Po śmierci mojego męża jego prawnik dał mi klucz do farmy; planowałam ją tylko sprzedać i mieć z nią spokój, ale czterdzieści osiem godzin później ukrywałam się w rezydencji w Kanadzie pełnej obrazów przedstawiających konie, podczas gdy jego bracia z policją pojawili się i zaczęli dobijać się do drzwi. – Page 4 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Po śmierci mojego męża jego prawnik dał mi klucz do farmy; planowałam ją tylko sprzedać i mieć z nią spokój, ale czterdzieści osiem godzin później ukrywałam się w rezydencji w Kanadzie pełnej obrazów przedstawiających konie, podczas gdy jego bracia z policją pojawili się i zaczęli dobijać się do drzwi.

„Idealny moment.”

Zadzwonił dzwonek do drzwi i Ellis ruszył, by otworzyć z wyćwiczoną uległością dozorcy, który znał swoją rolę w tym starannie wyreżyserowanym przedstawieniu.

„Dzień dobry, panowie” – usłyszałem, jak ich wita. „Pani Mitchell i panna Jenna oczekują na was. Proszę tędy.”

Weszli z nonszalancką swobodą, właściwą ludziom przyzwyczajonym do kontrolowania pomieszczeń. Robert prowadził, za nim Alan z zawsze obecną teczką prawniczą, a David zamykał pochód. Za nimi szedł siwowłosy mężczyzna w drogim garniturze, emanujący korporacyjnym autorytetem.

„Katarzyna.”

Robert skinął głową, a uśmiech nie sięgnął oczu.

„Doceniamy Państwa zgodę na to spotkanie. Tu Harrison Wells, prezes Northern Extraction. Pomyśleliśmy, że warto, aby ekspert z branży dołączył do naszej dyskusji na temat potencjału tej nieruchomości”.

Więc sprowadzili dyrektora naftowego, żeby mnie zastraszył technicznym żargonem i wycenami rynkowymi. Przewidywalne.

„Jak miło” – odpowiedziałem uprzejmie. „Przygotowałem jadalnię na nasze spotkanie. Idziemy?”

Oprowadziłem ich po domu, zauważając ich badawcze spojrzenia na remonty, które Joshua zakończył. W formalnej jadalni stał duży stół, na każdym miejscu stały dokumenty, karafki na wodę i serwis do kawy – obraz profesjonalnego przygotowania.

„Proszę usiąść” – gestem wskazałem. „Myślę, że mamy wiele do omówienia”.

Podczas gdy oni zajęli swoje krzesła, a ich miny nadal wyrażały pewność siebie, ja pozostałem na czele stołu.

„Zanim zaczniemy” – powiedziałem – „chciałbym podziękować za twoją poprzednią propozycję. Była… pouczająca”.

Uśmiech Roberta stał się szerszy; najwyraźniej zinterpretował mój komentarz jako poddanie się.

Cieszymy się, że mieli Państwo czas, aby rozważyć naszą ofertę, korzystając z wiedzy i doświadczenia pana Wellsa. Możemy omówić najkorzystniejszy sposób podziału majątku.

„Tak. Dywizja” – zamyśliłem się, biorąc pilota ze stołu. „Właśnie o tym chciałbym porozmawiać”.

Nacisnąłem przycisk i ukryty ekran opadł z sufitu na drugim końcu pokoju.

Bracia wymienili zaskoczone spojrzenia. Najwyraźniej nie spodziewali się aż takiego poziomu przygotowania.

„Jeśli mógłby pan skupić się na prezentacji” – kontynuowałem, ponownie klikając na pilocie.

Na ekranie wyświetliła się szczegółowa mapa Maple Creek Farm, na której zaznaczono granice posiadłości, cechy topograficzne i formacje geologiczne.

„To jest kompletne badanie Maple Creek” – wyjaśniłem. „Całe 2200 akrów, nie tylko wschodnie 800 akrów wymienione w pańskim wniosku”.

Alan poruszył się niespokojnie.

„Odcinek zachodni to teren skalisty, nienadający się do zabudowy. Pominęliśmy go dla uproszczenia.”

„Jakże troskliwy” – uśmiechnąłem się. „Poza jednym małym szczegółem”.

Kolejne kliknięcie i mapa nałożyła się na lokalizacje złóż ropy naftowej – kompletny przegląd geologiczny z pokoju wojennego Joshuy, ukazujący ogromne rezerwy pod „bezwartościowymi” zachodnimi hektarami.

Harrison Wells wyprostował się na krześle, jego profesjonalna maska ​​zsunęła się, gdy pochylił się do przodu, by przyjrzeć się projekcji z nagłym, intensywnym zainteresowaniem.

„Jak widać” – kontynuowałem spokojnie – „główne złoże ropy naftowej rozciąga się głównie pod zachodnią częścią – na tych akrach, które tak hojnie zaoferowałeś wyłączyć z naszego „sprawiedliwego” podziału”.

Twarz Roberta poczerwieniała.

„Te badania są niewiarygodne. Analiza Northern Extraction wskazuje…”

„Właściwie” – przerwał nowy głos, gdy otworzyły się drzwi łączące – „te badania zostały zweryfikowane przez trzy niezależne zespoły geologiczne”.

Bracia Mitchell odwrócili się ze zdumienia, gdy do pokoju wszedł Thomas Reeves, dyrektor generalny Western Plains Energy – głównego konkurenta Northern Extraction – a za nim mój prawnik i dwie osoby w strojach biznesowych.

„Co to jest?” zapytał Robert, podnosząc się z krzesła.

„To” – powiedziałam uprzejmie – „jest spotkanie dotyczące prawdziwej wartości i przyszłości farmy Maple Creek. Pan Reeves wyraził duże zainteresowanie potencjałem tej nieruchomości, szczególnie po zapoznaniu się z kompletnymi danymi geologicznymi sporządzonymi przez mojego męża”.

Harrison Wells rzucił zdradzone spojrzenie braciom Mitchell.

„Powiedziałeś mi, że masz wyłączne prawo do negocjacji w sprawie tej nieruchomości.”

„Nie mają” – wtrącił płynnie mój adwokat, kładąc na stole kolejne dokumenty. „Pani Mitchell posiada czysty, bezsporny tytuł prawny do całej nieruchomości, w tym do wszystkich praw do kopalin. Dokumenty, które pokazali panu bracia Mitchell, nie mają żadnej mocy prawnej”.

Robert uderzył ręką w stół.

„Ta nieruchomość od pokoleń należy do rodziny Mitchellów. Joshua miał moralny obowiązek…”

„Moralne zobowiązania” – odezwała się Jenna po raz pierwszy, jej głos był pewny, mimo że zacisnęła palce na szklance z wodą. „Jak te, które miałaś wobec mojego ojca, kiedy ukradłaś mu spadek. Albo podrobiłaś jego podpis na dokumentach pożyczkowych. Albo groziłaś, że wplączesz go w swoje przestępstwa finansowe, jeśli cię wyda?”

Bracia zamarli, a ich twarze straciły kolor.

„O czym ona właściwie mówi?” – zapytał Harrison Wells, wyglądając na coraz bardziej zakłopotanego.

„Może to rozjaśni sprawę” – powiedziałam, kiwając głową w stronę mojego prawnika, który rozdał wszystkim przy stole zapieczętowane koperty. „Kopie dokumentacji, którą mój mąż zachował, dotyczącej pewnych historycznych transakcji z udziałem majątku rodziny Mitchell. Sądzę, że niektóre z tych spraw uległy przedawnieniu, ale kanadyjskie organy nadzoru finansowego mogą nadal uznać inne za całkiem interesujące”.

Alan otworzył kopertę i z rosnącym niepokojem przeglądał jej zawartość.

„To prywatne sprawy rodzinne” – wyrzucił z siebie – „zupełnie nieistotne w kontekście obecnej dyskusji”.

„Wręcz przeciwnie” – odparłem, zajmując w końcu miejsce na czele stołu. „Ustanawiają one wzorzec oszukańczego zachowania, który bezpośrednio wpływa na twoją wiarygodność w tych negocjacjach. Zachowania, które utrzymywały się, gdy celowo wprowadzałeś pana Wellsa w błąd co do swojej pozycji w negocjacjach dotyczących tej nieruchomości”.

W sali zapadła cisza, gdy bracia Mitchell zdali sobie sprawę z pełnego ujawnienia swoich informacji. Joshua udokumentował wszystko – ich dawne zbrodnie przeciwko niemu, ich niedawne manipulacje, ich próby przejęcia cennych aktywów, udając hojność.

„Czego chcesz?” – zapytał w końcu Robert, a jego pewność siebie legła w gruzach.

„Chcę, żebyś opuścił Farmę Maple Creek i nigdy nie wracał” – powiedziałem po prostu. „Chcę, żebyś zaprzestał wszelkich prób kwestionowania mojego prawa własności lub manipulowania moją córką. W zamian te dokumenty pozostaną prywatne i będą dostępne tylko dla osób obecnych w tym pokoju”.

Harrison Wells gwałtownie wstał.

„Uważam, że zaangażowanie mojej firmy w tę sprawę opierało się na niekompletnych i potencjalnie fałszywych informacjach. Pani Mitchell, przepraszam, ale skontaktuję się z Panią bezpośrednio w sprawie wszelkich przyszłych rozmów na temat praw do minerałów”.

Zanim wyszedł, rzucił braciom obrzydliwe spojrzenie.

Wyraz twarzy Roberta stwardniał, gdy patrzył, jak jego sojusznik, firma naftowa, odchodzi.

„Nie masz pojęcia, co robisz, Catherine. Koszty wydobycia w zachodniej części są zaporowe. Sama logistyka…”

„Właściwie” – wtrącił Thomas Reeves – „Western Plains opracowało nową technologię wydobywczą, specjalnie dostosowaną do tych formacji geologicznych. Jesteśmy gotowi złożyć pani Mitchell ofertę, która uwzględnia zarówno wyzwania, jak i wyjątkowy potencjał tej nieruchomości”.

W miarę jak spotkanie się rozwijało, przemieniając się z zaplanowanego przejęcia władzy przez braci Mitchell w moją starannie zaaranżowaną kontrofensywę, złapałem wzrok Jenny siedzącej po drugiej stronie stołu. Jej lekki uśmiech wyrażał wszystko – dumę, poczucie sprawiedliwości i słodko-gorzką świadomość, że Joshua przygotował nas na tę chwilę, nawet zza grobu.

Kiedy dwie godziny później bracia Mitchell odjechali — pokonani, zdemaskowani i prawnie związani ugodą, którą mój prawnik przygotował wcześniej — przyszłość Maple Creek Farm została zabezpieczona dokładnie tak, jak Joshua to sobie wyobraził.

Nie podzielone między chciwych krewnych. Nie sprzedane temu, kto da najwięcej.

Ale zachowane jako spuścizna dla rodziny, którą wybrał i kochał: Jenny i mnie.

Gdy ich pojazdy zniknęły na podjeździe, Ellis pojawił się u mojego boku.

„Twój mąż byłby dumny” – powiedział cicho. „Przechytrzyłaś ich dokładnie tak, jak on tego oczekiwał”.

Przyglądałam się, jak kurz opada na podjazd, a przez moje ciało przechodziła dziwna mieszanka emocji – triumf przeplatany żalem, siła wyłaniająca się z wrażliwości.

„Jeszcze nie skończyliśmy” – odpowiedziałem, myśląc o filmach wciąż czekających na laptopie Joshuy, o przyszłości, która się przed nami rysowała. „To była dopiero pierwsza bitwa”.

Ale była to bitwa, którą zdecydowanie wygraliśmy, korzystając z broni, którą Joshua skrupulatnie przygotował, i siły, którą zawsze we mnie widział, nawet gdy ja sam jej nie dostrzegałem.

Tygodnie po porażce braci Mitchell upłynęły na wypełnianiu spraw praktycznych: sporządzaniu dokumentów prawnych finalizujących naszą ugodę, spotkaniach z Western Plains Energy w celu ustalenia korzystnego dla obu stron porozumienia dotyczącego wydobycia i dokładnym spisie wszystkiego, co Joshua stworzył w Maple Creek Farm.

Jenna towarzyszyła mi przez cały ten czas, a jej początkowa niechęć do sekretów ojca przerodziła się w uznanie dla jego dalekowzroczności. Wypracowaliśmy rutynę wspólnego oglądania jego codziennych filmików każdego ranka, oboje znajdując pocieszenie i wsparcie w jego pośmiertnej obecności.

„Miałaś o tym pojęcie?” – zapytała Jenna pewnego wieczoru, gdy siedzieliśmy na werandzie, obserwując zachód słońca za wzgórzami na zachodzie, gdzie znajdowało się nasze nowo zdobyte bogactwo. „Czy podejrzewałaś, że tata jest chory albo że to wszystko planuje?”

Zastanowiłem się nad tym pytaniem uważnie, przeszukując pamięć w poszukiwaniu przeoczonych sygnałów.

„Były drobiazgi, które z perspektywy czasu nabierają sensu. Jego upór w aktualizacji naszych testamentów 3 lata temu. Sposób, w jaki czasami patrzył na nas przy kolacji, niemal zapamiętując nasze twarze. Jego nagłe zainteresowanie fotografowaniem zwykłych chwil”.

„Myślałam, że po prostu przechodzi okres doceniania siebie w średnim wieku” – powiedziała Jenna, uśmiechając się smutno.

„W pewnym sensie tak było, ale nie z powodów, które zakładaliśmy”.

Popijałem herbatę.

„Pamiętasz, jak przestał odkładać sprawy na później? Twój ojciec zawsze był typem człowieka, który w sprawach osobistych zawsze stawiał na „kiedyś”. Pewnego dnia pojedziemy w podróż do Europy. Pewnego dnia nauczy się żeglować. Pewnego dnia wyremontujemy kuchnię. A potem nagle zaczął działać, zamiast o tym mówić”.

„Jak kupno tego miejsca” – Jenna skinęła głową. „Stworzenie czegoś trwałego”.

„Dokładnie. Przypisywałem to temu, że w końcu poczuł się na tyle bezpiecznie finansowo, żeby móc spełnić marzenia.”

Potrząsnęłam głową, wciąż próbując oswoić się z ogromem tego, co ukrył.

„Nigdy nie wyobrażałem sobie, że ściga się z czasem, tworząc dziedzictwo, ponieważ wiedział, że nie będzie go już na świecie, aby mogło ono dojrzeć”.

Przedstawiciele Western Plains Energy byli zszokowani, gdy przedstawiłem im warunki dostępu do ropy naftowej znajdującej się pod naszą posesją. Zamiast od razu sprzedać prawa do złóż za jednorazową kwotę, jak robiła to większość właścicieli gruntów, nalegałem na ustrukturyzowane porozumienie, które priorytetowo traktowałoby ochronę środowiska, stosowało zrównoważone metody wydobycia i ustanawiało znaczący fundusz powierniczy na rzecz odbudowy po wyczerpaniu się ropy.

„Pani Mitchell” – powiedział ich główny negocjator – „takie warunki są bardzo nietypowe w branży”.

„W takim razie może branża potrzebuje bardziej nietypowych terminów” – odpowiedziałem, naśladując cichą pewność siebie Joshuy. „Ropa jest tam od milionów lat. Może tam pozostać, dopóki nie uzgodnimy odpowiedzialnych metod jej wydobycia”.

Ku mojemu zaskoczeniu, Thomas Reeves, dyrektor generalny, był moim podejściem raczej zaintrygowany, niż zniechęcony.

„Twój mąż wspomniał, że studiowałaś nauki o środowisku, zanim przerzuciłaś się na literaturę” – zauważył. „Powiedział, że będziesz nalegać, żeby robić to dobrze, a nie tylko z zyskiem”.

Ujawniono kolejny element planu Joshuy. Najwyraźniej komunikował się z wybranymi liderami branży, przygotowując grunt pod negocjacje, które – jak wiedział – miały nastąpić po jego śmierci.

Miesiąc po tym, jak odebrałem spadek, stałem w pracowni artystycznej stworzonej przez Joshuę, a promienie słońca wpadały przez okna wychodzące na północ, oświetlając puste płótno na sztaludze.

Po dziesięcioleciach przerwy w malowaniu w końcu znów wziąłem do ręki pędzel – na początku niepewnie, potem z coraz większą pewnością.

Dzisiejszy temat czekał cierpliwie na padoku widocznym przez okna pracowni. O północy wspaniały ogier fryzyjski, którego Joshua kupił, bo przypominał mu obraz, którym podziwiałem 20 lat wcześniej.

Ellis uczył mnie znowu jeździć konno, moje ciało w średnim wieku najpierw protestowało, a potem przystosowywało się do zapomnianych rytmów jeździectwa.

“Mama.”

Jenna pojawiła się w drzwiach z laptopem w ręku.

„Dzisiejszy film jest inny. Myślę, że powinieneś go obejrzeć sam.”

Odłożyłem pędzel, zaciekawiony.

Wpadliśmy w rutynę wspólnego oglądania codziennych wiadomości Joshuy przy śniadaniu, znajdując pocieszenie we wspólnym przeżywaniu tych samych chwil.

„Jak inaczej?”

„To jest specjalnie oznaczone na 15. dzień miesiąca 2. Zatytułował to „Kiedy Catherine znów zacznie malować”.

Podała mi komputer z delikatnym uśmiechem.

„Wiedział, że w końcu to zrobisz.”

Będąc sam w studiu, otoczony narzędziami pasji, którą na nowo odkrywałem, otworzyłem laptopa i nacisnąłem przycisk odtwarzania.

Joshua pojawił się, siedząc w tym samym pomieszczeniu, zanim jeszcze zainstalowano jakiekolwiek przybory artystyczne, przestrzeń była pusta, z wyjątkiem wspaniałych okien.

„Witaj, kochanie” – zaczął z ciepłym, intymnym uśmiechem. „Jeśli to oglądasz, odnalazłaś drogę powrotną do swojej sztuki, do pasji, którą odłożyłaś dla naszej rodziny tyle lat temu”.

Delikatnie dotknęłam ekranu, a w moich oczach pojawiły się łzy.

„Dużo myślałem o spuściźnie” – kontynuował. „Co po sobie zostawiamy. Jaki ślad zostawiamy na świecie. Większość ludzi myśli o spuściźnie w kategoriach dzieci, bogactwa czy osiągnięć. Ale istnieje inny rodzaj spuścizny – stwarzanie możliwości tym, których kochamy”.

Gestem wskazał na puste pomieszczenie wokół siebie.

„Ta przestrzeń jeszcze nie jest skończona, ale w mojej głowie widzę ją ukończoną, wypełnioną światłem, kolorem i twoimi dziełami. Wyobrażam sobie, jak stoisz przed sztalugą z pędzlem w dłoni, w końcu nadając kształt wizjom, które nosiłeś w sobie przez te wszystkie lata”.

Spojrzałem na niedokończony portret Północy stojący na moim sztalugach i uderzyło mnie, jak bardzo odpowiadał wyobraźni Joshuy.

„Zaplanowałem wszystko tak, żeby dać ci wolność, Cat” – kontynuował. „Bezpieczeństwo finansowe dzięki prawom do ropy, ochronę przed ingerencją moich braci, piękną przestrzeń do tworzenia. Ale to, co zrobisz z tą wolnością – to twoje dziedzictwo, które będziesz budować, a nie moje, które będę dyktować”.

Pochylił się bliżej do kamery, a jego wyraz twarzy był intensywny.

„Gospodarstwo, konie, pracownia artystyczna – to nie dziedzictwo. To tylko narzędzia. Prawdziwym dziedzictwem jest możliwość, szansa na to, by stać się pełniej sobą, bez żadnych ograniczeń”.

Zatrzymałam film, oszołomiona głębią jego zrozumienia. Joshua znał mnie lepiej niż ja sama, widział uśpioną artystkę wciąż żywą w praktycznej nauczycielce i oddanej matce, którą się stałam.

Gdy wznowiłem oglądanie filmu, jego wyraz twarzy znów złagodniał.

„Mam jedną prośbę, którą możesz przyjąć lub odrzucić. W schowku za tym pokojem znajduje się duże płótno, które zamówiłem przed diagnozą. Jest puste i czeka. Kiedy będziesz gotowy – naprawdę gotowy – mam nadzieję, że stworzysz coś dla niego. Coś, co uchwyci nie tylko to, co widzisz, ale także to, co czujesz w tym miejscu, które przywróciło mnie do moich początków i przeniesie cię w twoją przyszłość”.

Filmik zakończył się jego charakterystycznym pożegnaniem.

„Do jutra, kochanie.”

Siedziałem bez ruchu przez kilka minut, analizując jego słowa. Potem, impulsywnie, podszedłem do schowka i znalazłem dokładnie to, co opisał – ogromne, puste płótno, wykonane na zamówienie na wystającą ścianę w salonie.

Miał idealny rozmiar, aby stworzyć wyrazisty element, centralny punkt domu stworzonego przez Joshuę.

Przez kolejne tygodnie, gdy jesień malowała krajobraz olśniewającymi barwami, szkicowałem niezliczone szkice, próbując uchwycić istotę farmy Maple Creek i to, co ona sobą reprezentowała. Żaden mnie nie satysfakcjonował, aż pewnego ranka, patrząc na Jennę jadącą na Midnight przez wschodnią łąkę, coś zaskoczyło.

Obraz nabierał kształtów stopniowo – nie był to tradycyjny pejzaż, lecz połączenie elementów rzeczywistych i metaforycznych.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

10 krytycznych sygnałów ostrzegawczych, że tętnice są zatkane i co robić

Jeśli drobne skaleczenia lub siniaki goją się niezwykle długo, może to być oznaką słabego krążenia i ukrytych problemów naczyniowych. Gdy ...

Wyjątkowy Przepis na Himbeer Sauerrahm Kuchen: Delikatność w Każdym Kęsie

Przygotowanie spodu: Zmiksuj herbatniki w malakserze na drobny piasek. Połącz je z roztopionym masłem i dokładnie wymieszaj. Wyłóż masę na ...

Lilia pokojowa, tylko z tym składnikiem kwitnie nawet 10 lat z rzędu

zobacz następną stronę Utrzymanie żywotności lilii pokojowej jest zaskakująco proste: domowa mieszanka mąki z tapioki i wody służy jako naturalny ...

Leave a Comment