Wrzesień. Październik. Listopad. Obelgi trwały. Pogarda trwała. Ale już nie płakałam. Uśmiechnęłam się. Skinęłam głową. Nadal odgrywałam rolę uległej żony, jednocześnie budując swój wewnętrzny arsenał.
A potem nadszedł grudzień. Curtis postanowił, że zorganizujemy noworoczną kolację u nas w domu. Zaprosił całą swoją rodzinę – 30 osób.
„Lepiej, nie rób z nas złych rzeczy, Naomi” – ostrzegł mnie tydzień wcześniej. „Chcę, żeby ta kolacja była idealna. I nie waż się narzekać na pracę. To najmniej, co możesz zrobić po tym wszystkim, co ci dałem”.
Skinąłem tylko głową, ale w głębi duszy odliczałem dni. 5 stycznia miałem umówione spotkanie z IRS (Urzędem Skarbowym). Spotkanie, na którym miałem przekazać wszystkie dokumenty związane z oszustwem podatkowym Curtisa. A 6 stycznia mój prawnik miał złożyć najbardziej druzgocący pozew rozwodowy, jaki ten człowiek kiedykolwiek sobie wyobraził.
Ale zanim to nastąpi, będę musiała znieść ostatnie upokorzenie. Ostatnią kolację. Ostatni wieczór, podczas którego będę udawać idealną żonę.
Nie wiedziałam, że upokorzenie przyjdzie w najokrutniejszy z możliwych sposobów. Nie wiedziałam, że Curtis nazwie mnie kobietą w tak poniżający sposób przed całą rodziną. Ale kiedy to zrobił, kiedy usłyszałam te słowa z jego ust, wiedziałam, że wszechświat daje mi idealny prezent. Idealne uzasadnienie. Idealny powód, żeby go zniszczyć bez cienia poczucia winy.
W sylwestra, po podaniu kolacji, po umyciu naczyń, po pożegnaniu ostatnich gości, którzy opuścili mój dom o 3:00 nad ranem, nawet mi nie dziękując, siedziałem sam w kuchni. Curtis zasnął, nie odzywając się do mnie ani słowem. Ethan był w swoim pokoju. W domu panowała cisza. A ja, z dłońmi wciąż pomarszczonymi od gorącej wody, sięgnąłem po telefon i napisałem wiadomość do mojego prawnika, pana Sterlinga.
„Zróbcie wszystko jutro rano, jako pierwszą rzecz.”
Jego odpowiedź nadeszła w niecałą minutę.
„Rozumiem. Przygotuj się. To zmieni twoje życie”.
Poszedłem spać do pokoju gościnnego. Od dwóch lat nie dzieliłem nawet pokoju z Curtisem. Nigdy nie protestował. Prawdopodobnie cieszył się, że nie musi mnie widzieć. Ale tego ranka, leżąc w tym łóżku, nie czułem smutku. Czułem coś, czego nie czułem od dekad. Czułem siłę. Bo Curtis nie wiedział – nie wiedziało żadne z nich – że przez ostatnie sześć miesięcy nie tylko dokumentowałem jego oszustwa podatkowe. Budowałem coś o wiele większego.
Pozwól, że powiem ci całą prawdę. Prawdę, która zmieni absolutnie wszystko.
Kiedy mój tata zmarł i zostawił mi swój skromny bungalow w Memphis, zostawił mi coś jeszcze. Coś, co odkryłem, przeglądając jego dokumenty z moim prawnikiem. Mój tata – ten skromny cieśla, o którym wszyscy myśleli, że ledwo wiąże koniec z końcem – był właścicielem trzech działek w okolicy, która teraz była luksusowym terenem komercyjnym w Memphis. Trzy działki, które były obecnie warte 2 500 000 dolarów. Dwa i pół miliona dolarów, które były całkowicie moje, o których istnieniu Curtis nie wiedział, które nie pojawiły się w żadnym wspólnym sprawozdaniu finansowym, ponieważ odziedziczyłem je po naszym ślubie.
Ale to nie wszystko.
Pamiętasz, jak ci mówiłem, że zajmuję się księgowością firmy, że wszystko organizuję, wszystkim zarządzam, wszystko rozwiązuję. Cóż, Curtis nigdy nie rozumiał, że kiedy prowadzisz księgowość firmy przez 20 lat, dokładnie wiesz, gdzie pochowane są wszystkie ciała. A Curtis miał ich mnóstwo. W ciągu ostatnich 10 lat wyprowadził z firmy w sumie prawie 1 500 000 dolarów. Fałszywe faktury dla nieistniejących dostawców, zawyżone ceny za fikcyjne zakupy, pieniądze, które wypływały z firmy i trafiały na konta osobiste zarejestrowane w rajach podatkowych pod nazwami firm-słupów. Miałem kopie wszystkiego – każdej faktury, każdego przelewu, każdego dokumentu. Skrupulatnie je przechowywałem miesiącami, a on nawet tego nie podejrzewał.
Co więcej, odkryłem coś, co mnie przeraziło.
Firma, te cztery magazyny, którymi Curtis chwalił się jako swoimi, technicznie rzecz biorąc nie należały tylko do niego. Kiedy zarejestrowano pierwszą spółkę partnerską w 2001 roku, figurowałem jako wspólnik z 40% udziałów. Curtis miał 40%, a jego matka pozostałe 20%. Z czasem Curtis modyfikował statut spółki, zmniejszając mój udział, zmuszając mnie do podpisywania dokumentów, których nie czytałem, bo mu ufałem. Do 2015 roku, według oficjalnych dokumentów, posiadałem tylko 5% udziałów w firmie.
Ale oto ciekawostka. Te modyfikacje nigdy nie zostały prawidłowo zarejestrowane w państwowym rejestrze handlowym. Były nieścisłości, niepasujące podpisy i brakujące dokumenty. Mój prawnik mi to potwierdził. Prawnie nadal byłem właścicielem pierwotnych 40% udziałów w firmie. Czterdziestu procent firmy, która według najnowszych szacunków została wyceniona na 6 milionów dolarów.
To oznaczało, że 2 400 000 dolarów z tej firmy prawnie należało do mnie. A Curtis nie miał o tym pojęcia.
Ale to nie wszystko, bo wszechświat ma tajemnicze sposoby wymierzania sprawiedliwości.
Pamiętasz Lauren, młodą, śliczną asystentkę, z którą Curtis romansował? Okazało się, że Lauren nie była taka głupia, jak mu się wydawało. Lauren też dokumentowała różne rzeczy. A kiedy skontaktowałem się z nią potajemnie, oferując jej 5000 dolarów za informacje, zaśpiewała jak kanarek. Dała mi kopie e-maili, w których Curtis obiecał zostawić swoją nieznośną staruszkę, żeby się z nią ożenić. Dała mi zdjęcia z ich wspólnych podróży, opłaconych z firmowych pieniędzy. Dała mi rachunki za mieszkanie, które Curtis wynajął na ich spotkanie, również opłacone z firmowych pieniędzy.
I dała mi klejnot w koronie. Nagrania audio, na których Curtis opowiadał o tym, jak się mnie pozbędzie, jak zostawi mnie z niczym, jak umieści mnie w domu opieki i zatrzyma wszystko.
„Już rozmawiałem z moimi dziećmi” – powiedział Curtis na jednym z nagrań, podczas gdy Lauren nagrywała go potajemnie. „Wszystkie są za. Jak tylko podpisze nowy testament, uznamy ją za niepoczytalną. Kilka wizyt u odpowiedniego psychiatry, diagnoza demencji starczej i to wszystko. Jest w zakładzie zamkniętym, a ja zarządzam całym jej majątkiem”.
Słuchanie tego nagrania przyprawiało mnie o mdłości. Ale dało mi też coś jeszcze. Dało mi absolutną pewność, że ci ludzie nie zasługują na ani sekundę mojej uwagi ani na odrobinę więcej mojego poczucia winy.
Przez cały grudzień, podczas gdy oni planowali moją zagładę, ja kończyłem budowę mojej idealnej ucieczki.
Sprzedałem trzy działki w Memphis za 2 500 000 dolarów, które wpłaciłem na konto bankowe w Stanach Zjednoczonych, całkowicie legalnie, bez możliwości dochodzenia roszczeń przez Curtisa. Zatrudniłem nie jednego, a trzech prawników. Jeden specjalizował się w prawie rodzinnym, drugi w prawie podatkowym, a trzeci w prawie korporacyjnym. Wszyscy trzej działali w porozumieniu, aby zbudować jak najmocniejszą sprawę.
Zrobiłem kopie absolutnie wszystkiego. Dokumentów dotyczących oszustw podatkowych, dowodów niewierności, nagrań audio, e-maili, wyciągów bankowych, umów – wszystko przechowywane w trzech różnych lokalizacjach: w skrytce depozytowej w banku, w prywatnym magazynie i w kopiach cyfrowych w chmurze.
A 2 stycznia – dwa dni po tym, jak Curtis obrzucił mnie tym poniżającym wyzwiskiem w moim własnym domu – zrobiłam coś jeszcze. Poszłam do mojego adwokata i podpisałam przygotowane przez niego dokumenty rozwodowe. Ale nie byle jaki rozwód. Rozwód, w którym domagałam się 50% całego majątku małżeńskiego, plus należne 40% udziałów w firmie, plus odszkodowanie za cierpienie psychiczne i alimenty na rzecz małżonka za 32 lata nieodpłatnej pracy.
Łącznie pozwałem o 8 milionów dolarów.
3 stycznia pojechałem do biura IRS z moją księgową, panią Chen. Dostarczyliśmy 300-stronicowy plik dokumentujący każdego dolara, którego Curtis ukradł rządowi. Zaostrzone oszustwa podatkowe, przestępczość zorganizowana, pranie pieniędzy – przestępstwa, za które groziła mu kara od pięciu do piętnastu lat więzienia.
A 4 stycznia, dzień wcześniej niż planowano, mój prawnik złożył pozew rozwodowy w sądzie rodzinnym. Curtis miał otrzymać oficjalne powiadomienie rano 5 stycznia, w tym samym czasie, gdy urząd skarbowy zapukał do drzwi jego biura z nakazem kontroli.
Ale zanim to nastąpiło, wieczorem 4 stycznia, postanowiłem dać mu małą zapowiedź.
Wróciłem do domu po całym dniu spędzonym u lekarza, jak powiedziałem Curtisowi. Siedział w salonie, oglądał telewizję, pił whisky, pewnie myślał o Lauren. Usiadłem naprzeciwko niego. Spojrzał na mnie z irytacją.
„Czego teraz chcesz?”
Uśmiechnęłam się. Spokojnym, pogodnym uśmiechem, który go zaniepokoił.
„Chciałem tylko, żebyś coś wiedział, Curtis. Jutro twoje życie zmieni się na zawsze, i to nie w taki sposób, jakiego się spodziewasz.”
Zaśmiał się. Ten arogancki śmiech, który tak dobrze znałem.
„O czym ty, do cholery, mówisz? Naprawdę ci odbiło?”
„Jutro rano będą u ciebie dwie osoby. Jedna z urzędu skarbowego, druga z sądu rodzinnego. Polecam ci mieć dobrego prawnika pod szybkim numerem telefonu.”
Jego uśmiech zniknął.
„Co zrobiłeś?”
„Co powinienem był zrobić 30 lat temu”.
Wstałem i poszedłem do swojego pokoju. Zostawiłem go tam siedzącego z bladą twarzą, próbującego przetworzyć to, co właśnie usłyszał. Nie spałem tej nocy – nie ze strachu, ale z ekscytacji, wiedząc, że po 32 latach upokorzenia, bycia niewidzialnym, maltretowanym, po tym, jak zostałem sprowadzony do niczego, w końcu odzyskam swoje życie. A najlepsze było to, że oni nie mieli pojęcia, co ich czeka.
Ranek 5 stycznia nadszedł z jasnym słońcem, które zdawało się kpić z tego, co miało się wydarzyć. Obudziłam się o 6:30 rano, wzięłam długi prysznic i ubrałam się w swój najlepszy granatowy garnitur – ten, który kupiłam lata temu na ślub i którego nigdy więcej nie założyłam. Starannie nałożyłam makijaż, uczesałam włosy, spojrzałam w lustro i po raz pierwszy od lat rozpoznałam kobietę, która na mnie patrzyła.
Curtis wciąż spał, a może udawał, że śpi. Nie obchodziło mnie to. Przygotowałam kawę, tosty i owoce. Nakryłam do stołu, jakby to był normalny dzień, jakby mój świat nie miał zaraz eksplodować im w twarz.
O 19:30 Curtis zszedł na dół. Wyglądał okropnie. Głębokie cienie pod oczami, potargane włosy, opuchnięta twarz. Najwyraźniej nie spał dobrze po moim wczorajszym ostrzeżeniu.
„Naomi, jeśli chodzi o to, co powiedziałaś wczoraj…”
„Kawa podana” – przerwałem mu z uśmiechem. „Zrobiłem ją taką, jaką lubisz, mocną i czarną”.
Usiadł przy stole, podejrzliwie patrząc na mnie, jakbym był kimś obcym. Może w końcu zaczynał rozumieć, że jestem kimś obcym, kimś, kto mieszkał pod jego dachem przez 32 lata.
O 8:15 zadzwonił dzwonek do drzwi. Curtis o mało nie wylał kawy. Poszedłem otworzyć. Dwóch mężczyzn w formalnych garniturach. Jeden miał brązową teczkę. Drugi miał przy sobie dowód osobisty z wyraźnie widocznym logo IRS.
„Czy pan Curtis Thompson jest tutaj?”
„Tak” – powiedziałem, wskazując na Curtisa, który wstał z twarzą bladą jak ściana. „Proszę wejść. Napije się pan kawy?”
Agenci IRS nie chcieli kawy. Wręczyli Curtisowi oficjalne zawiadomienie. Nakaz natychmiastowego audytu w Thompson Textiles, prewencyjne zamrożenie korporacyjnych kont bankowych, żądanie wydania wszystkich dokumentów fiskalnych z ostatnich 10 lat.
„Masz 24 godziny na stawienie się w naszym biurze z przedstawicielem prawnym i wszystkimi wymaganymi dokumentami” – powiedział mężczyzna z teczką. „W przeciwnym razie złożymy zawiadomienie o podejrzeniu oszustwa podatkowego”.
Curtis spojrzał na mnie. Furia w jego oczach była namacalna. Ale było w nich też coś jeszcze. Strach.
Mężczyźni odeszli. Curtis wybuchnął.
„Co ty, na litość boską, zrobiłeś? Zadzwoniłeś do nich?”
„Do nikogo nie dzwoniłem, Curtis. Po prostu przekazałem dokumenty. Dokumenty, które stworzyłeś – faktury, które sfałszowałeś, przelewy, które zrobiłeś. Po prostu upewniłem się, że odpowiednie organy dowiedziały się o twoich kreatywnych działaniach księgowych”.
Próbował podejść do mnie. Przez chwilę myślałem, że mnie uderzy. Nigdy wcześniej tego nie robił, ale w jego oczach było coś dzikiego. Cofnąłem się o krok i wyciągnąłem telefon.
„Radzę ci, Curtis, nie rób niczego głupiego. Mam to podłączone, żeby nagrywać bezpośrednio do chmury. Wszystko, co zrobisz, zostanie udokumentowane i automatycznie wysłane do moich prawników”.
Zatrzymał się, zacisnął pięści i napiął szczękę, ale się zatrzymał.
„Jesteś wężem.”
„Nie, Curtis. Jestem kobietą, która w końcu nauczyła się odgryzać.”
Dzwonek do drzwi zadzwonił ponownie. Spojrzeliśmy na siebie z Curtisem. Wiedział, co się dzieje. Tym razem to był urzędnik sądowy z sądu rodzinnego. Zawiadomienie o pozwie rozwodowym, pozew na 8 milionów dolarów, wezwanie na rozprawę wstępną za 15 dni.
Curtis czytał dokumenty drżącymi rękami. Przerzucał strony coraz szybciej, jego wzrok przeskakiwał z jednego akapitu na drugi, a oddech przyspieszał.
„To jest… to jest szaleństwo. Jesteś kompletnie szalony. Nie masz do tego prawa.”
„Mam prawo do wszystkiego, Curtis. I udowodnię to dokumentami, świadkami, dowodami. Zaraz się przekonasz, że ta bezużyteczna staruszka doskonale wie, jak działa prawo”.
Urzędnik sądowy wyszedł. Curtis opadł na sofę, wciąż trzymając w dłoniach zawiadomienie.
„Dlaczego?” Jego głos się załamał. „Dlaczego teraz? Dlaczego w ten sposób?”
Siedziałam naprzeciwko niego spokojna, pogodna, z poczuciem spokoju, którego nie czułam od dziesięcioleci.
„Dlaczego właściwie mnie pytasz, Curtis? Trzydzieści dwa lata obelg. Trzydzieści dwa lata upokorzeń. Trzydzieści dwa lata harówki w swoim biznesie bez grosza. Trzydzieści dwa lata bycia niewidzialnym dla siebie, dla swoich dzieci, dla swojej rodziny. I pytasz mnie dlaczego”.
„Dałem ci wszystko. Ten dom, to życie.”
„Nie dałeś mi niczego, czego nie zbudowałem własnymi rękami. Zapłaciłem za ten dom tyle samo, co ty. Zbudowałem ten biznes tyle samo, co ty. Wychowałem te dzieci sam, podczas gdy ty pracowałeś albo wygłupiałeś się z sekretarką”.
Zrobił się czerwony.
„Skąd…skąd wiesz o Lauren?”
„Proszę cię, Curtis. Wszyscy wiedzieli. Pracownicy, twoi partnerzy, pewnie nawet twoja matka. Jedynym idiotą, który myślał, że jest dyskretny, byłeś ty.”
Wyciągnął telefon i gorączkowo wybrał numer. Usłyszałem po drugiej stronie głos jego prawnika, pana Ramireza – tego przeciętnego prawnika, który zajmował się sprawami biznesowymi.
„Ramirez, muszę cię natychmiast zobaczyć. Mamy ogromny problem. Moja żona… ona pozywa mnie za…”
Czekać.
Spojrzał na papiery.
„Za 8 milionów dolarów, a urząd skarbowy przeprowadzi audyt firmy. Tak. Dzisiaj, natychmiast. Przyjedź tu natychmiast.”
Kiedy Curtis dzwonił, dostałem SMS-a. Był od pana Sterlinga, mojego prawnika.
„Wszystko jest w ruchu. Konta firmowe zamrożone. Audyt uruchomiony. Twoja petycja złożona. Teraz zaczyna się najciekawsza część”.
Ciekawa część, która mnie rozśmieszyła.
Bo widzisz, plan na tym się nie skończył. To był dopiero pierwszy cios. Cios, który ich obudził, postawił na baczność, sprawił, że zareagowali w przewidywalny sposób, bo dokładnie wiedziałem, jak zareagują. Curtis zadzwoni do swoich dzieci. Jego dzieci przybiegną, żeby bronić swojego dziedzictwa. Jego matka przyjdzie, żeby mnie obrazić i grozić. Wszyscy zjednoczą się przeciwko mnie, tak jak zawsze, i właśnie tego od nich oczekiwałem.
O 11:00 rano Curtis Jr. przyjechał z Vanessą. Wpadli do domu jak huragan, bez pukania, bez powitania.
„Co się dzieje, mamo?” – krzyknął mój syn. „Zwariowałaś. Próbujesz zniszczyć tatę”.
„Próbuję odzyskać to, co moje”.
„Twoje? Nic z tego nie jest twoje. Tata zbudował ten biznes. Tata kupił ten dom. Ty po prostu grałeś ofiarę, jak zawsze”.
Vanessa, stojąca za nim ze skrzyżowanymi ramionami, dodała jadowicie.
„Wiedziałem, że jesteś poszukiwaczką złota. Naomi, zawsze udająca dobrą, ofiarną, tylko czekająca na odpowiedni moment, żeby wszystko ukraść”.
Spojrzałem na nich oboje – na tego syna, który wyszedł z mojego ciała, na tę kobietę, którą z otwartymi ramionami przyjąłem do mojej rodziny – i nie poczułem absolutnie nic. Żadnego bólu. Żadnego rozczarowania. Nic.
„Skończyłeś?” zapytałem spokojnie.
„Jeszcze nie skończyliśmy. Zamierzasz wycofać tę petycję od razu, czy co?”
„A co, Curtis Jr.?” – przerwałem mu. „A może mnie wydziedziczysz? A może przestaniesz ze mną rozmawiać? A może będziesz mnie nadal traktował tak, jak przez lata? No dalej. Nie masz mi czym grozić, bo już zabrałeś wszystko, co mogłeś. Moją godność. Moje poczucie własnej wartości. Moje szczęście. Jedyne, czego mi nie odebrałeś, to życie. I uwierz mi, tego też nie dostaniesz”.
O 13:00 przybyła Carmen z Patricią i Moniką — świętą trójcą goryczy.
„Ty nędzniku!” krzyknęła Carmen, gdy tylko weszła. „Po tym wszystkim, co ta rodzina dla ciebie zrobiła, tak nam się odwdzięczasz? Próbujesz ukraść interesy mojego syna!”
„Twój syn ukradł rządowi ponad 1 500 000 dolarów, Carmen. Ja tylko pomagam prawu wykonywać swoją pracę”.
„Kłamca! Mój Curtis to uczciwy człowiek!”
„Twój Curtis jest przestępcą podatkowym i mam na to dowody”.
Patricia podeszła do mnie i wskazała palcem na moją twarz.
„Zawsze byłaś pełna urazy. Zgorzkniała kobieta, która wszystko zatruwa. Mój brat powinien był cię zostawić lata temu”.
„To dziwne” – odpowiedziałem spokojnie – „bo przez 32 lata wszyscy z radością wykorzystywaliście tę zgorzkniałą kobietę. Z przyjemnością jedliście w moim domu. Z przyjemnością wykorzystywaliście moją pracę. Z przyjemnością obrażaliście mnie prosto w twarz. Ale teraz, kiedy okazało się, że ta zgorzkniała kobieta ma zęby, wszyscy się boicie”.
Ethan przybył o 15:00. Nie krzyczał. Nie obrażał. Po prostu spojrzał na mnie z chłodem, który zmroził mi krew w żyłach.
„Wiesz, co jest w tym wszystkim najgorsze, mamo? Nie chodzi o to, że pozywasz tatę. Nie chodzi o to, że niszczysz rodzinny biznes. Chodzi o to, że w końcu pokazałaś, kim naprawdę jesteś. Samolubną, mściwą kobietą, która dla pieniędzy jest gotowa pogrążyć własną rodzinę”.
„Ciekawe” – powiedziałem – „że nazywasz mnie egoistą. Powiedz mi, Ethan, ile czynszu zapłaciłeś w ciągu ostatnich pięciu lat, odkąd tu mieszkasz? Ile wydałeś na jedzenie, prąd, wodę, internet? Ile razy sam prałeś? Ale to ja jestem egoistą”.
„Jesteś moją matką. Powinnaś służyć…”
Służę ci do dnia mojej śmierci. Znikam, kiedy już nie będzie ci to dogodne. Pozwalam ci umieścić mnie w domu opieki, zgodnie z twoim planem, żebyś mógł zachować wszystko.
Zbladł.
“Jak-”
„Wiem wszystko, Ethan. E-maile. Plany. Rozmowy z twoim rodzeństwem o problemie z matką. Wszystko.”
Przez cały dzień przybywali krewni, przyjaciele Curtisa i partnerzy biznesowi, wszyscy z tą samą wiadomością. Naomi jest szalona. Naomi jest mściwa. Naomi niszczy rodzinę. I wszystkich przyjmowałem z tym samym spokojem, tą samą pogodą ducha. Bo każda zniewaga, każda groźba, każda próba wzbudzenia we mnie poczucia winy tylko potwierdzały, że postępuję słusznie.
O 20:00, kiedy wszyscy w końcu wyszli, Curtis został sam w salonie, pokonany, postarzał się o 10 lat w ciągu jednego dnia. Podszedłem do niego po raz ostatni.
„To dopiero początek, Curtis. Jutro twój księgowy odkryje, że konta firmowe są zamrożone. Pojutrze dostawcy zaczną dzwonić z żądaniem płatności. Za tydzień skandal zostanie ujawniony. Za dwa tygodnie prawdopodobnie złożysz formalne zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa. A za miesiąc, kiedy sędzia zapozna się z moim pozwem i zobaczy wszystkie dowody, zrozumiesz dokładnie, ile będzie cię kosztowało nazywanie mnie tym poniżającym wyzwiskiem w moim własnym domu”.
„Naomi, proszę…”


Yo Make również polubił
Najczęstsze błędy podczas gotowania soczewicy (i jak ich unikać)
Co Twoje Stopy Mogą Ci Powiedzieć O Twoim Zdrowiu: Na Co Należy Zwracać Uwagę, W Tym Problemy Z Wątrobą
Najlepszy naturalny antybiotyk z 2 składnikami: już 1 łyżka stołowa zapobiega chorobom
Te pomysły są genialne