„Za daleko od metra” – machał ręką. „Ta jest za droga, poza naszym budżetem. To zła dzielnica. Same kłopoty. Czy ty w ogóle rozumiesz te rzeczy?”
Z czasem Kesha przestała się kłócić. Po prostu siedziała w milczeniu, patrząc w ekran i pogrążona w myślach.
Tygodnie poszukiwań zamieniły się w miesiąc. Chodzili na oględziny w weekendy, początkowo z entuzjazmem, potem coraz bardziej zrezygnowani, i za każdym razem coś było nie tak. Układ mieszkania był nietrafiony. Sąsiedzi hałasowali. Budynek był za stary. Na dziedzińcu nie było parkingu, a cena była za wysoka. Marcus był wiecznie niezadowolony, czepiał się szczegółów i kłócił z pośrednikami.
Kesha była zmęczona tym ciągłym bieganiem, jego nieustanną irytacją, poczuciem bezsensu tego wszystkiego. Czasami wydawało jej się, że celowo doszukuje się wad, żeby nie kupić mieszkania, żeby odwlec moment. Dlaczego? Nie rozumiała.
Aż pewnego wieczoru, gdy siedziała z podręcznikami i ćwiczyła kolejne ćwiczenie gramatyczne, Marcus wpadł do sypialni. Nawet nie zapukał. Po prostu otworzył drzwi na oścież. Kesha drgnęła i ledwo zdołała zatrzasnąć zeszyt, wpychając go pod poduszkę. Serce zabiło jej szybciej. Co, jeśli on to zauważy?
„Kesha, patrz”. Podał jej telefon z ofertą, nie zwracając uwagi na jej zdziwienie. „To jest to. Trzypokojowe, 110 metrów kwadratowych. Dobra okolica, a cena jest akceptowalna. Sprzedaje je obcokrajowiec. Jakiś Niemiec. Jutro je obejrzymy”.
Kesha złapała oddech. Wyglądało na to, że niczego nie zauważył. Wzięła telefon i przejrzała opis. Mieszkanie naprawdę wyglądało dobrze. Jasne pokoje z wysokimi sufitami, duża kuchnia, dwie łazienki i przeszklony balkon. Zdjęcia były wysokiej jakości, profesjonalne. Widać było, że właściciel dbał o to miejsce. Drewniane podłogi lśniły, ściany były świeżo pomalowane, a meble solidne, bez śladów zużycia.
„Piękne” – powiedziała ostrożnie, oglądając zdjęcia. „Dlaczego on sprzedaje?”
„Wraca do ojczyzny. Tu jest napisane”. Marcus odebrał telefon, jakby patrzyła na niego zbyt długo. „Mieszkał tu kilka lat z powodów zawodowych. Umowa się skończyła. Wraca. Już się z nim skontaktowałam. Umówiliśmy się na jutro o 11:00 rano. Pojedziesz?”
„Oczywiście, że pójdę” – odpowiedziała Kesha.
„No to świetnie. Mam nadzieję, że ta opcja się sprawdzi, bo mam już dość biegania co weekend”. Przeciągnął się i ziewnął. „Dobra, idę dokończyć oglądanie meczu. Czemu tu siedzisz?”
„Po prostu trochę czytam przed snem.”
„Aha.” Już odwracał się w stronę drzwi. „Tylko nie siedź za długo. Jutro musimy wcześnie wstać.”
Wyszedł, zamykając za sobą drzwi, a Kesha pozostała siedząc na łóżku, wpatrując się w pustkę.
Niemiec. Cudzoziemiec.
Coś w niej zaiskrzyło. Wyciągnęła notes spod poduszki i otworzyła ostatnią stronę, na której zapisywała nowe słowa i wyrażenia. Jej wiedza była już całkiem niezła. Potrafiła czytać proste teksty, rozumiała mowę w filmach bez napisów, a nawet czasami próbowała robić krótkie notatki dla ćwiczeń. Instruktor jej kursu online pochwalił ją za postępy, mówiąc, że ma dobrą wymowę i wyczucie języka.
A co jeśli?
Myśl ta pojawiła się nagle i wydała jej się jednocześnie szalona i kusząca. Co, jeśli na spotkaniu ze sprzedawcą nie powie, że rozumie język? Po prostu będzie milczała, udając, że nie zna ani słowa?
Marcus z pewnością rozmawiałby z tym Niemcem w jego ojczystym języku. Jej mąż zawsze chwalił się, że po podróżach służbowych do Europy znacznie podniósł poziom swojej konwersacji. Kilkakrotnie podróżował służbowo do Berlina i Monachium, komunikował się z partnerami, podpisywał umowy. A potem mogłaby usłyszeć wszystko, o czym rozmawiali, bez filtrów i tłumaczeń. Wszystko, czego Marcus mógłby nie chcieć jej powiedzieć.
Po co jej to było? Sama Kesha nie potrafiła w pełni odpowiedzieć na to pytanie. Coś w jej wnętrzu podpowiadało jej, że to konieczne. Jakiś niejasny niepokój, intuicja, szósty zmysł – nazwij to, jak chcesz. Może chciała sprawdzić, czy Marcus jest z nią szczery. Może po prostu miała dość bycia na uboczu przy podejmowaniu wszelkich decyzji i chciała choć raz poznać prawdę, a nie filtrować ją przez jego interpretację. A może po prostu chciała choć raz w życiu wykorzystać swoją tajemną wiedzę, by poczuć, że nie jest taka prosta i bezradna, jak mu się wydawało.
Położyła się spać, ale długo nie mogła zasnąć. Marcus chrapał obok niej, rozciągnięty na trzech czwartych łóżka. Kesha jak zwykle leżała na samym brzegu, bojąc się poruszyć, żeby go nie obudzić. Kiedy nie spał wystarczająco długo, stawał się szczególnie drażliwy. Wpatrywała się w ciemność i myślała o jutrze. Dziwne podniecenie mieszało się z niepokojem.
Co usłyszy jutro? I czy była gotowa na to, co mogła usłyszeć?
Rozdział 3: Oglądanie
Rano wyjechali wcześnie. Apartament znajdował się po drugiej stronie miasta, w nowej, prestiżowej dzielnicy. W samochodzie Marcus był skupiony, prowadził w milczeniu, tylko od czasu do czasu rzucając niezadowolone komentarze na temat korków i tego, że nikt w okolicy nie umie jeździć. Kesha patrzyła przez okno na mijane budynki, odgrywając w głowie możliwe scenariusze rozmów.
Bała się. Co, jeśli nie zrozumie mowy, gdy usłyszy ją na żywo? Co, jeśli się pomyli i zdradzi? Co, jeśli to wszystko był głupi pomysł i nakręcała się na darmo?
„Czemu jesteś taka zamyślona?” – zapytał nagle Marcus, zerkając na nią kątem oka na światłach. „Masz kwaśną minę. Już ci się nie podoba to mieszkanie?”
„Nie, podoba mi się” – odpowiedziała pospiesznie Kesha. „Po prostu myślę… co, jeśli znowu coś nie wypali?”
„Nie stresuj się. To dobra opcja. Sprawdziłem wszystko, dokumenty i historię mieszkania. Wszystko jest czyste”. Zrobił pauzę, a potem dodał: „Nie martw się. W razie czego, wszystko przetłumaczę. Rozumiesz? Z obcokrajowcami trzeba uważać. Mogą próbować nas oszukać. Ci Europejczycy są podstępni. Uważają nas tu za frajerów”.
Kesha milczała, zaciskając dłonie na kolanach. Przetłumaczysz, pomyślała z goryczą. Pytanie tylko, co dokładnie przetłumaczysz, a co ukryjesz.
Zaparkowali w pobliżu nowoczesnego wieżowca ze szklaną fasadą. Hol był czysty, z konsjerżem za ladą, wygodnym domofonem i kamerami monitoringu. Marcus rozejrzał się z zadowoleniem i skinął głową.
„Niezłe miejsce. Obiecujące. Cena na pewno wzrośnie. Cały obszar jest zabudowany luksusowymi domami. Opłacalna inwestycja.”
Wjechali windą na dwunaste piętro. Winda była szybka, cicha, z lustrzanymi ścianami. Kesha spojrzała na swoje odbicie. Blada twarz, napięte usta, dłonie nerwowo ściskające pasek torebki. Wyglądała na przestraszoną. Muszę się ogarnąć, pomyślała. Muszę zachowywać się spokojnie, naturalnie. Po prostu milczeć i słuchać. Po prostu być sobą. Cichą, niewidzialną świętą, która nigdy w nic nie ingeruje.
Drzwi windy się otworzyły. Przeszli korytarzem wyłożonym miękkim dywanem. Marcus sprawdził numer mieszkania w telefonie i zatrzymał się przy właściwych drzwiach. Kesha poczuła, jak serce wali jej jak oszalałe. To się właśnie zaczynało. Teraz będzie musiała odegrać swoją rolę. Udawać, milczeć. Czy da radę? Czy zdradzi się przypadkowym słowem, spojrzeniem, gestem?
Marcus zadzwonił dzwonkiem. Z wnętrza dobiegły kroki – pewne i niespieszne. Kesha wzięła głęboki oddech, próbując się uspokoić. Zamek kliknął i drzwi powoli się otworzyły.
Na progu stał mężczyzna około pięćdziesiątki, wysoki, wysportowany, z siwiejącymi włosami i przenikliwymi, szarymi oczami. Ubrany był w jasną koszulę i ciemne spodnie, wyglądał schludnie i przyjaźnie. Uśmiechnął się i wyciągnął rękę do Marcusa.
„Kurt Weber” – przedstawił się z lekkim akcentem i natychmiast przeszedł na swój ojczysty język, najwyraźniej zdając sobie sprawę, że Marcus go zrozumiał.
Kesha spięła się, ale starała się nie okazywać tego na twarzy. Słyszała każde słowo – powitanie, zaproszenie do środka, przeprosiny za drobny bałagan, choć mieszkanie było idealnie czyste. Marcus odpowiedział w tym samym języku, energicznie i pewnie się przedstawiając, po czym niedbale skinął głową w jej stronę.
„To moja żona, Kesha. Nie mówi w twoim języku, więc przetłumaczę.”
Kurt odwrócił się do niej, uśmiechnął się przyjaźnie i wyciągnął rękę. Kesha uścisnęła ją, odwzajemniła uśmiech i spuściła wzrok, udając nieśmiałe zmieszanie. W środku wszystko napięło się z napięcia. Więc to się zaczęło. Teraz nie była świadkiem, tylko niewidzialną kobietą, która nic nie rozumiała.
„Proszę wejść.” Kurt otworzył drzwi szerzej i odsunął się.
Weszli do przestronnego korytarza. Kesha rozejrzała się – jasna drewniana podłoga, wbudowana szafa zajmująca całą ścianę, lustro w drogiej ramie, miękkie, rozproszone światło z sufitu. Pachniało czystością i delikatnym aromatem kawy.
Kurt poprowadził ich dalej do salonu, a Kesha mimowolnie zamarła. Ogromny pokój z panoramicznymi oknami, z których roztaczał się widok na park i rzekę w oddali. Meble były nowoczesne, ale przytulne. Duża, szara sofa modułowa. Stolik kawowy ze szkła i drewna. Regały na książki wzdłuż jednej ze ścian wypełnione książkami i pamiątkami.
„Piękne” – nie mogła się powstrzymać, żeby nie powiedzieć po angielsku.
Marcus niedbale przetłumaczył Kurtowi, dodając coś od siebie. Kesha słuchała uważnie i dosłyszała, co powiedział jej mąż: „Żona jest pod wrażeniem, ale zobaczymy, czy warto”.
Kurt roześmiał się, skinął głową na znak zgody i zaczął oprowadzać po mieszkaniu. Powoli przeszli przez pokoje – sypialnię z dużym łóżkiem i własną garderobą, drugą, mniejszą sypialnię, którą Kurt wykorzystywał jako biuro, oraz kuchnię typu studio z nowoczesnym sprzętem AGD i marmurowymi blatami.
Kurt opowiadał o mieszkaniu, budynku i okolicy. Marcus tłumaczył urywany fragment, ale Kesha zauważyła, że pomija szczegóły lub zmienia akcent. Kiedy Kurt wspomniał, że budynek ma doskonałą administrację, która szybko rozwiązuje wszelkie problemy, Marcus przetłumaczył to jako „Firma zarządzająca jest taka sobie, ale znośna”. Kiedy właściciel powiedział, że sąsiedzi to spokojni, wykształceni ludzie – profesorowie, lekarze, właściciele firm – Marcus burknął do Keshy: „Sąsiedzi to zwykli ludzie. Nie miałem żadnych problemów”.
Kesha milczała, udając, że przygląda się wykończeniu, meblom, widokom z okien, ale w jej wnętrzu narastało zdumienie. Dlaczego Marcus przeinaczał słowa Kurta? Dlaczego umniejszał walory mieszkania? Nie rozumiała. Może po prostu chciał zbić cenę, pokazać, że nie jest zainteresowany.
Wrócili do salonu. Kurt zaproponował kawę, a Marcus ją przyjął. Kesha usiadła na skraju sofy, splatając dłonie na kolanach, starając się być jak najmniej widoczna. Kurt poszedł do kuchni i usłyszała hałas ekspresu do kawy i brzęk filiżanek. Marcus krążył po pokoju, przeglądając książki na półkach i oprawione zdjęcia na ścianach.
„No i jak, podoba ci się?” zapytał Keshę po angielsku, nie odwracając się.
„Bardzo” – odpowiedziała szczerze. „Mieszkanie jest cudowne”.
„Tak, nieźle”. Podrapał się po brodzie. „Chociaż cena jest zawyżona, będziemy musieli się targować”.
Kurt wrócił z tacą z trzema filiżankami kawy i talerzem ciasteczek. Postawił ją na stoliku kawowym i usiadł w fotelu naprzeciwko. Kesha wzięła filiżankę, dziękując mu skinieniem głowy. Kawa była mocna, aromatyczna, prawdziwa, nie rozpuszczalna.
Kurt odezwał się ponownie, tym razem poważniejszym tonem. Kesha słuchała uważnie. Wyjaśnił, że mieszkał w tym mieszkaniu przez trzy lata. Bardzo kochał to miejsce, ale jego umowa z lokalną firmą wygasła i musiał wrócić do domu, do rodziny. Jego żona i dorosłe dzieci zostały tam i tęsknią za nim. Mówił ciepło, z lekkim smutkiem, mówiąc, że szkoda mu się rozstać z mieszkaniem, ale nie ma wyboru.
Marcus słuchał, skinął głową, a potem krótko przetłumaczył Keshy: „Mówi, że wychodzi do pracy. Kontrakt wygasł”.
Kesha zmarszczyła brwi. Dlaczego nie powiedział jej o rodzinie, o tym, że Kurt był smutny z powodu odejścia? Te szczegóły uczyniły właściciela bardziej ludzkim, bardziej zrozumiałym, ale Marcus najwyraźniej nie uznał za konieczne, by je przekazywać.
Potem rozmowa zeszła na szczegóły umowy. Kurt podał cenę. Była wysoka, ale uczciwa jak na takie mieszkanie w takiej okolicy. Marcus zmarszczył brwi i pokręcił głową.
„Za drogie” – powiedział do Keshy po angielsku, po czym wrócił do tematu i zaczął targować się z Kurtem.
Kesha obserwowała ich rozmowę. Marcus mówił asertywnie, przytaczając argumenty. Rynek nieruchomości jest niestabilny. Ceny spadają. Mają inne, tańsze opcje. Kurt sprzeciwił się łagodnie, ale stanowczo. Mieszkanie było w doskonałym stanie. Okolica była prestiżowa. Wszystkie dokumenty były czyste. Mogli się wprowadzić od razu po sfinalizowaniu transakcji.
Marcus nie ustąpił, oferując cenę o 20% niższą. Kurt pokręcił głową, mówiąc, że to zbyt duża zniżka. Nie mógł się zgodzić.
Kesha siedziała, ściskając kubek w dłoniach, czując się zbędna, jakby w ogóle jej tam nie było. Jakby to nie było jej mieszkanie, nie jej przyszły dom, nie jej życie – tylko dekoracja, niemy statysta w sztuce, w której wszystkie role były już obsadzone.
Negocjacje trwały około dwudziestu minut. W końcu uzgodnili cenę, nieco niższą od pierwotnej, ale nie na tyle, żeby Kurt czuł się zagubiony. Mężczyźni uścisnęli sobie dłonie, zadowoleni. Marcus uśmiechnął się.
„Zgadzam się” – powiedział do Keshy. „Dostaliśmy dobry rabat. Widzisz, jak musisz z nimi rozmawiać? Od razu miękną, kiedy czują, że nie jesteś frajerem”.
Kesha uśmiechnęła się słabo w odpowiedzi.
Kurt coś powiedział, a ona ożywiła się, słuchając uważnie. Zaproponował omówienie szczegółów – kiedy przeprowadzić finalizację, jakie dokumenty będą potrzebne, jak najlepiej sporządzić umowę. Marcus skinął głową, zgadzając się, że tak, wszystko trzeba omówić szczegółowo.
Rozdział 4: Zdrada
„Rozumiesz” – zaczął Kurt, zwracając się do Marcusa, a Kesha zamarła. „Takie umowy są lepiej ustrukturyzowane i prostsze. Mniej papierkowej roboty, mniej obciążeń podatkowych w moim kraju. Mogę pomóc z dokumentami. Mam kontakt do notariusza. Załatwi wszystko szybko i sprawnie”.
Marcus pochylił się z zainteresowaniem. „Co proponujesz?”
„No, na przykład” – powiedział spokojnie Kurt, jakby rozmawiał o pogodzie. „Możesz zapisać wszystko na jednego właściciela. Z bankiem jest prościej, z dokumentami. Możesz to później załatwić w rodzinie, jeśli będziesz musiał dodać żonę. Tak zrobiłem z moimi nieruchomościami tutaj. Najpierw wszystko na moje nazwisko, a potem po cichu rozdzieliłem udziały. Wygodnie i korzystnie”.
Kesha poczuła, jak wszystko w niej stygnie. Ścisnęła kubek tak mocno, że aż zbielały jej kostki. Zapisz to na jednego właściciela. Na Marcusa. Bez niej.
Marcus milczał, jakby rozważał sugestię. Potem powoli skinął głową. „Brzmi rozsądnie. Po co komplikować sprawę? Pomyślę o tym”.
„Oczywiście, decyzja należy do ciebie” – Kurt rozłożył ręce. „Po prostu dzielę się doświadczeniem. Masz czas do namysłu. Mogę wysłać dane kontaktowe notariusza. Wyjaśni ci więcej, jeśli jesteś zainteresowany”.
„Tak, proszę o wysłanie.”
Kesha siedziała nieruchomo, starając się nie zdradzać swoich emocji. W środku szalała burza. Marcus nie powiedział jej ani słowa o tej rozmowie. Nie tłumaczył. Udawał, że nic ważnego się nie wydarzyło. Po prostu kontynuował miłą pogawędkę z Kurtem o remoncie, meblach, o tym, co zostanie w mieszkaniu i co Kurt zabierze ze sobą.
Spojrzała na męża, na jego pewną siebie twarz, na to, jak swobodnie odchylił się na sofie, gestykulując, jakby coś mówił Kurtowi. Wyglądał na zadowolonego i zrelaksowanego, podczas gdy ona siedziała obok niego, czując, jak grunt usuwa jej się spod stóp.
Czy naprawdę planował zapisać mieszkanie tylko na swoje nazwisko? Czy naprawdę zamierzał to przed nią ukryć? Czy powiedzieć, że tak musi być, że tak jest prościej, że dopiszą ją do aktu własności później – a potem po prostu zapomną? A może nie zapomnieć, ale celowo jej nie dodać, żeby została z niczym, całkowicie zależna od niego?
Myśli wirowały jej w głowie, jedna straszniejsza od drugiej. Może przesadzała. Może naprawdę zamierzał załatwić formalności porządnie później, tylko teraz postanowił uprościć procedurę. Ale dlaczego w takim razie jej nie powiedział? Dlaczego o tym nie rozmawiał? Dlaczego ukrywał tę rozmowę?
Przygryzła wargę, starając się nie rozpłakać. Nie tutaj. Nie teraz. Musiała się opanować. Musiała dotrwać do końca tego spotkania. A potem… potem nie wiedziała, co się stanie.
Rozmowa trwała kolejne czterdzieści minut. Omówili harmonogram wizyty niezależnego rzeczoznawcy, weryfikację dokumentów i terminy przeprowadzki. Kurt był profesjonalny i życzliwy. Marcus asertywny i rzeczowy. Kesha siedziała w milczeniu, mechanicznie dopijając zimną kawę, czując, jak z każdą minutą narasta w niej lodowata pustka.
Następnie mężczyźni przeszli do omawiania warunków umowy wstępnej. Kurt wyjął laptopa, otworzył dokument i zaczął pokazywać Marcusowi standardowy formularz. Pochyleni nad ekranem, omawiali coś. Marcus zadawał pytania. Kurt odpowiadał. Kesha obserwowała ich z boku. Dwóch mężczyzn decydowało o ważnych sprawach, a ona była tylko częścią wnętrza, bezgłośnym cieniem.
W pewnym momencie Kurt podniósł wzrok i spojrzał na nią uważnie, badawczo. Kesha spuściła wzrok, ale czuła, że nadal ją obserwuje. Potem odwrócił się do Marcusa i wypowiedział zdanie, które zaparło Keshy dech w piersiach.
„Ona nie wie, że dokumenty zostaną sporządzone tylko na twoje nazwisko, prawda?” – zapytał cicho, ale wyraźnie. „Czy dobrze rozumiem?”
Czas zdawał się stać w miejscu. Kesha siedziała bez oddechu, bez ruchu, wpatrując się w pustkę przed sobą. W jej wnętrzu wszystko pękło.
Marcus nie był zawstydzony. Nawet nie drgnął. Tylko parsknął śmiechem i pokręcił głową.
„Co za różnica?” – powiedział w tym samym języku, nonszalancko machając ręką. „Ona i tak nie rozumie. I szczerze mówiąc, to nie jej sprawa. Ja zarabiam pieniądze, ja płacę i ja decyduję. Ona po prostu żyje i cieszy się tym, co jej daję. Więc wszystko w porządku. Nie martw się.”
Kurt skinął głową, ale na jego twarzy przemknął cień wątpliwości lub dezaprobaty. Mimo to milczał i wrócił do ekranu laptopa.
Kesha siedziała nieruchomo, ale w środku wszystko wrzało. Szok, ból, wściekłość, rozpacz – wszystko to zmieszało się w jedną gulę, która utknęła jej gdzieś w gardle, utrudniając oddychanie.
Ona nic nie rozumie. Nie jej sprawa. Po prostu żyje i się cieszy.
Tak ją postrzega. Tak się do niej odnosi. Nie jako do żony, nie jako partnerki, nie jako do człowieka. Jak do zwierzaka, który trzeba nakarmić i wyprowadzić na spacer, ale nie ma prawa głosu. Piętnaście lat małżeństwa. Piętnaście lat gotowała mu jedzenie, prała, sprzątała, wspierała, tolerowała jego humory, zaniedbania, protekcjonalność. Piętnaście lat miała nadzieję, że się zmieni, że wszystko się ułoży, że znów będą sobie bliscy. A on… on nawet nie uznał za konieczne, by ją poinformować, że mieszkanie, ich wspólne mieszkanie, będzie własnością wyłącznie jego.
Zacisnęła zęby tak mocno, że aż bolała ją szczęka, ale nie dała tego po sobie poznać. Nadal siedziała cicho, posłusznie, niezauważona, tak jak był do tego przyzwyczajony, tak jak od niej oczekiwał.
Rozdział 5: Konfrontacja
Spotkanie dobiegało końca. Marcus i Kurt wymienili się numerami telefonów i umówili się na telefon za kilka dni, aby ustalić datę kolejnego spotkania z notariuszem. Kurt był uprzejmy i kulturalny, odprowadził ich do drzwi, ponownie uścisnął dłoń Marcusa i z uśmiechem skinął głową do Keshy.
Zjechali windą w milczeniu. Marcus mruczał coś pod nosem, wyraźnie zadowolony. Wyszli na ulicę. Słońce świeciło jasno. Było ciepło i wiosennie. Ludzie spacerowali po alejkach. Dzieci bawiły się na pobliskim placu zabaw. Zwykły dzień, zwyczajne życie.
Kesha szła obok męża, czując się, jakby wpadła w jakąś równoległą rzeczywistość. Wszystko wokół wyglądało normalnie, ale w jej wnętrzu szalał huragan.
Wsiedli do samochodu. Marcus odpalił silnik i włączył energiczną muzykę pop.
„No, Kesha, fajne miejsce, prawda?” zapytał, wyjeżdżając z parkingu. „Mówiłem ci, że znajdziemy przyzwoitą opcję. Ten Niemiec okazał się rozsądny. Nie taki jak ci skąpcy, których widzieliśmy wcześniej. Bez problemu zeszliśmy z ceny. Dobrze mi poszło, prawda?”


Yo Make również polubił
Śródziemnomorska Sałatka z Kapusty i Ogórka – Idealna na Szybką Utratę Tłuszczu z Brzucha
„Jesteś tylko nauczycielem” – ryknął mój ojciec przy obiedzie. „Oddaj wszystkie oszczędności bratu, żeby mógł założyć firmę – on jest przyszłością rodziny!” Wpatrywałem się w niego. „Nie mogę”. Ten dom już nie jest twój. Sześć miesięcy temu za nauczycielską pensję odkupiłem go od banku, kiedy o mało go nie straciłeś przez jego długi… a ten człowiek, którego właśnie pobiłeś, był naszym właścicielem. Powoli wstałem i uśmiechnąłem się. „A teraz, ojcze – proszę, wyjdź z mojego domu. Z nim”.
10 urządzeń, które należy odłączyć na noc, aby obniżyć rachunek
Pyszna sałatka z marynowanych pomidorów