Jeśli chodzi o Victorię i Gregory’ego, konsekwencje jej traktowania mnie stawały się z czasem coraz bardziej widoczne. Zależność Gregory’ego od firmy Juliana w zakresie doradztwa w zakresie zrównoważonego rozwoju oznaczała, że Victoria nigdy nie mogła mnie całkowicie zwolnić bez potencjalnego pogorszenia relacji zawodowych męża. Wcisnęła się w kąt wymuszonej uprzejmości, zmuszając mnie do udziału w wydarzeniach rodzinnych i uznawania mojej obecności, ponieważ w przeciwnym razie mogłoby to źle świadczyć o Gregorym. Przemysł farmaceutyczny był mniejszy, niż ludzie zdawali sobie sprawę, a wieści o tym, jak zachowują się rodziny dyrektorów, szybko się rozchodziły. Victoria, która zawsze tak bardzo dbała o idealny wizerunek, teraz musiała zadbać o to, by ten wizerunek obejmował również bycie wspierającą siostrą.
Ironia sytuacji nie umknęła mojej uwadze. Latami czyniła mnie niewidzialną. A teraz była uwięziona w sytuacji, w której musiała mnie ujrzeć, musiała wychwalać mnie przed kolegami męża, musiała udawać, że zawsze byliśmy sobie bliscy. Każde rodzinne spotkanie stawało się spektaklem, w którym nie mogła sobie pozwolić na poślizg, nie mogła sobie pozwolić na okazanie pogardy, którą kiedyś tak swobodnie okazywała. Jej idealne życie teraz wymagało mojej obecności i to wymaganie będzie jej towarzyszyć tak długo, jak długo kariera Gregory’ego będzie zależeć od utrzymywania dobrych relacji z firmą Juliana. Zbudowała własną klatkę, taką, w której będzie jej na zawsze przypominać, że siostra, którą odrzuciła, stała się kimś, kogo nie może ignorować.
Wspominając tamten dzień ślubu, siedząc za tym filarem, czując się niewidzialna i bezwartościowa, z trudem rozpoznałam osobę, którą byłam. Julian zaoferował mi coś więcej niż udawane zabezpieczenie przed randkowaniem podczas trudnego wydarzenia. Zaoferował mi lustro, które odzwierciedlało moją prawdziwą wartość, partnerstwo, które podnosiło, a nie umniejszało, i narzędzia, by domagać się szacunku, na który zawsze zasługiwałam. Zemsta, jeśli w ogóle o to chodziło, nie polegała na okrucieństwie ani zniszczeniu. Chodziło o ostateczne, definitywne udowodnienie, że jestem ważna. Nie ze względu na to, kogo poślubiłam ani jak wypadałam w porównaniu z siostrą, ale ze względu na to, kim byłam i co potrafiłam.
Stojąc w kuchni piekarni, której byłam współwłaścicielką, i tworząc dzieła sztuki z mąki, cukru i umiejętności, uświadomiłam sobie, że najlepszą zemstą było stanie się dokładnie tym, kim miałam być, i zmuszenie wszystkich do przyglądania się, jak to robię.


Yo Make również polubił
Ugotuj 5 ząbków czosnku na patelni, aby rozwiązać powszechny problem
Oto jak mieć piękne i kolorowe pelargonie, które upiększą Twój ogród
8 typowych błędów, które mogą zepsuć Twojego burgera
Sernik Bananowy Bez Pieczenia – Pyszna Przekąska, Która Zaskoczy Smakiem!