Paul odprowadził mnie do samochodu, obejmując mnie w talii w geście, który wydawał się jednocześnie opiekuńczy i pełen szacunku. Przy drzwiach kierowcy pocałował mnie jeszcze raz, krótko, ale z taką intensywnością, że lekko mnie oszołomił.
„Wspaniale spędziłem wieczór” – powiedział, otwierając drzwi.
„Ja też” – odpowiedziałem, zaskoczony tym, jak niewystarczające te słowa zdawały się być w stanie wyrazić wagę tego, co zaszło między nami.
Jadąc do domu cichymi uliczkami, czułam się jak inna kobieta niż ta, która wyszła z domu kilka godzin wcześniej. Brenda miała rację co do sukienki, ale przemiana sięgała głębiej niż tylko wygląd. Coś się we mnie obudziło dziś wieczorem – nie tylko pożądanie, choć to z pewnością było jego częścią, ale poczucie własnej wartości wykraczające poza role, które odgrywałam dla innych. Po raz pierwszy od dawna, odkąd pamiętam, byłam podekscytowana tym, co przyniesie jutro. Nie tylko kolejną randką z Paulem, ale wszystkimi jutrami, które się przede mną rozciągały. Dniami, które mogłam wypełnić własnymi wyborami, własnymi, na nowo odkrytymi marzeniami.
Po powrocie do domu zastałem w nim ciemność, z wyjątkiem pojedynczej lampy w salonie. Notatka od Brendy na blacie poinformowała mnie, że Max był kiedyś prawdziwym dżentelmenem i teraz śpi w moim pokoju. Samochód Stevena stał na podjeździe, ale w jego pokoju panowała ciemność i cisza – albo już spał, albo udawał, że śpi, żeby uniknąć rozmowy.
Przechadzałam się cicho po domu, nie chcąc przeszkadzać żadnemu z dzieci. W mojej sypialni Max uniósł głowę znad poduszki, tupiąc ogonem w sennym geście powitania. Przebrałam się i wykonałam wieczorną toaletę, po czym wślizgnęłam się do łóżka obok niego, wciąż odtwarzając w myślach minione chwile.
„Chyba mam kłopoty, chłopcze” – wyszeptałem, głaszcząc jego miękkie futerko. „W dobrych tarapatach”.
Westchnął z zadowoleniem i oparł się o mnie, pozornie nie przejmując się zawiłościami ludzkich relacji. Jak zawsze, jego nieskomplikowane uczucie dawało mi poczucie bezpieczeństwa – przypominając, że miłość w najczystszej postaci jest prosta. To ludzie ją komplikują.
Jutro miało przynieść nowe wyzwania – nieustający opór Stevena, zbliżającą się przeprowadzkę Brendy, rozległe, otwarte terytorium emerytury. Ale dziś wieczorem pozwoliłam sobie po prostu delektować się wspomnieniem pocałunków Paula, obietnicą w jego oczach i przebłyskiem przyszłości jaśniejszej, niż śmiałam sobie wyobrazić.
Po raz pierwszy od lat zasnęłam z myślą o własnym życiu, a nie tylko o ułatwianiu życia innym.
Obudziłam się słysząc ruch na dole – otwieranie i zamykanie szuflad, stłumione głosy, od czasu do czasu głuchy odgłos stawianego czegoś ciężkiego. Przez chwilę byłam zdezorientowana, wspomnienia wczorajszych pocałunków w ogrodzie Paula mieszały się z obecną rzeczywistością poranka w moim własnym domu. Max był już rozbudzony, przechylił głowę w stronę drzwi mojej sypialni i nasłuchiwał, co się dzieje na dole.
Spojrzałam na zegarek: siódma trzydzieści. Niezwykle wcześnie, żeby którekolwiek z moich dzieci było tak aktywne.
„Zbadajmy to” – mruknęłam do Maxa, zakładając szlafrok przed zejściem na dół.
Widok w kuchni zatrzymał mnie w miejscu. Steven stał przy blacie, pakując do pudeł niedopasowaną kolekcję kubków i szklanek, którą zgromadził przez lata. Brenda siedziała przy stole, sortując stos poczty i papierów, wokół niej formowały się uporządkowane stosy. Oboje spojrzeli na mnie.
„Dzień dobry, mamo” – powitała Brenda radośnie. „Przepraszam, jeśli cię obudziliśmy”.
„Co się dzieje?” zapytałem, patrząc na pudełka i torby porozrzucane po podłodze w kuchni.
Steven niezręcznie odchrząknął. „Pakowanie. Znalazłem sobie lokum. Ryan pozwala mi zająć jego pokój gościnny, dopóki nie znajdę czegoś dla siebie”.
Oświadczenie, wygłoszone z nietypową dla siebie pokorą, na chwilę odebrało mi mowę. Po dniach oporu i gniewu, ta nagła kapitulacja wydała mi się wręcz podejrzana.
„Wspaniale” – wydusiłem w końcu. „Kiedy podjąłeś taką decyzję?”
Wzruszył ramionami, skupiając się na owijaniu kubka z Gwiezdnych Wojen w gazetę. „Wczoraj wieczorem. Pomyślałem trochę i zdałem sobie sprawę, że miałeś rację. Czas najwyższy”.
Brenda przykuła moją uwagę, kiwając delikatnie głową, co sugerowało, że wiedziała o tej transformacji więcej, niż mówiła. Zanotowałem sobie w myślach, żeby ją później o to zapytać.
„Cóż, cieszę się” – powiedziałem ostrożnie, nie chcąc powiedzieć niczego, co mogłoby zakłócić ten kruchy postęp. „Potrzebujesz pomocy?”
„Nie, mamy” – odpowiedział Steven, wciąż unikając mojego wzroku. „Większość moich rzeczy i tak jest w pudłach, odkąd się tu wprowadziłem”.
Nalałam sobie kawy z zaparzonego już dzbanka, obserwując, jak moje dzieci współpracują ze sobą z zaskakującą sprawnością. Cokolwiek skłoniło Stevena do zmiany zdania, najwyraźniej obejmowało rozejm z jego siostrą.
„Jak minęła randka?” – zapytała Brenda z udawaną obojętnością, choć błysk w jej oku sugerował szczerą ciekawość.
„Wspaniale” – odpowiedziałam, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. „Paul świetnie gotuje i…”
„I to wszystko, co musisz wiedzieć” – dokończyłam sztywno, choć prawdopodobnie zdradził mnie rumieniec.
Steven wydał z siebie dźwięk coś pomiędzy jękiem a śmiechem. „Proszę, bez szczegółów. Mam już dość problemów, nie myśląc o życiu miłosnym mojej matki”.
W jego tonie nie było złośliwości. Wręcz przeciwnie, brzmiał niemal rozbawiony, ale mimo to podszedłem do tematu ostrożnie.
„Naprawdę ci to nie przeszkadza, Steven? Że będę spotykać się z Paulem?”
Przerwał pakowanie, w końcu patrząc mi prosto w oczy. „To dziwne” – przyznał. „Ale chyba też dziwne, że oczekiwałem, że będziesz po prostu dla nas istnieć, nie mając własnego życia”. Wzruszył ramionami. „Ryan zauważył, że to było dość samolubne z mojej strony”.
„Ryan brzmi mądrze” – zauważyłem, zapisując imię tego przyjaciela jako pozytywny wpływ.
„To niezły wrzód na tyłku” – mruknął Steven, choć z wyraźną czułością. „Ale tak, wczoraj wieczorem wytknął mi mnóstwo moich…” – skrzywił się – „…gów. Powiedział, że zachowuję się jak rozpieszczony nastolatek, a nie jak dorosły mężczyzna”.
„A ty słuchałeś?” Nie mogłem ukryć zaskoczenia.
Wyraz twarzy Stevena spoważniał. „Kiedy pijany facet, z którym się zadawałaś, mówi ci, że jesteś niedojrzała, to jak sygnał ostrzegawczy”.
Brenda prychnęła. „I powiedział Stevenowi, żeby się ogarnął albo znalazł sobie inne miejsce do spania”.


Yo Make również polubił
Podczas kolacji moja szwagierka „przypadkowo” wylała wino na moje CV w noc poprzedzającą moją wymarzoną rozmowę kwalifikacyjną. „I tak się nie nadajesz” – zadrwiła. Po prostu podałem bratu telefon – był na nim cały zapis jej romansu z tym samym prezesem, z którym miałem się spotkać następnego dnia. Kiedy wszedłem na tę rozmowę, prezes zbladł. Nie zdawał sobie sprawy, że te SMS-y nie były moją jedyną bronią.
Zapiekanka tonkatsu z roztopionym serem: idealne połączenie kremowości i chrupkości
Naturalny Sposób na Problemy Toaletowe: Goździki jako Domowy Ratunek
Piccoli pan brioche con gocce di cioccolato: sofficissimi e davvero buonissimi!