wcześniej nie słyszałem: Whitaker Holdings LLC .

Saldo wyniosło cztery i siedem milionów dolarów .

Poniżej znajdowała się odręczna notatka od Floyda:

Colleen, to nasze prawdziwe oszczędności. Chłopcy myślą, że wszystkie moje pieniądze są zamrożone w domu i firmie, ale większość naszego majątku przeniosłam tutaj kilka miesięcy temu. Próbowałam nas chronić.

Cztery i siedem milionów.

Nie byliśmy biedni.

Nawet nie byliśmy klasą średnią.

Floyd był po cichu bogaty, a Sydney i Edwin próbowali zagarnąć majątek umierającemu ojcu.

Moje ręce trzęsły się, gdy sięgałem po kolejną rzecz – folder z etykietą:

Prywatne śledztwo – poufne.

W środku znajdowały się zdjęcia, dokumenty finansowe i raport podsumowujący sporządzony przez licencjonowanego prywatnego detektywa, Jamesa Mitchella.

Zdjęcia przedstawiały Sydneya wchodzącego i wychodzącego z czegoś, co wyglądało na ekskluzywne kasyno w Reno w stanie Nevada. Znaczniki czasu wskazywały, że w ciągu ostatniego roku odbywał tam wiele podróży, czasami zatrzymując się na kilka dni.

Dane finansowe przedstawiały jeszcze bardziej ponury obraz.

Sydney był winien 230 tysięcy dolarów różnym wierzycielom, większość z nich była związana z długami hazardowymi.

Akta Edwina były równie obciążające.

Śledztwo ujawniło, że jego działalność konsultingowa była w rzeczywistości przykrywką dla serii nieudanych projektów inwestycyjnych. Stracił prawie trzysta tysięcy dolarów cudzych pieniędzy, w tym środki należące do kilku starszych klientów, którzy powierzyli mu swoje oszczędności emerytalne.

Obaj synowie Floyda tonęli w długach i kłopotach prawnych.

Nic dziwnego, że tak bardzo chcieli odziedziczyć majątek.

Najbardziej druzgocącym dokumentem był jednak raport medyczny datowany na trzy miesiące przed śmiercią Floyda.

Nie było to od jego stałego lekarza. To był neurolog, o którym nigdy nie słyszałem.

Podsumowanie było krótkie, ale wyczerpujące:

U pacjenta nie stwierdzono oznak upośledzenia funkcji poznawczych ani obniżonej sprawności. Zdolności umysłowe pozostają sprawne, a zdolność podejmowania decyzji nienaruszona.

Sydney i Edwin sugerowali każdemu, kto chciał słuchać, że choroba Floyda wpływa na jego osąd – że nie jest w stanie podejmować rozsądnych decyzji dotyczących swojego majątku.

Jednak raport dowodzi czegoś innego.

Floyd był w pełni władz umysłowych aż do samego końca.

Ostatnim dokumentem w folderze była kopia innego testamentu.

Nie tego, który pokazała mi Sydney, ale tego, który powstał zaledwie sześć tygodni przed śmiercią Floyda.

W związku z tym wszystko pozostało w moich rękach, z wyjątkiem skromnych funduszy powierniczych dla Sydney i Edwina, z których wypłaty byłyby dokonywane co roku, ale nie mógłbym uzyskać do nich dostępu od razu.

Notatka na marginesie, napisana ręką Floyda, brzmiała następująco:

Oryginał jest własnością Mitchell & Associates, a nie firmy Morrison.

Serce waliło mi jak młotem, gdy wszystkie elementy układanki wskakiwały na swoje miejsce.

Były dwa testamenty.

Sydney i Edwin w jakiś sposób uzyskali dostęp do starszej wersji i użyli jej do ubiegania się o spadek, podczas gdy prawdziwy testament został bezpiecznie ukryty w innej kancelarii prawnej.

Ale dlaczego ta firma Mitchell & Associates nie skontaktowała się ze mną po śmierci Floyda? Dlaczego dowiedziałem się o tym dopiero teraz?

Drżącymi rękami sięgnąłem po list Floyda i ostrożnie otworzyłem kopertę.

Moja najdroższa Colleen,

Jeśli to czytasz, to znaczy, że mnie już nie ma, a chłopaki pokazali swoje prawdziwe oblicze. Przepraszam, że nie mogłem ci o tym wszystkim opowiedzieć za życia, ale musiałem się upewnić, co planują.

W dalszej części listu wyjaśniono, jak Floyd nabrał podejrzeń, gdy Sydney i Edwin nagle zaczęli się nim interesować podczas jego choroby — nie z miłości, ale dlatego, że chcieli mieć wpływ na jego majątek.

Zatrudnił prywatnego detektywa, przelał pieniądze i opracował szczegółowy plan, aby mnie chronić.

Chłopcy myślą, że dziedziczą dom i firmę,
napisał Floyd. Ale nie wiedzą, że w zeszłym roku zaciągnąłem na obie nieruchomości wysokie zastawy hipoteczne. Dom jest obciążony hipoteką na kwotę miliona i dwóch dziesiątych dolarów, a firma jest winna wierzycielom osiemset tysięcy dolarów. Nie dziedziczą majątku, Colleen. Dziedziczą długi.

Wpatrywałem się w list, nie wierząc własnym oczom.

Floyd dał Sydney i Edwinowi pigułkę z trucizną, która miała być zamaskowanym spadkiem.

Polisa na życie, o której wspominali, jest prawdziwa,
ciągnął list, ale nie jest na dwieście tysięcy. Jest na pięćset tysięcy, a te dodatkowe pieniądze mają pomóc ci zacząć od nowa. Martin Morrison nigdy nie miał zarządzać moim majątkiem. Zwolniłem jego firmę dwa miesiące temu, ale mu o tym nie powiedziałem. Chłopaki musieli go przekonać, żeby reprezentował rodzinę po mojej śmierci.

Ostatni akapit wywołał u mnie łzy w oczach.

Wiem, że to brzmi brutalnie, ale nie mogłam stać z boku i patrzeć, jak odbierają ci to, co odbierają wszystkim innym. Dokonali swoich wyborów, Colleen. Teraz muszą żyć z konsekwencjami. Zasługujesz na coś lepszego niż to, co planowali ci dać. Weź pieniądze, zacznij od nowa i nie oglądaj się za siebie.

Zawsze kochaj,

Floyd.

Do listu dołączona była wizytówka firmy Mitchell & Associates oraz notatka, że ​​mam się z nimi skontaktować natychmiast po zapoznaniu się z zawartością sejfu depozytowego.

Siedziałem w tym małym pokoju bez okien przez prawie godzinę, próbując przetworzyć wszystko, czego się dowiedziałem.

Floyd mnie nie opuścił.

On mnie chronił.

A Sydney i Edwin – mężczyźni, którzy na pogrzebie nazywali mnie Matką , którzy tak pięknie opowiadali o rodzinie i dziedzictwie – okazali się po prostu głęboko nieuczciwi.

Ale było coś jeszcze. Coś, co sprawiło, że zrobiło mi się niedobrze.

Jeśli Sydney i Edwin byli tak zdesperowani potrzebą pieniędzy, że próbowali pozbawić umierającego ojca kontroli nad jego majątkiem, co zrobiliby, gdyby odkryli, że odziedziczyli w rzeczywistości górę długów?

Czy przyjdą po mnie?

Czy próbowaliby mnie zmusić, żebym pomógł im wydostać się z dołka finansowego, w jaki wpędził ich Floyd?

Ostrożnie odłożyłam wszystkie dokumenty do sejfu, z wyjątkiem wizytówki i listu Floyda. Schowałam je bezpiecznie do torebki.

Jutro zadzwonię do Mitchell & Associates i dowiem się, co dokładnie zaaranżował Floyd.

Ale dziś wieczorem musiałem spędzić kolację z Sydney i Edwinem, wiedząc to, co teraz o nich wiedziałem.

Musiałem się uśmiechać i kiwać głową, gdy omawiali swoje plany dotyczące „naszych” nieruchomości, udając, że nie wiem, iż odziedziczą po nich jedynie długi i kłopoty prawne.

Gdy jechałem do domu ulicami Kalifornii, zadzwonił mój telefon.

To był Edwin.

„Colleen” – powiedział ciepłym, udawanym głosem. „Bianca i ja chcielibyśmy zaprosić cię dziś wieczorem na kolację. Pomyśleliśmy, że miło byłoby spędzić trochę czasu z rodziną, zanim sfinalizujemy wszystkie sprawy prawne”.

Czas dla rodziny.

Jak miło z ich strony.

„Brzmi cudownie” – powiedziałam, zaskoczona, jak spokojnie brzmiał mój głos. „O której godzinie?”

„O siódmej” – odpowiedział. „Colleen… naprawdę chcemy, żebyś wiedziała, jak bardzo doceniamy, z jaką gracją sobie ze wszystkim radzisz. Tata byłby dumny”.

Tata byłby dumny.

Gdyby Edwin tylko wiedział, co jego ojciec naprawdę myślał o jego roszczeniowych, zadłużonych synach.

Kiedy się rozłączyłem i ruszyłem w dalszą drogę, zmierzając na prawdopodobnie ostatnią kolację w gronie rodziny Whitaker, zdałem sobie sprawę, że coś się we mnie zmieniło.

Smutek i zagubienie, które nosiłam w sobie od śmierci Floyda, nadal tam były, ale teraz mieszały się z czymś innym — czymś twardszym i bardziej konkretnym.

Sydney i Edwin myśleli, że są tacy sprytni, manipulując pogrążoną w żałobie wdową i zmuszając mnie do podejmowania decyzji, zanim zdążyłam jasno pomyśleć.

Nie mieli pojęcia, że ​​ich ojciec przez cały czas był dziesięć kroków przed nimi.

I z pewnością nie mieli pojęcia, że ​​wyprzedzę ich o dziesięć kroków.

Kolacja zapowiadała się naprawdę bardzo ciekawie.

Część 4 – Kolacja i rozmowa telefoniczna
Dom Edwina i Bianki w Granite Bay w Kalifornii był pomnikiem pożyczonych pieniędzy i pozornego sukcesu.

Gdy wjeżdżałem na ich okrągły podjazd, nie mogłem nie zauważyć nowych luksusowych samochodów — BMW i Mercedesa — które kosztowały wyraźnie więcej, niż większość Amerykanów zarabia w ciągu roku.

Teraz zrozumiałem, skąd wzięły się te pieniądze.

Bianca otworzyła mi drzwi ubrana w designerską sukienkę, która prawdopodobnie kosztowała więcej niż mój miesięczny budżet na zakupy spożywcze.

W wieku trzydziestu ośmiu lat doprowadziła do perfekcji sztukę wyglądania na osobę dbającą o swoje włosy w sposób kosztowny — pasemka kosztujące setki dolarów co kilka tygodni, paznokcie wymagające cotygodniowych poprawek, biżuteria lśniąca kamieniami, które można kupić w ramach ubezpieczenia.

„Colleen” – wykrzyknęła, przyciągając mnie do siebie i całując w powietrzu, aż musnęła lekko mój policzek. „Wyglądasz wspaniale. Jak się trzymasz?”

Troska w jej głosie była tak szczera, jak kolor jej paznokci, ale uśmiechnąłem się i udawałem, że ją kocham.

„Daję sobie radę, kochanie. Dziękuję za gościnę” – powiedziałam.

Sydney już tam był, wylegiwał się w gabinecie Edwina ze szklanką szkockiej w ręku. Jedna butelka kosztowała go zapewne więcej, niż ja wydawałam na zakupy spożywcze w ciągu miesiąca.

Pokój był wykończony ciemnym drewnem i skórą, co miało symbolizować sukces i stabilność.

To, co faktycznie sugerowało, gdy już znałem prawdę, było desperacką przesadą.

„Mamo” – powiedziała Sydney, wstając, żeby mnie krótko przytulić. „Wyglądasz lepiej. Martwiłam się o ciebie po naszej wczorajszej rozmowie”.

Wczoraj, kiedy powiedział mi, że jestem praktycznie bezdomny i bliski bankructwa.

Takie wzruszające zaniepokojenie.

Edwin wyszedł z kuchni, niosąc kieliszek wina wypełniony czymś, co wyglądało na bardzo drogie Chardonnay.

„Colleen” – powiedział – „tak się cieszę, że mogłaś przyjść. Bianca gotowała całe popołudnie. Jej słynny łosoś w ziołowej panierce”.

Wszyscy trzej krążyli wokół mnie jak uprzejmi gospodarze, oferując drinki i przystawki, komentując mój wygląd i pytając o moje plany.

To był mistrzowski pokaz rodzinnej troski i gdybym nie spędził popołudnia na czytaniu o ich długach hazardowych i nieudanych przedsięwzięciach biznesowych, być może byłbym wzruszony.

Kolację podano w ich oficjalnej jadalni, w której znajdowała się porcelana wyglądająca, jakby pochodziła z muzeum, a także sztućce na tyle ciężkie, że mogłyby służyć za broń.

Bianca rzeczywiście przewyższyła samą siebie. Łosoś był perfekcyjnie przygotowany, wino fachowo dobrane, a prezentacja bez zarzutu.

„No więc” – powiedziała Sydney, kiedy zajadaliśmy się daniem głównym – „Martin Morrison zadzwonił do mnie dziś po południu. Wspomniał, że jesteście gotowi do przeniesienia majątku”.

Zjadłem delikatny kęs łososia, zyskując na czasie.

„Tak” – powiedziałem spokojnie. „Zdecydowałem, że nie chcę spędzić reszty życia, kłócąc się o życzenia Floyda. Harmonia rodzinna jest ważniejsza niż pieniądze”.

Ulga, która przemknęła przez twarz Edwina, była niemal komiczna.

„To… to wspaniale, Colleen” – powiedział. „Naprawdę wspaniale. Tata byłby bardzo zadowolony, wiedząc, że wszyscy razem pracujemy”.

„Przygotowaliśmy trochę dokumentów” – dodała Bianca, sięgając po teczkę z manili, która leżała na kredensie. „Żeby wszystko było oficjalne. Nasz prawnik je przygotował, żeby uzupełnić to, czym zajmuje się Martin”.

Ich prawnik.

Oczywiście, że zatrudnili własną reprezentację prawną.

Zastanawiałem się, czy ten tajemniczy prawnik wiedział o długach hazardowych Sydney’a lub podejrzanych planach konsultingowych Edwina.

„Jak miło” – powiedziałem, nie dotykając teczki. „Ale muszę wspomnieć, że trochę myślałem o rachunkach za leczenie”.

Temperatura w pomieszczeniu zdawała się spaść o kilka stopni.

Sydney odstawił kieliszek z winem odrobinę za mocno.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Chrupiące frytki i sos serowy

20 gramów masło niesolone 1 łyżeczka mąki pszenica 1/4 łyżeczki proszku papryczka chili 125 ml mleka 75 gramów startego sera ...

Otwórz KAŻDY zamek bez klucza w mgnieniu oka! Jak odblokować Magic

Włóż kartę: Wsuń kartę między drzwi a ramę, w której znajduje się zamek. Porusz kartą: Poruszaj kartą i popchnij ją ...

Co się stanie, jeśli po 50. roku życia zaczniesz przyjmować kurkumę codziennie?

5. Wzmacnia odporność Kurkuma jest naturalnym wzmacniaczem odporności, który chroni organizm przed infekcjami i chorobami. Wzmacnia obronę organizmu, szczególnie w ...

Leave a Comment