Podczas naszego przyjęcia świątecznego mój brat „złote dziecko” chwycił mikrofon i zaśmiał się: „Jesteś nikim, jesteś nikim bez nas”, podczas gdy moi rodzice uśmiechali się, czekając na moje upokorzenie, ale trzydzieści minut później, gdy prywatny detektyw, którego wynajął, w końcu przeczytał swój raport na głos, cała sala ucichła, gdy zdali sobie sprawę, jak daleko zaszedłem i jak wiele zbudowałem, odchodząc od naszej toksycznej rodziny. – Page 2 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Podczas naszego przyjęcia świątecznego mój brat „złote dziecko” chwycił mikrofon i zaśmiał się: „Jesteś nikim, jesteś nikim bez nas”, podczas gdy moi rodzice uśmiechali się, czekając na moje upokorzenie, ale trzydzieści minut później, gdy prywatny detektyw, którego wynajął, w końcu przeczytał swój raport na głos, cała sala ucichła, gdy zdali sobie sprawę, jak daleko zaszedłem i jak wiele zbudowałem, odchodząc od naszej toksycznej rodziny.

Nasz pierwszy prawdziwy kontrakt: dwieście pięćdziesiąt tysięcy dolarów na digitalizację przetargów na artykuły szkolne. Czułem się, jakbym miał pieniądze z programu monopolistycznego.

Tego wieczoru świętowaliśmy przy pizzy na wynos na podłodze w moim studiu, z otwartym pudełkiem między nami i otwartym kodem na ekranach.

Garrett podniósł kawałek ciasta w moją stronę.

„Za to, żeby nie spać pod mostami” – powiedział.

Zaśmiałem się tak głośno, że dźwięk uwiązł mi w gardle.

„Żeby udowodnić im, że się mylą” – dodałem.

Słowa mamy o „spaniu pod mostem” rozbrzmiewały w mojej głowie jak wyzwanie, na które w końcu odpowiedziałam.

Naciskałem mocniej.

W drugim roku wyrośliśmy z biurek coworkingowych i przenieśliśmy się do prawdziwego biura niedaleko Kapitolu – dawnej drukarni z odsłoniętą cegłą, nieszczelnymi oknami i nieograniczonym potencjałem. Pomalowaliśmy jedną ścianę na biało i zamieniliśmy ją w tablicę planowania od podłogi do sufitu.

Wtedy weszła Jenna Kim.

Jenna miała planer z kodami kolorystycznymi, arkusz kalkulacyjny do wszystkiego i sposób patrzenia na chaos, jakby był zagadką, na rozwiązanie której czekała całe życie.

„Potrzebujesz kogoś, kto przetłumaczy twój mózg na język normalnych ludzi” – powiedziała sucho w wywiadzie. „Poza tym, twój system nazewnictwa plików to zbrodnia z nienawiści”.

Miała rację.

Została naszym pierwszym stałym pracownikiem, a potem naszym filarem.

Kontrakty rosły. Autostrady. Służba zdrowia. Systemy reagowania kryzysowego, które kulały na oprogramowaniu starszym niż ja.

Nauczyłem się poruszać po biurokracji Albany z mieszanką uporu i uroku. Uściski dłoni na zbiórkach funduszy, nocne e-maile do asystentów, którzy odbierali telefony podczas meczów piłkarskich swoich dzieci, prezentacje, które przekładały kod na oszczędności kosztów na milę drogi.

Konkurenci szeptali, że jestem za młoda, za kobieca, za „niezwiązana”.

Tak czy inaczej ich przelicytowałem.

W czwartym roku GovTech – nasza firma – zatrudniała trzydzieści osób. Nasze logo, kiedyś bazgroły w moim notatniku, teraz wisiało na trawionym szkle w holu.

Zawarliśmy siedmiocyfrową umowę z państwowym zarządem transportu na integrację danych w czasie rzeczywistym do tras odśnieżania, dzięki czemu zamiecie śnieżne staną się rozwiązywalnym problemem logistycznym, a nie corocznymi katastrofami.

Inwestorzy zaczęli krążyć, przesuwając wizytówki po białych obrusach podczas konferencji i pytając o naszą „strategię wyjścia”.

Uśmiechnąłem się i powiedziałem im prawdę.

„Nie buduję tego, żeby oddać to komuś innemu” – powiedziałem. „Jeszcze nie. Może nigdy”.

Koniec z zasiłkami rodzinnymi. Koniec z ograniczeniami.

Tymczasem fundusz Connora wystartował z rozgłosem, który wywołał pisk w lokalnych dziennikach biznesowych — stare kontakty taty z fabryki, pieniądze mamy z klubu brydżowego i błyszczące zdjęcie Connora w granatowym garniturze, ze skrzyżowanymi ramionami, patrzącego na Hudson, jakby był jego właścicielem.

Pewnego popołudnia, pomiędzy rozmową z klientem a poprawką błędu, zobaczyłem komunikat prasowy w internecie.

Kliknąłem.

Przeczytałem to.

Zamknąłem kartę i wróciłem do przeglądu kodu.

W zeszłym roku rozszerzyliśmy naszą działalność o audyty cyberbezpieczeństwa sieci miejskich. Nie było to efektowne, ale konieczne. Miasta i powiaty, które ledwo miały budżet na nowych przewodniczących, nagle zdały sobie sprawę, że jeśli ich systemy przestaną działać, to samo stanie się z ich systemem reagowania kryzysowego, dokumentacją finansową, a nawet dokumentami sądowymi.

Podczas rutynowej kontroli wewnętrznej Jenna zauważyła lukę w zabezpieczeniach naszego systemu.

„To pewnie nic takiego” – powiedziała, marszcząc brwi. „Ale to drzwi”.

Zostałem na noc, gdy wszyscy poszli do domów. Biuro oświetlał jedynie mój monitor i blask Hudsona na zewnątrz. Przesuwając palcami po klawiaturze, śledziłem ścieżkę, zmniejszałem odstęp, testowałem, powtarzałem test i wgrywałem łatkę przed wschodem słońca.

Miesiąc później hrabstwo, które właśnie włączyliśmy do sieci, o włos uniknęło włamania dzięki temu właśnie exploitowi. Nasza poprawka ich uratowała.

Przysłali tabliczkę z podziękowaniami. Była mała, tania, taka, jaką sprzedawcy wrzucają do szuflad.

Powiesiłem go nad biurkiem.

Przypomnienie, że to kompetencje, a nie krew, zadecydowały o tym.

W szóstym roku firma zajmowała już dwa pełne piętra w odnowionym magazynie z widokiem na rzekę. Odsłonięte belki stropowe, przeszklone sale konferencyjne, tablice z planami pilotaży i rozbudowy.

Miałem narożny gabinet z widokiem na Hudson, choć rzadko siedziałem w miejscu na tyle długo, żeby to zauważyć. Czasami stawałem przed oknem z telefonem przy uchu, obserwując barki sunące bezszelestnie po wodzie, podczas gdy negocjowałem warunki umowy.

Garrett przejął teraz zarządzanie technologią. Jenna prowadziła operacje z chirurgiczną precyzją.

Goniłem za kolejnym kontraktem, tym, co miałoby większy wpływ, zagadką, której jeszcze nie rozwiązaliśmy.

Tamta Wigilia sprzed sześciu lat wydawała się być jak w innym życiu, jak szklana kula, którą mogłam potrząsnąć i obserwować, jak pęka z bezpiecznej odległości.

Dziewczyna, która wyszła z chwiejącej się jadalni z dębowym stołem bez płaszcza, mając w ręku trzysta dolarów, nie miała pojęcia, że ​​stworzy coś niezniszczalnego.

Jednak cisza ma to do siebie, że odbija się echem i sprawdza granice tego, co myślisz, że wybaczyłeś.

A niektóre zaproszenia odstraszają, niezależnie od tego, czy tego chcesz, czy nie.

Mój telefon zapiszczał o 14:17 w szary czwartek, w samym środku przeglądu kontraktu stanowego. Byłem w przeszklonej sali konferencyjnej, ściany pokryte karteczkami samoprzylepnymi i wydrukami, a na ekranie świeciły prognozy budżetowe.

Nazwa wyświetlana na ekranie telefonu zatrzymała mnie.

Riley Reed.

Moja kuzynka Riley – dwa lata młodsza ode mnie, ta, która zawsze balansowała na granicy rodzinnego dramatu z uniesioną brwią i notesem reportera. Zamieniła dziennikarstwo freelance w pełnoetatowe poszukiwanie historii w Nowym Jorku i poza nim.

Jej tekst spadł na moją pierś niczym nagłówek.

Dziadek Harold znowu w szpitalu. Lekarze mówią, że te święta mogą być jego ostatnią imprezą w klubie golfowym. Wracaj do domu, Val. Ciągle o ciebie pyta.

Wpatrywałem się w słowa, aż zaczęły się rozmazywać, a brzęczenie świateł na suficie nagle stało się zbyt głośne.

Zamknąłem drzwi sali konferencyjnej. Klik rozbrzmiał echem w ciszy.

Riley zawsze zachowywała neutralność w wojnach Brooksa, wysyłając memy z okazji urodzin, letnie SMS-y z napisem „tęsknię za tobą” i od czasu do czasu link do artykułu z tekstem: „To mi ciebie przypomina”. Jeśli wyciągała do kogoś taką rękę, to nie było to przypadkowe.

Zmysł reportera, który wyczuwał prawdę, sprawił, że jej przesłania nie dało się zignorować.

Zminimalizowałem dokument ofertowy – trzy miliony dolarów na modernizację oprogramowania do awaryjnego wyznaczania tras – i otworzyłem firmową skrzynkę odbiorczą.

Nowy tytuł wiadomości spojrzał na mnie, temat niegroźny, ale błędny.

Wysłano z mojego adresu na adres: n.hail@backgroundnyc.com

Znak czasu: 1:03 rano

Temat: V – prośba o udostępnienie kompletnej dokumentacji.

Załączniki: mój raport wydatków za trzeci kwartał, zaproszenie w kalendarzu na kolację infrastrukturalną gubernatora, niewyraźne zdjęcie, na którym wyjeżdżam z garażu biurowego trzy noce temu. Mój samochód, mój płaszcz, moja przechylona twarz, gdy sprawdzałem telefon.

Przekierowanie wskazywało na wewnętrzny adres IP, ale w polu nadawcy widniało moje imię.

Ktoś sfałszował dostęp.

Przesłałem łańcuch do działu IT z jedną linijką:

Śledź teraz. Pilne. Pełny audyt.

Zanim odpowiedzieli, na moim telefonie pojawiło się imię Garretta.

„Val, rzuć wszystko” – powiedział, gdy tylko odebrałem. „Musimy porozmawiać. Connor właśnie zaatakował atomem”.

Poczułem, jak zaciska mi się szczęka.

„Bądź konkretny” – powiedziałem.

„Zadzwonił do firmy Nolana Haila na Manhattanie” – powiedział Garrett. „Specjaliści od analizy przeszłości, byli funkcjonariusze organów ścigania, cała sprawa. Hail już ściąga wasze zeznania podatkowe, rejestry nieruchomości, a nawet nagrania z monitoringu z naszego holu. Connor chce mieć kompletny pakiet materiałów do rozebrania imprezy – wydrukowany, oprawiony i rozdany jak kartki świąteczne wszystkim gościom”.

Stałam i chodziłam po dywanie, a moje serce waliło powoli i rozważnie.

„Źródło?” – zapytałem.

„Stary kontakt w biurze Haila” – odpowiedział Garrett. „Nazywają to „projektem weryfikacji rodziny”. Dokładny cytat Connora: „Udowodnij, że od lat kłamała na temat fantazji o prezesie”.

Słowa te przeszły mnie jak zimna woda. Nic dziwnego. Po prostu… znajome.

Wiadomość Rileya rozbłysła na drugim ekranie mojego umysłu: Wróć do domu. Ostatnie święta Bożego Narodzenia dziadka.

Zaproszenie nie było przypadkowe.

Connor potrzebował publiczności, aby móc się ujawnić, a stan Dziadka dostarczył mu idealnej przynęty i doskonałej tarczy.

Odpowiedź IT dotarła do mojej skrzynki odbiorczej w ciągu kilku minut.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Bajgle z serka wiejskiego z siemieniem lnianym i słonecznikiem 🥰👌

Serek wiejski blendujemy na gładką masę z jajkiem. Następnie dodajemy resztę składników – mąki orkiszowe, sól, erytrytol, siemię oraz słonecznik, ...

4 rzeczy, które wiele osób robi rano, a które narażają je na ryzyko udaru mózgu

Odkryj więcej Sposoby na refluks kwasowy Suplementy kwasów tłuszczowych omega-3 Herbata zdrowy podjadanie Szablon dziennika żywieniowego Suplementy probiotyczne zdrowie Niezbędne ...

Dowód na to, że na świecie istnieją prawdziwi aniołowie

🏥 Historia lekarza, który nie zostawił nikogo bez pomocy 👨‍⚕️ Mój ojciec był onkologiem. Raz w tygodniu jeździł do małego, ...

Skutki niedoboru witaminy E, które warto znać

Funkcje poznawcze mogą być również upośledzone, co może prowadzić do problemów z pamięcią i trudności w uczeniu się. 4. Osłabiony ...

Leave a Comment