„To moja leniwa, pulchna teściowa” – zaśmiała się moja przyszła synowa, a cała sala wybuchnęła śmiechem. Wtedy jej szef odchrząknął i powiedział: „Lucy… to prezes firmy, dla której pracujemy”. Mój syn dosłownie opluł winem stół. – Page 3 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

„To moja leniwa, pulchna teściowa” – zaśmiała się moja przyszła synowa, a cała sala wybuchnęła śmiechem. Wtedy jej szef odchrząknął i powiedział: „Lucy… to prezes firmy, dla której pracujemy”. Mój syn dosłownie opluł winem stół.

„Bo chciałem, żebyś cenił ludzi za to, kim są, a nie za to, co mogą ci dać” – powiedziałem. „Chciałem, żebyś wybierał relacje w oparciu o charakter, a nie kalkulację”.

„Nie ufałaś mi” – powiedział.

„Chciałem cię chronić przed ludźmi, którzy mogliby postrzegać cię jako szansę, a nie człowieka” – odpowiedziałem. „Ludźmi takimi jak Jessica”.

Pytanie wisiało między nami niczym dym. Widziałem, jak się z nim zmaga, rozważając lojalność wobec narzeczonej w obliczu narastających dowodów na to, że jej zainteresowanie nim może być bardziej złożone, niż którekolwiek z nich przyznało.

„Brian, co Jessica wiedziała o naszych finansach rodzinnych, kiedy zaczęliście się spotykać?” – zapytałem.

„Nic konkretnego” – powiedział. „To znaczy, wiedziała, że ​​mieszkam w fajnym miejscu i mam niezły samochód, ale nigdy nie rozmawiałem z nią o pieniądzach”.

„Kiedy zaczęła pytać?” – naciskałem.

„Tak naprawdę nie pytała o szczegóły” – powiedział. „Po prostu zwracała uwagę na różne rzeczy. Mieszkanie, mój styl ubierania się, restauracje, do których mogłem ją zabrać. Powiedziała, że ​​ewidentnie pochodzę z dobrej rodziny”.

„A kiedy zaczęła mówić o swoich ambicjach zawodowych?” – zapytałem.

„Od samego początku” – powiedział. „To była jedna z rzeczy, które w niej lubiłem – jej determinacja i jasność co do tego, czego chce od życia”.

„Czego ona chce od życia?” – zapytałem.

Brian milczał przez kilka minut, wpatrując się przez przednią szybę w mój dom, skromny, dwupiętrowy dom w stylu kolonialnym, który wybrałam specjalnie dlatego, że wyglądał zwyczajnie, nieciekawie, jak dom kogoś, kto nigdy nie wzbudzał sensacji ani nie przyciągał niepożądanej uwagi.

„Bezpieczeństwo” – powiedział w końcu. „Ona chce być ważna, odnieść sukces, zapewnić sobie bezpieczeństwo finansowe. Nie chce skończyć jak jej kuzynka, która wyszła za mąż za faceta bez perspektyw i teraz mieszka w przyczepie kempingowej”.

„A ty jesteś dla niej gwarantem bezpieczeństwa” – powiedziałem.

„Reprezentuję potencjał” – poprawił. „Mówi, że mam dobre geny, dobre wychowanie, fundament sukcesu, nawet jeśli jeszcze niewiele osiągnąłem”.

Dobre geny, dobre wychowanie, fundament sukcesu. Jessica wyceniła mojego syna niczym bydło na aukcji, szacując jego potencjał hodowlany i wartość rynkową.

„Brian, kochasz ją?” zapytałem.

„Oczywiście, że ją kocham” – powiedział.

„Dlaczego?” zapytałem łagodnie.

Pytanie zdawało się go zaskoczyć.

„Dlaczego?” powtórzył. „Bo jest piękna, ambitna, inteligentna. Bo we mnie wierzy. Bo dostrzega we mnie potencjał, którego inni nie dostrzegają”.

„Jaki to potencjał?” zapytałem.

„Jeszcze nie wiem” – przyznał. „Ale Jessica mówi, że z odpowiednim partnerem, z odpowiednimi kontaktami, mógłbym zrobić wszystko. Ma dla nas plany, plany na życie, jakie możemy razem zbudować”.

Plany. Pomyślałam o pewnych siebie kłamstwach Jessiki przy kolacji, jej bezceremonialnym okrucieństwie wobec mnie, fikcyjnym awansie na stanowisko dyrektora regionalnego. Jakiekolwiek plany miała wobec życia z Brianem, ewidentnie zakładały one deptanie każdego, kto stanął jej na drodze, w tym teściowej, którą już uznała za zbędną.

„Synu, chcę, żebyś był szczęśliwy” – powiedziałem. „Ale chcę też, żebyś był ostrożny”.

„Na co uważać?” zapytał.

„O ludziach, którzy kochają twój potencjał bardziej niż ciebie” – powiedziałem.

Brian wysiadł z samochodu bez słowa i ruszył w stronę swojego auta, sztywno jak ktoś, kto otrzymał informację, której nie potrafił przetworzyć. Patrzyłem, jak odjeżdża, zastanawiając się, czy powiedziałem za dużo, czy za mało. Czy powinienem był nadal chronić go przed prawdą, czy wreszcie nadszedł czas, żeby zrozumiał, że świat jest bardziej skomplikowany, niż mu pozwolono wierzyć.

W domu nalałem sobie kieliszek wina i przejrzałem akta zatrudnienia, które przyniosłem do domu kilka tygodni temu. Kompletna dokumentacja kadrowa Jessiki Morgan, łącznie ze sfabrykowanym CV, które jakimś cudem przeszło przez wstępną selekcję.

Jutro będę musiała podjąć decyzję, czy poradzić sobie z tą sytuacją jako matka Briana, czy jako dyrektor generalny firmy, którą jego narzeczona celowo próbowała oszukać.

Dziś wieczorem będę musiał żyć ze świadomością, że mój syn wkrótce poślubi kobietę, która będzie go postrzegać jako trampolinę, a jego matkę jako przeszkodę, którą trzeba usunąć. Zaczynałem rozumieć, że niektórych lekcji można się nauczyć tylko na własnej skórze.

Następnego ranka siedziałem w swoim narożnym biurze na czterdziestym drugim piętrze budynku Technoglobal, obserwując panoramę Seattle wyłaniającą się z porannej mgły i przeglądając kwartalne raporty, które dotarły w nocy. Ironia sytuacji nie umknęła mojej uwadze. Byłem w budynku, w którym Jessica pracowała trzy piętra niżej, zupełnie nieświadomy, że „leniwa, pulchna teściowa”, z której drwiła wczoraj wieczorem, czyta jej ocenę z rosnącym niepokojem.

Moja asystentka, Patricia Young, zapukała i weszła do środka, uśmiechając się z uśmiechem na twarzy i wykazując się dyskrecją, dzięki którym była nieoceniona w ciągu ostatnich ośmiu lat.

„Twoja 10:00 jest tutaj” – powiedziała, odstawiając świeżą filiżankę kawy. „David Walsh z działu operacyjnego ds. nieprawidłowości na koncie Hendersona”.

„Przyślij go” – powiedziałem. „Patricio, po tym spotkaniu chciałbym, żebyś wyciągnęła wszystkie akta Jessiki Morgan z marketingu. Wszystko. Dokumentację rekrutacyjną, weryfikację przeszłości, oceny okresowe, całą resztę”.

„Jakiś konkretny powód?” zapytała.

„Osobisty interes” – odpowiedziałem. „Spotyka się z moim synem”.

Brwi Patricii lekko się uniosły, ale jej wyraz twarzy pozostał profesjonalnie neutralny.

„W ciągu godziny dostarczę to na twoje biurko” – powiedziała.

Wszedł David Walsh, wyglądając jak człowiek, który spędził noc zmagając się z niewygodną prawdą. Zamienił swój swobodny strój restauracyjny na elegancki granatowy garnitur, ale na jego twarzy malował się ten sam wyraz profesjonalnej troski, który zauważyłem, gdy Jessica snuła opowieści o awansach i kwalifikacjach.

„Beth, musimy porozmawiać o wczorajszym wieczorze” – powiedział, siadając na jednym ze skórzanych foteli naprzeciwko mojego biurka.

„Miałem nadzieję, że to powiesz” – odpowiedziałem. „Proszę, usiądź.”

David przeczesał włosy dłońmi w geście, który niepokojąco przypomniał mi Briana.

„Nie zdawałem sobie sprawy, kim jesteś, dopóki nie wróciłem do domu i Sandra mi na to nie zwróciła uwagi” – przyznał. „Powinniśmy byli coś powiedzieć przy kolacji”.

„Dlaczego tego nie zrobiłeś?” – zapytałem.

„Szczerze mówiąc, oboje byliśmy tak zszokowani tym, co widzieliśmy, że nie wiedzieliśmy, jak sobie z tym poradzić” – powiedział. „Zachowanie Jessiki wobec ciebie było…” – urwał, szukając dyplomatycznie odpowiednich słów. „Przerażające?”

„Chciałem powiedzieć »nieprofesjonalne«, ale tak, określenie »przerażające« jest trafne” – powiedział.

David wyciągnął tablet i otworzył go, gdzie znajdowało się coś, co wyglądało na akta osobowe.

„Beth, jest kilka rzeczy, które powinnaś wiedzieć o pani Morgan, zarówno jako jej potencjalna teściowa, jak i jako dyrektor generalna firmy, której kłamała przez sześć miesięcy” – powiedział.

„Słucham” – powiedziałem.

„Jej CV to fikcja” – powiedział. „MBA z Wharton nie istnieje. Doświadczenie zawodowe w Goldman Sachs – również fikcyjne. Jej przełożony z działu marketingu udokumentował liczne przypadki pracy poniżej standardów, niedotrzymywania terminów i niewłaściwego zachowania wobec współpracowników”.

„Jakiego rodzaju niewłaściwe zachowanie?” – zapytałem.

„Nawiązywanie kontaktów, których nie ma” – powiedział. „Obiecuje klientom dostęp do kadry kierowniczej, której nigdy nie poznała, przypisując sobie zasługi za pracę wykonaną przez innych członków zespołu. W zeszłym miesiącu powiedziała potencjalnemu klientowi, że ma do ciebie bezpośredni kontakt i może umówić się na osobiste spotkanie, aby omówić jego sprawę”.

Poczułem, jak coś zimnego osiada mi w żołądku.

„Proszę, powiedz mi, że nie zamierzasz powiedzieć, że ona wykorzystuje swoją znajomość z Brianem, żeby budować powiązania w firmie” – powiedziałem.

„Chciałbym móc” – powiedział David. „Mówi ludziom, że rodzina jej narzeczonego ma znaczący wpływ na Technoglobal. Sugeruje, że jej awans jest przesądzony ze względu na rodzinne koneksje”.

„Jaka konkretnie promocja?” – zapytałem.

„Nie ma awansu” – powiedział David. „Stanowiska dyrektorów regionalnych wymagają zgody zarządu, a żadne takie stanowisko nie zostało jeszcze zatwierdzone ani obsadzone. Ale Jessica zdaje się wierzyć, że to nieuniknione”.

Odchyliłem się na krześle, analizując implikacje tego, co powiedział mi David. Jessica nie była zwykłym karierowiczem. Aktywnie dopuszczała się oszustwa, wykorzystując swoją relację z Brianem do tworzenia fikcyjnych referencji i wpływów w mojej firmie.

„David, jak w ogóle udało jej się ją zatrudnić?” – zapytałem. „Nasz proces selekcji jest zazwyczaj bardziej szczegółowy”.

„To mnie częściowo niepokoi” – powiedział. „Jej aplikacja została oznaczona podczas wstępnej selekcji pod kątem nieprawidłowości, ale jakimś cudem i tak została przeforsowana. Próbowałem prześledzić łańcuch zatwierdzania, ale dokumentacja jest niejasna. To znaczy, że ktoś z upoważnieniem zignorował standardowe procedury rekrutacyjne. Ktoś, kto albo nie dopełnił należytej staranności, albo miał powody, by chcieć zatrudnić Jessicę pomimo jej wątpliwych kwalifikacji”.

Zastanowiłem się nad tym, uważnie obserwując minę Davida. Przez osiem lat pracy na stanowisku prezesa zetknąłem się z korporacyjną polityką i handlem wpływami, ale to wydało mi się tak osobiste, że aż przeszedł mnie dreszcz.

„David, chcę pełnego śledztwa” – powiedziałem. „Po cichu. W razie potrzeby użyjcie wewnętrznych zabezpieczeń, ale chcę dokładnie wiedzieć, jak Jessica Morgan została zatrudniona, kto to autoryzował i co mówiła klientom i współpracownikom o swoich powiązaniach z firmą”.

„Już się zaczęło” – powiedział. „Do końca dnia będę miał wstępny raport”.

Po wyjściu Davida siedziałem w swoim biurze, przeglądając akta Jessiki, które Patricia dostarczyła z właściwą sobie sprawnością. Kobieta, która wyśmiewała mnie jako leniwą i nic niewartą, systematycznie kłamała na temat wszystkiego, od wykształcenia po doświadczenie zawodowe, wykorzystując relację z moim synem do popełnienia czegoś, co można by uznać za oszustwo korporacyjne.

Mój telefon zawibrował, gdy dostałam wiadomość od Briana.

Czy możemy dziś zjeść lunch? Myślałem o tym, co powiedziałeś wczoraj wieczorem i mam kilka pytań.

Wpatrywałem się w wiadomość przez dłuższą chwilę, zastanawiając się, ile powinienem mu powiedzieć i ile był gotowy usłyszeć. Prawda o zachowaniu Jessiki w pracy go zdruzgota, ale chronienie go przed nią tylko umożliwiłoby jej dalsze oszustwa.

Oczywiście, odpisałam. Moje biuro. 12:30.

Twoje biuro? – padła odpowiedź. Mamo, gdzie dokładnie pracujesz?

Spojrzałam na panoramę Seattle, na miasto, w którym zbudowałam swoją karierę i firmę, na świat, w którym byłam szanowana i ceniona za dokładnie te cechy, które Jessica odrzuciła jako bezwartościowe.

Technoglobal Corp. 42 piętro. Zapytaj o Elizabeth Richardson, odpowiedziałem.

To firma Jessiki. Też tam pracujesz? – napisał.

Coś w tym stylu. Wyjaśnię ci, jak przyjedziesz – odpowiedziałem.

Resztę poranka spędziłem na spotkaniach, przeglądając budżety i plany strategiczne, podejmując decyzje, które miały wpłynąć na tysiące pracowników i miliony dolarów przychodów. Te same czynności, które Jessica określiła jako lenistwo, a Brian zbagatelizował jako typowe dla emerytów.

O 12:15 Patricia zadzwoniła do mnie.

„Twój syn jest tutaj” – powiedziała. „Jest w holu i pyta o drogę do biura Elizabeth Richardson. Ochrona chce wiedzieć, czy powinni go eskortować”.

„Przyślij go na górę” – powiedziałem. „A Patricio, kiedy przyjedzie, chcę, żebyś mnie porządnie przedstawiła”.

„Jak mam cię przedstawić?” zapytała.

Pomyślałam o okrutnym śmiechu Jessiki, o zawstydzonym milczeniu Briana, o latach, które spędziłam chroniąc go przed prawdą o naszych okolicznościach i naszych możliwościach.

„Dokładnie taki, jakim jestem” – powiedziałem.

Pięć minut później Patricia otworzyła drzwi mojego gabinetu i wprowadziła mojego syna, na którego twarzy malowały się już oznaki zmieszania i rodzącego się zrozumienia.

„Brian Richardson” – powiedziała z idealną profesjonalną uprzejmością. „Chciałabym, żebyś poznał Elizabeth Richardson, dyrektor generalną Technoglobal Corporation”.

Brian stał w drzwiach mojego biura, patrząc to na Patricię, to na mnie, a potem na ścianę za moim biurkiem, gdzie wisiały moje dyplomy i nagrody. Na jego twarzy malowało się niedowierzanie, rozpoznanie i coś, co przypominało panikę.

„Mamo” – powiedział słabo.

„Witaj, kochanie” – odpowiedziałem. „Musimy porozmawiać”.

Kiedy Patricia zamknęła za sobą drzwi, zostawiając nas samych w moim gabinecie z oknami sięgającymi od podłogi do sufitu i widokiem na miasto, które pomogłem ukształtować, uświadomiłem sobie, że rozmowa, którą mieliśmy odbyć, zmieni wszystko. Nie tylko to, jak Brian rozumiał, kim była jego matka, ale także to, kim naprawdę była jego narzeczona i co była gotowa zrobić, żeby dostać to, czego chciała. Niektóre prawdy, jak się dowiadywałem, miały idealny moment, a Jessica Morgan wkrótce miała odkryć, że jej moment był katastrofalnie zły.

Brian stał jak sparaliżowany w drzwiach mojego biura przez trzydzieści sekund, które wydawały się trzydziestoma minutami, a jego wzrok przeskakiwał z mahoniowego biurka na nagrody na ścianach, na widok miasta, który kosztował więcej za metr kwadratowy, niż większość ludzi zarabiała w ciągu roku. Kiedy w końcu się ruszył, zapadł się w jeden ze skórzanych foteli naprzeciwko mojego biurka, niczym człowiek, którego nogi nagle odmówiły posłuszeństwa.

„Jesteś prezesem” – powiedział, a jego głos ledwie brzmiał głośniej niż szept. „Właściwie jesteś prezesem Technoglobal”.

„Tak”, powiedziałem.

„Na jak długo?” zapytał.

„Dwadzieścia dwa lata” – odpowiedziałem. „Założyłem firmę, kiedy miałeś dziesięć lat. Pamiętasz, jak pracowałem do późna w garażu przy starym komputerze, a ty bawiłeś się figurkami na podłodze?”

„Pamiętam” – powiedział powoli. „Myślałem, że odrabiasz pracę domową albo coś. Grasz w gry komputerowe”.

„Budowałem podwaliny korporacji wartej cztery miliardy dolarów” – powiedziałem.

Twarz Briana zbladła.

„Cztery miliardy” – powtórzył. „Z plusem lub minusem kilkaset milionów, w zależności od wahań na rynku” – dodałem sucho.

Długo milczał, przetwarzając informacje, które ewidentnie przeczyły wszystkiemu, w co wierzył na temat swojego życia, matki i swojego miejsca na świecie. Kiedy w końcu się odezwał, w jego głosie pobrzmiewała nuta oskarżenia, której się obawiałam.

„Kłamałeś mnie” – powiedział. „Przez dwadzieścia dwa lata pozwalałeś mi wierzyć, że jesteśmy po prostu zwykłymi ludźmi z klasy średniej, którzy jakoś sobie radzą”.

„Ochroniłem cię” – powiedziałem. „A to różnica”.

„Przed czym mnie chronił?” – zapytał. „Przed ludźmi takimi jak Jessica” – powiedziałam cicho.

Słowa wisiały między nami niczym drut pod napięciem. Wyraz twarzy Briana zmienił się z konsternacji w coś graniczącego z gniewem.

„Co to ma znaczyć?” zapytał.

Otworzyłem szufladę biurka i wyciągnąłem akta osobowe Jessiki, kładąc je na biurku między nami.

„Brian, Jessica nie tylko pracuje w tej firmie” – powiedziałem. „Kłamała na temat swoich kwalifikacji, fałszowała swoje doświadczenie zawodowe i wykorzystywała swoją relację z tobą do popełniania oszustw korporacyjnych”.

„To niemożliwe” – zaprotestował. „Ona nigdy by…”

„Jej MBA z Wharton nie istnieje” – powiedziałem. „Nigdy nie pracowała w Goldman Sachs. Jej poprzednie doświadczenie zawodowe to dwa lata pracy jako recepcjonistka. Mówi klientom, że ma rodzinne powiązania w Technoglobal i może umawiać spotkania z dyrektorami, których nigdy nie poznała”.

Twarz Briana poczerwieniała.

„Badacie moją narzeczoną?” zapytał.

„Prowadzę śledztwo w sprawie pracownicy, która kłamała w dokumentach firmowych i wprowadzała klientów w błąd” – odpowiedziałem. „Fakt, że jest twoją narzeczoną, jest… skomplikowany”.

„Skomplikowane” – powtórzył gorzko. „Mamo, to moje życie. Mówimy o moim związku. O mojej przyszłej żonie”.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Roladki mięsne z szynką i serem: przepis na szybkie i smaczne drugie danie

Dociśnij i rozłóż masę mięsną na papierze do pieczenia w prostokąt. Ułożyć plasterki sera i szynki. Za pomocą papieru do ...

Pizza z grillowanym serem

Rozłóż sos pomidorowy na dwóch kromkach chleba. Na pozostałe dwie kromki chleba podziel rozdrobnioną mozzarellę. Dodaj podsmażoną mieszankę warzywną do ...

Chleb rodzynkowy bez cukru, smakuje równie dobrze na śniadanie, jak i do popołudniowej kawy!

Przygotowanie: 1. Po prostu ubij jajka z miąższem waniliowym, aż się spienią. Powoli dodawaj twaróg, olej, sól i rodzynki i ...

Prosty domowy tort marmurkowy

Aby uzyskać marmurkowy efekt: Naprzemiennie wlewaj do foremki porcje ciasta zwykłego i czekoladowego. Aby uzyskać jeszcze ładniejszy efekt, wymieszaj ciasto ...

Leave a Comment