Odblokowałem telefon i otworzyłem e-mail.
Nie było tekstu głównego.
Tylko dwa załączniki.
Jednym z nich był plik PDF o nazwie updated_agreement_final_signed.pdf.
Drugim plikiem audio był plik o nazwie meeting_06_12.wav.
Moje serce waliło o żebra jak uwięziony ptak.
Kliknąłem plik PDF.
Sieć Wi-Fi w hotelu ładowała się powoli, a małe kręcące się kółko kpiło z mojej narastającej paniki.
Gdy w końcu czcionka pojawiła się na ekranie, od razu ją rozpoznałem.
To była umowa przedmałżeńska, którą prawnicy Colina wysłali mu ponad trzy miesiące temu.
Przypomniałem sobie ten dzień.
Byłem w trakcie chaotycznej fuzji w pracy. Młodszy współpracownik z firmy zostawił mi na biurku stos papierów w przerwie obiadowej.
„Standardowe poprawki, pani Reyes” – powiedział, lekko pocąc się w swoim tanim garniturze. „To samo, co projekt, który pani przeglądała. Tylko kilka zmian formatowania i doprecyzowanie sformułowań dotyczących powiernictwa majątkowego. Colin już podpisał.”
Przekartkowałem ją. Wyglądała na grubą. Wyglądała na nudną.
A ponieważ tak bardzo chciałam udowodnić, że nie chodzi mi o jego pieniądze, bo chciałam być tą fajną dziewczyną, która nie robi zamieszania, podpisałem ostatnią stronę, nie czytając każdego punktu.
Teraz przewijam w dół, moje palce drżą.
Sekcja pierwsza. Sekcja druga. Aktywa. Pasywa.
Zatrzymuję się w sekcji dwunastej.
Sekcja 12: Klauzula dotycząca szkód wyrządzonych reputacji i zachowania w rodzinie.
Przybliżam.
Żargon prawniczy jest trudny do zrozumienia, ale czytaniem umów zajmuję się zawodowo.
Tłumaczę to na bieżąco.
A tłumaczenie mnie wkurza.
W przypadku gdy strona drugiej strony — lub którykolwiek członek rodziny biologicznej strony drugiej strony („rodziny biologicznej”) — spowoduje wstyd publiczny, szkodę dla reputacji lub dyskomfort społeczny strony pierwszej strony lub majątku Ashford, cały majątek małżeński ulegnie przepadkowi.
To trwa.
W artykule jest napisane, że jeśli ta klauzula zostanie uruchomiona, stracę wszelkie roszczenia o alimenty. Stracę wszelkie roszczenia do domu. Stracę również przysługujące mi opcje na akcje Arcadii.
A co najbardziej przerażające, w ustępie B stwierdzono, że rodzina Ashford zastrzega sobie prawo do wykorzystania wszelkich nośników, zarejestrowanych lub na żywo, z przebiegu wspomnianych zdarzeń jako dowodu w arbitrażu.
Zbudowali zapadnię pod moimi stopami.
Jeśli mój tata się upije, stracę wszystko.
Jeśli moja mama założy niewłaściwą sukienkę i prasa będzie się z niej śmiać, stracę wszystko.
Jeśli zareaguję na ich obelgi i wywołam scenę, stracę wszystko.
Mam wrażenie, że zaraz zwymiotuję.
Ale potem widzę drugi załącznik — plik audio.
Sprawdzam głośność w telefonie i naciskam przycisk odtwarzania.
Słychać dźwięk zamykanych drzwi, po czym szelest papierów.
„Akcje są nadsubskrybowane” – mówi męski głos.
To Trevor, najlepszy przyjaciel Colina i dyrektor finansowy.
„Ale inwestorzy są niespokojni o wycenę. Uważają, że jesteśmy zawyżeni”.
„Dlatego ślub jest tak ważny” – wtrąca się Elaine, ostry i wyraźny. „Potrzebujemy, żeby ta narracja się utrzymała. Reformacja playboya. Stabilność ojca rodziny. To łagodzi ostre krawędzie agresywnej strategii ekspansji”.
Wtedy przemawia Colin.
„Nie martw się, mamo. Fabuła jest solidna. Quinn to idealny rekwizyt. Jest wdzięczna. Jest naiwna. Patrzy na mnie, jakbym powiesiła księżyc”.
„A jej rodzina?” – pyta Elaine. „Są obciążeniem. Jeśli pojawią się, wyglądając, no cóż… jak oni sami, może to wystraszyć europejskich partnerów”.
Zapada cisza.
Wtedy Colin się śmieje.
To nie jest ciepły śmiech, który znam.
To zimny i suchy dźwięk.
„Niech przyjdą” – mówi Colin. „Właściwie niech będą naturalni. Jeśli się skompromitują, niech sobie gadają. Jeśli będą głośni, niech sobie gadają. Internet zrobi resztę. Będziemy mieli głosy współczucia. Biedny Colin, próbuje wszystkich wokół siebie wywyższyć. Ale śmieci z parku przyczep nie wyniesiesz. A jeśli naprawdę namieszają, zadziała klauzula moralności. Rozwodzimy się sześć miesięcy po IPO. Ja zatrzymuję kapitał, a ona zostaje z niczym. To sytuacja, w której obie strony wygrywają”.
Nagranie kończy się.
Wpatruję się w telefon.
Cisza w pokoju jest teraz inna.
Nie jest pusta.
Jest ciężki.
Uciska mnie, wyciskając powietrze z moich płuc.
Idealny rekwizyt.
Sytuacja korzystna dla obu stron.
Nie płaczę.
Chyba jestem w zbyt dużym szoku, żeby płakać.
Zamiast tego dzwonię do Naomi.
Odbiera po pierwszym sygnale.
„Jest druga w nocy, Quinn. Albo się wahasz, albo potrzebujesz, żebym pochował ciało. Jak jest?”
„Miałeś rację” – szepczę.
Mój głos brzmi chropawo, jakby drapał mnie po gardle.
„Naomi, miałaś rację we wszystkim. Byłem ślepy. Nie przeczytałem umowy.”
“Gdzie jesteś?”
Jej ton natychmiast zmienia się z sennego sarkazmu na gotowość bojową.
„Hotel. Pokój 412.”
„Nie ruszaj się. Nie dzwoń do niego. Będę za dwadzieścia minut.”
Dociera do celu w piętnaście.
Kiedy Naomi wpada do pokoju, nie wygląda jak druhna.
Wygląda jak haker idący na wojnę.
Ma na sobie czarną bluzę z kapturem i ciężki plecak taktyczny. Zamyka za sobą drzwi, rzuca torbę na łóżko i wyciąga laptopa, który wygląda, jakby mógł wystrzelić rakietę.
„Pokaż mi” – mówi.
Przekazuję e-mail na jej bezpieczny serwer.
Strzela kostkami palców i zaczyna pisać. Jej palce śmigają po klawiaturze, ekran odbija się w jej okularach.
„Dobra” – mruczy, skanując wzrokiem linijki kodu. „Najpierw najważniejsze: kim jest Sparrow? Śledzę informacje w nagłówku”.
Zatrzymuje się i z siłą naciska klawisz Enter.
„Cóż, to jest interesujące.”
„Co?” – pytam, siadając na brzegu łóżka i obejmując kolana.
„E-mail nie pochodził od hakera z Rosji” – mówi Naomi. „Pochodził ze statycznego adresu IP, a konkretnie z bezpiecznego węzła…”
Obróciła laptopa w moją stronę.
„Pochodziło z wewnętrznej sieci Arcadia Freight Systems. Ktoś z budynku to wysłał. Ktoś z wysokim poziomem uprawnień. Sygnalista. Albo sumienie”.
Naomi klika na folder, którego wcześniej nie zauważyłem.
Ma etykietę IPO_Roadshow_Internal .
„Spójrz na ten arkusz kalkulacyjny” – mówi Naomi. „Zajmujesz się analizą ryzyka. Powiedz mi, co widzisz”.
Pochylam się, moje oczy przyzwyczajają się do oślepiającego światła.
To raport o przychodach działu logistyki firmy Arcadia.
Przesuwam wzrokiem po rzędach — przesyłki towarowe, koszty paliwa, wypłaty dla dostawców.
„Czekaj” – mówię, marszcząc brwi. „To nie ma sensu…”
I wtedy zdałem sobie sprawę, że nie chodzi tylko o nieudane małżeństwo.
Chodzi o przestępstwo.
Chodzi o pułapkę.
A teraz chodzi o moją zemstę.
Przenieśliśmy się do mieszkania Naomi w Wicker Park.
Hotelowe Wi-Fi było dla nas otwarte, a Naomi upierała się, że jeśli mamy wypowiedzieć wojnę konglomeratowi technologicznemu, potrzebujemy twierdzy.
O trzeciej nad ranem podłoga w jej salonie wyglądała mniej jak dom, a bardziej jak wnętrze chaotycznego umysłu. To było morze papierów – wydrukowanych e-maili, zrzutów ekranu, ksiąg rachunkowych i umów. Cały mój związek z Colinem Ashfordem rozłożony był na twardym drewnie, rozłożony i przypięty w ostrym blasku oświetlenia szynowego.
Przeszłam przez ten bałagan z zakreślaczem w dłoni i zimną, mechaniczną precyzją w piersi. Płacz ustał.
Analityk ds. ryzyka został zarejestrowany.
„To nie jest ślub” – powiedziałam beznamiętnym głosem, przestępując nad stosem umów z dostawcami. „To operacja prania brudnych pieniędzy w białej sukni”.
Naomi siedziała ze skrzyżowanymi nogami przy szafie serwerowej, którą trzymała w kącie, a jej palce latały po dwóch klawiaturach.
„Jest jeszcze gorzej” – powiedziała. „Spójrz na weryfikację przeszłości Elaine”.
Uklęknąłem obok niej.
Na ekranie widniała seria akt sądowych sprzed piętnastu lat. Większość z nich była zapieczętowana, zredagowana i zamieniona w bezużyteczne czarne paski, ale Naomi udało się wydobyć metadane z archiwum urzędnika.
„Sprawa numer 402” – przeczytała Naomi. „Powódka: Vanessa Thorne. Pozwana: Elaine Ashford. Powód: złamanie obietnicy i zniesławienie”.
„Vanessa Thorne” – powtórzyłem, a imię przywołało mgliste wspomnienie. „Była córką tego stalowego magnata. Czy nie spotykała się z Colinem na studiach?”
„Byli zaręczeni” – sprostowała Naomi. „Przez sześć miesięcy. Potem nastąpił przeciek do prasy o długach hazardowych jej ojca. Ślub został odwołany. Pierścionek zaręczynowy został zatrzymany przez Ashfordów jako rekompensata za „cierpienie emocjonalne”, a Vanessa podpisała ugodę, która obejmowała klauzulę o nieujawnianiu informacji tak restrykcyjną, że prawdopodobnie nie jest w stanie wyszeptać imienia Colina nawet przez sen”.
Przewinęliśmy w dół.
Były jeszcze trzy inne przypadki.
Różne kobiety. Różne lata.
Ten sam wzór.
Zaręczyny.
Nagłe skandaliczne odkrycie na temat panny młodej lub jej rodziny.
Rozstanie, w którym Colin grał ofiarę.
Finansowa ugoda, która magicznie przyniosła korzyści majątkowi Ashford.
„Ona nie ma pecha” – mruknęłam, w końcu docierając do mnie. „Ona ma model biznesowy”.
Oczy Naomi się zwęziły.
„Wynajduje kobiety z majątkiem lub prestiżem społecznym, wyciąga z niego wartość, a potem naciska przycisk „ewakuuj”, zanim atrament wyschnie na akcie małżeństwa” – powiedziała. „Ale ty jesteś inna. Nie masz funduszu powierniczego, który mogłabyś ukraść. Więc dlaczego ty?”
„Bo mam historię” – powiedziałem, podnosząc wydrukowaną talię firmową, którą przysłał Sparrow. „A na tym rynku historia jest warta więcej niż gotówka”.
„A propos Sparrowa” – powiedziała Naomi, wyświetlając analizę widmową pliku audio. „Znalazłam sygnaturę urządzenia. Nagranie nie zostało wykonane telefonem. Zostało wykonane na dyktafonie – takim, jakiego używa się do oficjalnych protokołów ze spotkań. Numer seryjny pasuje do rejestru inwentaryzacyjnego z działu finansowego Arcadii”.
Nacisnęła kilka klawiszy, sprawdzając wpisy w dzienniku płatności.
„Przydzielony do… Masona Reeda. Młodszego księgowego.”
Zrobiło mi się niedobrze.
Mason.
Wyobraziłam go sobie od razu – dwudziestoczterolatek, świeżo po studiach w Wharton, nerwowe spojrzenie, nawyk obgryzania skórek. To on zawsze przynosił mi wodę, kiedy odwiedzałam gabinet Colina. To on zerkał na jego buty, ilekroć Elaine wchodziła do pokoju.
Nagle i wyraźnie powróciło wspomnienie.
Dwa tygodnie temu spotkałem Masona w holu Arcadii.
Wyglądał blado.
Zaczął coś mówić, ściskając moje ramię odrobinę za mocno.
„Pani Reyes” – wyjąkał. „Na pani miejscu przeczytałbym dodatki. Przeczytałbym wszystko. Dwa razy”.
Wtedy myślałem, że to po prostu niezdarny, pilny księgowy, który po prostu gada o staranności. Zaśmiałem się i powiedziałem mu, że czytam umowy przez sen.
„Próbował mi powiedzieć” – wyszeptałam. „Ostrzegał mnie. To on jest sygnalistą”.
„Tak” – powiedziała Naomi. „On się boi, Quinn. Wie, że fałszują dokumenty i wie, że jeśli upadnie, zmiażdżą go. Dlatego wysłał to do ciebie. Ma nadzieję, że dasz znać, żeby on nie musiał”.
„Spójrzmy na miejsce” – powiedziałem, wstając i chodząc. „Dlaczego Ravenwood? Dlaczego dzisiaj?”
Naomi wyświetliła na ścianie kalendarz.
„To oficjalny rejestr rezerwacji dla Ravenwood Estate” – powiedziała. „Macie zarezerwowany wielki trawnik na ceremonię o czwartej po południu. Ale spójrzcie na salę balową B. I bibliotekę”.
Zmrużyłem oczy.
Równolegle z przyjęciem dokonaliśmy osobnej rezerwacji.
Wydarzenie: Szczyt Inwestorów Prywatnych Arcadia Freight Systems. Gospodarz: Colin Ashford.
„Na moim ślubie odbędzie się zebranie zarządu” – powiedziałem.
Naomi prychnęła.
„To nie tylko spotkanie. To objazd inwestorów. Pomyślcie tylko. Sala jest pełna najbogatszych ludzi na Środkowym Zachodzie. Jest tam prasa. Szampan leje się strumieniami. Colin może wstać, wygłosić przemówienie o wartościach rodzinnych i transformacji, wskazać na swoją „kochającą” i wdzięczną żonę, a potem wejść do biblioteki i podpisać warunki umowy na miliony dolarów, póki żelazo jest gorące”.
„To przedstawienie teatralne” – powiedziałam. „Nie jestem panną młodą. Jestem supportem”.
Ale to nie wszystko.
Naomi otworzyła plik zatytułowany Plan_B_Crisis_Mode .
To była oś czasu.
Dosłowny harmonogram wydarzeń na wypadek najgorszego scenariusza.
„Tutaj” – powiedziała, wskazując.
Przeczytałem:
13:30 – Przyjazd rodziny Reyes. Ochrona kieruje ich do strefy C.
14:00 – Protokoły prowokacji w toku. Wstęp na imprezę Reyesa z otwartym barem wzbroniony.
16:15 – W przypadku wystąpienia incydentu: zespół PR wysyła do kontaktów prasowych „pakiet kondolencyjny”.
16:30 – Spotkanie PR kryzysowego w bibliotece.
Mój wzrok utkwił w ostatnim wersie.
„Spotkanie PR w sytuacjach kryzysowych” – powtórzyłem. „To nie jest plan awaryjny. To jest zaplanowane”.
Martwili się nie tylko tym, że moja rodzina może ich zawstydzić.
Liczyli na to.
Aktywnie kreowali sytuację, w której mój ojciec się wściekał, a moja matka płakała — tylko po to, by móc to nagrać na kamerę i wykorzystać do uruchomienia klauzuli moralności.
„Chcą skandalu” – uświadomiłem sobie zimnym głosem. „Jeśli debiut giełdowy pójdzie dobrze, zatrzymają mnie jako rekwizyt. Jeśli wyniki spadną albo zostaną przyłapani na oszustwie, wywołają skandal. Obwiniają niestabilność mojej rodziny za „rozproszenie uwagi prezesa”. Pozbywają się mnie, zatrzymują aktywa i grają ofiarę, żeby ustabilizować cenę akcji”.
„To zło” – powiedziała Naomi, kręcąc głową. „To naprawdę zło”.
„Jest wydajny” – poprawiłem. „I niechlujny”.
Podszedłem do swojego laptopa i zalogowałem się do bezpiecznego portalu Bayshore Meridian Capital.
Teraz moje ręce były pewne.
Nie byłam już narzeczoną Quinn.
Byłem Quinnem, audytorem.
„Mam dostęp do baz danych, których używają do składania kwartalnych raportów” – powiedziałem, wpisując kod uwierzytelniania dwuskładnikowego. „A teraz, dzięki Masonowi, mam ich prawdziwe numery wewnętrzne”.
Otworzyłem oficjalny dokument S‑1, który Arcadia złożyła w SEC — dokument, w którym stwierdzono, że firma jest wypłacalnym, szybko rozwijającym się „jednorożcem”.
Następnie na drugiej połowie ekranu wyświetliłem arkusz kalkulacyjny Masona.
Zacząłem łączyć kropki.
„Proszę” – powiedziałem, wskazując. „Spójrz na to źródło przychodów firmy Apex Logistics. Trzy miliony w pierwszym kwartale. Trzy miliony w drugim kwartale. Stanowią dwadzieścia procent ich wzrostu. Kto jest właścicielem Apex?”
Naomi już pisała.
„Nikt” – powiedziałem powoli, gdy publiczne rejestry zaczęły się wyostrzać. „Sprawdzam rejestry założycielskie. To fikcja. Żadnych pracowników. Żadnych ciężarówek. Adres to skrytka pocztowa w Delaware”.
Prześledziłem przelewy korzystając z wewnętrznej księgi, którą przesłał Mason.
„Arcadia wysyła pięć milionów do „firmy konsultingowej” w Panamie na „badania rynku” – opowiedziałem, podążając za tropem pieniędzy. „Ta firma wysyła cztery miliony do holdingu w Irlandii. Holding płaci Apex Logistics, a Apex oddaje Arcadii zwrot za „usługi spedycyjne”.
„W obie strony” – wyszeptała Naomi.
„Wysyłają własne pieniądze na cały świat i przywożą je z powrotem jako dochód, żeby firma wyglądała na zapracowaną” – powiedziałem. „To piramida finansowa z ciężarówkami”.
I wtedy ostatni element układanki wskoczył na swoje miejsce.
I krew odpłynęła mi z twarzy.
Otworzyłem folder „Wysłane” w mojej poczcie elektronicznej — to mój służbowy adres e-mail.
Wyszukałem „Arkadię”.
I oto był: e-mail z prośbą o przeprowadzenie dochodzenia, który wysłałem sześć miesięcy temu.
Colin poprosił mnie wówczas, abym „rzucił okiem” na ich wstępne liczby.
„Tylko jako przysługę” – powiedział.
„Po prostu, żeby dodać mi pewności siebie.”
Napisałem pełnego zachwytu maila do zarządu, chwaląc ich efektywność.
„O mój Boże” – wyszeptałam.
„Co?” zapytała Naomi, podnosząc wzrok znad ekranu.
„Potwierdziłem to” – powiedziałem, wskazując na e-mail. „Wykorzystałem swoje kwalifikacje zawodowe, żeby potwierdzić ich kondycję finansową. Nie zagłębiałem się w szczegóły, bo mu ufałem. Po prostu przejrzałem podsumowanie, które mi dał”.
Odwróciłam się do Naomi, szeroko otwierając oczy.
„Właśnie dlatego musiał poślubić analityczkę ryzyka” – powiedziałem. „Jeśli to oszustwo wyjdzie na jaw, obwinią nie tylko dyrektora finansowego. Obwinią mnie. Powiedzą: »Patrz, nawet jego żona, starsza analityczka z Bayshore, podpisała się pod tym«”.
„Nie jestem tylko rekwizytem” – powiedziałem gorzko. „Jestem kozłem ofiarnym”.
„Jeśli SEC przeprowadzi dochodzenie, to ty będziesz wyglądał na wspólnika” – powiedziała cicho Naomi.
Klauzula moralna nie miała na celu jedynie odebrania mu pieniędzy.
Chodziło o zdyskredytowanie mnie.
Gdybym próbowała zeznawać przeciwko niemu, posłużyliby się narracją o „szalonej, tandetnej rodzinie”, żeby przedstawić mnie jako niewiarygodnego świadka — naiwną łowczynię pieniędzy, która była rozgoryczona umową przedmałżeńską.
Pomyśleli o wszystkim.
Zaprojektowali maszynę, która mnie przeżuła, a następnie wypluła.
A oni przebrali to za bajkowy ślub.
Podszedłem do dużego, industrialnego okna w lofcie Naomi.
Niebo nad Chicago przybierało purpurowy odcień. Słońce miało wschodzić w dniu mojego ślubu.
Trzymałem w ręku kubek kawy, która wystygła już kilka godzin temu.
Spojrzałem na panoramę miasta, na błyszczące wieże ze szkła i stali, gdzie mężczyźni tacy jak Colin i kobiety takie jak Elaine przesuwali figury na szachownicy, niszcząc ludzkie życia, nie rozlewając ani kropli swojego wybornego wina.
Wtedy to zaakceptowałem.
Colin, którego kochałam, nie żył.
Tak naprawdę nigdy nie istniał.
Był postacią graną przez oszusta, który potrzebował żywej tarczy.
I Elaine…
Elaine nie była tylko matką chroniącą swojego syna.
Była architektem.
Narysowała plany klatki.
Wziąłem łyk gorzkiej kawy.
„Naomi” – powiedziałem, nie odwracając się.
“Tak?”
„Wydrukuj wszystko. Zrób trzy kopie. Jedną dla nas, jedną dla prawnika i jedną dla agenta specjalnego, którego znasz z Komisji Papierów Wartościowych i Giełd (SEC).”
Oglądałem, jak pierwszy promień słońca padł na wieżowiec w oddali.
„Idę się ubrać” – powiedziałem. „Czas iść do pracy”.
O siódmej rano zadzwonił dzwonek do drzwi mieszkania Naomi.
„To kawaleria” – powiedziała Naomi, nie odrywając wzroku od monitorów.
Jordan Ellis wszedł do środka, niosąc dwie duże kawy i wyglądając, jakby spał w garniturze — który, biorąc pod uwagę jego reputację i krój marynarki, kosztował prawdopodobnie więcej niż mój samochód.
Jordan był typem prawnika, którego zatrudniasz, gdy chcesz spalić wioskę, ale upozorować wypadek elektryczny.
Specjalizował się w rozwodach z dużym poziomem konfliktu i przestępczości finansowej białych kołnierzyków — diagram Venna, który nakładał się na siebie częściej, niż ludzie chcieli przyznać.
„Przeczytałem plik, który mi przesłałeś” – powiedział Jordan, omijając uprzejmości.
Rzucił intercyzę na stolik kawowy.
„To jest okropne. To jest obrzydliwe. Gdybym to ja to napisał, byłbym dumny. Ale jako człowiek, zbiera mi się na wymioty”.
„Czy damy radę?” zapytałem, siadając na skraju sofy i obejmując dłońmi kubek czarnej herbaty.
Jordan wziął łyk kawy i spojrzał na mnie.
„Prawo to miecz obosieczny, Quinn” – powiedział. „Ta klauzula moralności? Formalnie rzecz biorąc, jest legalna. Mogą definiować „szkodę dla reputacji” jak chcą. Ale z umowami jest tak – wymagają dobrej wiary. Jeśli uda nam się udowodnić, że zawarli tę umowę z konkretnym zamiarem uruchomienia klauzuli – że to oni manipulują skandalem – to nie jest to umowa. To spisek mający na celu oszustwo”.
„Mają harmonogram” – powiedziałem, wskazując na oś czasu przyczepioną do ściany. „Dosłownie zarezerwowali czas na »kryzysowe spotkanie PR«”.
„Dokładnie.” Jordan skinął głową. „To prowokacja. Zmienia intercyzę z tarczy w broń, a sędziowie nienawidzą, gdy ludzie zamieniają swoje sale sądowe w broń.”
Spojrzałem na rozrzucone papiery.
„Więc co mam zrobić?” – zapytałem. „Po prostu się nie pojawiać? Zabrać rodziców i natychmiast wracać do Indiany?”
Jordan powoli pokręcił głową.


Yo Make również polubił
S’mores w 5 minut – Ekspresowa przyjemność, którą pokochasz!
Niewidoczna szarlotka i gruszka
Portulaka: Potężny naturalny środek leczniczy pełen przeciwutleniaczy i kwasów omega-3
Co dzieje się w organizmie, gdy jesz czosnek na pusty żołądek?