„To nie jest coś, co widziałem” – powiedział w końcu, a jego głos załamał się na granicy wytrzymałości. „To coś, co słyszałem. I nie wrócisz tam, dopóki policja nie znajdzie się w tym domu”.
Sposób, w jaki powiedział słowo „policja”, sprawił, że zrobiło mi się niedobrze, bo Adam nie był dramatyczny i nigdy nie decydował się na wezwanie władz, chyba że sytuacja była naprawdę i niewątpliwie niebezpieczna.
Wrzucił bieg i odjechał z domu, a rozświetlone okna, na których widniało urodzinowe przyjęcie mojej babci, kurczyły się w lusterku wstecznym niczym nieme błaganie.
Domagałem się odpowiedzi, błagałem go o wyjaśnienia, ale on tylko pokręcił głową i powiedział: „Nie tutaj. Jeszcze nie. Poczekaj, aż będziemy wystarczająco daleko”.
Pięć minut później zjechał na cichą, osiedlową uliczkę z równo przystrzyżonymi trawnikami i ciepłym światłem lamp na ganku, ale poczucie bezpieczeństwa panujące w okolicy nie mogło się równać z jego strachem.
„Zadzwoń na policję” – wyszeptał, patrząc prosto przed siebie, jakby coś się powtarzało za przednią szybą. „Powiedz im, że w domu twojej babci panuje niebezpieczna sytuacja”.
Poczułam ucisk w klatce piersiowej tak silny, że miałam wrażenie, że żebra zaraz popękają, bo słowa mojego męża o domu, w którym mieszkam, wywołały u mnie dreszcze.
„Jakiej niebezpiecznej sytuacji?” zapytałam, nie mogąc normalnie oddychać i próbując poskładać w całość wszelkie wskazówki, które mógł zebrać na imprezie.
Adam nie odpowiedział wprost; zamiast tego powiedział: „Wiem, co słyszałem, i jeśli opiszę to, zanim policja to potwierdzi, nie uwierzysz mi. Zadzwoń do nich. Proszę”.
Jego „proszę” przełamało moje wahanie, ponieważ Adam nigdy mnie o nic nie prosił, a drżenie w jego głosie nie było czymś, co słyszałam nigdy wcześniej w naszym małżeństwie.
Drżącymi palcami wybrałam numer alarmowy 911, jąkając się i mówiąc dyspozytorowi, że według mojego męża w domu mojej babci dzieje się coś niebezpiecznego i że pilnie potrzebna jest interwencja policji.
Dyspozytor poprosił o szczegóły, których nie znałem, naciskając delikatnie, ale stanowczo, i w końcu powiedział: „Funkcjonariusze są w drodze. Proszę zostać na miejscu, dopóki nie przyjadą”.
Czekając, Adam zamknął oczy i odchylił głowę do tyłu, oddychając płytko, jakby próbował uspokoić się, zanim prawda w końcu wypłynie na powierzchnię.
„Adam” – wyszeptałam, ledwo panując nad głosem. „Co słyszałeś?”
Powoli otworzył oczy i powiedział: „Głosy dzieci. Szepty dochodzące z piwnicy. I nie bawiły się ani nie śmiały – szeptały ostrzeżenia”.


Yo Make również polubił
Zrozum język ogona swojego kota!
Zgrabny hack
Chrupiący i Zdrowy Pieczony Owsiak z Orzechami, Nasionami i Owocami
Dodaj sól do toalety: Oto dlaczego hydraulicy mogą ci o tym nie powiedzieć