Po raz pierwszy od poprzedniego dnia się uśmiechnąłem.
W ten weekend opowiedziałam Stephanie wszystko – o telefonie Deana, pytaniach działu HR i panicznej zmianie decyzji Bryce’a.
„Co zamierzasz zrobić?” zapytała.
„Nie wracam” – powiedziałem.
Patrzyła na mnie przez dłuższą chwilę. „Ale szukanie pracy” – powiedziała.
„Damy sobie radę” – powiedziałem jej. „Mówisz mi od lat, że powinienem bardziej siebie cenić”.
Powoli skinęła głową. „Mogę załatwić dodatkowe pokazy” – powiedziała. „Colin może złożyć podanie o pracę i naukę. Damy radę”.
Chłopcy przyjęli to lepiej, niż się spodziewałem. Lance wyglądał na naprawdę dumnego, jakbym w końcu pokazał mu wersję dorosłości, którą mógł uszanować. Colin zaczął szukać pomocy finansowej, nieproszony.
Czasami Twoje dzieci nie potrzebują, abyś był niezniszczalny — potrzebują, abyś był uczciwy.
W poniedziałek rano Bryce dzwonił do mnie sześć razy. Nie odebrałem.
Do południa mój telefon dzwonił bez przerwy. Różne magazyny, różne zmiany, wszędzie te same pytania.
Gdzie były przechowywane poszczególne części? Z którymi dostawcami kontaktować się w przypadku zamówień awaryjnych? Jak czytać utworzone przeze mnie raporty optymalizacyjne? Kto mógł zatwierdzać korekty, gdy sezonowe zapasy wymagały rotacji?
Około pierwszej zadzwonił Troy Williams, środkowy z Detroit.
„Hej, czy to Garrett?” – powiedział napiętym głosem. „Słuchaj, wiem, że już cię tu nie ma, ale mamy kryzys. Dostawa części do skrzyni biegów miała zostać wysłana dziś rano, a nikt nie wie, gdzie się znajdują. Twój zastępca przeszukuje Strefę Siódmą, ale myślę, że to błąd”.
„To jest w Strefie Dwunastej” – powiedziałem. „Strefa klimatyzowana. Niebieskie znaczniki”.
„Dziękuję” – powiedział Troy, czując ulgę. „Szukał go przez trzy godziny”.
Pół godziny później kolejny telefon. Inny oddział. Dostawca dostarczył niewłaściwe części hamulcowe. Nikt nie wiedział, z kim się skontaktować w sprawie zwrotów. Przeprowadziłem ich przez ten proces.
Potem kolejny telefon.
I jeszcze jedno.
W końcu Bryce’owi udało się dodzwonić, brzmiąc mniej jak menedżer, a bardziej jak człowiek próbujący powstrzymać panikę.
„Proszę” – powiedział. „Wszystko to chaos. Nic nie jest tam, gdzie system wskazuje, że powinno być. Dostawcy dzwonią w sprawie niedostarczonych zamówień”.
„O tym zastępstwie wspominałeś?” – zapytałem.
„Zrezygnował po jednym dniu” – przyznał Bryce, jakby te słowa bolały. „Powiedział, że rola jest zupełnie inna, niż ją opisywano”.
„Co opisałeś?”
„Wprowadzanie danych” – powiedział Bryce.
Cisza z mojej strony nie była zaplanowana. Po prostu się wydarzyła.
„Nie zdawałem sobie sprawy, że to takie skomplikowane” – dodał, teraz mniejszy. „Sprawiłeś, że wyglądało to łatwo”.
Łatwy.
Znów to słowo, jak komplement, który zawsze był obelgą.
„Nigdy nie pytałeś, jak to działa” – powiedziałem. „Chciałeś tylko rezultatów”.
„Pytam teraz” – powiedział Bryce. „Wróć. Podaj swój numer”.
Przez chwilę to sobie wyobraziłem: wracam, biorę podwyżkę, wracam do czegoś znajomego. Ale spędziłem jedenaście lat budując systemy dla kogoś, kto się uśmiechał, jednocześnie dając mi wolność.
„Nie” – powiedziałem.
„Garrett—”
„Kwartalny przegląd jest dzisiaj” – powiedział Bryce z narastającą desperacją. „Firma domaga się pełnej analizy operacyjnej, wskaźników wydajności dostawców, raportów o efektywności dystrybucji i danych o optymalizacji kosztów. Nawet nie wiem, co oznacza połowa z tego”.
„Powinieneś był się dowiedzieć, kiedy miałeś szansę” – powiedziałem.
Następnie zakończyłem rozmowę.
Nie byłem okrutny. Miałem dość.
Następne trzy tygodnie były najdziwniejszymi w mojej karierze.
Rano aplikowałem o stanowiska. Popołudniami odbierałem telefony z mojego poprzedniego miejsca pracy, gdy firma w czasie rzeczywistym upadała.
Części trafiły do niewłaściwych dealerów. Kluczowe komponenty znajdowały się w nieodpowiednich warunkach, ulegając degradacji pod wpływem temperatury. Dostawcy grozili zerwaniem umów, ponieważ zamówienia były chaotyczne, a komunikacja gorsza.
Zacząłem ostrożnie podchodzić do tego, na jakie telefony odpowiadam — na tyle, żeby zapobiec całkowitej katastrofie, ale na tyle, żeby uchronić Bryce’a przed konsekwencjami jego decyzji.
Dean zadzwonił w tym czasie raz.
„Wszystko w porządku?” zapytał.
„Tak” – odpowiedziałem. „Szukam pracy”.
„Dobrze” – powiedział Dean. „Wiem, że sytuacja nie jest idealna dla operacji, ale Bryce musi zrozumieć, co zmarnował. Niektórzy ludzie uczą się tylko na błędach”.
„A co jeśli on sobie z tym nie poradzi?” – zapytałem.
„W takim razie poszukamy alternatywnych rozwiązań” – powiedział Dean. „Ale to już nie twoja sprawa. Dałeś nam jedenaście lat. Nic więcej nam nie jesteś winien”.
Miał rację.
Nie można ciągle ratować miejsca, które ciągle pokazuje, że nie chce być ratowane.
Poszukiwanie pracy okazało się trudniejsze, niż się spodziewałem – nie ze względu na moje kwalifikacje, ale ze względu na czas. Większość firm oczekiwała natychmiastowego rozpoczęcia pracy, a ja byłem bardzo wybredny co do dopasowania. Nie chciałem wskakiwać na kolejną ofertę, w której doświadczenie nie byłoby cenione.
Przeprowadziłem trzy obiecujące rozmowy kwalifikacyjne: z regionalnym konkurentem, firmą produkcyjną rozszerzającą dystrybucję i dostawcą części samochodowych, który chciał zbudować logistykę od podstaw.
Rozmowa z dostawcą przebiegła najlepiej.
Jennifer Martinez, prezes, osobiście oprowadziła mnie po ich działalności. Mała, szybko rozwijająca się firma planuje ekspansję na Środkowy Zachód.
„Potrzebujemy kogoś, kto zbuduje sieć dystrybucji” – powiedziała.
„Jaki jest twój harmonogram?” zapytałem.
„Muszę to zrobić dobrze” – powiedziała Jennifer. „Nie szybko. Dobrze”.
„Będziesz miała problemy z rozwojem” – powiedziałem jej. „Wyzwania ze strony dostawców. Problemy z integracją systemów. Tego nie da się zautomatyzować. To wymaga doświadczenia”.
Jennifer skinęła głową, jakby czekała, aż ktoś w końcu powie to na głos. „Właśnie dlatego cię potrzebujemy” – powiedziała. „Widzieliśmy, co się dzieje, kiedy firmy uważają logistykę za zwykłe oprogramowanie”.
W trzecim tygodniu mojego bezrobocia Stephanie wróciła do domu po zamknięciu, podekscytowana swoją prowizją. Uczciłyśmy to kolacją na mieście – po raz pierwszy odkąd straciłam pracę.
„Wydajesz się inny” – powiedziała przy deserze. „Lżejszy”.
„Czuję się inaczej” – przyznałem. „Jakbym nie musiał codziennie dźwigać czyjegoś osądu”.
Tej nocy Jennifer zadzwoniła z ofertą: dyrektor logistyki, sto dwadzieścia pięć tysięcy dolarów pensji podstawowej plus udział we własności. Początkowo niewielki zespół, ale budżet na zatrudnienie i rozbudowę.
„Kiedy potrzebujesz odpowiedzi?” zapytałem.
„Nie spiesz się” – powiedziała Jennifer. „Chcemy, żebyś miał pewność”.
Byłem pewien.
Mimo wszystko wziąłem weekend, omówiłem to ze Stephanie i chłopakami. Wszyscy zgodzili się, że to był właściwy wybór.
W poniedziałek rano oddzwoniłem do Jennifer.
„Jestem za” – powiedziałem.
„Doskonale” – odpowiedziała. „Kiedy możesz zacząć?”
„Dwa tygodnie.”
„Doskonale. Witamy na pokładzie, Garrett.”
Tego samego ranka Bryce zadzwonił po raz ostatni. Pozwoliłem, żeby włączyła się poczta głosowa.
Później słuchałem.
Jego głos był ochrypły, zrezygnowany. „Garrett… Wiem, że pewnie już sobie poradziłeś. Chciałem tylko powiedzieć, że mi przykro. Nie rozumiałem, co tu robisz. Myślałem, że zarządzasz arkuszami kalkulacyjnymi. Myliłem się we wszystkim”.
Zatrzymał się na chwilę, jakby spodziewał się, że przebaczenie przyjdzie mu przez telefon.
„Jeśli kiedykolwiek zechcesz się skonsultować” – dodał – „zapłacimy tyle, ile poprosisz”.
Usunąłem wiadomość.
Następnie postawiłam stary kubek piknikowy – mój kubek – na kuchennym blacie i napełniłam go kawą, obserwując, jak mała flaga na boku łapie poranne światło.
Symbolem nie była firma. Symbolem było to, co przetrwałem.
Mój pierwszy dzień w Advanced Automotive Solutions był zupełnie inny niż pierwszy.
Jennifer osobiście spotkała mnie w holu, oprowadziła po każdym dziale i przedstawiła każdemu członkowi zespołu. Bez pośpiesznego wprowadzenia. Bez posadzenia mnie przy biurku ze stertą instrukcji.
„Czego potrzebujesz, żeby odnieść tu sukces?” zapytała.
„Czas” – powiedziałem. „Czas poznać wasze produkty, dostawców, wasze specyficzne wyzwania. Budowa systemów logistycznych nie jest kwestią chwili”.
„Wiem” – powiedziała Jennifer i uśmiechnęła się, jakby to coś znaczyło. „Właśnie dlatego cię zatrudniliśmy”.
Na początku działalności panował chaos, ale dało się go opanować — części rozrzucone na niewystarczającej powierzchni magazynu, brak systematycznej organizacji, dostawcy sfrustrowani niespójnym systemem zamówień.
Już to kiedyś widziałem.
Pierwszy miesiąc spędziłem na poznawaniu każdej linii produktów, każdej relacji z dostawcami, każdego wąskiego gardła w przepływie pracy. Robiłem notatki. Zadawałem pytania. Tworzyłem mentalną mapę powiązań.
Jennifer meldowała się co tydzień — nie narzucając niczego, po prostu będąc obecną.
„Jak leci?” – pytała. „Jakie przeszkody mogę usunąć? Jakich zasobów potrzebujesz?”
Tak właśnie wygląda dobre zarządzanie: ktoś, kto rozumie, że sukces firmy zależy od pomocy pracownikom w osiągnięciu sukcesu.
W międzyczasie historie zaczęły napływać z Midwest Auto za pośrednictwem kontaktów w branży i byłych współpracowników.
Dean dotrzymał słowa. Bryce był teraz osobiście odpowiedzialny za wszystkie operacje logistyczne. Bez personelu pomocniczego. Bez okresu przejściowego. Każda decyzja przechodziła przez niego. Każdy błąd spadał na niego.
A błędów było mnóstwo.
Roland Stevens zadzwonił do mnie w drugim tygodniu mojego pobytu w nowym miejscu. Pracowałem z nim przez osiem lat w Midwest Auto. Dostarczał specjalistyczne komponenty do skrzyń biegów – części o wysokiej precyzji, wymagające ostrożnego obchodzenia się.
„Twoja stara firma ciągle myli zamówienia” – powiedział Roland. „Niewłaściwe specyfikacje, złe harmonogramy. Próbowałem współpracować z ich nowym kierownictwem, ale to nie to samo”.
Potem zawahał się. „Czy jest szansa, że twoja nowa firma potrzebuje części do skrzyni biegów?”


Yo Make również polubił
To dla mnie nowość!
To ciasto Kentucky butter cake z solonym karmelem jest czymś wyjątkowym!
Cloud Fritters: tak puszyste, jak nigdy dotąd!
Będę szczery, zwykle zapominam o czyszczeniu!