I tak oto obserwowałem dwóch inspektorów nadzoru, jak przeszukują moje rzeczy, podczas gdy ja stałem tam z połową kanapki z indykiem, wiedząc, że wszystko zaraz się zmieni. Funkcjonariusze byli skrupulatni. Zrobili zdjęcia ekranu mojego komputera, na którym widniał idealnie zorganizowany system zarządzania klientami. Sprawdzili moją szafkę na dokumenty, w której znajdowały się skrupulatnie opisane foldery w kolejności alfabetycznej.
Przejrzeli moją korespondencję mailową, która świadczyła o jasnej, profesjonalnej komunikacji zarówno z zespołami wewnętrznymi, jak i klientami zewnętrznymi. A potem niższy urzędnik otworzył szufladę mojego biurka. Co to jest? – zapytał, wyciągając mój dziennik wdzięczności. Osobiste notatki – odpowiedziałem. – Tylko kilka przemyśleń o pracy. Przekartkował kilka stron, czytając po cichu.
Potem spojrzał na swoją partnerkę i skinął głową w stronę czegoś, czego nie mogłam dostrzec. Prowadzili cichą rozmowę wzrokiem. „Pani Rodriguez” – powiedział wyższy funkcjonariusz – „czy miałaby pani coś przeciwko, gdybyśmy dokładniej przejrzeli ten notatnik? Wygląda na to, że zawiera obserwacje z miejsca pracy, które mogą być istotne dla naszego śledztwa”. „Oczywiście” – odparłam.
„Nie spiesz się tak długo, jak potrzebujesz”. To, co wydarzyło się później, było czymś, czego nigdy nie zapomnę do końca życia. Funkcjonariusze usiedli przy moim biurku i zaczęli czytać mój dziennik od początku. Nie skanowali go szybko. Uważnie studiowali każdy wpis, czasem wskazując na konkretne fragmenty i szepcząc do siebie. Minęło 5 minut.
Potem 10, potem 15. Inni w biurze zaczęli to zauważać. Rozmowy służbowe ucichły, gdy koledzy zdali sobie sprawę, że w moim boksie dzieje się coś ważnego. Tessa podeszła bliżej, próbując zobaczyć, co czytają funkcjonariusze, co tak całkowicie przykuło ich uwagę. Po 20 minutach niższy funkcjonariusz spojrzał na mnie z miną, której nie potrafiłem do końca odczytać.
Panno Rodriguez – powiedział powoli. – Jak długo prowadzi pani ten dziennik? Około osiemnastu miesięcy – odpowiedziałem. – I wszystkie te wpisy są autentyczne. Nie wyolbrzymia pani ani nie kreuje pozytywnych interakcji w jakimś konkretnym celu? Pytanie mnie zaskoczyło. Nie, oczywiście, że nie. To po prostu szczere chwile wdzięczności.
Zapisuję je, bo skupianie się na pozytywnych doświadczeniach pomaga mi bardziej cieszyć się pracą. Policjanci ponownie wymienili spojrzenia. Potem wyższy wstał i podszedł do Tessy, która udawała, że porządkuje akta. „Pani Carmichael” – powiedział. „Czy moglibyśmy porozmawiać z panią na osobności?”. Widziałem, jak mina Tessy się zmienia, gdy zdała sobie sprawę, że to nie idzie zgodnie z jej planem.
Policjanci nie aresztowali mnie ani nie konfiskowali mojego komputera. Chcieli z nią porozmawiać. We trójkę weszli do małej sali konferencyjnej na końcu naszego piętra. Przez szklane ściany widziałem, jak rozmawiają, ale nie słyszałem, o czym mówią. Wyraz twarzy Tessy zmienił się z pewnego siebie na zdezorientowany, a na coś, co przypominało panikę.
Byli tam prawie 30 minut. Kiedy w końcu wyszli, Tessa wyglądała, jakby płakała. Funkcjonariusze wrócili do mojego biurka, przy którym siedziałem cicho, odpowiadając na e-maile i próbując zrozumieć, co się dzieje. Pani Rodriguez, niższa funkcjonariuszka, powiedziała: „Po zapoznaniu się z przedstawionymi nam dowodami i przeprowadzeniu własnej kontroli pańskiego miejsca pracy oraz dokumentacji, zamykamy to dochodzenie bez stwierdzenia nieprawidłowości ani naruszenia zasad.
Poczułem ulgę, ale czułem, że mam jeszcze wiele do powiedzenia. Jednak wyższy funkcjonariusz kontynuował: „Chcemy omówić pewne kwestie, które wyszły na jaw podczas naszej kontroli”. Otworzył mój dziennik wdzięczności na stronie mniej więcej w środku i mi go pokazał. W ciągu 18 miesięcy dokumentowania pozytywnych interakcji w miejscu pracy wymieniłeś z imienia i nazwiska 63 różne osoby.
Koledzy, przełożeni, klienci, dostawcy, ochroniarze, personel sprzątający. 63 osoby, które w jakiś sposób ulepszyły twoje doświadczenie zawodowe. Skinąłem głową, niepewny, do czego to zmierza. Nazwisko panny Carmichael nie pojawia się ani razu w twoim dzienniku. Słowa zawisły między nami. Spojrzałem na swój dziennik, potem na funkcjonariuszy, a potem w stronę sali konferencyjnej, gdzie Tessa wciąż siedziała sama.
To nie było celowe, powiedziałam cicho. Po prostu zapisuję chwile szczerej wdzięczności. Jeśli ktoś nie pojawia się w moim dzienniku, to nie dlatego, że próbowałam go wykluczyć. To dlatego, że nie mogłam dokończyć zdania, bo gdybym powiedziała je na głos, stałoby się realne. I nie byłam pewna, czy chcę brać na siebie taką odpowiedzialność, bo nigdy nie zrobili niczego, co byłoby warte docenienia.
Niższy funkcjonariusz dokończył. Rozumiemy i myślimy, że teraz pani Carmichael też rozumie. Zamknęli mój dziennik i oddali mi go z powrotem. Ironia losu, powiedział wyższy funkcjonariusz, polega na tym, że była tak skupiona na dokumentowaniu twoich błędów, że nigdy nie zastanawiała się nad tym, jak jej własne zachowanie wygląda z zewnątrz. Twój dziennik nieumyślnie stworzył zapis relacji w miejscu pracy, który ujawnia więcej o dynamice biura niż jakakolwiek ocena okresowa.
Spakowali swoje rzeczy i przygotowywali się do wyjścia. Kiedy odchodzili, usłyszałem, jak jeden z nich mówi do drugiego: „18 miesięcy i ani jednej pozytywnej wzmianki”. Wyobrażacie sobie, że tak się dzieje? Byli zbyt daleko, żebym mógł usłyszeć resztę. Siedziałem przy biurku, trzymając w ręku dziennik wdzięczności i próbując zrozumieć, co się właśnie wydarzyło. Wróciły normalne biurowe dźwięki.
Stukot klawiatur, dzwonienie telefonów, ciche rozmowy o terminach projektów i planach na weekend. Ale teraz wszystko wydawało się inne. Śledztwo w sprawie zgodności z przepisami, które miało zniszczyć moją karierę, ujawniło coś o wiele bardziej druzgocącego w osobie, która je zorganizowała.
Tessa Carmichael spędziła miesiące dokumentując moje drobne, nieistotne błędy, będąc kompletnie ślepą na swój toksyczny wpływ na wszystkich wokół. Była tak zajęta udowadnianiem, że nie pasuję do tego miejsca, że nigdy nie zastanowiła się, czy sama tu pasuje. A teraz wszyscy wiedzieli. Nie widziałam Tessy przez resztę dnia.
Zniknęła z sali konferencyjnej w pewnym momencie, gdy odbierałem telefony od klientów, a jej boks pozostał pusty aż do zamknięcia. Domyśliłem się, że poszła wcześniej do domu, może żeby ogarnąć to, co się stało, a może po prostu, żeby uniknąć ukradkowych spojrzeń współpracowników, którzy byli świadkami całego zajścia.
Ale następnego ranka wróciła i była inna. Tessa pojawiła się dokładnie o 9:00, cicho przywitała się z ludźmi, którzy ją witali, i usiadła przy komputerze bez typowego dla niej przesadnego udawania ważności. Nie było dramatycznego obciążenia pracą. Żadnych głośnych rozmów telefonicznych, które miałyby demonstrować jej wiedzę. Żadnych włóczenia się po biurze i udzielania nieproszonych rad dotyczących projektów innych osób.
Po prostu pracowała cicho, jak reszta z nas. Pomyślałem, że może dochodzenie w sprawie zgodności dało jej jakąś perspektywę. Może zdała sobie sprawę, jak jej zachowanie wygląda w oczach innych i postanowiła się zmienić. Może cały ten koszmar miał w końcu pozytywne zakończenie, w którym wszyscy nauczymy się czegoś o komunikacji w miejscu pracy i pójdziemy naprzód zawodowo.
Byłam taka naiwna. Prawdziwa historia zaczęła się rozwijać trzy dni później, kiedy Daniel Cho z księgowości wpadł do mojego biurka podczas popołudniowego wypadu na kawę. „Hej, Anno” – powiedział cicho. „Mogę cię o coś dziwnego zapytać?” „Jasne” – odpowiedziałam, zapisując raport dla klienta, nad którym pracowałam. „Wiesz, że Tessa pytała ludzi o twój dziennik?” Serce zaczęło mi bić szybciej.
„Co masz na myśli?” Przyparła mnie wczoraj do muru w pokoju socjalnym. Zaczęła pytać, czy wiem, że piszesz o ludziach w pracy, czy uważam to za profesjonalne, czy nie przeszkadza mi dokumentowanie moich osobistych interakcji bez mojej zgody. Poczułam, jak coś zimnego osiada mi w piersi. Co jej powiedziałaś? Powiedziałam jej prawdę, że to miłe, że ktoś zauważa, kiedy ludzie są pomocni, serdeczni i życzliwi.
Ale Anna, ona nie pyta tylko mnie. Rozmawia ze wszystkimi. Alicją, panem Walshem, a nawet z ludźmi z innych działów. Daniel Cho rozejrzał się, żeby upewnić się, że nikt nie podsłuchuje, po czym nachylił się bliżej. Próbuje sprawić, by twój dziennik brzmiał upiornie, jakbyś szpiegował ludzi albo tworzył jakiś plik inwigilacyjny. Mówi ludziom, że dokumentowanie interakcji w miejscu pracy bez ich zgody może być naruszeniem prywatności lub nękaniem.
Uświadomienie uderzyło mnie jak ciężarówka. Tessa nie wyciągała wniosków z tego, co się stało. Podwajała stawkę. Nie mogła zaakceptować, że dochodzenie w sprawie przestrzegania zasad ujawniło jej własną toksyczność, więc próbowała przemienić moją praktykę wdzięczności w coś złowrogiego. „Czy ktokolwiek, kogokolwiek, przekonało to, co ona mówi?” – zapytałem. Daniel Cho pokręcił głową.
Yo Make również polubił
Ten naturalny kolagen usuwa zmarszczki z rąk i twarzy w jednej aplikacji
Niesamowity powód, dla którego coraz więcej osób myje okna solą
Oto, co dzieje się z Twoim ciałem, jeśli codziennie jesz imbir
Dlatego należy zachować ostrożność w przypadku pocałunków w czoło.