„Paryż. Planuję jutro lecieć do Brukseli”. Thomas miał zmęczony wyraz twarzy, ale się uśmiechnął. „Rozpocząłem nowy projekt. Wygląda na to, że wybiorę się w dłuższą podróż po Europie”.
„Jak długo?” zapytałem zaniepokojony.
„Powiedziałbym, że jakieś trzy miesiące” – powiedział Thomas przepraszająco. „Przykro mi, że nie wrócę na twoje urodziny”.
„Nie martw się. Praca jest trudna?”
„Tak, ale na pewno do ciebie zadzwonię”. Wyraz twarzy Thomasa stał się poważny. „Emily, skontaktuj się ze mną natychmiast, jeśli coś się wydarzy. Każda pora jest dobra”.
„Rozumiem”. Uśmiechnąłem się. Życzliwość mojego ojca, choć zdystansowana, rozgrzała moje serce.
„I proszę, zaopiekuj się też Marthą i Kate. Bez ciebie byłyby zgubione” – powiedział Thomas żartobliwie, ale w jego słowach była prawda.
„Oczywiście” – odpowiedziałam lekko, jak zwykle, czując, jak znajomy ciężar znów opada na moje ramiona.
W następnym tygodniu Thomas wyjechał do Europy. Wróciłam do napiętego harmonogramu, zmieniając dyżury na zmianę w dzień i w nocy. W domu zawsze czekały na mnie prace domowe dla mamy i siostry. Moja obecność była oczywista, a moje wysiłki rzadko doceniane. Tylko Emily, zawsze obecna, zawsze działająca.
Rozdział 2: Katastrofa i zimny telefon
Aż nadszedł ten feralny dzień. Zimnego, deszczowego wieczoru na początku listopada wychodziłem ze szpitala po skończeniu nocnej zmiany. Ciało bolało mnie ze zmęczenia, a myśli już błądziły w cichej samotności mojego mieszkania. Gdy przechodziłem przez skrzyżowanie, duża ciężarówka, która powinna była zatrzymać się na czerwonym świetle, z piskiem opon nadjechała w moim kierunku. Wraz z uderzeniem zapadła ciemność.
Moja świadomość wracała co jakiś czas. Czułem się, jakbym był pod wodą, zdezorientowany i stłumiony. Wokół mnie krzątali się ludzie, a głosy niosły się echem z oddali.
Na oddziale ratunkowym Szpitala Centralnego panowała atmosfera napięcia. Personel medyczny działał jak jeden mąż, aby uratować życie swojej koleżanki, Emily Watson.
„To Watson! Wracała do domu po nocnej zmianie” – wykrzyknął dr Martin, ordynator oddziału ratunkowego, rozpoznając mnie. „Skontaktuj się z jej rodziną!”
Z moich danych osobowych wynika, że numer telefonu mojej matki Marthy został znaleziony jako kontakt alarmowy. Młoda pielęgniarka drżącymi rękami wybrała numer. Na zewnątrz, przed świtem, wciąż było ciemno.
„Dzień dobry, pani Watson. Tu oddział ratunkowy w Szpitalu Centralnym. Pani córka, Emily, miała wypadek samochodowy”.
Po drugiej stronie Marta odpowiedziała sennym głosem: „Emily? Co się stało?”
„Jest w stanie krytycznym. Czy mógłbyś natychmiast przyjechać do szpitala?”
Po chwili mrożącej krew w żyłach ciszy nadeszła nieoczekiwana odpowiedź: „Wyprowadzam teraz psa mojej siostry, więc nie mogę. Może przyjdę po południu”.
Młoda pielęgniarka słuchała z niedowierzaniem i zapytała ponownie, a w jej głosie słychać było natarczywość: „Proszę pani, pani córka jest w bardzo niebezpiecznym stanie. Ma liczne urazy i krwawi. Czy mogłaby pani natychmiast przyjść?”
„Mówiłam ci, że teraz nie mogę”. W głosie Marthy słychać było irytację, co było raczej oznaką irytacji niż troski. „Pudel Kate ma ścisły harmonogram. Poza tym, Kate i ja planujemy dziś po południu pojechać do Nowego Jorku”. Rozmowa się zakończyła.
Młoda pielęgniarka oniemiała. Zgłosiła sytuację dr. Martinowi. Lekarz zmarszczył brwi, żyła pulsowała mu na skroni, ale teraz priorytetem było leczenie pacjentki. „Spróbujmy zadzwonić później. Na razie skupmy się na ratowaniu jej życia”.
Zostałem przewieziony na oddział ratunkowy. Pęknięcia wewnętrzne, liczne złamania, uraz głowy. Mój stan pogarszał się z minuty na minutę. Operacja trwała sześć wyczerpujących godzin. Zanim się skończyła, było już po południu.
Dr Martin ponownie zadzwonił do Marthy. Tym razem wyjaśnił sytuację surowym, rzeczowym tonem. „Pani Watson, stan pani córki jest niezwykle krytyczny. Ma liczne złamania, obrażenia wewnętrzne i obrzęk mózgu. Zdecydowanie zalecam, aby zgłosiła się pani jak najszybciej”.
„Rozumiem” – odpowiedziała Marta krótko. Ale nie było dalszej odpowiedzi, żadnych gorączkowych pytań, żadnej obietnicy natychmiastowego przybycia.
Przeniesiono mnie na OIOM. Wokół mojego łóżka stały tylko maszyny i cztery stanowiska. Nie było śladu rodziny. Zamiast tego, pielęgniarki na zmianę siadały przy moim łóżku, trzymając mnie za rękę.
„Emily, słyszysz mnie? Jesteśmy tu z tobą” – wyszeptała Jennifer do mojego ucha głosem pełnym emocji. „Czekaj, na pewno dasz sobie z tym radę”.
W miarę jak noc się pogłębiała, Martha i Kate wciąż się nie pojawiały. Ktoś zasugerował kontakt z Thomasem w Europie, ale jego numer nie znajdował się na liście kontaktów alarmowych zarejestrowanych przez Marthę. Mój telefon komórkowy został roztrzaskany wraz z torbą na miejscu wypadku. Dobrze, pomyślałem, gdzieś w mrocznych głębinach mojej gasnącej świadomości. Kolejny ciężar spadł.
Po południu drugiego dnia Martha i Kate w końcu pojawiły się w szpitalu. Niosły markowe torby na zakupy i wyglądały na niezadowolone z ograniczeń dotyczących odwiedzin na OIOM-ie. „Tylko piętnaście minut? Chyba żartujesz. Przyjechałyśmy aż z Nowego Jorku” – poskarżyła się Kate pielęgniarce ostrym, aroganckim tonem.
Martha i Kate założyły odzież ochronną i zostały zaprowadzone do mojego łóżka w towarzystwie Jennifer. Byłam podłączona do respiratora, a moja opuchnięta twarz pokryta była fioletowymi siniakami. Moje ciało było otoczone w różnych punktach sprzętem medycznym.
„Och, jakie kłopotliwe dziecko” – westchnęła Marta, jakby omawiała niewygodne zadanie. Stanęła na skraju łóżka, nie dotykając mojej dłoni. „Nie mów ojcu. To go tylko zmartwi”. Przysunęła się bliżej, a jej głos zniżył się do zimnego szeptu. „Kochanie, wracaj szybko do zdrowia. Nie mamy czasu, żeby się tobą zająć”.
Kate spojrzała na ekran telefonu, już znudzona. „Wracajmy szybko, mamo. Spóźnimy się na kolację z Jeffem”. Nie minęło piętnaście minut, a oboje wyszli z pokoju.
Jennifer, drżąca z gniewu, ale tłumiąca emocje jak profesjonalistka, nadal się mną opiekowała. W mojej gasnącej świadomości słyszałam fragmenty rozmowy matki i siostry. Serce mi zamarło nie z bólu, ale z powodu zimnej rzeczywistości ich obojętności. W tym wszystkim w mojej głowie zrodziło się pytanie. Dlaczego mój ojciec się ze mną nie skontaktował? Gdyby znał sytuację, na pewno by przybiegł.
Rozdział 3: Przebudzenie i niewypowiedziane kłamstwo
Minęły trzeci, czwarty dzień. Mój stan się zmieniał. Koledzy nadal opiekowali się mną z oddaniem, siedząc przy mnie między dyżurami, a ich obecność dawała mi ciche pocieszenie. Martha i Kate już się nie pojawiły. Ani jednego telefonu. Ani jednego SMS-a. Cisza mówiła sama za siebie, głośniejsza niż jakiekolwiek oskarżenie.
Wieczorem piątego dnia moja świadomość nieco powróciła. Zawołałem ochrypłym głosem: „Tato”.
Jennifer, która była w pokoju, mocno ścisnęła moją dłoń. „Emily, słyszysz mnie? Rusz palcem”.
Lekko poruszyłem palcem. To wystarczyło, żeby Jennifer się rozpłakała. „Dzięki Bogu. Dzięki Bogu”. Jennifer delikatnie pocałowała mnie w czoło. „Próbujemy skontaktować się z twoim ojcem, ale jest za granicą”.
Ponownie zamknąłem oczy. Jednak mój mózg stopniowo odzyskiwał sprawność. Próbowałem zrozumieć sytuację z fragmentarycznych rozmów, które słyszałem. Dlaczego mój ojciec się nie odezwał? Dlaczego matka i siostra go nie poinformowały? Elementy układanki do siebie nie pasowały, a we mnie narastał niepokój.
Siódmego dnia mój stan cudownie zaczął się stabilizować. Przez krótkie okresy mogłem oddychać bez respiratora, a moja świadomość stawała się coraz wyraźniejsza. Lekarze byli zdumieni moją odpornością. „Pielęgniarki są twarde, doktorze” – powiedział Martin, zachwycony moim powrotem do zdrowia. „Twoje wyzdrowienie to cud medycyny, Emily”.
Poprosiłem Jennifer o papier i długopis. Drżącą ręką napisałem jedno pytanie: Skontaktuj się z tatą.
Jennifer miała zaniepokojoną minę. „Twoja matka kazała ci o tym nie mówić ojcu, ale oczywiście powinniśmy się z nim skontaktować. Masz jego dane kontaktowe?”
Skinęłam słabo głową i spróbowałam napisać numer na kolejnej kartce. Jednak moje ciało wciąż było słabe, a długopis wyślizgnął mi się z ręki. Zamiast tego napisałam: Firma taty.
Jennifer skinęła głową ze zrozumieniem. „Rozumiem. Thomas Watson, kierownik europejskiego oddziału Global Trading Company. Spróbuję go znaleźć”. Uścisnęłam dłoń Jennifer, wyrażając wdzięczność.
W mojej głowie wciąż powtarzały się słowa matki: „Nie mów ojcu”. Dlaczego matka nie chciała powiedzieć ojcu? Musiał być jakiś ukryty powód. A Emily, cicha, godna zaufania Emily, podjęła decyzję. Miałam prawo wiedzieć, a mój ojciec miał prawo znać prawdę. Naciskając moje słabe ciało, zaczęłam snuć plan. Niewidzialne nici, które wiązały mnie z ich historią, miały zaraz pęknąć.
Rozdział 4: Puste łóżko i obciążająca notatka
Rankiem ósmego dnia po wypadku niebo nad Bostonem pokryły ołowiane chmury. Luksusowy SUV wjechał na parking Szpitala Centralnego, z którego wysiadły Martha i Kate. Obie ruszyły w stronę wejścia do szpitala, pokazując na twarzach zmęczenie po wczorajszej imprezie.
„Szybko to skończmy” – powiedziała Martha z nutą zniecierpliwienia w głosie. „Musimy zdążyć na wizytę w spa dziś po południu”.
„Dlaczego Emily zawsze sprawia problemy?” Kate westchnęła dramatycznie. „Tata wraca pojutrze, a my jesteśmy w takiej sytuacji”.
Twarz Marthy stężała. „Nie powiedziałam twojemu ojcu o wypadku. Powiedziałam mu, że leży w łóżku od kilku dni z powodu zwykłego przeziębienia”.
„Ale co, jeśli tata spróbuje zadzwonić bezpośrednio do Emily?”


Yo Make również polubił
Jak naturalnie pozbyć się bakterii powodujących zgagę i wzdęcia?
Moja 5-letnia córka chce zaprosić „swojego prawdziwego tatę” na kolację z okazji Dnia Ojca
Mój mąż potajemnie dał matce klucz do naszego domu – więc zjawiłam się z policją i pozwem na 10 milionów dolarów. Wyjąkał: „Mama chciała tylko popatrzeć…”, ale potem odtworzyłam nagranie z monitoringu – i wszyscy zbladli.
Ciasteczka śliwkowe z kwaśną śmietaną, pyszne i tanie