„Nie wiedziałeś, bo oceniasz po ubraniach” – powiedział Don Félix cicho, bez gniewu. „Myślisz, że pieniądze mają tylko jedną twarz. Myślisz, że człowiek w brudnych butach nie może mieć czystych rąk”.
W salonie zapadła ciężka cisza. Lucas poczuł ucisk w żołądku. Héctor spuścił wzrok, nie mogąc spojrzeć w spokojne oczy starca.
Tylko w celach ilustracyjnych
Javier próbował odzyskać panowanie nad sobą, ale jego głos brzmiał słabo. „Panie Navarro, to było nieporozumienie. Oczywiście, że możemy panu pomóc. Czy chciałby pan usiąść w moim gabinecie? Przyniosę panu kawę. Możemy omówić specyfikację, dobrze?”
Pan Félix zabrał dokumenty i ostrożnie schował je do plecaka. „Nie chcę już tu kupować”.
Odwrócił się i ruszył w stronę wyjścia, tak spokojnie i pewnie, jak wtedy, gdy wchodził. Każdy krok odbijał się echem od ceramicznej podłogi niczym młot uderzający w dumę trzech mężczyzn.
Javier zareagował pierwszy. Prowizja od pięciu ciężarówek oznaczała więcej, niż zarobiliby łącznie w ciągu trzech miesięcy.
„Proszę czekać” – zawołał, biegnąc za nim. „Don Félix, proszę pana, wybacz nam. Popełniliśmy straszny błąd. Pozwól nam go naprawić”.
Don Félix zatrzymał się przy szklanych drzwiach, ale się nie odwrócił. Spojrzał na rozświetloną ulicę i powiedział cicho:
„Wiesz, dlaczego tak się ubrałem? Bo dziś rano byłem w warsztacie, sprawdzając ciężarówki z mojej floty. Wiesz, dlaczego wciąż brudzę sobie ręce olejem, chociaż już nie muszę? Bo nie zapomniałem, skąd pochodzę ani kim byłem. Jeździłem przez czterdzieści lat, zanim założyłem firmę. Spałem w taksówkach, jadłem zimne posiłki na stacjach benzynowych i nigdy nikogo nie traktowałem tak, jak ty mnie dzisiaj potraktowałeś”.
Jego słowa rozbrzmiały w powietrzu niczym kamienie wpadające do stojącej wody.
Lucas po raz pierwszy od lat poczuł wstyd. Héctor zacisnął pięści w milczącej frustracji. Javier podszedł bliżej, zdesperowany.
„Masz rację. Całkowitą rację. Byliśmy aroganccy, ślepi, głupi. Ale proszę, nie oceniajcie nas tylko za ten moment. Pozwólcie nam udowodnić, że stać nas na więcej”.
Don Félix w końcu się odwrócił. Jego wzrok przesunął się po trzech pełnych żalu twarzach.
W jego wyrazie twarzy można było dostrzec stanowczość, ale także coś głębszego, czego mężczyźni się nie spodziewali.
„Nie zamierzam tu nic kupować” – powiedział spokojnie – „ale dam ci coś, co jest warte więcej niż pieniądze”.
„Co to jest?” zapytał zdezorientowany Lucas.
„Lekcja, której nigdy nie zapomnisz” – odparł Don Félix. „I pokażę ci, dlaczego pokora jest warta więcej niż najdroższy garnitur”.
Wrócił w kierunku salonu wystawowego.
Cała trójka poszła za nim jak karcone dzieci.
Don Félix ponownie zatrzymał się przed białą ciężarówką i wskazał na biuro z tyłu. „Zadzwoń do swojego szefa – właściciela tego salonu. Powiedz mu, że Félix Navarro jest tutaj. I przygotuj się, bo to, co zaraz się wydarzy, nauczy cię czegoś, czego powinieneś był się nauczyć dawno temu”.
Javier spojrzał na swoich kolegów, w jego oczach pojawiła się panika.
Nazwisko Navarro brzmiało znajomo — bardzo znajomo — ale nie mógł sobie przypomnieć dlaczego.
Sięgnął po telefon i drżącymi rękami wybrał numer właściciela.
Gdy zadzwonił telefon, w pomieszczeniu zapadła cisza. Don Félix stał nieruchomo, a jego spokojna obecność dominowała nad przestrzenią.
A w jego oczach zabłysło coś, co trzej sprzedawcy mieli wkrótce zrozumieć w najbardziej niezapomniany sposób, jaki tylko był możliwy.
Po trzech sygnałach odezwał się głęboki głos.
Javier przełączył się na głośnik, a jego głos drżał. „Panie Villamil, przepraszam, że przeszkadzam. Jest tu klient, który prosi o rozmowę. Mówi, że nazywa się Félix Navarro”.
Pięć sekund ciszy. Potem głos właściciela eksplodował szokiem i ekscytacją.
„Félix Navarro? Félix Navarro jest u mnie w salonie? Po co do cholery do mnie dzwonisz? Nie pozwól mu wyjść! Będę za dziesięć minut!”
Połączenie zostało przerwane. Javier oszołomiony wpatrywał się w telefon.
Lucas i Héctor wymienili zdezorientowane spojrzenia. Kim właściwie był ten mężczyzna?
Don Félix pozostał spokojny, jego twarz była neutralna – nie był ani zadowolony z ich dyskomfortu, ani nim nie zmiękczony.
„Już idzie” – mruknął Javier, chowając telefon do kieszeni. „Panie Navarro, czy zechciałby pan usiąść, czekając?”
„Tu mi dobrze” – powiedział Don Félix, muskając dłonią błotnik ciężarówki. „Ten model ma sześciocylindrowy silnik OM 471, prawda? 450 koni mechanicznych. Doskonały moment obrotowy na górskie trasy”.
Lucas zamrugał zaskoczony. Taki poziom szczegółów technicznych nie był powszechny – nawet on nie wiedział o tym bez sprawdzenia katalogu.


Yo Make również polubił
Przepis na najlepszy chleb w historii (adaptacja)
Odkryj zalety ziela babki lancetowatej
Jak zapewnić, że Twoja poinsecja będzie miała wiele kwiatów i przetrwa wiele lat
Sernik z kruszonymi jagodami: naprawdę pyszny deser, którego warto spróbować