Skierowałem się w stronę korytarza dla służby. Wózek woźnego, zapach wybielacza, potem boczne wyjście i powiew chłodnego brooklyńskiego powietrza. Viktor już stał na schodach, z rękami w kieszeniach płaszcza, jak ojciec kradnący po cichu papierosa. Nie podniósł wzroku. „Masz paszport?” zapytał.
„W hotelu” – powiedziałem. „Viktor, co to jest?”
recommended by
Herbeauty
القواعد الذهبية للزواج: هل تتبعينها؟
„To twoja szansa” – powiedział. „Zapłacę za twojego Ubera na JFK. Wsiądziesz do dowolnego samolotu. Nie do lotu w podróż poślubną. Rozumiesz?”
Nie. Za mało. Ale za Viktorem, zaparkowanym na krawężniku, stał czarny SUV, którego wcześniej nie widziałem. Drugi identyczny stał pół przecznicy dalej z wyłączonymi światłami. W oknie na drugim piętrze nad nami sylwetka Ireny mignęła przed szybą – smukła, znajoma, nagle nierozpoznawalna. Poczułem drgnięcie ziemi.
„Co się stanie, jeśli wrócę do środka?” – zapytałem.
Viktor zacisnął szczękę. „Wtedy udajemy, że nigdy nie rozmawialiśmy. A jutro zginiesz w wypadku”.
„Od kogo?” – zapytałem.
Spojrzał na SUV-a, a potem na mnie. „Rodzina, znajomi”.
Powinienem był się roześmiać. Powinienem był zażądać szczegółów. Zamiast tego zrobiłem to, co moje ciało – jakaś prymitywna, surwiwalowa część – już postanowiło zrobić. Wcisnąłem kopertę do wewnętrznej kieszeni, przecisnąłem się obok Viktora i pokonując po dwa kamienne stopnie naraz, ruszyłem w stronę ścieżki prowadzącej między drzewa, w stronę Eastern Parkway, w stronę czegokolwiek, co nie było tymi drzwiami.
„Daniel!” – zawołał cicho Viktor. „Szybko!”
Pobiegłem.
Nie przestawałem biec, dopóki nie dotarłem do Grand Army Plaza. Taksówki krążyły wokół fontanny, trąbiąc ostro w październikowym chłodzie. Znalazłem żółtą taksówkę i wskoczyłem na tylne siedzenie. „JFK” – powiedziałem. Kierowca zerknął na mój smoking w lusterku, dostrzegł panikę i uznał, że będę problemem jeszcze przez jakąś godzinę.
Na BQE, z lampami sodowymi migającymi na przedniej szybie, zadzwoniłem do mojego najlepszego przyjaciela, Miguela. Był w domu w Bed-Stuy, z głosem przypominającym saksofon, niczym para płuc. „Wszystko w porządku?”, zapytał, pomijając „cześć”.
„Viktor właśnie powiedział mi, żebym uciekał, ratując życie”.
recommended by
Herbeauty
لماذ عليك معرفة المزيد عن والدته قبل الزواج منه
Miguel zaklął cicho. „Teść Viktor?”
“Tak.”
„Ze ślubu, na którym nadal jesteś?”
„Już nie.”
Słuchał, jak streszczałem – koperta, SUV-y, wypadek jutro. „To test” – powiedział w końcu. „Albo żart. Albo jesteś w filmie. Idź na policję”.
„Co im powiedzieć? Rodzina mojej narzeczonej może sfingować wypadek samochodowy?”
Zatrzymał się. „Ufasz Viktorowi?”
Pomyślałam o tym, jak uścisnął moją dłoń przed przysięgą, o tym delikatnym drżeniu. „Nie znam go na tyle dobrze, żeby mu zaufać. Ale wyglądał na… przerażonego”.
„Dobra” – powiedział Miguel. „To nie jedź na JFK. Jeśli ktoś będzie obserwował loty, wyskoczysz jak kret. Przyjdź do mnie. Zamkniemy drzwi, ty zadzwonisz, a my rozwiążemy problem kawą zamiast panikować”.
„Zrozumiałem” – powiedziałem. „Zjazd 17. Zjadę na pobocze”.
Poprosiłem kierowcę, żeby wysadził mnie dwie przecznice od budynku Miguela. Weszliśmy wąskimi schodami na czwarte piętro, gdzie mieścił się jego apartament bez windy. W powietrzu unosił się zapach curry i proszku do prania. Miguel położył telefon na stole między nami, jak neutralna osoba. „Zacznij od początku” – powiedział. „Kim są „przyjaciele rodziny” Viktora?”
„Ze strony mamy Ireny” – powiedziałem. „Kuzyn Serge, wujkowie, którzy nigdy nie podają nazwisk. Prowadzą firmę importową. Myślałem, że chodzi o kawior i pojemniki”.
Miguel przechylił głowę. „A teraz myślisz, że to oznacza łapówki”.
„Myślę, że to znaczy coś więcej” – powiedziałem. „Viktor jest dentystą. Nienawidzi ich. Żartowaliśmy na kolacjach zaręczynowych, że wolałby, żeby Irena wyszła za mąż za bibliotekarza niż za „przedsiębiorcę” takiego jak Serge. Ale on ciągle pojawiał się na spotkaniach rodzinnych. Obowiązek. Strach”.
Miguel wstał i zrobił kawę jak rytuał – zmielić, rozkwitnąć, nalać – jego spokój, lina, którą trzymałam. Napisałam do Ireny: „Wyszłam zaczerpnąć powietrza. Zaraz wracam”. Trzy kropki błysnęły i zniknęły. W końcu: „Gdzie jesteś?”. A potem nic.
Pokrywa laptopa Miguela uniosła się niczym kurtyna. „Nie zgadujmy” – powiedział. Wpisał „Siergiej Morozow import z Brooklynu” i pojawiły się tabloidy, nakazy aresztowania, federalny rejestr. Przejrzeliśmy linki: wniosek o przepadek mienia; zapis podsłuchu w zapieczętowanej sprawie; zimne nazwiska, które rozgrzewały mi skórę. Jedno nazwisko się powtórzyło: Arkady Lewin. Nie rodzina, ale orbita. Współpracownicy nazywali go „Ubezpieczeniem”. Ubezpieczenie na co? Na kogo?
Yo Make również polubił
Krem ryżowy do twarzy, japoński sekret promiennej, nieskazitelnej cery
Prosty trik, dzięki któremu zaoszczędziłem 10 metrów sześciennych wody miesięcznie!
Co tak naprawdę się stanie, gdy będziesz jeść dwa jajka każdego ranka przez miesiąc?
Fudgy Czekoladowe Muffiny: Przepis na Deser, Któremu Nie Oprzesz Się