Nie tata. Nie generał.
Tylko Artur.
Klikam ikonę połączenia wideo.
Odbiera po trzecim dzwonku.
Ekran migocze, a potem stabilizuje się na ekranie jego salonu. Siedzi w fotelu z okularami do czytania na czubku nosa, a na kolanach trzyma sfatygowany egzemplarz mojej książki. Na oparciu fotela leży złożony koc Uniwersytetu Wirginii, gest wierności Jasonowi.
„Lucia” – mówi, a kąciki jego ust się unoszą.
„Hej” – mówię. „Czy przeszkadzam?”
„Właśnie wracam do rozdziału siódmego” – mówi, unosząc książkę. „Ten fragment, w którym, według ciebie, jestem mistrzem w dziedzinie uzbrojonej protekcjonalności”.
Wzdrygam się.
„Podtrzymuję tę ocenę” – mówię.
On chichocze.
„Twoja matka też” – mówi. „Podkreśliła to. Dwa razy”.
Śmieję się.
„Impreza książkowa się udała?” – pyta.
„Tak” – mówię. „Mała księgarnia. Wielkie emocje”.
Kiwa głową, jakby rozumiał tę skalę.
„Ja…” Waham się, ale po chwili przeciskam. „Była tam kobieta. Matka. Jej syn jest weterynarzem. Próbuje ustalić, gdzie jest granica między pomaganiem a… wspieraniem”.
Jego wzrok się wyostrza.
„Co jej powiedziałeś?” – pyta.
„Żeby mogła być bezpieczna” – mówię. „Żeby mogła go kochać i jednocześnie postawić granicę”.
„A ty w to wierzysz?” – pyta.
„Tak” – mówię.
Powoli kiwa głową.
„Dobrze” – mówi. „Trzymaj się tego. Pokolenie twojego ojca nie było w tym zbyt dobre”.
Zapada cisza.
„Chodziłem na te spotkania, o których opowiadała ci twoja mama” – dodaje niemal nonszalancko. „Na grupę ojców w kościele”.
„Tak?” mówię. „Jak leci?”
Wzdycha, a w jego głosie słychać jednocześnie irytację i ulgę.
„To jak siedzenie w pokoju pełnym luster” – mówi. „Za każdym razem, gdy myślę: »Byłem dla ciebie surowy, bo świat jest surowy«, jakiś inny idiota otwiera usta i mówi to samo, a ja mam ochotę go za to udusić”.
Uśmiecham się.
„Postęp” – mówię.
Ponownie spojrzał na książkę, kciukiem przesuwając krawędź strony.
„Czy kiedykolwiek chciałaś”, pyta powoli, „żebym był innym człowiekiem? Takim, który zabiera córkę na tańce dla ojców i córek i płacze na uroczystościach ukończenia szkoły średniej, zamiast cytować liczby ofiar?”
Pytanie jest trudniejsze, niż się spodziewałem.
„Tak” – mówię szczerze. „Tak.”
Kiwa głową, przyjmując cios.
„I” – dodaję – „gdybyś był tym mężczyzną, ja mogłabym nie być tą kobietą”.
Widzę, że jego oczy błyszczą.
„Nadal mi przykro” – mówi.
„Wiem” – mówię. „Czasami nadal jestem wściekły”.
„Wiem” – mówi.
Siedzimy w tym okropnym, pięknym i/lub.
„Ja również cieszę się, że żyłeś na tyle długo, żeby mnie widzieć w takim stanie” – mówię.
Uśmiecha się powoli i szczerze.
„Ja też, dzieciaku” – mówi.
Dziecko.
Nie mało. Nie zero.
Po prostu dzieciaku.
Niesamowite, jak małe słowo może okazać się medalem, jeśli zostanie właściwie użyte.
Kiedy się rozłączamy, staję przy oknie i patrzę na miasto. Tylne światła żarzą się jak żar. Gdzieś wyje syrena. Gdzieś indziej ktoś siedzi przy kuchennym stole, ponownie czytając SMS-a od rodzica i zastanawiając się, czy nie przesadza.
Powiem to więc raz jeszcze, dla tych z tyłu, dla duchów w kątach, dla osiemnastolatka przy stole podczas Święta Dziękczynienia i pięćdziesięcioośmiolatka w księgarni, a także dla dzieciaka w dolinie, który trzyma niewłaściwą broń w niewłaściwą chwilę.
Możesz wstać.
Możesz odejść.
Jeśli chcesz, możesz wrócić na nowych warunkach.
Świat się nie skończy, jeśli przestaniesz stawiać na pierwszym miejscu ludzi, którzy nigdy nie zrobili dla ciebie miejsca.
Przesunie się. Będzie bolało. Przez chwilę będziesz się czuł, jakbyś skoczył z klifu.
Ale jest i druga strona.
Czekają tam ludzie – ludzie, którzy będą klaskać, gdy staniesz, a nie gdy usiądziesz. Ludzie, którzy spojrzą na twoje wstążki i blizny i powiedzą: „Oba są prawdziwe. Oba są ważne”.
Znajdź ich.
Bądź nimi.
Dla siebie. Dla dzieci, które cię obserwują. Dla duchów, które nigdy nie miały okazji.
Będę tu robić to samo. Pisać, gadać, psuć, przepraszać, próbować od nowa. Wytyczać granice, a czasem je rozmywać i przerysowywać gęstszym tuszem.
Nie dlatego, że jestem nieustraszony.
Bo coraz bardziej boję się zniknięcia, niż tego, że ktoś mnie zobaczy.
To jest Lucia. Kiedyś Duch 13. Nadal w trakcie prac.
Jesteś dowódcą.
Spotkamy się na wzniesieniu.


Yo Make również polubił
Adam chciał coś powiedzieć, ale słowa utknęły mu w gardle.
Ciasto Kisielowe – Proste i Pyszne Wypieki, Które Zawsze Się Udają
Jeśli zanurzysz stopy w occie jabłkowym, zobaczysz to
Mąż wysłał dziś wieczorem SMS-a do żony