„Jesteś młody” – powiedział. „Ta… faza technologiczna minie. Literatura przetrwa. Kiedy będziesz gotowy na poważną pracę, znajdzie się tu dla ciebie miejsce. Ale nie będę wydawał fortuny na kiepski kod”.
Podniósł z powrotem rękopis.
Rozmowa zakończona.
Tydzień później opuściłem Boston.
Palo Alto nie było romantyczne.
Ludzie lubią opowiadać historie o założycielach firm śpiących pod biurkami i jedzących ramen, jakby to było urocze. Ale to nieprawda. To świetlówki o drugiej w nocy, szum starych systemów HVAC, czerstwa kawa i mdłe mrowienie strachu w palcach, gdy próbujesz debugować coś, co działało dwie godziny temu, a teraz nagle przestaje.
Pracowałam na trzech etatach.
W ciągu dnia: młodszy analityk danych w firmie, w której uważano, że „big data” oznacza posiadanie więcej niż jednego arkusza kalkulacyjnego. W nocy: zlecenia na kodowanie.
Weekendy: korepetycje ze statystyki dla studentów Uniwersytetu Stanforda.
Spałem na futonie w inkubatorze współdzielonym z innymi osobami, a moja walizka była pod nim wciśnięta jak kotwica.
Pierwsza wersja Quantum Reed była chaotycznym skryptem w Pythonie, z nadmiarem komentarzy i niedostateczną liczbą zabezpieczeń. Druga wersja była bardziej przejrzysta. Trzecia zwróciła uwagę małego inwestora-anioła, którego nie obchodziło, że jestem porzuconą córką wydawcy, tylko to, że mój model potrafił z przerażającą precyzją przewidzieć, które samodzielnie wydane powieści romantyczne trafią do pierwszej dziesiątki na Amazonie, zanim to się stało.
Za pierwszym razem mieliśmy rację – dokładnie po prawej – moje ręce trzęsły się tak bardzo, że musiałem odstawić kawę.
Za drugim razem zdałem sobie sprawę, że to nie był przypadek.
Gdy miałem dwadzieścia siedem lat, miałem już mały zespół, odpowiednie serwery i podpisany kontrakt ze średniej wielkości europejskim wydawcą, który chciał wykorzystać modele Quantum Reed do pokierowania swoją linią tłumaczeń beletrystyki.
W wieku dwudziestu dziewięciu lat mieliśmy już biura na trzech kontynentach i listę oczekujących klientów.
Aż nagle pewnego spokojnego marcowego popołudnia mój telefon zawibrował, a na wyświetlaczu pojawił się numer, którego nie widziałam od lat.
Tata.
Wpatrywałem się w ekran, dopóki nie przestał dzwonić.
Nie zostawił wiadomości głosowej. Mój ojciec rzadko to robił, gdy nie miał kontroli nad scenariuszem.
Dwa tygodnie później dostałem e-mail. Nie od niego. Od jego dyrektora finansowego.
Temat wiadomości brzmiał neutralnie: Rozmowa wstępna.


Yo Make również polubił
Pierwsza rzecz, którą zobaczysz, pokaże, czy jesteś szlachetną osobą.
Posiadanie tej grupy krwi sprawi, że będziesz się starzeć wolniej, a to…
Dlaczego mam skurcze nocne?
Co oznacza noszenie przez kobietę pierścionka na małym palcu?