Moja córka pozwała mnie o cały spadek: „Ten starzec roztrwonił wszystkie swoje pieniądze, teraz musi mi je zwrócić!”. I tak miałem już gotowy paszport. Potem, w wyciszonej sali sądowej, te trzy słowa przesądziły o wszystkim. – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Moja córka pozwała mnie o cały spadek: „Ten starzec roztrwonił wszystkie swoje pieniądze, teraz musi mi je zwrócić!”. I tak miałem już gotowy paszport. Potem, w wyciszonej sali sądowej, te trzy słowa przesądziły o wszystkim.

Widzę fale rozbijające się o brzeg Daytona Beach – dźwięk, który stał się moim codziennym towarzyszem od trzech lat. Siedemdziesiąt pięć lat to wiek, w którym zaczyna się doceniać stałość. Mój dom znajduje się zaledwie trzy przecznice od oceanu. Mały, ale przytulny. Nigdy nie aspirowałem do luksusu, choć mogłem sobie na niego pozwolić. Oszczędzanie pieniędzy było dla mnie drugą naturą od czasów młodości, kiedy moi rodzice ledwo wiązali koniec z końcem.

Nazywam się Rupert Glover. Przez trzy lata jedynym dźwiękiem w domu był mój głos, który słyszałam, rozmawiając ze zdjęciami Hildy rozwieszonymi po pokojach. Poranna kawa nigdy już nie smakowała tak dobrze, jak wtedy, gdy robiły ją jej ręce. Hilda była moją kotwicą, moim kompasem, moją gwiazdą polarną. Miała talent do tworzenia z domu miejsca, do którego chciałam wracać. W przeciwieństwie do naszej córki Prudence – albo Pru, jak woli być nazywana. Pru ma czterdzieści siedem lat i jest całkowitym przeciwieństwem wszystkiego, w co wierzyłyśmy z Hildą. Nauczyliśmy ją wartości wiedzy, pracy i oszczędności. Zamiast tego dorastała w przekonaniu, że świat jest jej winien wszystko z racji urodzenia.

Wstałem z krzesła na werandzie, czując znajomy ból w kolanach. Artretyzm to nieunikniony towarzysz starości. Wnętrze domu było niemal identyczne jak za czasów Hildy. Nie znalazłem w sobie energii, żeby cokolwiek zmienić, chociaż terapeutka, do której uczęszczałem po jej śmierci, gorąco to zalecała. „Odmień swoje otoczenie, profesorze Glover. To pomoże ci ruszyć naprzód” – mawiała. Ale jak można iść naprzód, skoro połowa serca jest w przeszłości?

Zapadłam się w fotel przy oknie, gdzie zawsze siedziałam, sprawdzając prace studentów, i spojrzałam na telefon. Pru nie dzwoniła od dwóch tygodni, co było nietypowe. Zazwyczaj pojawiała się co tydzień, jak zwykle – nie po to, żeby pytać o moje zdrowie czy opowiadać o swoich dzieciach, moich wnukach, które widziałam tylko na kartkach świątecznych, ale żeby prosić o pieniądze. Ostatnim razem chodziło o naprawę jej nowego SUV-a. Wcześniej o pilny remont kuchni. A jeszcze wcześniej o ważne wakacje na Bahamach, bo musiała odpocząć po stresie w pracy. Niesamowite, jak bardzo stresująca może być praca koordynatora w firmie zajmującej się nieruchomościami.

Za każdym razem, gdy się poddawałam, za każdym razem widziałam rozczarowanie w oczach Hildy na zdjęciach wokół mnie.

„Jesteś dla niej zbyt łagodny, Rupert” – mawiała często.

I za każdym razem odpowiadałem: „To nasza córka, Hilda. Kto jej pomoże, jeśli nie my?”

Ale Hildy już nie ma i zaczynam rozumieć, że miała rację. Moje ustępstwo nie pomogło Pru. Tylko wzmocniło jej przekonanie, że należą jej się moje pieniądze.

Mój wzrok padł na regał z książkami, na którym stał stary, sfatygowany atlas Europy. Sięgnęłam po niego i zdjęłam go, przerzucając zakładki – dowód wieczorów spędzonych z Hildą na planowaniu podróży, którą zawsze odkładałyśmy. Najpierw z powodu narodzin Pru, potem mojej kariery, potem studiów Pru, a na końcu jej ślubu. Zawsze był powód, żeby odłożyć nasze marzenia na kolejny rok, kolejne pięć lat, a teraz Hildy już nie ma, a ja zostałam sama z oszczędnościami, których nigdy nie wydałyśmy na siebie.

Mam siedemdziesiąt pięć lat. Kolana bolą mnie coraz bardziej, a lekarz niedawno zauważył coś podejrzanego na moim ostatnim prześwietleniu płuc.

„Nic poważnego, profesorze Glover, ale warto to zobaczyć” – powiedział.

Ale żyję już wystarczająco długo, żeby wiedzieć: czas nie jest moim sprzymierzeńcem.

W tym momencie, patrząc na zakładki w atlasie oznaczające Paryż, Rzym, Wenecję i Pragę, podjąłem decyzję. Jadę w tę podróż – sam – dla Hildy i dla siebie, póki jeszcze mogę.

Planowanie zajęło mi dwa tygodnie. Skontaktowałem się z agentką podróży Esther Quintland, starszą panią specjalizującą się w wycieczkach dla seniorów. Wspólnie ułożyliśmy plan podróży na miesiąc. Wygodny, ale obejmujący wszystkie miasta, o których odwiedzeniu marzyliśmy z Hildą.

„Będzie to pana kosztowało około 35 000 dolarów, panie Glover, biorąc pod uwagę dobre hotele i indywidualne wycieczki” – powiedziała Esther, lekko zaniepokojona kwotą.

„To są pieniądze do wydania, Esther” – odpowiedziałem słowami, których nigdy wcześniej nie wypowiedziałem. „Zarezerwuj wszystko. Chcę jechać za miesiąc”.

Kiedy wróciłem do domu po spotkaniu z Esther, Pru już na mnie czekała. Jej spojrzenie zawsze mówiło: „Dlaczego nie przeniesiesz się do domu opieki i nie oddasz mi tego domu?”.

„Planuję podróż po Europie”.

Przygotowałem się na jej reakcję.

„Podróżować w twoim wieku? Sama?” Zaśmiała się, jakbym powiedziała coś absurdalnego.

„Tak, Pru – w moim wieku. I tak, sama, bo twoja mama niestety nie może mi dotrzymać towarzystwa”.

Rzadko pozwalam, aby w moim głosie pojawił się sarkazm, ale dziś trudno było się powstrzymać.

Pru zignorowała wzmiankę o swojej matce i poszła do salonu, zatapiając się w moim fotelu, tym samym, w którym czytałem każdego wieczoru.

„Ile to będzie kosztować?”

I oto było pytanie, które zawsze ją najbardziej interesowało.

„Około 35 000 dolarów” – odpowiedziałem szczerze.

Wyraz jej twarzy zmienił się natychmiast. Najpierw szok, potem gniew.

„Trzydzieści pięć tysięcy? Zamierzasz wydać 35 000 dolarów na turystykę?” – powiedziała ostatnie słowo, jakby mówiła o czymś obscenicznym.

„Tak, Pru, jestem. To podróż, o której marzyliśmy z twoją matką przez czterdzieści lat. Jest tego warta.”

„Ale to… to szaleństwo. Masz siedemdziesiąt pięć lat, tato. Po co teraz wydawać tyle pieniędzy?”

„Właśnie dlatego, że mam siedemdziesiąt pięć lat i nie wiem, ile czasu mi zostało”.

„To samolubne. Mogłeś…”

„Co mogłem zrobić? Dać ci te pieniądze?”

Byłem zaskoczony swoją bezpośredniością.

Pru zarumieniła się, ale nie ze wstydu – ze złości. „Jestem twoją córką. Mam dzieci, które muszą opłacić studia, a ty wyrzucisz 35 000 dolarów w błoto na wycieczkę, z której możesz nawet nie wrócić”.

„Moje wnuki jeszcze nawet nie chodzą do liceum, Pru. Zostało im co najmniej sześć lat do studiów, a ja płacę za ich naukę w szkole prywatnej – na wypadek, gdybyś zapomniała”.

„To nie to samo. Oszczędzałeś całe życie i po co? Żeby wszystko roztrwonić przed śmiercią”.

Jej słowa uderzyły mnie mocniej, niż się spodziewałem. Mając czterdzieści siedem lat, Pru już planowała moją śmierć i to, jak zagospodaruje moje pieniądze.

„Oszczędzałem, żeby zapewnić sobie byt na starość i pomóc ci stanąć na nogi. Opłaciłem twoje studia, twój ślub, pomogłem wpłacić zaliczkę na dom. Nadal pomagam ci co miesiąc. Ale te pieniądze są moje, Pru, i mam prawo wydać część z nich na rzeczy, które są dla mnie ważne”.

„Ale 35 000 dolarów to część mojego dziedzictwa”.

No i stało się. Słowo, którego nigdy nie wypowiedziała wprost, ale które zawsze wisiało między nami. Dziedzictwo. Moja śmierć jako zysk finansowy.

„Twoje dziedzictwo”. Mój głos ucichł, co zdarzało się tylko wtedy, gdy byłam naprawdę zła. „Pru, mówisz o pieniądzach, które zarabiałam, oszczędzając z każdej wypłaty, odmawiając sobie nowego samochodu czy wakacji, żebyś mogła mieć wszystko, czego potrzebujesz. Te pieniądze nie są twoje. Będą twoje, kiedy mnie już nie będzie – jeśli tak zechcę”.

„Jeśli tak zechcesz?” Jej głos podniósł się o oktawę. „Co to znaczy? Grozisz mi wydziedziczeniem? Za co? Za martwienie się o ciebie i twoje nierozważne wydatki?”

„Nie martwisz się o mnie, Pru. Martwisz się o pieniądze.”

„Jak śmiesz! Przychodzę cię odwiedzić. Wzywam cię.”

„Przychodzisz, kiedy potrzebujesz pieniędzy. Dzwonisz, kiedy potrzebujesz pieniędzy. Kiedy ostatnio zapytałeś mnie, jak się czuję? Kiedy ostatnio zabrałeś mnie na kolację albo przyprowadziłeś wnuki?”

Pru wstała, a jej twarz wykrzywił grymas gniewu. „Ty stary, niewdzięczny egomaniaku. Całe życie taki byłeś. Liczyła się tylko twoja praca, twoje książki, twoi uczniowie. Nawet mama była w tle”.

To było za dużo. Wspomnienie Hildy w tym kontekście sprawiło, że podniosłem się na nogi, mimo bólu w kolanach.

„Nie waż się tak mówić o swojej matce. Zawsze była dla mnie najważniejsza i wiesz o tym”.

„Naprawdę? To dlaczego nigdy nie pojechałeś do tej chwalonej Europy za jej życia? Bo żałowałeś pieniędzy. A teraz, kiedy nie żyje, nagle postanawiasz wydać 35 000 dolarów na wycieczkę. Gdzie tu logika, tato?”

Zacisnęłam pięści, próbując stłumić gniew. „Odłożyliśmy wyjazd, bo zawsze stawialiśmy twoje potrzeby na pierwszym miejscu, Pru. Studia, ślub, pomoc w domu – wszystkie te rzeczy były ważniejsze niż nasze marzenia. Twoja matka i ja podjęłyśmy tę decyzję wspólnie. Nie próbuj mnie obwiniać za to, że ty i mama nie korzystacie z życia w pełni. To był nasz wybór”.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Była tylko biedną dziewczyną lecącą samotnie. Uratowała życie miliarderowi na wysokości 9000 metrów — to, co wyszeptał, zszokowało wszystkich na pokładzie.

Biedna dziewczyna w samolocie Dwunastoletnia Amara Johnson siedziała nerwowo w ostatnim rzędzie zatłoczonego samolotu z Atlanty do Nowego Jorku. Jej ...

Czym jest zakrzepica i jakie są jej objawy?

Zakrzepica to poważny stan chorobowy, który może znacząco wpłynąć na zdrowie, jeśli nie zostanie szybko wykryty i leczony. Występuje, gdy ...

Leave a Comment