O mój Boże, wszystko w porządku? W którym szpitalu? Mogę przyjść jutro.
Przynajmniej ktoś się tym przejął.
Ktoś, kto nawet nie był członkiem rodziny, natychmiast zaoferował swoją wizytę.
W końcu zasnęłam około czwartej nad ranem, ściskając telefon w dłoni i pozostawiając na twarzy ślady łez.
Trzy dni spędzone w szpitalnym łóżku dają dużo czasu na myślenie.
Naprawdę za dużo czasu.
Trzeciego dnia po wypadku zapamiętałam już każdą szczelinę w suficie, każdą rysę na zasłonie zapewniającej prywatność, każdy sygnał dźwiękowy i warkot maszyn monitorujących moje funkcje życiowe.
Ustanowiłem także nową normalność.
Obudź się, gdy pielęgniarka Patricia sprawdzi parametry życiowe i poda lek przeciwbólowy.
Śniadanie na plastikowej tacce.
Poranne spotkanie z dr. Lewisem.
Ocena fizjoterapeutyczna.
Obiad z innej plastikowej tacki.
Niewygodna kąpiel gąbkowa.
Popołudniowe opery mydlane wyświetlane na małym telewizorze zamontowanym w kącie pokoju.
Obiad z kolejnej plastikowej tacki.
Leki wieczorne.
Niespokojny sen.
Powtarzać.
Moja rodzina utrzymywała minimalny kontakt.
Moja mama codziennie rano wysyłała mi SMS-a, w którym pytała, jak się czuję, i obiecywała, że wkrótce mnie odwiedzi.
Mój ojciec zadzwonił kiedyś. Rozmawialiśmy krótko, bo tylko przez dwie minuty, i głównie pytali mnie o sam wypadek, a także o to, czy kontaktowałem się z moją firmą ubezpieczeniową.
Vanessa wysłała jedną wiadomość z trzema smutnymi emotikonami i napisem: Wróć do zdrowia, siostro.
W międzyczasie grupa rodzinna kontynuowała dokumentowanie życia beze mnie.
Wrócili już znad Jeziora Genewskiego, ale teraz pojawiły się zdjęcia z rodzinnego obiadu w domu moich rodziców.
Vanessa najwyraźniej ugotowała swoją słynną lasagne.
Potem były zdjęcia, na których widać, jak grają w karty. Mój ojciec był niezwykle zrelaksowany i uśmiechnięty, prezentując zwycięską rękę.
Kolejny wieczór, kolejne rodzinne spotkanie, na które nie zostałem zaproszony, mimo że leżałem w szpitalu oddalonym o zaledwie trzydzieści minut drogi.
Trzeciego dnia przestałem odpowiadać na ich SMS-y.
Jaki był sens?
Ich obawy były w najlepszym razie pozorne, w najgorszym nieistniejące.
Całe życie poświęciłem próbom zdobycia ich uwagi, aprobaty i miłości.
Zbieranie samych piątek.
Ukończyłem szkołę jako najlepszy w klasie.
Zdobycie prestiżowej pracy.
Zdobywanie awansów.
Zawsze myślałem, że następnym osiągnięciem będzie to, które sprawi, że mnie zobaczą, naprawdę mnie zobaczą.
Teraz, leżąc w szpitalnym łóżku bez makijażu, z nieumytymi włosami i ciałem, które wydawało się nie do naprawienia, musiałam zmierzyć się z kilkoma trudnymi prawdami.
Żadne osiągnięcie nie będzie wystarczające.
Żaden sukces nie sprawi, że pokochają mnie tak, jak kochali Vanessę – bez wysiłku i całkowicie.
Całe życie biegałem w kołowrotku, wyczerpując się próbując wygrać wyścig, który był ustawiony od samego początku.
Trzeciego dnia po południu odwiedził mnie dr Marcus, neurolog, który sprawdził objawy mojego wstrząsu mózgu.
W przeciwieństwie do doktora Lewisa, przysunął krzesło i usiadł, poświęcając czas na szczegółowe wyjaśnienie mi wszystkiego i wysłuchanie moich obaw.
„Dobrą wiadomością jest to, że kolejna tomografia komputerowa nie wykazała żadnego krwawienia ani obrzęku” – powiedział.
Zła wiadomość jest taka, że powrót do zdrowia po wstrząśnieniu mózgu nie przebiega liniowo. Mogą być dobre i złe dni. Bóle głowy, zawroty głowy, nadwrażliwość na światło i wahania nastroju mogą utrzymywać się tygodniami, a nawet miesiącami.
Miesiące.
Myślałem o tym w kategoriach dni, może tygodnia lub dwóch, najwyżej.
„Rekonwalescencja po urazach wymaga czasu. Złamane kości goją się w ciągu sześciu do ośmiu tygodni, ale uszkodzenia tkanek miękkich i objawy neurologiczne często trwają dłużej”.
„To tylko powrót do zdrowia fizycznego. Wielu pacjentów odczuwa również skutki psychologiczne. Depresja, lęk, stres pourazowy związany z wypadkiem”.
„Nie mogę być wyłączony z użytku przez miesiące” – powiedziałem, czując narastającą panikę w gardle. „Mam obowiązki służbowe”.
Doktor Marcus skinął głową ze współczuciem.
„Rozumiem, ale zbytnie forsowanie się, zbyt wczesne rozpoczęcie leczenia, może wydłużyć proces zdrowienia”.
„Czy masz kogoś, kto cię wspiera – rodzinę, przyjaciół – kto może ci pomóc przez to przejść?”
To pytanie podziałało na mnie jak fizyczny cios.
Czy miałam kogoś? Naprawdę kogoś miałam?
„Dam sobie radę” – powiedziałem.
Po wyjściu doktora Marcusa wpatrywałem się w telefon, przeglądając kontakty.
Setki nazwisk.
Współpracownicy biznesowi.
Klienci.
Dawni koledzy z klasy, z którymi nie rozmawiałem od lat.
Niewielu ludzi mógłbym szczerze nazwać przyjaciółmi.
Byłam tak skupiona na karierze i na udowadnianiu sobie własnej wartości, że zaniedbałam podstawowe relacje międzyludzkie, które nadają życiu sens.
Rozmyślałem nad tą przygnębiającą rzeczywistością, gdy ktoś zapukał do moich drzwi.
Jessica z pracy stała tam, trzymając śmieszny bukiet balonów z życzeniami powrotu do zdrowia i torbę z prezentami.
„Wyglądasz okropnie” – powiedziała z uśmiechem, wchodząc do pokoju – „co jest właściwie lepsze, niż się spodziewałam, biorąc pod uwagę, jak wygląda twój samochód. Pokazali nam zdjęcia w biurze”.
Mimo wszystko, śmiałem się.
„Dzięki za podniesienie ego.”
„A tak serio – jak się masz?” zapytała, zajmując krzesło dla gości i kładąc mi na kolanach torbę z prezentem.
„Bywało lepiej” – przyznałam, otwierając torbę i znajdując w niej powieść kryminalną w miękkiej oprawie, cudownie miękki koc i paczkę moich ulubionych ziaren kawy w czekoladzie.
„Pomyślałem, że szpitalne jedzenie pewnie jest do bani, a te cienkie koce, które ci dają, są najgorsze. Ta książka jest o tym, jak telewizja w ciągu dnia niszczy mózg.”
Coś w jej troskliwości, tak swobodnej, a jednak tak skupionej na moich rzeczywistych potrzebach, przebiło się przez mur, który zbudowałem.
Ku mojemu przerażeniu wybuchnęłam płaczem.
Jessica wyglądała na zaniepokojoną.
„Czy powiedziałem coś nie tak? Czy odczuwasz ból? Czy mam wezwać pielęgniarkę?”
Potrząsnęłam głową, nie mogąc wydobyć z siebie głosu przez szloch.
Podała mi chusteczkę leżącą na stoliku nocnym i cierpliwie czekała, aż odzyskam spokój.
„Przepraszam” – powiedziałem w końcu. „Po prostu… jesteś jedyną osobą, która mnie odwiedziła. Moja rodzina nawet nie raczyła mnie odwiedzić”.
Wyraz twarzy Jessiki zmienił się z zaniepokojenia w niedowierzanie.
„Mówisz poważnie? Nawet twoi rodzice?”
„Byli na weekendzie w spa, kiedy to się stało. Wrócili wczoraj, ale nadal nie przyjechali. Ciągle mówią, że wkrótce nas odwiedzą, ale…”. Bezradnie machnęłam ręką.
„To jest popieprzone” – powiedziała po prostu. „To znaczy, gdyby moje dziecko było w szpitalu, dzikie konie nie mogłyby mnie powstrzymać”.
Słuchanie, jak ktoś potwierdza moje odczucia, miało dziwny efekt oczyszczający.
Może nie byłem szalony, oczekując, że moja rodzina będzie mnie wspierać w kryzysowej sytuacji.
Może zasługiwałam na coś lepszego niż to, co akceptowałam przez wszystkie te lata.
„Przywiozłam też trochę rzeczy służbowych” – powiedziała Jessica, zmieniając temat z godnym podziwu taktem. „Nic pilnego, tylko aktualności z projektu Meridian, więc nie będziesz zupełnie nieobecny po powrocie, ale tylko wtedy, gdy będziesz miał na to ochotę”.
Następną godzinę spędziliśmy omawiając sprawy zawodowe, co było miłą odskocznią od mojego bólu fizycznego i emocjonalnego zamieszania.
Jessica na bieżąco informowała mnie o rozwoju sytuacji u klientów, plotkach w biurze i tymczasowym podziale moich obowiązków.
Rozmawiała nawet z działem HR o świadczeniach z tytułu krótkoterminowej niezdolności do pracy i formalnościach związanych z urlopem zdrowotnym – o rzeczach, które nawet nie przyszły mi do głowy, gdy byłam pod wpływem środków przeciwbólowych.
Kiedy w końcu odeszła, obiecując, że wróci za kilka dni z większą ilością przemycanej czekolady, poczułem coś, czego nie doświadczyłem od czasu, gdy obudziłem się w szpitalu.
Prawdziwa ludzka więź.
Jessica nie była rodziną, ale okazywała mi więcej troski i zainteresowania niż ludzie, którzy powinni mnie kochać bezwarunkowo.
Tej nocy, zasypiając, zacząłem wątpić w wartość, jaką przypisałem więzom rodzinnym, które opierały się bardziej na obowiązkach niż na czynach.
Może nadszedł czas, aby na nowo zdefiniować, co dla mnie znaczy rodzina.
Aby stworzyć własny krąg osób, które pojawiły się, gdy było to potrzebne.
Być może nadszedł czas, aby przestać szukać uznania u tych, którzy wielokrotnie udowodnili, że nie są w stanie go dać.
Piątego dnia pobytu w szpitalu podjąłem decyzję o wypisaniu się ze szpitala wbrew zaleceniom lekarzy.
Ból fizyczny stał się bardziej znośny, a może po prostu się do niego przyzwyczaiłam.
Jednak samotność stawała się nie do zniesienia.
Przynajmniej w moim własnym mieszkaniu mogłam rozkoszować się swoim nieszczęściem, mając wokół siebie wszystko, co potrzebne, a nie w sterylnej, bezosobowej sali szpitalnej.
Posunęłam się tak daleko, że poprosiłam pielęgniarkę Patricię o niezbędne dokumenty, gdy zauważyłam, że zrobiło mi się nietypowo ciepło.
Początkowo sądziłam, że przyczyną jest stres emocjonalny związany z podjęciem takiej decyzji.
Ale po południu nie było już wątpliwości, że coś jest nie tak.
Moja skóra była gorąca w dotyku, a za oczami odczuwałem uporczywy ból głowy.
Kiedy Patricia przyszła po moje popołudniowe lekarstwa, spojrzała na mnie i od razu zmierzyła mi temperaturę.
„102,3” – powiedziała, marszcząc brwi. „Od jak dawna masz gorączkę?”
„Właśnie dzisiaj” – powiedziałam, nagle zbyt zmęczona, żeby utrzymać oczy otwarte. „Myślałam, że to tylko stres”.
Patricia już dzwoniła do lekarza.
„Jedno z miejsc operowanych może być zakażone. Dr Lewis będzie chciał natychmiast podać Ci antybiotyki dożylnie”.
Następne kilka godzin minęło w mgnieniu oka.
Pobrano krew.
Z większych ran, które wymagały szwów, pobrano próbki krwi.
Podano mi inny rodzaj leku przeciwbólowego, który sprawił, że miałem wrażenie, jakbym unosił się gdzieś pod sufitem.
W trakcie tego kryzysu zdrowotnego podjęłam impulsywną decyzję o wycofaniu się z czatu grupy rodzinnej.
Skoro nie mieli ochoty odwiedzać mnie w szpitalu, kiedy walczyłam z infekcją, to nie potrzebowałam ciągłego przypominania im, że ich życie toczy się dalej beze mnie.
Drżącymi palcami nacisnąłem przycisk „Opuść grupę” i poczułem na chwilę wyzwolenie, zanim znów ogarnęła mnie gorączka.
W pewnym momencie wieczorem rozładowała mi się bateria w telefonie.
Z powodu gorączki nie mogłem sobie przypomnieć, gdzie położyłem ładowarkę, a byłem zbyt słaby, żeby jej dokładnie szukać.
Utrata cyfrowego połączenia ze światem zewnętrznym powinna mnie przestraszyć, ale zamiast tego poczułam ulgę.
Koniec z udawaniem.
Nie będziesz już usprawiedliwiać ludzi, którzy udowodnili, że im nie zależy.
Tylko ja, gorączka i pikające urządzenia.
Ta noc była najgorsza ze wszystkich.
Temperatura wzrosła mi do 40 stopni, a ja na zmianę odzyskiwałem i traciłem przytomność.
Gorączka wywołała u mnie wyraziste sny, przypominające raczej halucynacje, a wszystkie skupiały się wokół motywu porzucenia.
Znów byłem dzieckiem i wołałem rodziców do pustego domu.
Byłem na uroczystości wręczenia dyplomów ukończenia szkoły średniej. Rozglądałem się wśród publiczności, szukając znajomych twarzy, ale żadnej nie znalazłem.
Leżałem połamany na ulicy po wypadku, a przechodnie omijali mnie, nie zatrzymując się, żeby mi pomóc.
W najbardziej wyrazistym śnie byłem na rodzinnej kolacji.
Wszyscy rozmawiali i śmiali się, podawali sobie talerze, opowiadali historie.
Próbowałem mówić, ale nie mogłem wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
Próbowałem sięgnąć po puree ziemniaczane, ale moja ręka przeszła przez miskę, jakbym był duchem.
Byłem tam, ale mnie tam nie było.
Obecny, lecz niewidoczny.
Dokładnie tak, jak czułem przez całe życie.
Obudziłam się, łapiąc oddech, ze łzami spływającymi mi po twarzy, i zobaczyłam pielęgniarkę Patricię trzymającą mnie za rękę.
Zegar na ścianie wskazywał godzinę 3:20
„Wołałeś przez sen” – powiedziała łagodnie.
„Złe sny” – skinęłam głową, nie mogąc wydobyć głosu z powodu ściśnięcia w gardle.
„Gorączka nadal jest wysoka, ale antybiotyki powinny wkrótce zacząć działać. Postaraj się odpocząć.”
„Moja rodzina” – zdołałem wychrypieć. „Oni nie przyjdą”.
Patricia ścisnęła moją dłoń.
„Wiem, kochanie. Czasami ludzie, którzy powinni nas kochać najbardziej, ranią nas najbardziej. Ale nie jesteś sama. Cały personel pielęgniarski trzyma za ciebie kciuki”.
Jej prosta dobroć otworzyła coś we mnie.
Wtedy płakałam, naprawdę płakałam.
Za wszystkie lata poszukiwania akceptacji, która zawsze była poza moim zasięgiem.
Dla dziecka, które wierzyło, że jeśli będzie wystarczająco dobre, wystarczająco utalentowane, wystarczająco idealne, to w końcu będzie kochane tak jak jego siostra.
Dla kobiety leżącej w szpitalnym łóżku, która zdaje sobie sprawę, że niektórych ran nie da się wyleczyć szwami i bandażami.
Patricia siedziała ze mną, aż się wypłakałam, po czym pomogła mi napić się wody i zmienić pozycję, aby zmniejszyć nacisk na żebra.
Zanim wyszła, podłączyła mój telefon do ładowarki, którą wyjęła z kieszeni.
„Ładowarki zgodne z przepisami szpitalnymi” – powiedziała z mrugnięciem oka. „Działają z każdym telefonem wyprodukowanym w ostatniej dekadzie”.
Potem zasnąłem, głębokim snem bez snów, takim, jaki przychodzi po emocjonalnym katharsis.
Kiedy się obudziłem, promienie słońca wpadały przez okno, a ja poczułem się znacznie lepiej.
Moja głowa stała się jaśniejsza.
Pokój przestał się kręcić, gdy się poruszyłam.
Doktor Lewis potwierdziła, że gorączka spadła mi w nocy, jednak zaleciła mi kontynuowanie dożylnego podawania antybiotyków przez co najmniej kolejne 24 godziny.
Było południe, gdy przypomniałem sobie o swoim telefonie.
W pełni naładowany, po włączeniu znalazłem 51 nieodebranych połączeń i dwa razy więcej wiadomości tekstowych.
Większość była od mojego ojca, a resztę podzieliła między mnie moja matka i Vanessę.
Ostatni SMS, wysłany zaledwie dziesięć minut wcześniej, był od mojego ojca.
Oddzwoń do nas już teraz. To poważna sprawa.
Przez chwilę rozważałem zignorowanie tego.
Zignorowali mnie, gdy tego potrzebowałam.
Dlaczego powinienem zareagować na ich sytuację awaryjną?
Ale coś w tym sformułowaniu – nietypowa dla mnie pilność mojego zazwyczaj stoickiego ojca – sprawiło, że się zatrzymałem.
Mimo wszystko nadal byli moją rodziną.
Wziąłem głęboki oddech i oddzwoniłem do ojca.
Odebrał po pierwszym dzwonku.
„Elaine, dzięki Bogu. Gdzie byłaś? Próbujemy się z tobą skontaktować od kilku dni”.
„Nadal jestem w szpitalu” – powiedziałem beznamiętnie. „Gdzieś tam, od wypadku, który miał miejsce prawie tydzień temu. Tego wypadku, z powodu którego żadne z was nie raczyło mnie odwiedzić”.
Zapadła cisza.
Potem usłyszałem dziwny dźwięk, którego nigdy wcześniej nie słyszałem od mojego ojca.
Szloch.
„Elaine, twoja matka miała zawał serca trzy dni temu. Jest na oddziale intensywnej terapii w Chicago Memorial”.
Ten sam szpital, w którym się znajdujesz.
Świat zdawał się przechylać wokół własnej osi.
Moja matka, nieodłączny element, który zawsze podtrzymywał jedność naszej rodziny, doznała zawału serca.
A ona była tutaj, w tym samym szpitalu, podczas gdy ja pogrążałem się w użalaniu nad sobą zaledwie kilka pięter dalej.
“Co?”
„Jak się czuje? Czy wszystko z nią w porządku?”
Pytania cisnęły mi się na usta.
„Stało się to podczas kolacji u nas w domu. W jednej chwili śmiała się z czegoś, co powiedziała Vanessa, a w drugiej trzymała się za pierś i nie mogła oddychać”.
„Karetka zabrała ją do Chicago Memorial na czas, aby lekarze mogli usunąć blokadę, ale na zmianę odzyskiwała przytomność”.


Yo Make również polubił
Na balu emerytalnym mojego ojca, mój brat powiedział: „Nie pasujesz tu, nigdy nie pasowałaś!”, po czym wylał wodę na moją sukienkę. Stałam w milczeniu, aż mój mąż wstał, poprawił spinki do mankietów i powiedział: „Zabawne. Ona jest właścicielką tego lokalu. I połowy twojego biznesu”. To, co wydarzyło się później, wprawiło wszystkich w osłupienie…
Naturalny dezodorant DIY: utrzymuje się cały dzień i nie podrażnia skóry
Domowe Pączki – Tradycyjny Przepis na Puszyste Smakołyki!
Panie, czy potrzebuje pan pokojówki? Mogę zrobić wszystko… moja siostra jest głodna…