Reakcja rodziny była miażdżąca. „Zmarnowałaś wykształcenie na Ivy League, żeby bawić się komputerami”. Mama płakała dniami. Ojciec groził, że odetnie mi dochody, myśląc, że zmusi mnie to do powrotu na studia. Kiedy postawiłam na swoim, dotrzymał słowa. Diana, jak zawsze lojalna córka, stanęła po ich stronie. „Będziesz tego żałować do końca życia” – powiedziała mi chłodno. „Niektórzy ludzie po prostu nie są stworzeni do prawdziwego sukcesu”.
Mając zaledwie 5000 dolarów oszczędności i opracowany prototyp algorytmu bezpieczeństwa, przeprowadziłem się do maleńkiej kawalerki w Seattle. Te pierwsze dni były brutalne. Żyłem na makaronie ramen i pracowałem osiemnaście godzin dziennie. Po sześciu miesiącach, z uszczuplonymi oszczędnościami i bez zainteresowania inwestorów, przełknąłem dumę i złożyłem wniosek o pomoc żywnościową. W dniu, w którym po raz pierwszy skorzystałem z tych świadczeń, Diana zadzwoniła, by pochwalić się awansem na młodszego wspólnika w swojej kancelarii prawnej.
„Jak idzie ci z tym małym projektem komputerowym?” – zapytała, nie czekając na odpowiedź, zanim sama zaczęła opowiadać. Nigdy nie powiedziałam rodzinie o tym wsparciu, ale Diana jakimś cudem dowiedziała się o tym od wspólnego znajomego. Zadbała o to, żeby mimochodem wspomnieć o tym podczas kolacji z okazji Święta Dziękczynienia w tym roku. „Przynajmniej gdzieś dostajesz darmowe jedzenie, skoro nie stać cię już na dokładanie się do świątecznych posiłków” – powiedziała słodko, podając mi puree ziemniaczane.
Moja rodzina nigdy nie rozumiała, jak ogromny potencjał ma mój mały projekt komputerowy. Stworzyłem system bezpieczeństwa oparty na sztucznej inteligencji, który potrafił przewidywać i zapobiegać cyberatakom z 97% dokładnością – znacznie przewyższając wszystko, co było dostępne na rynku. Jednak inwestorzy sceptycznie podchodzili do młodej studentki, która porzuciła studia i nie miała żadnych koneksji.
Po tym upokarzającym Święcie Dziękczynienia podjąłem dwie decyzje, które zmieniły wszystko. Po pierwsze, odniosę sukces bez wsparcia rodziny i koneksji. Po drugie, gdy moja firma się rozkręci, pozostanę anonimowy jako jej prezes i założyciel.
Minęło kolejne osiem miesięcy życia na granicy ubóstwa, zanim Catherine Mitchell, doświadczona inwestorka technologiczna, która naprawdę rozumiała moją technologię, dała mi szansę. Jej początkowa inwestycja w wysokości 500 000 dolarów pozwoliła firmie przetrwać wystarczająco długo, by udoskonalić produkt i pozyskać naszego pierwszego klienta – regionalny bank zaniepokojony rosnącymi cyberzagrożeniami.
W miarę jak SecureVision zdobywał kolejnych klientów, dbałam o to, by moja tożsamość pozostała anonimowa. Na papierze byłam po prostu Kristen Adams, dyrektor ds. rozwoju produktów. Stworzyliśmy fikcyjną prezes o nazwisku K. Adams, która nigdy nie pojawiała się publicznie – komunikowała się jedynie za pomocą pisemnych oświadczeń i okazjonalnych telekonferencji głosowych, które w rzeczywistości były moją własną wypowiedzią, z lekkim kamuflażem. Firma rozwijała się wykładniczo w ciągu następnych dziesięciu lat. Z sektora bankowego, rozszerzyliśmy działalność na kontrakty rządowe, systemy opieki zdrowotnej, a ostatecznie na rynki międzynarodowe. Każda duża firma technologiczna próbowała zidentyfikować K. Adams, oferując partnerstwa i przejęcia, ale ja zachowałam anonimowość, komunikując się za pośrednictwem starannie dobranych przedstawicieli.
Tymczasem moja rodzina wciąż uważała, że mam problemy. Celowo żyłem poniżej swoich możliwości, mieszkając w skromnym domu w dzielnicy Seattle, klasy średniej, jeżdżąc niezawodnym, ale niepozornym samochodem i nosząc praktyczne, nierzucające się w oczy ubrania. Kiedy odwiedzałem rodzinę – co stawało się coraz rzadsze – podtrzymywałem wizerunek osoby, która ledwo wiąże koniec z końcem. Diana, teraz z dwójką dzieci w prywatnej szkole i domkiem letniskowym w Hamptons, nigdy nie przegapiła okazji, by podkreślić ten kontrast. Moi rodzice, choć mniej otwarcie okrutni, dawali jasno do zrozumienia swoje rozczarowanie w subtelny sposób – od dosadnych pytań o moje plany emerytalne po oferty „pomocy finansowej”, które w rzeczywistości przypominały mi o mojej rzekomej porażce.
W zeszłym miesiącu Forbes zwrócił się do SecureVision z propozycją artykułu. Po dekadzie sukcesów i wycenie firmy na 11 miliardów dolarów, zarząd uznał, że nadszedł czas, aby ujawnić nazwisko tajemniczego założyciela. Po głębokim namyśle zgodziłem się – artykuł zbiegłby się z premierą rewolucyjnego produktu do osobistego cyberbezpieczeństwa, który mógłby chronić użytkowników przed najbardziej wyrafinowanymi oszustwami i próbami kradzieży tożsamości.
Wywiad odbył się w naszej siedzibie w Seattle, z profesjonalnymi zdjęciami zrobionymi na tle naszych laboratoriów rozwojowych. Otwarcie opowiedziałam o swojej drodze, o innowacjach technologicznych, które stworzyliśmy, i o tym, dlaczego tak długo pozostawałam anonimowa. „W branży technologicznej – zwłaszcza dla kobiet – niedocenianie może być zaletą” – wyjaśniłam. „Dzięki temu praca przemówiła sama za siebie”. Numer miał trafić do kiosków jutro. Nagłówek: „Poznajcie najbardziej skrytego prezesa-miliardera w branży technologicznej”. Mój majątek netto, szacowany ostrożnie na 4,2 miliarda dolarów, miał być publicznie znany. Moja rodzina w końcu dowiedziałaby się prawdy o rzekomym niepowodzeniu córki.
Zupełnym zbiegiem okoliczności, dziś wieczorem była kolacja z okazji 40. rocznicy ślubu moich rodziców. Telefon od mojego rzecznika prasowego zadzwonił akurat, gdy się ubierałam. „Kristen, wydanie Forbesa jest dystrybuowane wcześniej. Niektóre egzemplarze docierają do domów prenumeratorów już dziś, a nie jutro”.
Moje tętno przyspieszyło dwukrotnie. „A co z okolicą moich rodziców?”
Yo Make również polubił
Jak zrobić proszek czosnkowo-cebulowy: szybki przepis na dodanie smaku ulubionym potrawom
Wyładowując swoją furię poprzez wycofanie porad w dążeniu do sprawiedliwości
Korzyści z picia ciepłej wody na pusty żołądek
Niezawodny Sekret na Orchidee! Zrób To Tylko 3 Razy w Miesiącu, a Twoje Kwiaty Będą Kwitnąć Cały Czas!