Mój mąż i ja przyjechaliśmy kupić mieszkanie od obcokrajowca. Milczałam, udając, że nie rozumiem ani słowa po niemiecku. A potem usłyszałam jedno zdanie i zamarłam, nie wierząc własnym uszom.
Rozdział 1: Tajemny uczeń
Kesha zamknęła drzwi sypialni i wyciągnęła z kryjówki pod stosem pościeli zniszczony podręcznik. Strony były zapełnione jej starannym pismem, z zakładkami wystającymi z różnych stron. Zapaliła lampkę na biurku, przyciemniając światło, żeby nie było widać spod drzwi, i otworzyła zeszyt ćwiczeń.
W salonie telewizor dudnił. Marcus oglądał kolejny mecz futbolu amerykańskiego i wiedziała, że nie będzie jej przeszkadzał przez następne dwie godziny. Trwało to już osiem miesięcy. Każdego wieczoru, gdy jej mąż pracował do późna albo był pochłonięty swoimi sprawami, Kesha siadała z podręcznikami.
Na początku to była tylko ciekawość. W internecie pojawiła się reklama darmowych kursów języków obcych online. Potem ją wciągnęła. Lubiła odkrywać coś nowego, czuć pracę swojego mózgu, wyczuwać, jak słowa układają się w zdania i stopniowo zaczynać rozumieć dziwną mowę. To było jak rozwiązywanie łamigłówki, tylko o wiele bardziej ekscytujące.
Ale nic nie powiedziała Marcusowi i nie miała zamiaru tego robić.
Dwa lata temu, gdy zainteresowała się pomysłem zapisania się na zajęcia z florystyki, tak się z niej wyśmiał, że jej pragnienie samo zniknęło.
„Kesha, zdajesz sobie sprawę, że to nic poważnego, prawda?” – powiedział wtedy, nawet nie podnosząc wzroku znad tabletu. „Zmarnujesz pieniądze, pojedziesz na miesiąc i zrezygnujesz, jak zawsze”.
„Nie rzuciłam niczego «jak zawsze»” – próbowała zaprotestować. „Po prostu chcę spróbować czegoś nowego”.
„Nowe?” Zaśmiał się. „Co miesiąc masz nowe hobby. Najpierw joga, potem malowanie, a potem jakieś inne bzdury. Lepiej byłoby, gdybyś porządnie zadbał o dom”.
Wtedy milczała, ale uraza głęboko w niej zakorzeniła się. A kiedy sześć miesięcy później postanowiła zapisać się na zajęcia jogi, nie pozwolił jej nawet dokończyć. Zaczął od nowa.
„Nie mamy pieniędzy na bzdury. Czy ty w ogóle wiesz, ile kosztują teraz media?”
Od tamtej pory Kesha przestała dzielić się z nim swoimi pragnieniami. Po co się tym przejmować, skoro i tak nie traktowałby ich poważnie? Była jak niewidzialna we własnym domu. Marcus decydował, gdzie pojadą na wakacje, jakie meble kupić i kiedy zapraszać gości. Gotowała, sprzątała, zgadzała się, a czasami próbowała protestować, ale on ją zbywał.
„Wiem lepiej. Nie rozumiesz tych rzeczy. Pozwól mi się tym zająć.”
A Kesha cofała się raz po raz, aż przyzwyczaiła się do bycia cieniem we własnym życiu.
Nalała sobie herbaty z termosu, który specjalnie przyniosła do sypialni, żeby nie musieć wychodzić do kuchni i zwracać na siebie uwagi. Ułożyła się wygodnie na łóżku i oddała się ćwiczeniom. Wymawiała słowa szeptem, sprawdzając wymowę za pomocą aplikacji w telefonie, mając założone słuchawki. Podobało jej się poczucie, że ma jakąś tajemnicę, coś własnego, o czym Marcus nie wie i czego nie kontroluje. To była jej mała przestrzeń wolności w świecie, w którym wszystko inne dawno przestało do niej należeć.
Około godziny później z salonu dobiegły krzyki komentatora. Wygląda na to, że ktoś zdobył przyłożenie. Kesha podniosła głowę i słuchała. Marcus głośno komentował coś, prawdopodobnie rozmawiając przez telefon z kumplem. Rozpoznała jego podekscytowany głos, jego śmiech. Dawno się tak z nią nie śmiał. Westchnęła i wróciła do podręcznika, starając się nie myśleć o tym, jak bardzo zmieniło się ich życie.
Kiedy pobrali się piętnaście lat temu, wszystko było zupełnie inne. Marcus był uważny i interesował się jej opinią. Razem marzyli o przyszłości, spacerowali wieczorami trzymając się za ręce, snuli plany i śmiali się z drobiazgów. Nazywał ją „słoneczkiem” i mówił, że jest najlepszą rzeczą, jaka mu się w życiu przytrafiła. Kesha wierzyła w każde jego słowo. Cieszyła się, że jest blisko niego, słuchając jego marzeń o karierze, dużym domu i dzieciach, które kiedyś będą mieli.
Ale z biegiem lat coś się zmieniło. Marcus stał się twardszy, bardziej pewny siebie. Zaczął dobrze zarabiać i najwyraźniej uznał, że teraz ma prawo jednostronnie decydować o ich życiu. Kesha pracowała jako księgowa w małej firmie. Jej pensja była skromna, ledwo wystarczała na zakupy spożywcze i wydatki osobiste. Marcus nigdy nie przegapił okazji, by przypomnieć jej, że to on wyżywił rodzinę, spłacił kredyt hipoteczny, ratę za samochód i wakacje.
„Gdyby nie ja, gdzie byś był?” – pytał, gdy się kłócili. „W wynajętym studio z trzema współlokatorami, właśnie tam”.
Kesha milczała, bo w głębi duszy bała się, że ma rację. Że bez niego naprawdę sobie nie poradzi. Że jest zbyt słaba, zbyt niezdecydowana, zbyt zwyczajna.
Nie mieli dzieci. Początkowo odkładali to na później, ze względu na karierę, kredyt hipoteczny, remont. Potem po prostu nic z tego nie wyszło. Lekarze wzruszali ramionami. Wydawało się, że wszystko jest w porządku u obojga. Ale ciąża nie nadeszła. Badania, testy, zabiegi – wszystko trwało ponad rok i skończyło się niczym. Z czasem ten temat stał się bolesny i przestali o nim rozmawiać. Kesha potajemnie marzyła o dziecku, wyobrażając sobie, jak utuli niemowlę do snu, przeczyta mu bajki i nauczy chodzić. Ale bała się powiedzieć to na głos, bojąc się, że Marcus znowu powie coś bolesnego. Że to jej wina. Że nie może zrobić nawet tej jednej rzeczy.
W ostatnich miesiącach między nimi narastał mur. Coraz częściej zostawał w pracy po godzinach, wracał późno do domu zmęczony i rozdrażniony. Przy kolacji odpowiadał monosylabami, zatopiony w telefonie. Kesha próbowała nawiązać rozmowę, pytając o jego dzień, opowiadając coś o pracy, próbując żartować. Kiwał głową, nie słuchając, a pięć minut później wycofywał się do salonu i telewizora. W weekendy chodził na ryby z przyjaciółmi albo znikał w garażu.
Kesha próbowała znaleźć sposób, żeby się z nim skontaktować. Gotowała jego ulubione dania – jego firmowe kotlety schabowe w sosie, puree ziemniaczane i chleb kukurydziany. Zaproponowała wspólne wyjście gdzieś – do kina, do parku, po prostu na spacer.
Ale odmówił. „Jestem zmęczony, Kesha. Daj mi odpocząć, na litość boską. Nie rozumiesz, jak to jest harować cały tydzień, a potem jeszcze zapewnić sobie program rozrywkowy”.
I wycofała się. Zmywała naczynia, sprzątała mieszkanie, patrzyła przez okno na przechodniów i zastanawiała się, kiedy wszystko się popsuło. W którym momencie stali się sobie obcy, mieszkając pod jednym dachem? Czuła, że go traci, a może już straciła. Ale nie chciała się poddać. Nie chciała przyznać, że piętnaście lat poszło na marne, że miłość się skończyła, że została sama.
Rozdział 2: Poszukiwanie
Kiedy więc Marcus nagle zasugerował poszukanie większego mieszkania – ich kawalerka w starym budynku na obrzeżach już dawno stała się ciasna – Kesha była zachwycona. Może to była szansa. Może wspólny projekt, wspólny cel, zbliży ich do siebie, przywróci to, co kiedyś było. Nowe mieszkanie, nowe otoczenie, nowy etap w życiu. Może wszystko się ułoży.
Zaczęli przeglądać oferty, a raczej Marcus patrzył, a ona usiadła obok niego na sofie i skinęła głową. Pokazał opcje na tablecie, a ona nieśmiało wyraziła swoją opinię – czy podoba jej się układ, czy okna są dobrze usytuowane, czy kuchnia jest wygodna. Ale on rzadko brał to pod uwagę.
„Za daleko od metra” – machał ręką. „Ta jest za droga, poza naszym budżetem. To zła dzielnica. Same kłopoty. Czy ty w ogóle rozumiesz te rzeczy?”
Z czasem Kesha przestała się kłócić. Po prostu siedziała w milczeniu, patrząc w ekran i pogrążona w myślach.
Tygodnie poszukiwań zamieniły się w miesiąc. Chodzili na oględziny w weekendy, początkowo z entuzjazmem, potem coraz bardziej zrezygnowani, i za każdym razem coś było nie tak. Układ mieszkania był nietrafiony. Sąsiedzi hałasowali. Budynek był za stary. Na dziedzińcu nie było parkingu, a cena była za wysoka. Marcus był wiecznie niezadowolony, czepiał się szczegółów i kłócił z pośrednikami.
Kesha była zmęczona tym ciągłym bieganiem, jego nieustanną irytacją, poczuciem bezsensu tego wszystkiego. Czasami wydawało jej się, że celowo doszukuje się wad, żeby nie kupić mieszkania, żeby odwlec moment. Dlaczego? Nie rozumiała.
Aż pewnego wieczoru, gdy siedziała z podręcznikami i ćwiczyła kolejne ćwiczenie gramatyczne, Marcus wpadł do sypialni. Nawet nie zapukał. Po prostu otworzył drzwi na oścież. Kesha drgnęła i ledwo zdołała zatrzasnąć zeszyt, wpychając go pod poduszkę. Serce zabiło jej szybciej. Co, jeśli on to zauważy?
„Kesha, patrz”. Podał jej telefon z ofertą, nie zwracając uwagi na jej zdziwienie. „To jest to. Trzypokojowe, 110 metrów kwadratowych. Dobra okolica, a cena jest akceptowalna. Sprzedaje je obcokrajowiec. Jakiś Niemiec. Jutro je obejrzymy”.
Kesha złapała oddech. Wyglądało na to, że niczego nie zauważył. Wzięła telefon i przejrzała opis. Mieszkanie naprawdę wyglądało dobrze. Jasne pokoje z wysokimi sufitami, duża kuchnia, dwie łazienki i przeszklony balkon. Zdjęcia były wysokiej jakości, profesjonalne. Widać było, że właściciel dbał o to miejsce. Drewniane podłogi lśniły, ściany były świeżo pomalowane, a meble solidne, bez śladów zużycia.
„Piękne” – powiedziała ostrożnie, oglądając zdjęcia. „Dlaczego on sprzedaje?”
„Wraca do ojczyzny. Tu jest napisane”. Marcus odebrał telefon, jakby patrzyła na niego zbyt długo. „Mieszkał tu kilka lat z powodów zawodowych. Umowa się skończyła. Wraca. Już się z nim skontaktowałam. Umówiliśmy się na jutro o 11:00 rano. Pojedziesz?”
„Oczywiście, że pójdę” – odpowiedziała Kesha.
„No to świetnie. Mam nadzieję, że ta opcja się sprawdzi, bo mam już dość biegania co weekend”. Przeciągnął się i ziewnął. „Dobra, idę dokończyć oglądanie meczu. Czemu tu siedzisz?”
„Po prostu trochę czytam przed snem.”
„Aha.” Już odwracał się w stronę drzwi. „Tylko nie siedź za długo. Jutro musimy wcześnie wstać.”
Wyszedł, zamykając za sobą drzwi, a Kesha pozostała siedząc na łóżku, wpatrując się w pustkę.
Niemiec. Cudzoziemiec.
Coś w niej zaiskrzyło. Wyciągnęła notes spod poduszki i otworzyła ostatnią stronę, na której zapisywała nowe słowa i wyrażenia. Jej wiedza była już całkiem niezła. Potrafiła czytać proste teksty, rozumiała mowę w filmach bez napisów, a nawet czasami próbowała robić krótkie notatki dla ćwiczeń. Instruktor jej kursu online pochwalił ją za postępy, mówiąc, że ma dobrą wymowę i wyczucie języka.
A co jeśli?
Myśl ta pojawiła się nagle i wydała jej się jednocześnie szalona i kusząca. Co, jeśli na spotkaniu ze sprzedawcą nie powie, że rozumie język? Po prostu będzie milczała, udając, że nie zna ani słowa?
Marcus z pewnością rozmawiałby z tym Niemcem w jego ojczystym języku. Jej mąż zawsze chwalił się, że po podróżach służbowych do Europy znacznie podniósł poziom swojej konwersacji. Kilkakrotnie podróżował służbowo do Berlina i Monachium, komunikował się z partnerami, podpisywał umowy. A potem mogłaby usłyszeć wszystko, o czym rozmawiali, bez filtrów i tłumaczeń. Wszystko, czego Marcus mógłby nie chcieć jej powiedzieć.
Po co jej to było? Sama Kesha nie potrafiła w pełni odpowiedzieć na to pytanie. Coś w jej wnętrzu podpowiadało jej, że to konieczne. Jakiś niejasny niepokój, intuicja, szósty zmysł – nazwij to, jak chcesz. Może chciała sprawdzić, czy Marcus jest z nią szczery. Może po prostu miała dość bycia na uboczu przy podejmowaniu wszelkich decyzji i chciała choć raz poznać prawdę, a nie filtrować ją przez jego interpretację. A może po prostu chciała choć raz w życiu wykorzystać swoją tajemną wiedzę, by poczuć, że nie jest taka prosta i bezradna, jak mu się wydawało.
Położyła się spać, ale długo nie mogła zasnąć. Marcus chrapał obok niej, rozciągnięty na trzech czwartych łóżka. Kesha jak zwykle leżała na samym brzegu, bojąc się poruszyć, żeby go nie obudzić. Kiedy nie spał wystarczająco długo, stawał się szczególnie drażliwy. Wpatrywała się w ciemność i myślała o jutrze. Dziwne podniecenie mieszało się z niepokojem.
Co usłyszy jutro? I czy była gotowa na to, co mogła usłyszeć?
Rozdział 3: Oglądanie
Rano wyjechali wcześnie. Apartament znajdował się po drugiej stronie miasta, w nowej, prestiżowej dzielnicy. W samochodzie Marcus był skupiony, prowadził w milczeniu, tylko od czasu do czasu rzucając niezadowolone komentarze na temat korków i tego, że nikt w okolicy nie umie jeździć. Kesha patrzyła przez okno na mijane budynki, odgrywając w głowie możliwe scenariusze rozmów.
Bała się. Co, jeśli nie zrozumie mowy, gdy usłyszy ją na żywo? Co, jeśli się pomyli i zdradzi? Co, jeśli to wszystko był głupi pomysł i nakręcała się na darmo?
„Czemu jesteś taka zamyślona?” – zapytał nagle Marcus, zerkając na nią kątem oka na światłach. „Masz kwaśną minę. Już ci się nie podoba to mieszkanie?”
„Nie, podoba mi się” – odpowiedziała pospiesznie Kesha. „Po prostu myślę… co, jeśli znowu coś nie wypali?”
„Nie stresuj się. To dobra opcja. Sprawdziłem wszystko, dokumenty i historię mieszkania. Wszystko jest czyste”. Zrobił pauzę, a potem dodał: „Nie martw się. W razie czego, wszystko przetłumaczę. Rozumiesz? Z obcokrajowcami trzeba uważać. Mogą próbować nas oszukać. Ci Europejczycy są podstępni. Uważają nas tu za frajerów”.
Kesha milczała, zaciskając dłonie na kolanach. Przetłumaczysz, pomyślała z goryczą. Pytanie tylko, co dokładnie przetłumaczysz, a co ukryjesz.
Zaparkowali w pobliżu nowoczesnego wieżowca ze szklaną fasadą. Hol był czysty, z konsjerżem za ladą, wygodnym domofonem i kamerami monitoringu. Marcus rozejrzał się z zadowoleniem i skinął głową.
„Niezłe miejsce. Obiecujące. Cena na pewno wzrośnie. Cały obszar jest zabudowany luksusowymi domami. Opłacalna inwestycja.”
Wjechali windą na dwunaste piętro. Winda była szybka, cicha, z lustrzanymi ścianami. Kesha spojrzała na swoje odbicie. Blada twarz, napięte usta, dłonie nerwowo ściskające pasek torebki. Wyglądała na przestraszoną. Muszę się ogarnąć, pomyślała. Muszę zachowywać się spokojnie, naturalnie. Po prostu milczeć i słuchać. Po prostu być sobą. Cichą, niewidzialną świętą, która nigdy w nic nie ingeruje.
Drzwi windy się otworzyły. Przeszli korytarzem wyłożonym miękkim dywanem. Marcus sprawdził numer mieszkania w telefonie i zatrzymał się przy właściwych drzwiach. Kesha poczuła, jak serce wali jej jak oszalałe. To się właśnie zaczynało. Teraz będzie musiała odegrać swoją rolę. Udawać, milczeć. Czy da radę? Czy zdradzi się przypadkowym słowem, spojrzeniem, gestem?
Marcus zadzwonił dzwonkiem. Z wnętrza dobiegły kroki – pewne i niespieszne. Kesha wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić. Zamek kliknął i drzwi powoli się otworzyły.
Na progu stał mężczyzna około pięćdziesiątki, wysoki, wysportowany, z siwiejącymi włosami i przenikliwymi, szarymi oczami. Ubrany był w jasną koszulę i ciemne spodnie, wyglądał schludnie i przyjaźnie. Uśmiechnął się i wyciągnął rękę do Marcusa.
„Kurt Weber” – przedstawił się z lekkim akcentem i natychmiast przeszedł na swój ojczysty język, najwyraźniej zdając sobie sprawę, że Marcus go zrozumiał.
Kesha spięła się, ale starała się nie okazywać tego na twarzy. Słyszała każde słowo – powitanie, zaproszenie do środka, przeprosiny za drobny bałagan, choć mieszkanie było idealnie czyste. Marcus odpowiedział w tym samym języku, energicznie i pewnie się przedstawiając, po czym niedbale skinął głową w jej stronę.
„To moja żona, Kesha. Nie mówi w twoim języku, więc przetłumaczę.”
Kurt odwrócił się do niej, uśmiechnął się przyjaźnie i wyciągnął rękę. Kesha uścisnęła ją, odwzajemniła uśmiech i spuściła wzrok, udając nieśmiałe zmieszanie. W środku wszystko napięło się z napięcia. Więc to się zaczęło. Teraz nie była świadkiem, tylko niewidzialną kobietą, która nic nie rozumiała.
„Proszę wejść.” Kurt otworzył drzwi szerzej i odsunął się.


Yo Make również polubił
Sprawdzone ludowe sposoby leczenia grzybicy paznokci
Jeśli potrafisz ustalić, kto jest ojcem dziecka, masz doskonałe umiejętności obserwacji
Łatwe żółwie w wolnowarze
32 oznaki niedoboru magnezu i 23 produkty, które należy spożywać od razu