Edward czeka pełną minutę, pozwalając, by dźwięk śmiechu jego rodziny wypełnił przestrzeń.
Następnie skinął głową w stronę Thomasa.
Ekran robi się czarny.
„Mój syn jest komikiem” – Edward mówi w ciszy.
Sięga obok krzesła i wyciąga grubą, oprawioną w skórę teczkę. Otwiera ją z trzaskiem i wyciąga z niej pojedynczą, grubą teczkę w spirali.
Upuszcza go na środek stołu.
Ląduje z ciężkim, ostatecznym hukiem.
„To” – mówi, stukając w okładkę – „nie jest żartem”.
Puka ponownie.
„To jest audyt śledczy, który zleciłem czterdzieści osiem godzin temu. To jest przelew do Apex North. To jest e-mail od Northstar Kansas z podziękowaniami, Colin, za tak szybkie dostarczenie podpisu cyfrowego. To jest notatka z rozmowy z L. To jest raport wykazujący łączną kwotę strat na sto pięćdziesiąt tysięcy dolarów”.
„Nienawidzę dwóch rzeczy na tym świecie” – mówi Edward niebezpiecznie miękkim głosem. „Nienawidzę człowieka, który nie wstydzi się własnych porażek. I nienawidzę człowieka, który traktuje cudzą własność jak zabawkę”.
Spojrzał na Colina, który opadł na krzesło, a jego twarz przybrała barwę starego papieru.
„A teraz” – mówi Edward – „dochodzimy do testamentu”.
Vivien siada, a w jej szeroko otwartych oczach pojawia się nagła, nowa nadzieja.
Uważa, że to test dla Colina.
Myśli, że wkrótce zostanie mu wybaczone.
Edward sięga do teczki.
Wyciąga inny plik — tym razem cienki, z niebieską okładką.
„Jak oboje wiecie” – mówi Edward – „w poprzednim testamencie większość moich aktywów została przekazana funduszowi charytatywnemu. Colin, miałeś być dyrektorem wykonawczym, prezesem”.
„Tato, ja…”
Colin rusza, widząc koło ratunkowe.
„Ten testament został zniszczony dziś po południu” – mówi Edward.
Przesuwa nowy dokument po stole.
„To jest zaktualizowany, złożony i nieodwołalny fundusz powierniczy rodziny Mercer”.
Patrzy mi prosto w oczy.
„Większość moich akcji Solace Meridian Capital, portfel nieruchomości komercyjnych i nieruchomości Mercer znajdują się teraz w tym funduszu powierniczym. Colin, otrzymasz niewielkie, stałe miesięczne wynagrodzenie – wystarczające na przeżycie, ale nie na hazard”.
„Co?” – wrzeszczy Vivien. „Edwardzie, nie, nie możesz…”
„Trustem” – kontynuuje Edward, jakby w ogóle się nie odezwała – „zarządzać będzie główny zarządca. Nadzór nad nim będzie sprawować niezależna rada, ale menedżerem – osobą z większością głosów – jest Lauren”.
Krzyk, który Vivien wydaje tym razem, jest fizyczny.
„Ty draniu. Ona to zrobiła. Ta mała łowczyni złota, ta pielęgniarka. Przyszła tu. Uwiodła cię. Ona…”
„Ona nic nie zrobiła” – głos Edwarda przecina jej histerię niczym siekiera lód.
„Gdyby Lauren była poszukiwaczką złota, Vivien, usiadłaby przy tym stole, przełknęła upokorzenie i milczała przez kolejne dziesięć lat, czekając na moją śmierć. To byłoby mądre posunięcie. Tak byś właśnie zrobiła”.
Jego oczy są przerażające.
„Nasz syn” – wskazuje na Colina – „wziął spadek po kobiecie – jedyną rzecz, jaką odziedziczyła po rodzinie – i użył go jako żetonu pokerowego, żeby zaimponować swojej dziewczynie”.
„Lauren nie jest poszukiwaczką złota. Jest po prostu jedyną osobą przy tym stole, która ma choć odrobinę uczciwości. I nie pozwolę, żeby jakiś głupiec spalił dorobek mojego życia”.
Colin jest biały.
Odwraca ku mnie szeroko otwarte i niedowierzające oczy.
„Ty… Ty to zrobiłeś. Poszedłeś do niego. Opowiedziałeś mu historie. Ukradłeś mi życie.”
Nie wypowiedziałem ani słowa przez dziesięć minut.
W końcu przemówiłem.
„Nie musiałam mu opowiadać bajek, Colin” – mówię. „Po prostu przekazałam prawdę jedynej osobie w tej rodzinie, która najwyraźniej ją rozpoznaje”.
Edward kiwa głową.
Wstaje i kładzie serwetkę na stole.
Posiłek się skończył.
„Nie podpisuję tego, żeby nagrodzić Lauren” – mówi, patrząc na syna. „Podpisuję to, żeby chronić moje dziedzictwo przed tobą”.
Masz dwie możliwości. Pokojowo podpiszesz umowę rozwodową, oddając Lauren wszystko, co do niej należy – łącznie z chatą i pełną rekompensatą za pożyczkę – albo będziesz walczyć, a ja pozwolę Norze Blake i „Seattle Times” zająć się resztą.
„Twój wybór.”
Odwraca się i wychodzi z jadalni, zostawiając nas troje w głębokiej ciszy.
Mediacja nie jest negocjacjami.
To jest wiwisekcja.
Jesteśmy w największej sali konferencyjnej Nory Blake, sterylnej, skąpanej w słońcu przestrzeni, która bardziej przypomina laboratorium niż kancelarię prawną. Stół jest szklany i nikt nie ukryje, że drżą mu kolana.
Siedzę z Norą.
Po drugiej stronie stołu siedzi Colin ze swoim prawnikiem — eleganckim, drogo wyglądającym mężczyzną o imieniu Apprentice.
Na czele stołu zasiada pan Harris, doradca prawny rodziny Mercer, pełniący rolę mediatora i reprezentujący fundusz powierniczy Mercer.
Nie ma prasy, nie ma publiczności.
Ale powietrze jest cieplejsze i rzadsze niż w jakiejkolwiek sali sądowej.
Uczeń otwiera.
W jego zachowaniu słychać wyraźną protekcjonalność i udawane współczucie.
„Mój klient to mężczyzna – młody mężczyzna – który głęboko żałuje” – zaczyna Uczeń, splatając palce. „Popełnił błąd. Żart w złym guście, który niestety został wyrwany z kontekstu przez viralowy filmik”.
Wskazuje na mnie.
Jego żona, Lauren, jest, co zrozumiałe, zdenerwowana. Jesteśmy tu dzisiaj, żeby zobaczyć, co trzeba zrobić, żeby pani Mercer poczuła się spełniona. Oczywiście, wszyscy musimy być realistami. Mówimy o majątku przedmałżeńskim – małej chatce w Kansas – która…
„Mój klient podrobił nazwisko mojego klienta, żeby nielegalnie zaciągnąć hipotekę na kwotę stu tysięcy dolarów” – wtrąca się Nora.
Jej głos jest jak skalpel.
Ona nawet nie spojrzała na Ucznia.
Zwraca się do Harrisa.
„Zrezygnujmy z teatru. Nie jesteśmy tu po to, żeby rozmawiać o urazach. Jesteśmy tu po to, żeby rozmawiać o oszustwach”.
Uśmiech ucznia drga.
„Nora, proszę. Nie bądźmy prowokacyjni.”
Kontynuuje.
„Rozważamy również małżeństwo, w którym znaczącą, przytłaczającą większość majątku zapewnił pan Mercer. Pani Mercer – choć była wspaniałą kobietą – nie wniosła znaczącego wkładu finansowego”.
„Nie zrobiła tego?” – pyta Nora głosem pełnym żywej, niebezpiecznej ciekawości.
Stuka w tablet.
Duży ekran na ścianie zaświeca się.
To jest arkusz kalkulacyjny.
„Porozmawiajmy o nieistotnych wkładach” – mówi Nora.
„To szczegółowe zestawienie wynagrodzenia Lauren jako pełnoetatowej pielęgniarki hospicyjnej za ostatnie cztery lata. Oto udokumentowane nadgodziny, które przepracowała w półtoragodzinnej stawce. Oto zestawienie wszystkich wydatków domowych – artykułów spożywczych, mediów, utrzymania – które pokryła z własnej kieszeni z tej pensji”.
Pojawia się nowa kolumna.
„A oto najciekawsza część. Oto wyszczególnione odliczenia podatkowe, które pan Mercer odliczył w ramach swojego programu kształcenia ustawicznego – programu, który opłacił ze wspólnego konta, ale za który otrzymał osobistą ulgę podatkową, dostępną tylko dlatego, że ich łączny dochód z pensją Lauren spadł poniżej określonego progu”.
„Według moich obliczeń” – podsumowuje Nora – „niewielka pensja Lauren nie tylko opłaciła im całe życie, ale także zaoszczędziła pańskiemu klientowi, panu Apprentice, dodatkowych trzydziestu tysięcy dolarów w zobowiązaniach podatkowych”.
Arkusz kalkulacyjny jest brutalny.
Czarno na białym widać, że nie jestem darmozjadem.
To ja jestem tym, kogo oszukują.
„Hm, więc…” – mówi Nora – „moja klientka nie przyszła po realistyczną ofertę. Przyszła, żeby odzyskać dług, a pierwszym z nich jest pożyczka na sto tysięcy dolarów, którą zaciągnął na jej nazwisko bez jej wiedzy”.
Zanim Uczeń zdążył odpowiedzieć, pan Harris odchrząknął.
„W tej kwestii” – mówi Harris, a jego głos brzmi jak spokojny, niespieszny pomruk starych pieniędzy – „fundusz ma osobną sprawę”.
Przesuwa teczkę po szybie w stronę Ucznia.
„To wewnętrzna notatka od pana Colina Mercera do zespołu Solace Meridian Acquisitions. Proponuje w niej inwestycję wysokiego ryzyka i wysokich zysków – tę, którą teraz znamy jako Apex North. A w prospekcie emisyjnym…”
Harris zakłada okulary do czytania.
„Wymienia jako dostępne aktywa rodzinne…”
Zatrzymuje się.
„Jedna nieruchomość nad jeziorem Dustin i odziedziczone gospodarstwo Mercer.”
Kontynuuje.
Następnie podaje przybliżoną wartość prywatnego spadku pani Mercer, który nazywa wtórną płynnością finansową rodziny.
Harris spogląda znad okularów na bardzo, bardzo bladego Colina.
„To nie było zwykłe oszustwo wobec pańskiej żony, panie Mercer. To było bezpośrednie, oszukańcze wprowadzenie w błąd zarządu firmy pańskiego ojca. Wpisał pan prywatną własność żony na listę aktywów rodzinnych. Okłamał pan banki i rodzinę”.
Colin wybucha.
Wstaje tak szybko, że jego krzesło skrzypi i prawie się przewraca.
Nie patrzy na Harrisa, Norę ani swojego prawnika.
On wskazuje na mnie.
Jego twarz jest ciemna i nakrapiana czerwienią.
„Ty… Ty zdrajco. Ty to zrobiłeś. Sprzedałeś mnie. Pobiegłeś do mojego ojca ze wszystkimi swoimi żałosnymi historyjkami i mnie sprzedałeś.”
Nie drgnę.
Patrzę, jak mężczyzna, którego kiedyś kochałam, całkowicie się rozpada.
Nora Blake — spokojna jak posąg — mówi po prostu:
„Panie Mediatorze, proszę odnotować, że pan Mercer wstał, używa gróźb i znieważa mojego klienta. To klasyczny przykład. Proszę usiąść, Colin.”
Uczeń syczy i szarpie marynarkę swojego klienta.
Colin opada na krzesło.
Ale jego oczy wciąż są skierowane na mnie – płoną nową, przerażającą nienawiścią.
Pan Harris wzdycha, jakby to wszystko było bardzo męczące.
„To prowadzi mnie do ostatniego punktu” – mówi.
Wyciąga z teczki pojedynczą kremową kopertę.
„Mam tutaj list od pana Edwarda Mercera, który należy odczytać do protokołu tej mediacji”.
Rozkłada list.
„Jest powiedziane, cytuję: Wszystkie strony informują, że warunki powiernictwa rodziny Mercer są niepodważalne. Przeniesienie aktywów do wspomnianego powiernictwa jest całkowite i nieodwołalne. Jednakże klauzula dotycząca władzy wykonawczej pani Lauren Pierce zawiera jeden ostateczny warunek”.
Harris patrzy mi prosto w oczy.
„Pełny majątek i prawa głosu w funduszu powierniczym zostaną przekazane zarządowi pani Pierce dopiero po prawnym, ostatecznym i poświadczonym rozwiązaniu jej małżeństwa z panem Colinem Mercerem – oraz prawnym potwierdzeniu jej całkowitej niezależności finansowej od niego. Ma to na celu zapewnienie, że mój syn, w swojej desperacji, nie będzie mógł i nigdy – poprzez przymus, manipulację lub pojednanie – nie zdobędzie ani jednej akcji spółki, którą próbował zniszczyć”.
Uczniowi opada szczęka.
Colin zdaje się nie rozumieć.
On po prostu wibruje ze złości.
„To jest… To jest…” Uczeń jąka się.
To jest majstersztyk Edwarda.
On nie wydziedziczył po prostu swojego syna.
Uczynił mnie swoją zaporą ogniową.
Chce mieć pewność, że będę mieć wszelkie możliwe powody, aby sfinalizować rozwód, i że nie będę miała żadnych powodów, aby kiedykolwiek do niego wracać.
Uczeń, widząc, że cała jego sprawa legła w gruzach, próbuje ostatniego, desperackiego, żałosnego podstępu.
Podejście miękkie.
„Panie Harris… Nora…” błaga, starając się emanować szczerością. „Słuchaj, mój klient jest złamanym człowiekiem. Wie, że musi się zmienić, ale to dla niego za dużo. Kocha swojego ojca. Chce to naprawić. Może małe ustępstwo – część akcji – żeby go zmotywować do poprawy, żeby udowodnić, że potrafi się zmienić”.
Nora Blake naprawdę się śmieje.
Krótki, ostry śmiech.
„Motywacja?” – pyta. „Chcesz porozmawiać o jego motywacji?”
Patrzy na mediatora.
„Mam jeszcze jeden dowód, panie Harris, dotyczący obrony pana Mercera, że to był żart”.
Ponownie stuka w tablet.
To nie jest dokument.
To jest plik audio.
„To” – mówi – „jest nagranie rozmowy telefonicznej, którą pan Mercer przeprowadził ze swojego telefonu służbowego do panny Amelii Rhodes w noc poprzedzającą tę niesławną kolację”.
Twarz Colina zmienia kolor z czerwonego na popiół.
Nora naciska przycisk „play”.
Głos Colina wypełnia cichy, słoneczny pokój.
To on się śmieje.
Ten sam pewny siebie, ryczący śmiech.
„Absolutnie” – mówi jego nagrany głos. „Staruszek zwleka z testamentem. Ale jeśli mój tata umrze w terminie, ta głupia chata to nic w porównaniu z udziałami, które dostaję, i z moją żoną”.
Głos milknie.
A potem znów się śmieje – głębokim, okrutnym chichotem.
„Myśli, że zostawię ją z wyschniętym jeziorem. Nie ma pojęcia, co ją czeka”.
Nora naciska przycisk „stop”.
W pokoju panuje absolutna cisza.
To nie jest żart.
To jest spisek.
To jest kradzież dokonana z premedytacją, na zimno i z premedytacją.
Nora patrzy na Ucznia.
„Czy to brzmi jak człowiek, który zasługuje na nagrodę? A może jak człowiek, którego miejsce w sądzie cywilnym – a może i karnym?”
Uczeń chowa twarz w dłoniach.
Reszta jest formalnością.
Projekt umowy sporządzany jest w ciągu godziny.
To całkowita, kompletna i druzgocąca kapitulacja.
Zatrzymuję swoją kabinę i całą, nietkniętą kwotę 42 000 dolarów.
Otrzymuję jako odszkodowanie za małżeńskie marnotrawstwo całą kwotę 150 000 dolarów, które Colin zmarnował, opłaconą z prywatnego, oddzielnego konta, które Edward najwyraźniej zamroził.
Fałszywa hipoteka w wysokości 100 000 dolarów zaciągnięta na moją chatę zostaje natychmiast przepisana na nazwisko Colina Mercera, jako jego jedyne zobowiązanie osobiste.
Niezależnie od tego wszystkiego przyjmuję stanowisko zarządcy rodzinnego funduszu powierniczego Mercer, ze skutkiem od momentu sfinalizowania rozwodu.
Patrzę jak Colin podpisuje.
Jego ręka trzęsie się tak bardzo, że ledwo jest w stanie wypowiedzieć swoje imię.
On na mnie nie patrzy.
Nie patrzy na swojego prawnika.
Wpatruje się w drzwi, jakby oczekiwał, że za chwilę ojciec wejdzie do środka i powie mu, że to wszystko to tylko test.
Jest oszołomiony.
Nadal myśli, że może to naprawić. Nadal wierzy, że może po prostu porozmawiać z ojcem, przeprosić i sprawić, że to wszystko zniknie.
On nie ma pojęcia.
Nie ma pojęcia.
Zaufanie jest nieodwołalne.
Gra skończona.
Scena jest ciemna.
I on jest ostatnim, który tam pozostał – bez publiczności, kolejek i ojca czekającego za kulisami.
Wykonanie wyroku zaplanowano na trzy dni po mediacji.
Spotkanie nie odbywa się w biurze Edwarda ani Nory.
Spotkanie odbywa się w sali konferencyjnej na 30. piętrze kancelarii prawnej pana Harrisa – na neutralnym terytorium należącym w istocie do samego trustu Mercer.
Pomieszczenie jest przestronne i ciche, z przeszkloną ścianą z widokiem na miasto. W pomieszczeniu dominuje długi, polerowany stół z mahoniu.
Nie ma świec, porcelany ani wina.
Jest tylko papier.
Całe stosy, oprawione w niebieski i czerwony kolor, oznaczone kolorowymi zakładkami samoprzylepnymi.
Każdy z nich jest częścią rozczłonkowanego imperium.


Yo Make również polubił
Jak usunąć zaskórniki z twarzy za pomocą szczoteczki do zębów?
Moja Żona Wyrzekła Się Rodziców Po Narodzinach Syna – 15 Lat Później, Powiedziała Mi Szokującą Prawdę…
Mocna mieszanka z goździkami do eliminowania pluskiew
Zdrowy chleb z soczewicy