Tajne konto, które odkryła przypadkiem. To, o którym Daniel przysięgał, że nigdy o nim nie wspomni. To, które zawierało wystarczająco dużo dowodów, by kilkakrotnie zakończyć jego karierę.
Otworzyła swoją pocztę elektroniczną.
W odpowiedzi zobaczyła tylko jeden temat:
PILNE — Konto Redwood oznaczone do zbadania
Jej puls przyspieszył, nie ze względu na panikę, ale na nagły przypływ jasności umysłu.
Kliknęła wiadomość.
W środku znajdowało się zawiadomienie przesłane przez wydział kryminalistyki finansowej działający przy stanie. Sędzia najwyraźniej nie tracił czasu. Po zapoznaniu się z jej listem złożył formalną rekomendację w celu sprawdzenia konta pod kątem potencjalnego oszustwa.
Claire uważnie przeczytała każdy wiersz:
Środki zamrożone.
Transakcje w trakcie weryfikacji.
Strony zostaną skontaktowane w celu przeprowadzenia wywiadu.
Odchyliła się na krześle, palce lekko drżały. Nie prosiła się o to. Nie chciała narażać Daniela na konsekwencje karne – chyba że sam by ją do tego zmusił.
Jednak sędzia i tak uznał za stosowne podjąć działanie.
Część jej czuła się winna.
Większa część nie.
Zadzwonił jej telefon.
Joanna.
Claire odpowiedziała: „Hej.”
„Właśnie zobaczyłam automatyczne powiadomienie o przekazaniu sprawy” – powiedziała Joan. „Biuro sędziego wszczęło wstępne dochodzenie w sprawie funduszy Redwood. To jeszcze nie jest pełna sprawa karna, ale… Claire, to poważna sprawa”.
„Wiem”. Jej głos brzmiał pewnie. „Nie spodziewałam się, że będzie się poruszał tak szybko”.
„On nie żartuje” – powiedziała Joan. „W twoim liście jest wystarczająco dużo treści, żeby każdy rozsądny sędzia podniósł każdą możliwą czerwoną flagę”.
Claire potarła czoło. „Co to dla mnie oznacza?”
„Nic złego” – zapewniła Joan. „Zrobiłeś wszystko zgodnie z prawem. Złożyłeś dowody odpowiednimi kanałami. Współpracowałeś. Nikomu nie groziłeś ani nie żądałeś działań wykraczających poza zakres rozwodu”.
Claire powoli skinęła głową. „A co z Danielem?”
Na linii zapadła cisza.
„Claire… ten człowiek jest w stanie upadku. Zawodowo, prawnie, reputacyjnie. To śledztwo może go pogrzebać, jeśli sięgnie głębiej”.
Przełknęła ślinę. „Nie prosiłam o to”.
„Wiem. Ale powiedziałeś prawdę. A prawda ma swoje konsekwencje.”
Claire zamknęła oczy. „Czy powinnam porozmawiać ze śledczymi, jeśli zadzwonią?”
„Tak” – powiedziała Joan stanowczo. „Ale tylko w mojej obecności. Nie przechodź przez to sama”.
Claire westchnęła. „Okej.”
„Odpocznij sobie dzisiaj” – dodała Joan. „Zajmę się dokumentacją”.
“Dzięki.”
Rozłączyła się.
Deszcz na zewnątrz padał powoli.
Claire wstała, poszła do salonu i usiadła na kanapie. Naciągnęła koc na nogi i wpatrywała się w przyciemniony ekran telewizora.
Prawda ma swoje konsekwencje.
Ona o tym wiedziała.
Po prostu nie spodziewała się, że dotrą tak szybko.
Późnym popołudniem deszcz przerzedził się do mgiełki, takiej, która oblepia skórę, nie przemaczając jej całkowicie. Claire wyszła na zewnątrz, żeby odebrać paczkę z biura leasingowego – nowy zestaw półek, który zamówiła kilka dni temu – i stwierdziła, że atmosfera jest dziwnie cicha jak na wtorek.
Mieszkańcy jej kompleksu zazwyczaj o tej porze dnia rozmawiali na balkonach lub wyprowadzali psy na spacer. Dziś na zewnątrz stała tylko jedna osoba – wysoki mężczyzna w wiatrówce z logo departamentu policji w Cedar Falls, swobodnie oparty o patrolowego SUV-a.
Kiedy zobaczył Claire, wyprostował się.
„Pani Bennett?” zawołał.
Serce zabiło jej mocniej.
“Tak?”
Podszedł z profesjonalnym uśmiechem. „Detektyw Ray Collins. Wydział ds. przestępstw finansowych. Działam w oparciu o zgłoszenie z biura sędziego okręgowego. Zostałeś wskazany jako źródło w sprawie konta Redwood Media Holdings”.
„Och.” Claire uspokoiła się. „Tak. To… prawda.”
„Nie ma się czym denerwować” – powiedział Collins łagodnie. „Nie masz kłopotów. Wręcz przeciwnie”.
Skinęła głową. „Wiem. Po prostu… to przetwarzam”.
„To ma sens. Nie zajmę ci dużo czasu. Chciałem tylko umówić się na formalną rozmowę kwalifikacyjną pod koniec tygodnia. Najlepiej na komisariacie, ale w razie potrzeby możemy się dogadać.”
„Kiedy?” zapytała.
„W piątek rano, jeśli masz czas.”
Claire zawahała się. „Mój prawnik…”
„Już skopiowaliśmy prośbę” – powiedział, unosząc rękę. „Prześlemy ją. To ona zasugerowała, żebyśmy skontaktowali się z tobą bezpośrednio”.
Claire mrugnęła. „Naprawdę?”
„Oczywiście. Jest bystra”. Uśmiechnął się półgębkiem. „Powiedziała, że możesz być przytłoczony wszystkim, co się dzieje w związku z rozwodem, więc zajmie się komunikacją”.
Napięcie w jej ramionach nieco zelżało.
„Dziękuję” – powiedziała.
„Jeszcze jedno” – dodał Collins, zniżając głos. „Zachowujemy dyskrecję. Ale… biorąc pod uwagę niestabilność sytuacji po drugiej stronie rozwodu, radzę panu powstrzymać się od komunikowania z panem Fosterem”.
„Już to robię.”
„Dobrze. A jeśli coś się zaogni, wyślij SMS-a lub zadzwoń na numer infolinii podany na odwrocie mojej wizytówki”.
Podał jej kremową wizytówkę z wypukłymi literami.
Claire schowała go bezpiecznie do torebki. „Tak zrobię.”
„Ciesz się resztą wieczoru” – powiedział, kiwając głową, zanim wrócił do swojego SUV-a.
Patrzyła, jak tylne światła samochodów znikają na ulicy, czując, jak ciężar tej chwili przenika jej kości.
To już nie był zwykły rozwód.
Stawało się czymś zupełnie innym.
Czegoś takiego nigdy nie planowała.
Ale ona się nie bała.
Już nie.
Tej nocy Claire siedziała na podłodze w salonie, otoczona drewnianymi deskami, śrubami i instrukcją montażu zamówionego regału. Ta czynność dawała jej poczucie bezpieczeństwa. Drobne frustracje – brakujące śruby, mylące schematy, nierówne deski – były znajome, przewidywalne i łatwe do opanowania.
W przeciwieństwie do reszty jej życia.
Dokręcała właśnie śrubę, gdy jej telefon znów zawibrował.
Tym razem wiadomość nie pochodziła od nieznanego numeru.
To nie było od Daniela.
To nie było od Joan.
To była jej matka.
MAMA: Słyszałam od Emily o dzisiejszym dniu. Jestem z ciebie dumna, kochanie. Twój tata i ja cię kochamy. Zadzwoń, kiedy będziesz mogła.
Lekki uśmiech zagościł na ustach Claire.
Jej rodzice nigdy nie lubili Daniela – nie dlatego, że byli osądzający, ale dlatego, że wyczuli coś, co zignorowała. Ojciec powiedział jej kiedyś: „Mężczyzna, który musi wszystko kontrolować, nie umie kochać niczego”. Wtedy to zignorowała.
Teraz zrozumiała.
Odpisała:
Claire: Ja też cię kocham. Zadzwonię jutro.
Odłożyła telefon i wróciła do składania półki, czując w piersi cichą satysfakcję, gdy przymocowała ostatnią deskę.
Gdy półka stanęła prosto i stabilnie, cofnęła się.
Coś w ukończonym dziele sprawiło, że poczuła się… uspokojona.
Jakby ona również odbudowywała coś w sobie.
Kawałek po kawałku.
Śruba po śrubie.
Oddech po oddechu.
Następnego popołudnia ktoś niespodziewanie zapukał do jej drzwi.
Claire przerwała czytanie maila i zaczęła słuchać.
Trzy szybkie kliknięcia.
Nie policja.
Nie biuro leasingowe.
Nie Emily – ona zawsze pisała pierwsza.
Claire ostrożnie podeszła do drzwi i zajrzała przez wizjer.
Serce jej się ścisnęło.
Brianna Hale.
Miała na sobie duże okulary przeciwsłoneczne, włosy spięte w niedbały kok, ramiona ciasno skrzyżowane na piersi. Wyglądała, jakby miała ciężką noc.
Claire zastanawiała się, czy udawać, że nie ma jej w domu.
Ale Brianna zapukała ponownie, tym razem głośniej.
„Claire! Wiem, że tam jesteś!”
Claire zamknęła oczy.
Następnie otworzyła zasuwę i uchyliła drzwi zaledwie na trzy cale.
„Czego chcesz?”
Brianna zdjęła okulary przeciwsłoneczne i po raz pierwszy odkąd Claire ją poznała, nie wyglądała na zadowoloną z siebie.
Wyglądała na przestraszoną.
„Muszę z tobą porozmawiać” – powiedziała Brianna.
Claire trzymała rękę na drzwiach. „Nic ci nie jestem winna”.
„Wiem” – powiedziała szybko Brianna. „Ale… to ważne. Proszę.”
Claire zawahała się.
Brianna była ostatnią osobą, z którą chciała rozmawiać. Kobietą, która afiszowała się z romansem. Która drwiła z niej w sądzie. Która wyśmiewała jej ból. Która wciąż nosiła bransoletkę, którą Daniel kupił za pieniądze, o których Claire teraz wiedziała, że pochodziły z fałszywych faktur.
Jednak w wyrazie twarzy Brianny nie było nienawiści.
To była desperacja.
„Dwie minuty” – powiedziała w końcu Claire. „A ty zostań na korytarzu”.
„Dobrze”. Brianna szybko skinęła głową. „W porządku”.
Claire cofnęła się, ale nie zaprosiła jej do środka. Skrzyżowała ramiona, odzwierciedlając postawę Brianny.
“Rozmawiać.”
Brianna poczuła ucisk w gardle, gdy przełknęła ślinę. „Daniel traci panowanie nad sobą”.
„To nie mój problem.”
„To może stać się twoim problemem” – powiedziała Brianna łamiącym się głosem. „Obwinia mnie o wszystko, co wydarzyło się w sądzie. Powiedział, że to moja wina, że wysłałeś list. Moja wina, że sędzia się na niego zwrócił. Moja wina, że jego konta są zamrożone”.
Claire uniosła brwi. „I co z tego?”
„Więc… znowu pije.”
Claire poczuła iskierkę czegoś – litości? Nie. Nie litości. Znajomości. Widziała już wcześniej początek spirali Daniela.
„Wydzwaniał do mnie bez przerwy” – kontynuowała Brianna. „Wrzeszczał. Groził, że mnie zniszczy. On… on nie jest tym, za kogo go uważałam”.
Spojrzenie Claire nie złagodniało. „Oczywiście, że nie jest. Nigdy nie był.”
„Teraz to wiem!”
Wybuch odbił się echem na korytarzu.
Brianna znowu przełknęła ślinę. „Wczoraj wieczorem powiedział mi, że jeśli upadnie, zabierze ze sobą wszystkich. W tym ciebie. W tym mnie”.
Claire zesztywniała.
Zanim zdążyła odpowiedzieć, Brianna dodała drżącym głosem:
„A Claire… powiedział coś jeszcze. Coś, co mnie przestraszyło.”
Claire przygotowała się.
“Co?”
„Powiedział, że nie pozwoli ci „wygrać”. Że nie pozwoli ci odejść ze wszystkim.”
Krew Claire zmroziła się.
Nie ze strachu.
Z jasnością.
Ponieważ wiedziała dokładnie, co Daniel miał na myśli.
Brianna szepnęła: „Powiedział, że jeśli nie uda mu się przekonać sędziego, to »rozwiąże to inaczej«”.
Claire zacisnęła szczękę. „Powiedział jak?”
„Nie. Ale…” Brianna pokręciła głową. „Znam to spojrzenie. To, które miał zeszłej nocy. To, które miał tuż przed tym, jak w zeszłym miesiącu rzucił szklanką w ścianę.”
Claire poczuła skurcz w żołądku. „On też ci to zrobił?”
Brianna spojrzała w dół. „Tak.”
Zapadła między nimi długa cisza.
W końcu Claire odetchnęła. „Dziękuję, że mi powiedziałeś”.
Brianna spojrzała w górę, jej oczy zaszkliły się. „Co mam zrobić? Nie czuję się bezpiecznie”.
Głos Claire nieco złagodniał. „Więc go zostaw”.
„Nie mogę. On mnie zaatakuje.”
„Nie będzie mógł cię dotknąć, jeśli dostaniesz nakaz sądowy”.
„On je złamie” – wyszeptała Brianna. „Wiesz, że tak zrobi”.
Claire zawahała się. Wiedziała, że Brianna nie przesadza. Daniel miał zwyczaj sprawiać, że granice wydawały się opcjonalne – jakby zasady obowiązywały wszystkich oprócz niego.
„Porozmawiam z moją prawniczką” – powiedziała powoli Claire. „Ona może pomóc nam obojgu złożyć wniosek o nakaz ochrony. Ale tylko jeśli będziesz gotów mówić prawdę”.
„Tak” – odpowiedziała natychmiast Brianna. „Przysięgam”.
Claire przyglądała się jej przez dłuższą chwilę.
Brianna Hale nie była jej przyjaciółką. Nigdy nią nie będzie. Ale była też kolejną kobietą, którą Daniel manipulował, wykorzystywał i odrzucał w chwili, gdy przestała mu przynosić korzyści.
A Claire wiedziała dokładnie, jak to jest znaleźć się w takiej sytuacji.
„Dobrze” – powiedziała cicho Claire. „Zapewnimy ci ochronę”.
Ramiona Brianny opadły z ulgą. „Dziękuję. Przepraszam… Przepraszam. Za wszystko”.
Claire skinęła głową.
„Przyjmuję twoje przeprosiny. A teraz idź do domu. Zamknij drzwi. Nie odbieraj jego telefonów.”
Brianna skinęła głową, odwróciła się i pośpieszyła korytarzem.
Claire zamknęła drzwi, przekręciła zamek i oparła się o nie, wypuszczając z trudem powietrze.
To jeszcze nie koniec.
Nawet blisko.
Jeśli Daniel popadał w spiralę, jeśli groził ludziom, jeśli tracił kontrolę…
Musiała działać.
Zanim zrobił coś nieodwracalnego.
Chwyciła telefon.
Zadzwoniłem do Joan.
Kiedy odebrał prawnik, Claire nie traciła czasu.
„Joan? To ja.”
„Co się stało?”
„Musimy się spotkać jutro. Osobiście.”
„O śledztwie?”
„Nie” – odpowiedziała Claire spokojnym głosem.
„O Danielu.”
CZĘŚĆ 5 — Ostatnia linia
(~2400+ słów)
Następnego ranka Claire siedziała naprzeciwko Joan McCleary przy stoliku w rogu kawiarni Baxter & Finch Coffee Roasters, małej kawiarni ukrytej w odnowionym ceglanym budynku przy Main Street. Światło sączyło się przez wysokie okna, rzucając ciepłe, geometryczne cienie na ich stolik. Studenci gorączkowo pisali na laptopach. Para emerytów rozmawiała o sprzęcie wędkarskim. Barista wykrzykiwał imiona, przekrzykując syczącą parę z ekspresu do kawy.
Ale przy ich stole panowała dusząca, poważna atmosfera.
Joan przyglądała się twarzy Claire wyszkolonym okiem prawnika, który widział zbyt wiele osób ukrywających swój strach.
„Jesteś blady” – zauważyła cicho Joan. „Prawie jakbyś nie spał”.
Claire pokręciła głową. „Nie zrobiłam tego”.
„Z powodu Daniela?”
„Tak. I z powodu tego, co powiedziała mi Brianna.”
Wyraz twarzy Joan stwardniał. „Powiedz mi jeszcze raz. Wszystko.”
Claire wzięła oddech i powtórzyła każde słowo. Groźby Daniela. Jego wściekłość. Sposób, w jaki się wściekał. Szklankę, którą rzucił w Briannę. Jego przysięgę, że nie pozwoli Claire „wygrać”. Jego tajemniczą obietnicę, że „poradzi sobie inaczej”.
Kiedy skończyła, Joan odchyliła się do tyłu, zaciskając mocno usta.


Yo Make również polubił
W Boże Narodzenie spojrzała mi prosto w oczy i powiedziała: „Nie jesteś już rodziną”. Moja bratowa roześmiała się za mną. Uścisnęłam rękę córki, poszłam prosto do samochodu i nie obejrzałam się. Kilka minut później ekran telefonu się rozświetlił. Ciepło w kuchni zgasło.
5 ostrzegawczych sygnałów, że w Twoim organizmie może rozwijać się rak
Fantastyczne ciasto Ferrero Rocher
Twoje ciało jest pełne pasożytów