Mnóstwo.
Opakowania.
I inne śmieci porozrzucane chaotycznie po podłodze.
Zniknęły stara skrzynia z żelaznymi okuciami narożnymi i duży stół, przy którym ciocia Wendy suszyła pożyteczne zioła.
Z przeciwległej ściany zniknęły dwa rowery.
Brakowało również kuchenki elektrycznej i dużego garnka do gotowania dżemu.
„Tak” – powiedziała cicho Nancy – „tak się dzieje, kiedy dom nie ma gospodyni”.
Zdając sobie sprawę, że nie może oczekiwać idealnej czystości – ani nawet zwykłego porządku – otworzyła drzwi do pokoju dziennego.
Już po krótkim rozejrzeniu się dookoła było jasne, że czeka nas mnóstwo pracy.
Tymczasowi lokatorzy, którzy mieszkali w domu po śmierci ciotki Wendy, zdawali się w ogóle nie dbać o czystość. Meble wyglądały na zniszczone.
Krzywe drzwi.
Podarte krzesła.
Stół pokryty śmieciami ułożonymi w kształt instalacji.
Liczba doniczek z kwiatami na parapetach znacznie zmalała, a te, które pozostały, służyły raczej jako popielniczki.
W jednej z doniczek, pośród niedopałków papierosów, wystawał smutno zasuszony aloes i nie można było na pierwszy rzut oka stwierdzić, w jakim stanie są pozostałe nieszczęsne rośliny.
Stan dywanu, który kiedyś wisiał na ścianie, a później ktoś rzucił go na podłogę, był po prostu przygnębiający.
Całkowicie stracił swój pierwotny wygląd.
Najwyraźniej ludzie chodzili po nim w butach outdoorowych. W kilku miejscach znajdowały się plamy nieznanego pochodzenia, które prawdopodobnie przyczyniały się do nieprzyjemnego zapachu w pomieszczeniu.
Poczucie beznadziei wypełniało każdy centymetr kwadratowy domu, który pozostawiono na łasce obcych.
Właścicielka postanowiła, że nie będzie wpuszczać do jej domu żadnych obcych osób i nie oddała kluczy nikomu — ani przyjacielskiemu Ericowi, ani miłej Betty, która, jak się wydawało, nawet nie sprawdziła, co u tymczasowych lokatorów w czyimś domu.
W końcu Nancy zawsze była wyrozumiała i pełna współczucia.
Ludzie potrzebowali miejsca, w którym mogliby się zatrzymać po pożarze?
Bez problemu.
Betty nawet poprosiła ją, aby pozwoliła zatrzymać się mieszkańcom miasta.
A w zamian za pieniądze pozwalała na to — nie przeliczając tego na czynsz — w ramach podziękowania za to, że miała oko na sytuację.
A co dostała w zamian?
Całkowicie brudny dom.
Ale teraz było już za późno, żeby się nad tym rozwodzić.
Potraktowała to jako nauczkę na przyszłość.
Nancy próbowała jeszcze raz dodzwonić się do Betty, aby poinformować ją o swoim przyjeździe i jasno powiedzieć, że nie będzie wpuszczać do domu żadnych nowych lokatorów.
Tym razem jednak mechaniczny głos odpowiedział, że numer jest wyłączony lub poza zasięgiem.
Nancy poczuła potrzebę porzucenia swojego pierwotnego planu, zamknięcia domu i powrotu do miasta z kluczami.
Jednak postanowiła się nie poddawać.
Mogła się przynajmniej cieszyć, że była tak przewidująca i kupiła środki czyszczące, duże worki na śmieci i gumowe rękawiczki.
Wybrała krzesło, które wyglądało najsolidniej i najczystiej, położyła na nim plecak i wróciła po resztę toreb.
Nancy zaczęła od pozbierania śmieci.
Torby szybko się zapełniały, więc wyniosła je na zewnątrz, tracąc rachubę po pierwszych kilkunastu.
Wewnątrz szafek było niemal pusto – nie licząc wszechobecnych pustych butelek.
Gdy uporaliśmy się z mniejszymi śmieciami, przyszedł czas na większe.
Planowała zająć się zasłonami rano, aby nie robić wrażenia na przechodniach, ale kiedy spojrzała na łóżko, smutno pokręciła głową.
Wydawało się, że narzuta, koc, a nawet materac nie nadawały się już do uratowania – lub że nadawały się tylko do spalenia – ponieważ nie potrafiła już poczuć obrzydzenia, zanosząc je do śmietnika, który zauważyła na skraju wioski.
Wszystko było pokryte plamami.
Nawet dotykanie tych przedmiotów w rękawiczkach przyprawiało Nancy o mdłości. Instynktownie pochyliła się i zadrżała.
Pod jej stopami leżał biedny, brudny, stary dywan, o którego czyszczeniu nie mogła nawet marzyć.
Obok stołu znajdowały się ślady spalenia w kilku miejscach.
Najwyraźniej tymczasowi lokatorzy nie wiedzieli o popielniczkach — lub byli zbyt nieostrożni, żeby się nimi zainteresować — i tylko cudem dom nie stanął w płomieniach.
Widok biednego dywanu był niesamowicie irytujący.
Mimo ogromnego zmęczenia Nancy postanowiła pozbyć się źródła smrodu, a może także pluskiew i moli.
Przeklinając się za swoją naiwność i ufność, właścicielka brudnego domu wyniosła kolejną torbę na zewnątrz i zaczęła zwijać dywan, aby łatwiej było się po nim poruszać.
W najdalszym rogu, przy ścianie, blisko wejścia do piwnicy, leżał kawałek tektury wyrwany z pudełka popularnych cukierków migdałowych.
Nancy, niezmiernie zirytowana brudem pozostawionym przez lokatorów, miała właśnie wrzucić dokument do kosza, gdy zauważyła jakiś tekst napisany ręcznie, schludnym, znajomym charakterem pisma.
Nancy często obserwowała, jak Betty spisywała przepisy, którymi hojnie dzieliła się z nią ciocia Wendy, i nawet wtedy zauważyła zwartość liter, ich nachylenie w lewo i szczególny sposób podkreślania niektórych liter.
Być może mądrzej byłoby od razu wyrzucić tekturę, ale ciekawość wzięła górę.
Po przeczytaniu pierwszych linijek poczuła gęsią skórkę na plecach.
To nie żart. Ja, Betty Smith, poprosiłam o przekazanie tego oświadczenia na komisariat policji miejskiej, ponieważ uważam, że nasz lokalny funkcjonariusz wie, co się tu dzieje i może być również współwinny. Eric Price – a przynajmniej tak się przedstawił – wciągnął mnie w swoje intrygi. Dom obcej osoby, należący do Nancy Taylor, bez jej wiedzy i za moim pozwoleniem, został wykorzystany jako tymczasowe schronienie dla ofiar nieuczciwych pośredników nieruchomości. Wszystko szło dobrze, ale Eric zaczął się bezczelnie zachowywać, a ja zaprotestowałam, więc zabrał mój telefon i zamknął mnie tutaj, szykując się do zabrania mnie gdzieś. Przeprosiłam za wszystko.
Nancy była przerażona.
Nie trzeba było nawet być ekspertem w dziedzinie pisma ręcznego, żeby wiedzieć, że notatka na tym skrawku papieru była prawdziwa.
Nie można było tego nazwać żartem.
Betty ewidentnie nie miała charakteru pozwalającego na posługiwanie się tak czarnym humorem.
Co więcej, Nancy przypomniała sobie, że przy progu leżał mały kawałek niebieskiego ołówka, który najwyraźniej został użyty do napisania listu.
Najprawdopodobniej więźniarka zdała sobie sprawę, że jeśli sprawca znajdzie w pobliżu ten obciążający przedmiot, może przeszukać teren, gdzie była przetrzymywana. W takim przypadku z pewnością zajrzy pod dywan, a nawet nikła nadzieja, że władze dowiedzą się o jego zbrodni, zniknie.
W porównaniu z nagłym problemem, który pojawił się niczym diabeł z pudełka po przeczytaniu listu w pudełku ze słodyczami, jej nadchodzący rozwód z Dave’em wydawał się błahy, niewart uwagi.
Nancy miała właśnie zadzwonić do brata, gdy ktoś — bardzo niefortunnie — zapukał do drzwi.
Przypomniała sobie, że drzwi są otwarte, i niemal krzyknęła z rozpaczy.
Kierując się instynktem, szybko schowała niezwykłą notatkę do kieszeni spodni dresowych, zapięła ją i zapytała: „Kto tam?”
„To ja, Eric” – dobiegła głośna odpowiedź z zewnątrz. „Przyszedłem tylko sprawdzić, czy potrzebujesz pomocy. Przyniosłem też kwas chlebowy i gorący szaszłyk, na wypadek gdybyś był głodny”.
Dreszcz przebiegł jej po plecach, ale Nancy uznała, że milczenie mogłoby wzbudzić podejrzenia, więc odpowiedziała: „Dzięki. Już prawie skończyłam”.
Mężczyzna otworzył drzwi, trzymając w jednej ręce 1,5-litrową butelkę z jasnobursztynowym płynem, a w drugiej wyraźnie ciężką torbę, a nawet gwiżdżąc.
„Wow, Nancy” – powiedział. „Ciężko pracowałaś. Widzę całą stertę toreb przy ganku”.
Nancy zmusiła się do uśmiechu, mając nadzieję, że barczysty mężczyzna przypisze jej dziwne zachowanie zmęczeniu.
Miała cenną przewagę.
Ona dokładnie wiedziała, z kim ma do czynienia.
Eric nie miał pojęcia, że dzięki pomysłowości Betty został zdemaskowany i wpadł w pułapkę.
Mając pełną świadomość, że od tego zależy jej życie, Nancy zebrała się na odwagę i rozpoczęła niebezpieczną grę.
„Och, Eric… Byłbym bardzo wdzięczny, gdybyś pomógł mi wynieść ten dywan na zewnątrz. Obawiam się, że nie dam rady sam. Jestem zbyt zmęczony.”
Mężczyzna szeroko się uśmiechnął.
„O, bzdura. Nic takiego. Zaraz się tym zajmę. Nie musisz się nawet martwić.”
Kładąc na stole przyniesione zapasy, Eric uniósł dywan jak piórko. Wyniósł go z pokoju i wracając po kilku minutach, powiedział: „Widzę, że zdjęłaś wszystko z łóżka. Jak planujesz spać? Może spędzisz noc u mojej siostry. Ma dwa pokoje, więc daję ci słowo, że będzie przyzwoicie – zwłaszcza że jestem żonaty i wierny żonie”.
Aby udowodnić swoją rację, mężczyzna pokazał prawą dłoń, na której palcu serdecznym błyszczała cienka metalowa obrączka.
Nancy pamiętała, że kiedy poszła po klucze, Eric nie miał przy sobie pierścionka.
Prawdopodobnie zrobił to, żeby uśpić jej czujność i zwabić w pułapkę.
Rzeczywiście, uciekała przed nieprzyjemnymi skojarzeniami ze zdrajcą, jakim był jej mąż, i znalazła się w sytuacji, z której wyjście z niej graniczyło z cudem.
Myśl o przebywaniu w tym samym domu co mężczyzna, który – według Betty – był praktycznie przestępcą, nie przypadła Nancy do gustu.
I starała się odmówić tak taktownie, jak tylko potrafiła.
„Przepraszam, ale chyba podziękuję. W końcu to wieś – nawet jeśli mocno się zmieniła. Rozumiesz? Wszyscy szybko się dowiedzą, że obca osoba spędziła noc z żonatym mężczyzną. Po co ci te plotki? Lepiej nikomu nie dawać powodu, jak to mówią”.
„Jesteś nie tylko czarująca i pracowita, ale i bardzo mądra, Nancy” – powiedział Eric łagodnym barytonem.
A potem dodał: „A może przynajmniej zjedz ze mną kolację”.
„W porządku” – powiedziała Nancy i skłamała bez mrugnięcia okiem. „Ale jestem wegetarianką i niestety nie jem mięsa”.
Obawiała się, że szaszłyk może być zatruty lub zawierać jakąś substancję odurzającą.
„Ale naprawdę doceniam twoją troskę, Eric. Już nakrywam do stołu. Tylko umyj naczynia i przygotuj zapasy oraz jednorazowe talerze.”
„Ach, szkoda, że nie wiedziałem” – ubolewał Eric, brzmiąc autentycznie szczerze. „Ugrillowałbym dla ciebie cukinię. Moja siostra ma ją w ogrodzie – właśnie zaczyna dojrzewać. Świeże warzywa. Och, zaraz wracam. Za dwadzieścia minut wracam”.
Kiedy spotkali się po raz pierwszy, Nancy wydała się urocza i wdzięczna ze względu na uprzejmą naturę Erica.
Ale teraz, w świetle tego, co wiedziała, inaczej spojrzała na jego marudzenie. Choć się uśmiechał, jego oczy pozostały czujne – obserwujące.
„Och, nie ma potrzeby” – zaprotestowała. „Nie biegaj z powodu moich preferencji. Naprawdę doceniam twoją troskę, ale mam już wszystko, czego potrzebuję. Szczerze mówiąc, nie chcę cię narażać na kompromisy”.
„Nieważne” – Eric wzruszył ramionami. „Moja żona wcale nie jest zazdrosna, a wiejskie obyczaje nie są teraz zbyt surowe. Większość ludzi się odizolowała. Nikogo nie obchodzi, kto z kim rozmawia, więc chętnie zjem z tobą kolację”.
Nancy nie chciała wychodzić z domu, zostawiając przestępcę samego ze swoimi torbami, więc improwizowała dalej.
„W takim razie, jeśli to nie kłopot, czy mógłbyś polać mi ręce wodą? Nie zdążyłem jeszcze umyć zlewu – tuż nad tą plamą, z której usunąłem trochę spleśniałej kapusty – i namydlić resztki.”
Wyciągnęła z torby butelkę wody i podała ją Ericowi, który spełnił jej prośbę bez narzekania.
Kiedy Nancy nakrywała do stołu, cieszyła się, że nie kupiła kiełbasy, bojąc się, że się zepsuje. Absurdem byłoby, gdyby wegetarianka miała torby przesiąknięte zapachem salami.
Eric zjadł szaszłyk ze smakiem, niemal jakby chciał sprowokować Nancy, ona jednak skupiła się na łuskaniu pistacji palcami i jedzeniu krakersów z serem.
Miała też obawy co do wypicia kwasu chlebowego i znów musiała wymyślić jakąś wymówkę.
„Przykro mi, ale mój żołądek nie toleruje naturalnie fermentowanych napojów.”
„To tyle z życia w mieście” – powiedział Eric, przyjmując ton eksperta. „Pomieszkaj trochę na wsi, a wszystko od razu wróci do normy”.
Kolacja w towarzystwie natarczywego mężczyzny wydawała się Nancy nie mieć końca.
Po tym, jak uprzejmie odrzuciła propozycję spędzenia nocy u Betty, cicho zamknęła drzwi za niczego nieświadomym gościem, ukrywając swoją ulgę.
Drzwi na podwórze miały drewnianą zasuwę, którą Nancy znalazła w kącie porośniętym pajęczynami i umieściła w jej wspornikach.
Mąż ciotki Wendy, którego Nancy nigdy nie znała żywego, osobiście wykonał ten element, upewniając się, że nie da się wyjąć kraty z zewnątrz.
Wyjście na zewnątrz, żeby zamknąć okiennice, było zbyt przerażające.
Nancy weszła więc na strych, którego nie zdążyła posprzątać, i zaczęła szukać czegoś, co nadawałoby się do zamontowania na oknach pewnego rodzaju alarmu.
Na szczęście udało jej się znaleźć w kącie pudełko z gwoździami i zardzewiały, ale działający młotek.
Zawiesiła linę na gwoździach i powiesiła na niej różne metalowe przedmioty, czując się nieco uspokojona.
Sprawdziwszy godzinę, zdała sobie sprawę, że jej problem nie może czekać.
Zadzwoniła więc do brata, odsuwając się od okna, ale wciąż martwiła się, że ktoś może podsłuchiwać.
Nagle miała wrażenie, że w pokoju znajduje się jakiś rodzaj urządzenia podsłuchowego — zupełnie jak w serialach detektywistycznych, które jej ojciec tak lubił.
Bóg chroni ostrożnych.
„Clint, cześć. Mam się świetnie, braciszku. Dotarłem bezpiecznie, a oni traktowali mnie jak najbliższego krewnego, więc wszystko jest po prostu cudowne. Zaraz wyślę ci kilka zdjęć. Dobrze – pozdrów ode mnie wszystkich. Powiedz mamie, żeby się nie martwiła”.
Szybko zakończywszy rozmowę, Nancy zrobiła zdjęcie notatki i wysłała ją swojemu bratu.
Mimo że był młodszy, był wystarczająco mądry i dojrzały, aby zrozumieć sytuację i udzielić pomocy w tej trudnej sytuacji.
Zaraz po zrobieniu zdjęcia wysłała ostrzegawczą wiadomość.
Eric, pomimo swojego wizerunku dobrego człowieka, nie był prosty, był bardzo aktywny i prawdopodobnie miał oko na dom ciotki Wendy.
Niecałą minutę później Clint odpowiedział:
Jasne. Zabarykaduj się najlepiej, jak potrafisz, na wypadek nieproszonych gości i czekaj na moje instrukcje. Powiadomię wszystkich, których mogę. Trzymaj się, Nancy.
Dopiero wtedy Nancy zaczęła oddychać nieco lżej, choć wciąż drżała z powodu strachu, który towarzyszył jej w trakcie posiłku i pozornie zwyczajnej rozmowy z przestępcą.
Clint miał doświadczenie wojskowe w piechocie, a później pracował w służbach ratowniczych, więc miał wielu godnych zaufania ludzi, którzy mogli szybko reagować.
Teraz pozostawało tylko mieć nadzieję, że Eric nie wróci do domu przed przybyciem posiłków.
Nancy zadrżała, przypominając sobie drzwi prowadzące z niebieskiego pokoju na podwórze i niemal podskoczyła, żeby sprawdzić, czy są zamknięte.
Gdy upewniła się, że droga jest zablokowana również od tamtej strony, kilkakrotnie złożyła śpiwór, opierając go o solidną ścianę bez okien, i ogarnęło ją poczucie spokoju.
Tak, nigdy nie mogła przewidzieć takiego obrotu spraw podczas podróży do odziedziczonego domu.
Ale to była jej wina.
Powinna była ich odwiedzać przynajmniej od czasu do czasu, ale była tak pochłonięta tworzeniem idealnego domu dla Dave’a, który był zupełnie obojętny na wiejski krajobraz i nawet nalegał na sprzedaż domu, że nigdy nie znalazła czasu na podróż.
Szkoda, bo w takim przypadku Betty prawdopodobnie nie dałaby się nabrać na przestępcze knowania i nie stałaby się kolejną ofiarą.
Nancy wsłuchiwała się w każdy szelest, a odgłos biegających myszy brzmiał jak niebiańska muzyka.
Jeśli te niezbyt urocze gryzonie czuły się komfortowo, oznaczało to, że nie rozpoznawały żadnych przerażających dźwięków z zewnątrz, a ona mogła się zrelaksować.
Od czasu do czasu włączała latarkę w smartfonie i rozglądała się dookoła, czasami dostrzegając zwierzęta poruszające się jako szare cienie.
Próbując odwrócić uwagę od napięcia, starała się myśleć o czymkolwiek innym niż potencjalny atak ze strony Erica, lecz jej myśli wciąż wracały do niepokojącego tematu.
Przed świtem, który nieśmiało zaczął wyglądać przez zasłonięte okna, z podwórka dobiegł jakiś hałas, a Nancy, która zdrzemnęła się ze zmęczenia, gwałtownie się obudziła.
Po kilku męczących minutach, które wydawały się wiecznością, na jej smartfonie pojawiła się wiadomość od Clinta:
Wszystko w porządku, Axel.
Używanie przezwiska brata — wziętego na cześć ulubionego muzyka rockowego — było hasłem, które przyjęto w ich nastoletnich latach i które miało oznaczać, że bezpośrednie zagrożenie minęło.
Rozprostowując nogi zesztywniałe w niewygodnej pozycji, Nancy bez strachu podeszła do drzwi prowadzących na podwórko.
Clint już tam był i gestem dawał siostrze znak, żeby weszła do środka.
Chwilę później wszedł on sam w towarzystwie mężczyzny w kominiarce, który nie przedstawiając się, zwrócił się do Nancy:
„Lepiej wracaj do miasta – na wszelki wypadek. Kto wie? Może w tę intrygę zamieszani są jacyś miejscowi i mogą podpalić dom jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki”.
Clint zaprotestował: „Co? Nie zostawię tu mojej siostry. Nie ma mowy. Dopóki to się nie rozwiąże”.
„Ale pytam jeszcze raz” – odpowiedział mężczyzna – „jej rola w tych aresztowaniach musi pozostać całkowicie nieznana”.
„W porządku, przyjacielu” – powiedział mężczyzna. „Wszystko zostanie załatwione tak, żeby nie padł na nią nawet cień podejrzenia. Pamiętaj, Nancy, że możemy potrzebować od ciebie dodatkowych informacji – oczywiście całkowicie anonimowych. A ja będę potrzebował oryginału listu”.
Z ogromną ulgą Nancy podała skrawek papieru, którego odkrycie prawdopodobnie pomogło jej uniknąć ogromnych kłopotów, i powiedziała: „Bardzo dziękuję. Oczywiście, zadzwoń do mnie. Telefon mam prawie zawsze przy sobie”.
Tego samego ranka Nancy wróciła do miasta samochodem swojego brata, z powrotem do rodzinnego mieszkania.
Clint ostrzegł ją: „Nikt w domu nic nie wie. Powiedz po prostu, że to deratyzacja i dezynfekcja – co jest prawdą”.
Kilka dni po pospiesznym powrocie ze wsi Nancy wynajęła mieszkanie w pobliżu, aby nikomu nie sprawiać niedogodności.
Często chodziła na spacery ze swoją szwagierką i siostrzeńcem, którzy doskonale potrafili odwrócić jej uwagę od ciężkich myśli.
W weekendy Joyce organizowała spotkania rodzinne i niepokój stopniowo ustępował.
Rozwód po incydencie we wsi wydawał się Nancy drobnostką.
Dave pojawił się w sądzie z grupą wsparcia.
Wśród nich była jego matka, która z niezadowoleniem wykrzywiała usta na widok swojej niemal byłej synowej, a także wysoki brunet z niewielkim brzuszkiem.
Najwyraźniej była to Rachel, bezczelnie trzymająca się ramienia Dave’a i nieustannie go całująca, by pochwalić się swoim zwycięstwem.
Ale Nancy nie czuła już najmniejszego bólu.
Problem rozbitego małżeństwa rozwiązano łatwo i prosto, a Dave wydawał się niemile zaskoczony obojętnością kobiety, którą zdradził.
Pod koniec listopada Nancy odebrała telefon z nieznanego numeru.
Ponieważ została ostrzeżona o możliwości konieczności uzyskania dodatkowych informacji, odpowiedziała bez wahania.
Jednak niespodziewanie z głośnika dobiegł głos Dave’a.
Cześć, kochanie.
Nie siląc się na uprzejmość, Nancy odpowiedziała: „Przypomnienie – teraz masz inną ukochaną. Czego chcesz?”
„Wow. Co? Mam do czynienia z niegrzecznym gościem? Dzwoniłem, żeby powiedzieć, że znalazłem twoją deskę snowboardową z butami na balkonie i chciałem zapytać, czy chcesz ją odebrać. To towar dobrej jakości. Może jeszcze ci się przyda.”
„Tak. Niegrzecznie.” Ton Nancy pozostał beznamiętny. „Biorę to. Mogę wpaść jutro.”
O umówionej porze Nancy stanęła przy wejściu, gdzie Dave położył przedmioty, o których zapomniała.
Idąc na przystanek autobusowy, zauważyła swojego byłego sąsiada.
Kobieta wychodziła z supermarketu, ale jej płaszcz – wyraźnie nieodpowiedni do pogody – i jej ogólny wygląd wskazywały na to, że jest zdenerwowana.
Nancy podbiegła do niej i po przywitaniu zapytała wprost: „Penny, co byś powiedziała na to, żeby najpierw zamieszkać ze mną, a potem na wsi? Tam byłoby o wiele spokojniej”.
„Chyba latem przeprowadzimy się na wieś. A co z moim mieszkaniem?” – zapytała Penny, odpowiadając pytaniem na pytanie. „Boję się, że Rick i Samantha mogą coś w nim zepsuć”.
„Nie martw się” – powiedziała Nancy. „Mam kontakty, które mogą szybko wyjaśnić Rickowi i jego żonie, że zachowuje się niewłaściwie”.
Nie zwracając uwagi na sprzeciwy, zamówiła taksówkę i przywiozła swoją byłą sąsiadkę pod swój dom.
Po oddzwonieniu do Nancy, przyjechało dwóch kompetentnych młodych mężczyzn, którzy odebrali klucze od Penny i wkrótce dostarczyli jej dokumenty, ubrania, wartościowe przedmioty i paczkę pieniędzy, której miejsce ukrycia wcześniej ujawniła.
Rick – przestraszony siłą prawa i przekonującą postawą Nancy – zapłacił kobiecie kwotę, która mu przypadała.
Ale Nancy stanowczo odmówiła przyjęcia pieniędzy od Penny.
„Odświeżmy twoją garderobę, sprawdźmy twoje zdrowie i zadbajmy o resztę. Resztę odłożymy na konto. Niech rośnie powoli – ale będzie rosnąć”.
Penny nie miała innego wyboru, jak tylko spełnić żądanie.


Yo Make również polubił
Większość ludzi robi to źle. Oto jak często powinieneś aktualizować wszystko.
Smażony zeppole San Giuseppe
Smażone naleśniki warzywne
To jest witamina, której brakuje Twojemu organizmowi, gdy bolą Cię nogi i kości