„Bardzo dobrze” – odpowiedział pewnie. „Ich roszczenie nie ma żadnych podstaw. Próbują podważyć sam rażący brak szacunku, twierdząc, że to było nieporozumienie. Ale mamy zeznania wnuczki dotyczące słów jej synowej, a także świadków, którzy widzieli, jak nie wpuszczono cię na parapetówkę. Poza tym sam fakt, że nie zostałeś zaproszony na przyjęcie w domu, który podarowałeś, jest już dowodem niewdzięczności”.
Ta wiadomość wzmocniła moje postanowienie. Nie zamierzałam się wycofać, nawet jeśli oznaczało to publiczny proces. Milczałam zbyt długo, pozwalając Serene i Broen mnie zaniedbywać. Czas stanąć w swojej obronie.
Kolejnym krokiem było podjęcie decyzji, co zrobić z domem po jego odzyskaniu. Nie miało sensu mieszkać w nim samemu. Był za duży. Wymagał remontu. I szczerze mówiąc, nie chciałem mieszkać w miejscu, które przywoływałoby bolesne wspomnienia. Rozwiązanie przyszło naturalnie: sprzedać dom i przeznaczyć pieniądze na starość.
Zadzwoniłem do Heather, agentki nieruchomości, która pomagała mi w zakupie, i wyjaśniłem sytuację. „Przykro mi słyszeć, że masz problemy rodzinne” – powiedziała. „Ale z perspektywy rynku nieruchomości to dobry moment na sprzedaż. Ceny w tej okolicy tylko wzrosły, odkąd ją kupiłeś”.
Umówiliśmy się, że przygotuje całą niezbędną dokumentację, gdy dom oficjalnie wróci do mnie. Rozprawa sądowa miała się odbyć w następnym tygodniu i jeśli wyrok będzie na moją korzyść, będę mógł natychmiast wystawić dom na sprzedaż.
Telefon od Emmy zaskoczył mnie. Mój telefon pokazywał nieznany numer i prawie nie odebrałem, myśląc, że to może Seren z nowego telefonu, ale coś kazało mi nacisnąć przycisk odbioru.
„Babciu”. Głos Emmy brzmiał cicho, niemal jak szept. „To ja. Dzwonię z telefonu koleżanki”.
„Emma, kochanie” – ucieszyłem się, słysząc jej głos. „Jak się masz?”
„Nic mi nie jest” – odpowiedziała niepewnie. „Sytuacja jest… trudna w domu. Mama i tata ciągle się kłócą o dom. Mama mówi o tobie okropne rzeczy”.
Westchnęłam. Nic dziwnego, że Saran nastawiała dzieci przeciwko mnie. Manipulowanie ludźmi wokół niej leżało w jej naturze.
„Przykro mi, że przez to przechodzisz” – powiedziałem szczerze. „Dorośli czasami nie zachowują się najlepiej”.
„Wiem, że masz rację” – powiedziała Emma, nagle stanowcza. „Mama zawsze była dla ciebie okrutna. Słyszałam, jak mówiła tacie, że już cię nie potrzebują, bo dom został już przekazany. To było okropne”.
Byłam wzruszona jej wsparciem, ale jednocześnie zaniepokojona. Nie chciałam, żeby konflikt z Sereną i Broenem źle odbił się na Emmie.
„Dziękuję, kochanie” – powiedziałam cicho. „Ale nie musisz stawać po żadnej ze stron. To są dorosłe sprawy i musimy sobie z nimi poradzić sami”.
„Ale ja już nie jestem dzieckiem” – zaprotestowała. „Mam 13 lat i rozumiem, co się dzieje. Mama wykorzystała cię, żeby kupić dom, a potem wyrzuciła jak starą zabawkę. To nie w porządku”.
Byłam pod wrażeniem jej spostrzegawczości. W wieku 13 lat Emma widziała sytuację wyraźniej niż jej ojciec.
„Jesteś bardzo mądrą dziewczynką” – powiedziałem. „Ale nie chcę, żebyś miała kłopoty z mamą przez to, że spędzasz ze mną czas”.
„Ona nie wie”. Emma wróciła do szeptu. „Powiedziałam jej, że idę do Jane’s, żeby zrobić projekt historyczny, ale chciałam zobaczyć, jak ci idzie i powiedzieć, że wierzę tobie, a nie im”.
Rozmawialiśmy jeszcze kilka minut. Emma powiedziała mi, że Seren planuje zatrudnić drogiego prawnika i zbankrutowaną babcię za honoraria adwokackie. A Broen, choć wyglądał na zdenerwowanego, nie sprzeciwiał się żonie. Starałem się nie okazywać, jak bardzo mnie ta wiadomość zabolała i zamiast tego zapytałem wnuczkę o szkołę, jej przyjaciół i hobby.
„Muszę iść” – powiedziała w końcu Emma. „Mama może zacząć sprawdzać, ale zadzwonię jeszcze raz”.
„Dobrze. Jasne, kochanie” – powiedziałem. „Tylko uważaj. Nie chcę, żebyś miała kłopoty”.
Po rozmowie z Emmą długo siedziałam, patrząc przez okno na wieczorny Georgetown. Wsparcie mojej wnuczki znaczyło dla mnie więcej, niż mogła sobie uświadomić. Świadomość, że chociaż jeden członek rodziny widział prawdę i był po mojej stronie, dodawała mi sił.
Następne kilka dni spędziłem na przygotowaniach do procesu. Crisel zbierał dowody, wypełniał dokumenty i przygotowywał mnie na ewentualne pytania. Zajmowałem się swoimi zwykłymi sprawami: pracą w bibliotece, spotkaniami z przyjaciółmi, czytaniem. Starałem się nie myśleć ciągle o zbliżającym się procesie i możliwych konsekwencjach.
W środę, dwa dni przed rozprawą, zadzwonił dzwonek do drzwi. Nie spodziewałam się gości i ostrożnie podeszłam do drzwi, patrząc przez wizjer. Broen stał na progu sam, bez Saran. Wahałam się, czy otworzyć. Część mnie chciała go zignorować, tak jak ignorowałam wszystkie ich telefony przez ostatni tydzień, ale druga część była zaintrygowana, że przyszedł sam. Może w końcu postanowił ze mną porozmawiać bez wpływu Seren.
W końcu ciekawość wzięła górę i otworzyłem drzwi.
„Mamo”. Rogan wyglądał na wyczerpanego. „Mogę wejść? Muszę z tobą porozmawiać”.
Cofnęłam się cicho, pozwalając mu wejść do środka. Wszedł do salonu i usiadł na kanapie, nerwowo pocierając dłonie.
„Jak się masz?” zapytał po chwili.
„W porządku” – odpowiedziałem krótko. „Czego potrzebujesz, Broen?”
Westchnął. „Przyszedłem prosić cię o wycofanie pozwu” – powiedział bez ogródek. „Ten proces… zniszczy naszą rodzinę na zawsze”.
„To nie moje działania zniszczyły naszą rodzinę” – powiedziałem spokojnie. „To sposób, w jaki ty i Serena traktowaliście mnie przez te wszystkie lata”.
„Wiem, że my… że ja… się myliłem” – spuścił wzrok. „Powinienem był traktować cię lepiej, bardziej doceniać wszystko, co dla nas zrobiłeś”.
Uważnie obserwowałem syna, próbując dostrzec szczerość w jego słowach, ale widziałem tylko człowieka przypartego do muru, gotowego powiedzieć wszystko, byle wybrnąć z nieprzyjemnej sytuacji.
„A dlaczego nagle to zrozumiałeś?” – zapytałem. „Czy to dlatego, że istniało ryzyko utraty domu?”
Rogan spojrzał w górę, a w jego oczach dostrzegłem mieszankę emocji: wstyd, irytację, strach.
„To niesprawiedliwe, mamo” – powiedział. „Naprawdę mi przykro z powodu tego, jak się to potoczyło”.
„Żałujesz swojego zachowania czy konsekwencji?” – nalegałem. „Bo to różnica”.
Nie odpowiedział. I to była najbardziej wymowna odpowiedź.
„Co Serene sądzi o twojej wizycie?” – zapytałem, zmieniając temat.
Broen lekko się wzdrygnął. „Ona nie wie, że tu jestem” – przyznał. „Uważa, że rozmowa z tobą nie ma sensu. Że jedynym sposobem jest wygrana w sądzie”.
„A ty się z nią nie zgadzasz?”
„Chcę tylko, żeby to się już skończyło” – powiedział zmęczony. „Seren jest wściekła. Dzieci są przestraszone. Właśnie się przeprowadziliśmy i teraz możemy znowu musieć szukać mieszkania”.
„Masz wybór” – zauważyłem. „Możesz wrócić do swojego starego domu”.
„Sprzedaliśmy go” – przypomniał mi Rogan. „Pieniądze zostały już wydane na spłatę kredytu i nowe meble”.
„Znowu, to nie mój problem” – powiedziałem stanowczo. „Jesteście dorośli. Podejmujecie decyzje i jesteście za nie odpowiedzialni”.
Rogan spojrzał na mnie z wyrazem twarzy, którego nie potrafiłem rozszyfrować — zaskoczenie, rozczarowanie, szacunek.
„Zmieniłaś się, mamo” – powiedział w końcu. „Wcześniej zawsze ustępowałaś, zawsze próbowałaś załagodzić sytuację… teraz…”
„A teraz w końcu nauczyłam się bronić siebie” – dokończyłam za niego. „Tak, zmieniłam się na lepsze”.
Wstał, wyraźnie zdając sobie sprawę, że ta rozmowa nic nie da. „Co mam powiedzieć Sarinowi?” – zapytał.
„Prawdę” – odpowiedziałem. „Że nie zmienię zdania. Że dom zostanie mi zwrócony i planuję go sprzedać”.
„Sprzedać?” Rogan wyglądał na zaskoczonego. „Nie zamierzasz w nim mieszkać? Dlaczego?”
„To za duże dla mnie samego. Poza tym potrzebuję pieniędzy na starość, biorąc pod uwagę, że większość oszczędności wydałem na prezent, który nie został doceniony”.
Broen milczał, rozważając moje słowa. Potem skinął głową, jakby akceptując nieuniknione.
„Rozumiem” – powiedział. „W takim razie spotkamy się w sądzie, jak sądzę”.
Skierował się do drzwi, ale zatrzymał się w połowie drogi.
„Mamo” – zaczął niepewnie. „Jeśli wygrasz, czy nadal będziesz widywać się z dziećmi? Saren mówi, że zabroni ci się z nimi widywać, ale nie sądzę, żeby to było słuszne”.
Poczułam, jak serce ściska mi się z bólu. Myśl o utracie kontaktu z wnukami była nie do zniesienia. Ale nie zamierzałam okazywać słabości.
„To zależy od dzieci” – powiedziałem spokojnie. „Jeśli zechcą się ze mną skontaktować, zawsze będę się cieszył, widząc je, ale nie będę prosił Serene o pozwolenie i nie pozwolę jej używać dzieci jako narzędzia manipulacji”.
Rogan skinął głową, a w jego oczach błysnęło coś na kształt szacunku. „Rozumiem” – powiedział. „Tak, spróbuję ją przekonać, że dzieci nie mogą być pozbawione towarzystwa babci, niezależnie od wyniku procesu”.
„Dziękuję” – podziękowałem mu szczerze. „To była słuszna decyzja”.
Po wyjściu Broena długo siedziałem, rozmyślając o naszej rozmowie. Z jednej strony miałem nadzieję, że faktycznie spróbuje przekonać Seren, żeby nie rozdzielała mnie z dziećmi. Z drugiej jednak strony wiedziałem, że jego słowa raczej nie będą miały znaczenia. Seren zawsze potrafiła nalegać, a Broen nie miał dość silnej woli, żeby się jej przeciwstawić.
W piątek była rozprawa sądowa. Włożyłem najlepszy garnitur, starannie uczesałem włosy i starałem się wyglądać pewnie i opanowanie. Crisel spotkał mnie przy wejściu do sądu.
„Jesteś gotowy?” zapytał, wyciągając do mnie rękę.
„Tak gotowy, jak nigdy dotąd” – odpowiedziałem, z wdzięcznością przyjmując jego zachętę.
Rozprawa trwała zaledwie dwie godziny. Crisel przedstawił dowody niewdzięczności: pisemne zeznania Emmy złożone już jako nieletnia; zeznania sąsiadów, którzy widzieli, że zostałem wykluczony z parapetówki; wydruki wiadomości z automatycznej sekretarki Serene. Adwokat Broena i Serene próbował podważyć te dowody, twierdząc, że wszystko było nieporozumieniem i emocjonalną reakcją na stres związany z przeprowadzką, ale jego argumentacja brzmiała nieprzekonująco.
Sędzia, starsza kobieta o bystrym oku, uważnie wysłuchała obu stron, zbadała dokumenty i orzekła, że darowizna jest nieważna z powodu rażącej niewdzięczności ze strony darczyńcy. Dom musi zostać mi zwrócony w ciągu 30 dni.
Poczułem dziwny spokój, słysząc tę decyzję. Nie triumf, nie radość, ale po prostu satysfakcję z odzyskania sprawiedliwości. Sarin, siedząca po drugiej stronie pokoju, wyglądała na oszołomioną. Broen położył jej dłoń na ramieniu, ale gwałtownie ją strząsnęła.
Po spotkaniu Crisel pogratulował mi zwycięstwa. „Dobrze się trzymałaś, Deardro” – powiedział. „Teraz, kiedy dom jest oficjalnie twój, możemy rozpocząć proces sprzedaży”.
„Dziękuję, Crisabel” – podziękowałam mu szczerze za wszystko. „Nie dałabym rady bez ciebie”.
„Zrobiłbyś to” – uśmiechnął się. „Jesteś silniejszy, niż myślisz”.
W drodze do domu zadzwoniłem do Heather i powiedziałem jej, że sąd wydał wyrok na moją korzyść. Była zachwycona i zaproponowała spotkanie następnego dnia, aby omówić szczegóły sprzedaży. Zgodziłem się, czując narastające we mnie poczucie wolności. Wkrótce to wszystko będzie za mną i będę mógł rozpocząć nowy rozdział w moim życiu.
W domu czekała na mnie niespodzianka. Na mojej automatycznej sekretarce była wiadomość od Emmy. „Babciu, to ja. Chciałam tylko dać ci znać, że dziś o tobie myślę. Mam nadzieję, że wszystko poszło dobrze w sądzie. Kocham cię”.
Jej głos, pełen szczerej troski, poruszył mnie do głębi. Pomimo wszystkich konfliktów z Broen i Serene, nie straciłam kontaktu z wnuczką. To było małe, ale znaczące zwycięstwo.
W kolejnych tygodniach byłem zajęty papierkową robotą związaną z domem i przygotowywaniem go do sprzedaży. Broen i Saran opuścili nieruchomość w ciągu dwóch tygodni od wydania nakazu sądowego – rekordowy czas dla osób, które tak desperacko chciały jej nie stracić. Nie zostawili mi kluczy, tylko wysłali wiadomość przez Crisabel, że dom jest pusty.
Kiedy po raz pierwszy wszedłem do środka po ich wyjeździe, byłem zszokowany stanem budynku. Było oczywiste, że nie dbali o jego konserwację. Na ścianach widniały ślady po zdjętych obrazach, na podłodze rysy od przesuwanych mebli, a w jednej z łazienek zepsuty kran – nic, czego nie dałoby się naprawić, ale wystarczająco dużo, żeby pokazać ich nastawienie.
Heather zapewniła mnie, że te drobne uszkodzenia nie wpłyną znacząco na cenę. „Rynek teraz kwitnie” – powiedziała. „A ta okolica jest szczególnie poszukiwana. Możemy zacząć pokazywać dom w przyszłym tygodniu, jak tylko zakończymy naprawy kosmetyczne”.
I miała rację. Dom sprzedał się zaledwie miesiąc po pierwszym pokazie za cenę, która przerosła moje oczekiwania. Po opłaceniu wszystkich wydatków, podatków, prowizji dla pośrednika i kosztów remontu, została mi pokaźna suma pieniędzy, która zapewniłaby mi komfortowe życie na długie lata.
Postanowiłam mądrze wykorzystać te pieniądze. Część zainwestowałam w bezpieczne obligacje i konserwatywne fundusze inwestycyjne. Crisel poleciła mi dobrego doradcę finansowego. Pozostałą część odłożyłam na konto bankowe jako poduszkę bezpieczeństwa, a niewielką część wydałam na siebie – kupiłam nowego laptopa, kilka pięknych sukienek i bilety do teatru, o którym od dawna marzyłam.
Przez cały ten czas Broen zadzwonił do mnie tylko raz, aby poinformować mnie o nowym adresie, pod którym zamieszkali z Saran i dziećmi. Rozmowa była krótka i formalna, bez zarzutu, ale też bez ciepła. Zapisałem adres, podziękowałem mu za informację i na tym nasza rozmowa się zakończyła. Saren, jak można było się spodziewać, nie odzywał się.
Dowiedziałem się od Emmy, że zabroniła dzieciom wspominać moje imię w domu i usunęła wszystkie moje zdjęcia, ale Emma sama znalazła sposób, by utrzymać z nami kontakt. Dzwoniła do mnie z telefonów znajomych albo ze szkoły, a czasem pisała maile z tajnego adresu. Ceniłem sobie tę więź, ale starałem się nie narażać Emmy na kłopoty z matką. Umówiliśmy się, że będzie dzwonić lub pisać, kiedy tylko będzie mogła, a ja będę odpowiadał, ale sam nie będę inicjował kontaktu, żeby nie sprawiać kłopotów.
Ku mojemu zaskoczeniu, po tym całym zamieszaniu poczułam się swobodniejsza, jakbym zrzuciła z siebie ciężar, który dźwigałam przez lata – ciężar konieczności zadowalania, ustępowania, poświęcania własnych interesów dla iluzji rodzinnej harmonii. Teraz żyłam według własnych zasad. Zapisałam się na kursy fotografii, o których od dawna marzyłam, spędzałam więcej czasu z prawdziwymi przyjaciółmi – tymi, którzy cenili mnie za to, kim jestem, a nie za to, co mogę im dać – i jeździłam na krótkie wycieczki po okolicy. Nic ekstrawaganckiego, ale wystarczająco, by zobaczyć nowe miejsca i poszerzyć horyzonty.
Czasami, oczywiście, tęskniłam za tym, co straciłam. Za marzeniem o szczęśliwej, zżytej rodzinie. Za możliwością obserwowania dorastania wnuków. Za rolą matki i babci, która była ważną częścią mojej tożsamości. Ale nie żałowałam swojej decyzji. Była słuszna. Zasługiwałam na szacunek. A kiedy go nie dostałam, miałam siłę, by stanąć w obronie swojej godności. Było warto.
A co do Broen i Sereny, cóż, podjęły decyzję i teraz ponoszą jej konsekwencje, tak jak ja musiałam ponieść swoje. Jedyna różnica polegała na tym, że moje wybory przyniosły mi spokój i szacunek do siebie. A ich wybory… cóż, nie o to pytałam.


Yo Make również polubił
❗Nagle dziwna brązowa plama na skórze? To prawdopodobnie to…
Mango Tango: Gicz Sernikowa w Tropikalnej Odsłonie
Posyp tym składnikiem swoje rośliny doniczkowe, a całe sąsiedztwo będzie Ci zazdrościć.
Domowy przysmak: tajski krem orzechowy