„Nie” – odpowiedziała cicho Sarah. „Najbardziej boli nadzieja. Nadzieja, że wciąż mogą się podnieść, skoro już odcięliśmy im nogi. Niech mają nadzieję, że jutro będzie lepiej, a następnego dnia znów zniszczą tę nadzieję”.
„Rozumiem, proszę pani. Jakieś dodatkowe instrukcje?”
„Wyślij im prezent powitalny do nowego lokum. Paczkę z jedzeniem. Ale upewnij się, że zawartość będzie przypominać im o przeszłości, ale z obraźliwym akcentem”.
„Masz na myśli, że powinniśmy im wysłać dwie porcje zupy z kurczakiem i makaronem, ale tylko z bulionem i makaronem — bez kurczaka i warzyw?”
„A na karteczce piszemy: «Menu dietetyczne dla młodej pary wysłane anonimowo przez firmę kurierską».”
Hector uśmiechnął się lekko, uśmiechem pełnym podziwu i strachu o swego szefa.
„Do usług. Zrobimy to natychmiast.”
Pierwszej nocy w ich nowym domu, o godzinie 20:00, przez cienkie ściany dochodziła głośna muzyka z pokoju sąsiadów.
Powietrze w pomieszczeniu było duszne i wilgotne.
Mały wentylator jedynie poruszał gorące powietrze.
Richard leżał na plecach, wpatrując się w zakurzone ostrza.
W brzuchu mu burczało.
Nie jedli od południa.
„Kochanie, jestem głodna” – jęknęła Lauren.
Stała odwrócona do niego plecami, skulona.
„To idź kupić jedzenie. Jest mnóstwo miejsc przy wejściu do alejki” – odpowiedział szorstko Richard.
„Nie chcę wychodzić. Wcześniej gapili się na mnie jacyś dziwni faceci. Idź już” – poskarżyła się Lauren.
Richard prychnął, wstał i chwycił portfel.
Zostało mu około 800 dolarów.
„Co chcesz zjeść?” zapytał ostro.
„Mam ochotę na sushi. Albo chociaż na pizzę.”
Richard spojrzał na nią z niedowierzaniem.
„Zwariowałaś? Porcja sushi kosztuje tyle, ile potrzebujemy na tydzień. Bądź realistką, Lauren. Jemy kebaby.”
„Nie chcę ulicznego jedzenia. Jest obrzydliwe. Pomyśl o naszym dziecku” – Lauren znowu zaczęła płakać.
„Kiedy byłeś z Sarą, kupowałeś jej drogie jedzenie. Przy mnie jesteś skąpcem”.
„Sarah miała własne pieniądze. Ty… ty jesteś tylko pasożytem” – krzyknął Richard.
Jego emocje eksplodowały.
Lauren zamilkła, oszołomiona.
Richard wziął głęboki oddech.
„Kupię ci coś porządnego, ale nie sushi. Zjemy smażonego kurczaka z pobliskiej sieciówki.”
Richard wyszedł, trzaskając drzwiami.
W wąskiej uliczce chodził ze spuszczoną głową.
Miał wrażenie, że wszyscy go obserwują.
Kiedy wrócił z torbą smażonego kurczaka, zobaczył opakowanie jedzenia wiszące na klamce drzwi.
Zmarszczył brwi i wziął torbę.
Pachniało domowym jedzeniem.
Była notatka.
Przeczytał ją w słabym świetle korytarza.
„Dietetyczne menu dla nowej pary od starego przyjaciela, który się o nich troszczy.”
Serce Richarda waliło.
Rozpoznał pismo na notatce.
To było pismo Hektora, ale dyktowane przez Sarę.
Otworzył paczkę drżącymi rękami.
W rzeczywistości w środku znajdował się tylko wodnisty bulion z kilkoma kluskami.
Bez mięsa.
Bez warzyw.
Nic istotnego.
To było upokorzenie, symboliczne przesłanie.
Zasługujesz na to, żeby jeść tylko resztki.
Richard zmiażdżył pojemnik.
Rosół wylał się na podłogę w korytarzu.
Jego oddech był nierówny.
„Saro, jesteś diabłem” – warknął.
Wszedł do pokoju z ponurą miną.
Lauren widząc, że jego twarz wyraża jedynie gniew, zaprotestowała.
„Gdzie jest moje jedzenie?”
„Zjedz powietrze” – warknął Richard.
Rzucił w nią torebką ze smażonym kurczakiem.
„Zjedz to i nie narzekaj więcej.”
Tej nocy jedli w milczeniu.
Lauren jadła kurczaka i płakała.
Richard jadł z pustym spojrzeniem pełnym zemsty.
Hałasy miasta na zewnątrz stały się dla nich ponurą kołysanką.
Następnego dnia Richarda zaczęła prześladować rzeczywistość finansowa.
Wstał wcześnie, wziął zimny prysznic i założył najlepszą koszulę, jaka mu została.
„Dokąd idziesz?” zapytała Lauren.
„Żeby znaleźć pracę. Żeby poprosić o pożyczkę” – odpowiedział Richard.
„Zostań tutaj. Nie wydawaj pieniędzy. Nie zapalaj światła.”
Richard poszedł do drukarni, aby wydrukować swoje CV.
Jego pierwszym celem był jego najlepszy przyjaciel, David.
David był partnerem biznesowym, któremu Richard często zlecał projekty z firmy Sary.
Hej Richard, co tam? Dziwne, że dzwonisz tak wcześnie.
Głos Dawida brzmiał radośnie.
„David, potrzebuję pomocy. Mam mały problem rodzinny. Potrzebuję pożyczki, albo jeśli masz jakieś projekty freelancerskie, jestem do dyspozycji.”
Zapadła cisza.
Radość Dawida zniknęła.
„Wow, stary. Słyszałem jakieś plotki. Miałeś jakieś problemy z panią Hayes?”
„To nie kłopot, tylko nieporozumienie. Wkrótce wrócę, ale potrzebuję gotówki natychmiast” – skłamał Richard.
„Naprawdę mi przykro, Richard. Nie chodzi o to, że nie chcę ci pomóc, ale dziś rano otrzymaliśmy wewnętrzną notatkę. Wszyscy dostawcy mają zakaz współpracy z Richard Miller z powodu oszustwa i defraudacji. Jeśli ci pomogę, moja firma może stracić kontrakt z Hayes Group, a wiesz, że ten kontrakt stanowi 60% moich przychodów”.
Richard zamilkł.
Mocno ścisnął telefon.
Sarah naprawdę zamknęła przed nim wszystkie drzwi.
„David, przyjaźnimy się od studiów. Potrzebuję tego na jedzenie.”
„Przykro mi, Richard. Mam rodzinę do wykarmienia. Nie mogę ryzykować. Powodzenia.”
Trzask.
Rozłączyli się.
Richard zadzwonił do drugiego przyjaciela.
Trzeci.
Czwarty.
Odpowiedź była taka sama.
Około południa Richard siedział przygnębiony na ławce w parku.
Wydał 10 dolarów na rozmowy telefoniczne, które nie miały sensu.
W oddali zobaczył wysokie budynki Midtown.
Nagle jego telefon zawibrował.
Wiadomość WhatsApp z nieznanego numeru.
Zdjęcie.
Zdjęcie Richarda siedzącego zamyślonego na ławce w parku, zrobione z oddali.
Następnie wiadomość tekstowa.
„Wyglądasz na zmęczoną. Kochanie, stanowisko asystentki administracyjnej w naszym oddziale jest nadal wolne. Jeśli jesteś zainteresowana, pensja wynosi minimalną krajową, ale wystarczy na zakup mleka dla dziecka. Zadzwoń do działu kadr, jeśli chcesz przełknąć dumę. S.”
Richard rzucił telefon na trawę.
Krzyczał z całych sił.
Nie przejmował się tym, że ludzie patrzyli na niego jak na szaleńca.
Jego wstyd zniknął.
Pozostała tylko gęsta rozpacz.
Wiedział, że Sarah go obserwuje.
Sarah cieszyła się każdą sekundą jego cierpienia.
Po południu, wracając do akademika, Lauren nudziła się śmiertelnie.
Sygnał internetowy był fatalny.
Miała ochotę na coś świeżego: owoc albo koktajl.
Wyszła z pokoju.
Na dole pani Carmen oglądała telewizję na cały regulator.
Wyszła do alejki.
Zobaczyła stragan z owocami otoczony muchami.
To ją jeszcze bardziej obrzydziło.
W drodze powrotnej zobaczyła mały sklepik z kosmetykami.
Jej oczy rozbłysły.
Skończył jej się płyn do mycia twarzy.
Ona weszła.
W oknie wystawowym można było zobaczyć tanie produkty.
Nie, La Mer.
Nie, Sisley.
„Czy macie żel do mycia twarzy dla skóry wrażliwej?” zapytała Lauren.
Sprzedawca zaproponował jej różową plastikową butelkę.
„Ten jest bardzo dobry. Tylko 3 dolary.”
Lauren przewróciła oczami.
Trzy dolary.
Jej płyn do mycia twarzy kosztował 100 dolarów.
Ale jej twarz była lepka.
Przeszukała swoją torebkę.
Z pieniędzy, które dał jej Richard, zostało jej 5 dolarów.
Ona to kupiła.
W pokoju umyła twarz w śmierdzącej łazience.
Kiedy nakładała tanie mydło, poczuła ukłucie.
Ciepło.
„Ach!”
Lauren krzyknęła.
Szybko spłukała.
Skóra na jej twarzy zrobiła się czerwona i pojawiła się na niej pokrzywka.
„Moja twarz. Co się dzieje z moją twarzą?” krzyczała histerycznie.
Woda tam nie nadawała się do pielęgnacji jej skóry, która była używana do zabiegów klinicznych, a tanie mydło prawdopodobnie zawierało agresywne składniki.
Richard przybył, gdy Lauren głośno płakała przed lustrem.
„Co znowu?” krzyknął Richard, zmęczony po dniu pełnym odrzuceń.
„Słuchaj, Richard. Mam zniszczoną twarz. Woda tutaj jest brudna. Mydło jest okropne. Chcę iść do dermatologa. Poproś Sarę o pieniądze albo sprzedaj nerkę. Ale zrób coś. Nie chcę być brzydki”.
Richard spojrzał na czerwoną, opuchniętą twarz Lauren.
Zamiast współczucia poczuł mdłości.
“Dermatolog.”
Richard zaśmiał się gorzko.
„Słuchaj, Lauren. Jutro nie wiemy, czy będziemy mieli co jeść, a ty martwisz się o swoją twarz.”
„Bezużyteczny mąż” – warknęła Lauren.
Lauren rzuciła w niego butelką z mydłem.
„Żałuję, że potajemnie cię poślubiłam. Gdybym wiedziała, pozostałabym kochanką pana Woody’ego”.
Policzkować.
Lauren poczuła głośne uderzenie w policzek.
Cisza.
Lauren dotknęła policzka szeroko otwierając oczy.
Richard stał tam i ciężko oddychał.
Jego drżąca ręka właśnie uderzyła ciężarną kobietę.
Ale słowa Lauren zniszczyły ostatnie resztki jego męskiego ego.
„Nigdy więcej nie wspominaj przy mnie o innym mężczyźnie” – powiedział. „Straciłem dla ciebie wszystko. Mój majątek. Moją karierę. Moją idealną legalną żonę. Dla ciebie – takiego śmiecia jak ty”.
Richard odwrócił się, wziął poduszkę i wyszedł z pokoju.
„Dokąd idziesz, Richardzie?” krzyknęła Lauren.
„Spać na zewnątrz. Mam już dość patrzenia na twoją twarz.”
Richard ponownie zatrzasnął drzwi, zostawiając Lauren płaczącą samą w wąskim pokoju z zniszczoną twarzą i złamanym sercem.
W ciemnym korytarzu Richard leżał zwinięty w kłębek na gazetach, próbował zasnąć, otoczony komarami, i ubolewał nad swoim losem.
A gdzieś w oddali, na ekranie kamery bezpieczeństwa, widać było uśmiech zadowolenia Sarah.
„Faza izolacji dobiegła końca” – mruknęła Sarah. „Następna faza: głód”.
Minęły trzy tygodnie odkąd Richard i Lauren zostali wygnani ze swojego raju.
Trzy tygodnie, które wydawały się trzema stuleciami.
Pokój w pensjonacie wydawał się teraz jeszcze mniejszy i bardziej duszny.
Powietrze było stęchłe.
W kącie gromadziła się sterta brudnej bielizny.
Richard usiadł na brzegu zapadniętego materaca.
Był szczuplejszy, a jego kości policzkowe były wyraźnie widoczne.
Jego markowe koszule zostały sprzedane na pchlim targu.
Teraz miał na sobie tylko prostą koszulkę i spodenki.
“Miód.”
Głos Lauren był słaby i wydobywał się spod koca.
Richard się odwrócił.
Stan Lauren był znacznie gorszy.
Jej niegdyś nieskazitelna twarz była teraz pokryta czerwonymi, zapalnymi plamami.
Zakażenie przekształciło się w małe, wypełnione ropą czyraki.
„Co?” odpowiedział Richard ochrypłym głosem.
„Bardzo boli mnie brzuch, Richard. Skurcze. I twarz mnie piecze. Swędzi, jakby ją paliło.”
„Poczekaj. Myślę” – przerwał jej Richard.
„O czym myślisz? Potrzebujemy lekarza. Skończyła mi się maść” – Lauren zaczęła płakać.
„Pieniądze? Skąd mam je wziąć, Lauren? Jesteśmy spłukani. Zostało nam 5 dolarów w portfelu. To wystarczy tylko na jeden dzień jedzenia.”
Pieniądze ze sprzedaży zegarków i gotówka rozpłynęły się na czynszu. Lekarstwa Lauren. I jej wciąż ekstrawagancki styl życia w pierwszym tygodniu.
„Sprzedaj coś jeszcze. Swoje skórzane buty.”
„Już je sprzedałem, żeby zapłacić za prąd” – warknął Richard.
Cisza.
Richard spojrzał na swój lewy palec serdeczny.
Jeszcze jedna rzecz tam błyszczała.
Jego obrączka ślubna.
Platynowa obrączka z małym diamentem.
Symbol jego świętej więzi z Sarą.
Sara, którą zdradził.
Próbował zdjąć pierścionek.
To było trudne.
W końcu pierścień został zdjęty, pozostawiając biały ślad na jego skórze.
„Zaraz wracam.”
Richard wstał.
„Kochanie, kup mi coś do jedzenia w drodze powrotnej, proszę.”
Richard nie odpowiedział.
Trzasnął drzwiami i wyszedł w nowojorski upał.
W sklepie jubilerskim Richard drżącą ręką położył pierścionek na szklanej ladzie.
„Dokumenty?” zapytał jubiler.
„Nie mam ich. Zgubiłem je podczas przeprowadzki” – skłamał Richard.
„Cóż, to ładny okaz – platyna, europejski diament – ale bez dokumentów nie mogę dużo zapłacić. 200 dolarów. Przetopię go.”
Richard wpatrywał się w niego.
„Kosztowało mnie to 2500 dolarów”.
„To cena detaliczna. Cena odsprzedaży jest niska, zwłaszcza bez papierów. Chcesz, czy nie?”
Richard zacisnął pięść.
Dwieście dolarów to było upokorzenie.
Ale przypomniała mu się pokryta ropieniem twarz Lauren i jego własny pusty żołądek.
„Dobrze. 200 dolarów gotówką. Już.”
Richard wyszedł ze sklepu jubilerskiego z pieniędzmi.
Czuł się pusty.
Ostatnie ogniwo łączące go z Sarą zostało sprzedane, by wyżywić jego kochankę.
Kupił maść antybiotykową i witaminy dla kobiet w ciąży.
Następnie kupił dwa dania dnia.
Chciał dziś zjeść coś lepszego.
Po dotarciu do pensjonatu nakarmił leżącą osłabioną Lauren.
„Kochanie, ile nam zostało pieniędzy?” zapytała Lauren.
„Około 180 dolarów. Wystarczy na dwa tygodnie, jeśli zaoszczędzimy. Ale w przyszłym miesiącu będziemy musieli zapłacić za wodę”.
„A ty nie pracujesz. Będziesz tylko włóczęgą?”
Pytanie to zraniło Richarda.
Setki wysłanych życiorysów.
Brak odpowiedzi.
Nazwisko Richarda Millera trafiło na czarną listę za sprawą sieci Sary.
„Jutro pracuję” – powiedział nagle Richard.
„Co robisz? Znów jako reżyser?”
Oczy Lauren rozbłysły.
„Zobaczysz.”
Następnego ranka Richard stał przed placem budowy.
Przywitał go pył cementowy i hałas betoniarek.
Miał na sobie ubrania kupione na pchlim targu.
Podszedł do brygadzisty.
„Chcesz pracować? Masz ciało pracownika biurowego. Nie wytrzymasz.”
„Potrzebuję pieniędzy, szefie. Zrobię wszystko. Noszę cement, mieszam piasek, cokolwiek, bylebym dostawał pensję każdego dnia” – błagał Richard.
Arogancja reżysera zniknęła.
„W porządku. Potrzebujemy robotnika do noszenia wiader z mieszanką cementową na trzecie piętro przez cały dzień. 50 dolarów dziennie. Lunch w cenie.”
Pięćdziesiąt dolarów.
Kiedyś była to cena kawy i croissanta.
Teraz była to cena jego pleców za cały dzień.
„Wezmę to, szefie.”
Rozpoczęło się piekło Richarda.
Przez pierwszą godzinę czuł, że zaraz złamie mu się ręka.
Wiadro cementu ważyło tonę.
Musiał wchodzić i schodzić po prowizorycznych drabinach, mając drżące nogi.
„Hej, szybciej! Murarz czeka!” – krzyknął ktoś z góry.
Jego niegdyś delikatne dłonie zaczęły pokrywać się pęcherzami.
W południe, podczas przerwy, Richard usiadł na stosie cegieł.
Jego ciało zostało zniszczone.
Spojrzał na swój lunch.
Ryż.
Soczewica.
I kawałek czerstwego chleba.
Zjadł go rękami brudnymi od cementu.


Yo Make również polubił
Świeca, która nigdy nie gaśnie i pali się NA ZAWSZE
Ciasto brzoskwiniowe bez wyrabiania: przepis na oryginalny i pyszny deser 5 MINUT
Kiedy mąż mnie uderzył za to, że nie gotuję, mimo 40 stopni gorączki, podpisałam papiery rozwodowe. Moja teściowa krzyknęła: „Kogo ty straszysz? Jak wyjdziesz z tego domu, skończysz żebrząc na ulicy!”. Ale odpowiedziałam jednym zdaniem, które odebrało jej mowę…
Na przyjęciu zaręczynowym mojej siostry, moja słodka 10-letnia córka niechcący wylała czerwony poncz na swoją sukienkę. Siostra kompletnie straciła panowanie nad sobą i uderzyła ją tak mocno, że upadła na podłogę z płaczem – na oczach ponad 200 gości. Zanim zdążyłam zareagować, moi rodzice zrobili coś jeszcze gorszego. Powiedziałam im, że pożałują – i zaledwie dziesięć minut później zadzwonił do mnie tata, a jego głos drżał, bo…