Pewnego dnia w aptece zobaczyłem słoik z krzykliwą etykietą: „Kolagen. Młodość, giętkie stawy, promienna skóra i być może życie wieczne”. Bez wahania wziąłem go. Zacząłem pić dokładnie tak, jak napisano w instrukcji, tak jak być powinno.
Co o tym myślisz?
Moje stawy trzeszczały jak poprzednio.
Łokcie miałem jak po szlifowaniu.
Paznokcie łamały mi się na sam widok śrubokręta.
Zastanawiałem się: dlaczego nie ma efektu? Może to nie kwestia ilości łyżeczek, ale tego, jak mój organizm odbiera ten „magiczny proszek”?
Prawda o kolagenie w słoiku.
Proszek kolagenowy to po prostu białko rozłożone na aminokwasy. Nasze organizmy, szczerze mówiąc, nie przejmują się, skąd pochodzą te aminokwasy: z proszku czy z kości kurczaka. Ważne jest, że są one „cegiełkami budulcowymi”.
Jak powiedział mi pewien dietetyk:
„Ciało nie przejmuje się złotymi obietnicami; potrzebuje składników. A to, co się w nich znajduje, nie ma znaczenia”.
W przeciwieństwie do proszków, żywność dostarcza nie tylko aminokwasów, ale także „cementu roślin”: witamin, minerałów i enzymów. Są to tzw. kofaktory, bez których „budowa” po prostu nie może się rozpocząć.
Co zacząłem robić zamiast suplementów


Yo Make również polubił
Szumy uszne znikną – pozbądź się ich w ciągu kilku dni dzięki rozmarynowi!
Zielona impreza w 20 minut: pyszna, kremowa zupa brokułowa na rozgrzewkę
Natychmiastowe i bujne kwitnienie — stosuj go na swoich roślinach: jest o wiele skuteczniejszy niż woda!
Na zjeździe rodzinnym, w obecności 52 osób, mama uniosła kieliszek, wskazała na moją siostrę i powiedziała: „To córka, która zawsze nas kochała. A ta druga? Nigdy nie kiwnęła palcem”. Przez dziewięć lat spłacałam ich kredyt hipoteczny, grając reggae. Uśmiechnęłam się i wyszłam. Następnego ranka miałam 38 nieodebranych połączeń.