Po naszym rozwodzie moja była żona poślubiła swojego kochanka, ale jeden z gości powiedział coś, co sprawiło, że zbladła… – Page 4 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Po naszym rozwodzie moja była żona poślubiła swojego kochanka, ale jeden z gości powiedział coś, co sprawiło, że zbladła…

Przez chwilę milczeliśmy. Słyszałem jej oddech, równy, spokojny. Rozmawiałam z Amandą, powiedziała. Powiedziała mi, że do ciebie dzwoniła, że ​​rozmawialiście. Rozmawialiśmy. Ona jest… Ona jest naprawdę niezwykła. Radzi sobie z tym wszystkim z niesamowitą gracją. Jest. Wczoraj piliśmy kawę. Pierwszy raz spotkaliśmy się osobiście. To było surrealistyczne.

Siedząc naprzeciwko kobiety, której męża prawie poślubiłam, rozmawiając o zdradzie i uzdrowieniu, jakbyśmy były starymi przyjaciółkami, nadrabiającymi zaległości. Jak poszło? Lepiej, niż się spodziewałam. Nie jest na mnie zła. Przynajmniej już nie. Powiedziała, że ​​rozumie, jak to jest wierzyć w kłamstwa Derericka, bo sama wierzyła w nie latami. Inne kłamstwa, ale ten sam podstawowy mechanizm. Był dobry w mówieniu ludziom tego, co chcieli usłyszeć.

Był, zgadzałam się, aż w końcu przestał. Powiedziała mi coś ciekawego. Powiedziała, że ​​wtargnięcie na ślub było najodważniejszą rzeczą, jaką kiedykolwiek zrobiła. Nie dlatego, że było to trudne, choć było, ale dlatego, że oznaczało to akceptację faktu, że jej małżeństwo się publicznie skończyło. Że nie może już dłużej chować się za fikcją.

Że musiała zmierzyć się z prawdą przed wszystkimi, których znała. Pomyślałam o Margaret Chen podchodzącej do mikrofonu, o wykalkulowanej odwadze w tamtej chwili. Rozumiem to. Powiedziałam, że czasami najodważniejszą rzeczą, jaką możesz zrobić, to przestać udawać. Czy tak zrobiłaś, przeprowadzając się do Genewy? Częściowo przestałam udawać, że potrafię naprawić coś, co już było zepsute. Przestałam udawać, że mogę sprawić, że pokochasz mnie tak, jak potrzebowałam miłości.

Zaczęłam akceptować, że czasami rzeczy po prostu się kończą i to jest w porządku. Myślisz, że skończyliśmy dobrze? – zapytała cicho Sarah. – A może uważasz, że istniał lepszy sposób? To było delikatne pytanie. Szczere. Myślę, że skończyliśmy w jedyny znany nam sposób. Zapytałam: „Czy mogło być lepiej?”. Prawdopodobnie. Czy mogliśmy się lepiej komunikować? Zdecydowanie.

Ale oboje robiliśmy, co mogliśmy, z tym, co wiedzieliśmy. A to, co wiedzieliśmy, było ograniczone przez nasz własny strach, ból i niezdolność do bycia w pełni szczerym wobec siebie, nie mówiąc już o sobie nawzajem. To bardzo hojne. Ostatnio czuję się hojnie. Chyba coś w szwajcarskiej wodzie. Znów się zaśmiała.

Dźwięk stawał się coraz lżejszy. „Tęsknię za tobą” – powiedziała nagle. „Nie w romantycznym sensie. Nie w sensie „wróćmy do siebie”. Po prostu tęsknię za tobą w moim życiu. Byłeś moim najlepszym przyjacielem, zanim zostałeś moim mężem, a straciłam oboje, kiedy się rozwiedliśmy”. To wyznanie wisiało między nami, szczere i surowe. „Też za tobą tęsknię” – powiedziałam i mówiłam szczerze.

Ale Sarah, nie wiem, czy możemy być przyjaciółkami. Jeszcze nie. Może nigdy. Za dużo historii, za dużo bólu, za dużo złożoności. Wiem. Chciałam tylko, żebyś wiedziała, że ​​jesteś dla mnie ważna. Że te ostatnie kilka tygodni, rozmowa z tobą, znaczyły dla mnie wszystko. Nawet jeśli nie może trwać wiecznie. Może trwać wiecznie – powiedziałam, zaskakując samą siebie.

Po prostu inaczej z granicami, z uczciwością co do tego, kim możemy, a kim nie możemy być dla siebie nawzajem. Kim możemy być? Myślałem o tym, o tym, jak Amanda do mnie zadzwoniła, o dziwnych więziach, jakie tworzy trauma, o tym, jak ludzie mogą się o siebie troszczyć, nie będąc razem. Możemy być dwojgiem ludzi, którzy kiedyś się kochali, a mimo to nadal troszczyć się o to, co się z nimi dzieje.

Możemy od czasu do czasu się odezwać, podzielić się nowościami, szczerze cieszyć się, gdy dzieją się dobre rzeczy, wspierać się, gdy dzieją się trudne rzeczy, ale z dystansu, mając swoje własne, odrębne życie. To brzmi zdrowo. I tak jest, prawda? Sama siebie zaskakuję, jak bardzo jestem zdrowa. Szwajcaria jest dobra dla ciebie. Naprawdę.

Okazuje się, że odległość i czekolada to doskonałe terapeuci. Rozmawialiśmy jeszcze godzinę. Opowiedziała mi o swoich planach. Rzucała pracę, tę, w której poznała Dereka, bo pozostanie w niej przypominało życie na miejscu zbrodni. Myślała o całkowitej zmianie kariery. Może o powrocie na studia, może o czymś zupełnie innym.

Jeszcze nie wiedziała, ale nie miała nic przeciwko temu. Zapisała się na terapię, prawdziwą terapię, dwa razy w tygodniu do kogoś, kto specjalizował się w traumach w związkach i problemach z tożsamością. Sprzedawała mieszkanie. Zbyt wiele wspomnień, zbyt wiele skojarzeń z Derekiem w tej wersji jej życia. Zaczynała od nowa, tak jak ja. A co z Derekiem? – zapytałem.

Słyszałeś o nim? Próbował dzwonić kilka razy, kiedy byłem w Tahoe. Zostawiał wiadomości głosowe, e-maile, te wszystkie przeprosiny. Mój prawnik wysłał mu wezwanie do zaprzestania działalności. Od tamtej pory się ze mną nie kontaktował. Dobrze. Postępowanie upadłościowe postępuje. Jego firma jest likwidowana. Richard Chen skupuje część aktywów po zaniżonej cenie, co wydaje się w jakiś sposób stosowne.

Derek prawdopodobnie zostanie prawie z niczym. Czy czujesz się z tym źle? Nie. A powinnam? Nie. Tylko sprawdzam. Jestem neutralna. Dokonał wyborów. Teraz żyje z konsekwencjami. To już nie mój problem. Echo słów Amandy. Obie kobiety doszły do ​​tego samego wniosku o tym samym mężczyźnie. A ty? – zapytała Sarah.

Spotykasz się z kimś? Spotykasz się z kimś? Byłem na jednej randce. Nic z niej nie wyszło. Dlaczego? Bo cały czas porównywałem ją do ciebie, co nie było sprawiedliwe ani wobec niej, ani wobec mnie. Przepraszam. Nie bądź. To była przydatna informacja. Powiedziała mi, że jeszcze nie jestem gotowy. Może jeszcze nie będę. Ale kiedyś, kiedyś. Kiedy będę mógł spotkać kogoś i zobaczyć go takim, jakim jest, a nie jakim nie jest.

Kiedy mogę wnieść całą siebie do czegoś nowego, zamiast tylko do tych części, które wciąż nie goją się po czymś starym. Naprawdę pracowałeś nad sobą. Musiałeś. Alternatywą było wieczne trwanie w goryczy, a to brzmiało wyczerpująco. Zbliżaliśmy się do końca. Czułem to. Rozmowa dobiegała naturalnego końca. Daniel Sarah powiedział: „Tak, dziękuję za wszystko.

Za to, że byłeś miły, kiedy nie musiałeś. Za to, że mi pomogłeś, kiedy miałeś ku temu wszelkie powody. Za to, że byłeś osobą, która przedkłada przyzwoitość nad zemstę. Nie byłeś mi nic winien, ale i tak mi to dałeś. Nie musisz mi ciągle dziękować. Wiem, ale chcę. Chcę, żebyś wiedział, że to miało znaczenie. Miałeś znaczenie.

Nadal jesteś ważna. Ty też jesteś ważna, Sarah. I mam nadzieję, że znajdziesz to, czego szukasz. Naprawdę. Ciebie też. Mam nadzieję, że Genewa da ci wszystko, czego potrzebujesz. Zbliża się. Pożegnaliśmy się. Nie definitywnie. Tylko na razie. Potwierdziliśmy, że prawdopodobnie kiedyś znów porozmawiamy. Ale nieprędko.

Dopiero gdy oboje włożyliśmy więcej pracy, zbudowaliśmy większy dystans, staliśmy się bardziej sobą. Po tym, jak się rozłączyliśmy, skończyłem gotować makaron, usiadłem przy stole w jadalni i jadłem powoli, naprawdę smakując jedzenie, zamiast je po prostu konsumować. Mój telefon zawibrował. SMS od Sarah. Jeszcze jedno. Amanda kazała ci przekazać, że jeśli kiedykolwiek będziesz w San Francisco, chciałaby postawić ci kawę.

Powiedziała, że ​​jesteś jedyną osobą, która może zrozumieć, przez co przechodzi. Chyba ma rację. Uśmiechnąłem się. Dziwna konstelacja ludzi, którą stworzyły kłamstwa Dereka, krążąca wokół siebie w nieoczekiwany sposób. Powiedz jej, że tego chcę. Odpisałem. I Sarah, bądź zdrowa, naprawdę. Ty też, Danielu. Buduj swoje życie. Bądź szczęśliwa. Zasługujesz na to.

Odłożyłam telefon, dokończyłam makaron, posprzątałam kuchnię, a potem zrobiłam coś, czego nie robiłam od miesięcy. Otworzyłam laptopa i zaczęłam pisać. Nie o Sarze, nie o Dereku, nie o niczym. Po prostu myśli, obserwacje, refleksje na temat tego, co to znaczy zacząć od nowa.

O różnicy między ucieczką a biegiem ku czemuś. O tym, jak czasami koniec czegoś jest dopiero początkiem czegoś innego, czego nie wiedziałeś, że potrzebujesz. Pisałem przez dwie godziny, pozwalając słowom płynąć bez osądzania i redagowania. Pozwoliłem sobie być szczerym wobec bólu, rozwoju i dziwnej, krętej drogi od małżeństwa do rozwodu, przez pomaganie byłej żonie w jej własnym kryzysie, aż do siedzenia w Genewie, jedzenia makaronu w samotności i zaskakująco dobrego samopoczucia. Kiedy w końcu przestałem, miałem 15 stron czegoś.

Nie wpis do pamiętnika, nie wspomnienia, tylko spisana prawda, urzeczywistniona przez imię. Zapisałem ją, zamknąłem laptopa, spojrzałem na Genewę, rozświetloną na tle nocnego nieba i pomyślałem: „Tak właśnie wygląda uzdrowienie”. Nie dramatyczne, nie transformujące w jednej chwili. Po prostu krótkie chwile bycia w porządku.

O byciu sobą, o byciu samemu bez poczucia samotności, o robieniu makaronu i nadawaniu mu sensu. O rozmowie z byłą żoną i utrzymywaniu granic, o pisaniu prawdy i pozwalaniu jej istnieć bez potrzeby, by była czymś więcej niż jest. Jutro obudzę się i zrobię to samo. Zbuduję swoje życie, podejmę decyzje, będę sobą i to wystarczy. Dwa miesiące minęły jak woda płynąca z nurtem.

Nieuniknione, stałe, czasami burzliwe, ale zawsze idące naprzód. Sarah i ja pisaliśmy do siebie od czasu do czasu, wymieniając krótkie wiadomości. Zapisała się na studia podyplomowe z psychologii doradczej. Zażartowała, że ​​przekuwa swoje katastrofy w kwalifikacje. Przeprowadziła się do mniejszego mieszkania w Oakland i zaczęła się wspinać, ot co.

Przysłała mi zdjęcie siebie w połowie ściany, uśmiechniętej, wyglądającej bardziej jak ona sama niż widziałam ją od lat. Wysłałam jej zdjęcia Genewy, jeziora, mojego ukończonego mieszkania, fatalnej próby stworzenia Rusty, która jakimś cudem zamieniła się w cement. Nasze wiadomości były przyjacielskie, pełne dystansu, zdrowe, według mojej terapeutki.

Tak, ja też zaczęłam chodzić do jednego, bo Szwajcaria traktuje zdrowie psychiczne poważnie, a moje ubezpieczenie to pokrywało. Pomyślałam więc, że skoro i tak pracuję, to przynajmniej muszę robić to porządnie. Amanda pisała do mnie dwa razy. Raz, żeby podzielić się artykułem o wyleczeniu się z publicznego upokorzenia, który, jej zdaniem, powinienem docenić.

Kiedyś, żeby dać mi znać, że zdecydowała się na staż chirurgiczny w organizacji Lekarze bez Granic, który zaczyna się za 3 miesiące. Okazuje się, że naprawianie ciał w strefach kryzysowych jest łatwiejsze niż naprawianie własnego życia, napisała. Ale przynajmniej jest to przydatne. Odpisałam jej za każdym razem, krótko, ale szczerze. Nie byliśmy do końca przyjaciółmi, ale byliśmy kimś. Razem ocaleni z doświadczenia Dereka Morrisona, członkowie ekskluzywnego klubu, do którego nikt nie chciał dołączyć. Sam Derek ucichł.

Koniec z wywiadami, koniec z publicznymi oświadczeniami. Marcus zgłaszał sporadyczne widywanie. Derek w kawiarni wyglądał na osłabionego. Derek w sklepie spożywczym kupował makaron instant. Derek najwyraźniej pracował jako konsultant w startupie technologicznym, który prawdopodobnie jeszcze nie znał jego pełnej historii.

Shod i Freuda, których się spodziewałem, nigdy się nie zmaterializowały. Przeważnie po prostu nic nie czułem. Derek stał się nieistotny dla mojej historii, co samo w sobie było swego rodzaju zwycięstwem. Praca szła dobrze. Przedłużono mi kontrakt. Zostałem zaproszony na konferencję w Zurychu na temat modernizacji starych systemów. Poznałem prawdziwych przyjaciół: Jamesa i jego żonę Sophie, parę z mojego budynku, kobietę o imieniu Claudia, która pracowała w moim dziale i podzielała moje uwielbienie dla okropnych filmów akcji.

Budowałam życie, prawdziwe życie, nie tymczasowe schronienie, podczas gdy się goiłam. Prawdziwe życie z rutyną, przyjaźniami, ulubioną piekarnią, niedzielnymi meczami koszykówki i baristką, która znała moje zamówienie. Było dobrze, nawet więcej niż dobrze. Aż nagle, we wtorek wieczorem pod koniec stycznia, zadzwonił telefon z nieznanym mi numerem, ale z lokalizacją, którą znałam. San Francisco.

Odpowiedziałem ostrożnie. Halo, czy to Daniel Chen? Męski głos, profesjonalny, formalny. Nazywam się Robert Walsh. Jestem prawnikiem w kancelarii Walsh and Associates. Reprezentuję dr Amandę Morrison w jej postępowaniu rozwodowym z Derekiem Morrisonem. Ścisnęło mnie w żołądku. Dobrze, powiedziałem ostrożnie.

W czym mogę pomóc? Dzwonię, ponieważ zaistniała sytuacja, która wymaga powiadomienia pewnych stron, a Pan jest jedną z tych stron. Czy ma Pan chwilę, żeby porozmawiać prywatnie? Rozejrzałem się po swoim mieszkaniu, bardzo samotnym, bardzo prywatnym. Mam.

O co chodzi? Dzwonię, aby poinformować, że Derek Morrison wniósł pozew przeciwko kilku stronom, w tym przeciwko Tobie. Słowa na początku nie brzmiały sensownie. Derek pozywał mnie. O co? Przepraszam. Czy możesz powtórzyć? Derek Morrison wniósł pozew cywilny o zniesławienie, ingerencję w cudze sprawy i spisek. Pozwanymi są: dr Amanda Morrison, Margaret Chen, Sarah Chen i Ty, Danielu Chen.

Pozew został złożony wczoraj w Sądzie Najwyższym w San Francisco. Usiadłem. To szaleństwo. Nic nie zrobiłem. Nie byłem nawet w tym samym kraju co Derek od miesięcy. Jak to możliwe? Pozew pana Morrisona zarzuca, że ​​wszyscy czterej oskarżeni podjęli skoordynowane działania mające na celu zniszczenie jego reputacji i firmy.

Twierdzi, że celowo przekazałeś Sarah Chen informacje, które wykorzystano, by ją przeciwko niemu obrócić. Że spiskowałeś z dr Morrison i jej matką, aby go publicznie upokorzyć. Że ponosisz częściową odpowiedzialność za jego bankructwo i utratę dochodów. Właściwie się zaśmiałem. To nie było śmieszne, ale tak absurdalne, że śmiech był jedyną możliwą reakcją. To nawet nie jest prawdą.

Byłem w Szwajcarii, kiedy to wszystko się wydarzyło. Ledwo wiedziałem, co się dzieje, aż do momentu, gdy wszystko się skończyło. Nie rozmawiałem z Amandą ani Margaret przez kilka tygodni po ślubie. Nigdy nie powiedziałem Sarze niczego poza tym, żeby wzięła prawnika i się broniła. Wierzę panu, panie Chen.

I szczerze mówiąc, ten pozew jest błahy, ale też prawdziwy i będziesz potrzebował pełnomocnika, żeby się na niego ustosunkować. Co Dererick w ogóle chce tym osiągnąć? Nie ma pieniędzy. Jego firma jest bankrutem. Co on sobie myśli, że dostanie? Moja ocena. Nie chodzi o pieniądze. Chodzi o winę. Pan Morrison to człowiek, który stracił wszystko i potrzebuje kogoś, kogo mógłby obwinić, oprócz siebie. Więc obwinia wszystkich wokół.

Pozew prawdopodobnie nie zostanie rozpatrzony. Wniosek o oddalenie pozwu, ale i tak będziesz musiał formalnie odpowiedzieć. Pocieram twarz wolną ręką. To było szaleństwo. Kompletne szaleństwo. Co mam zrobić? Musisz zatrudnić adwokata. Mogę polecić prawników praktykujących w Kalifornii. Jurysdykcja wymaga reprezentacji w Kalifornii, ponieważ tam właśnie wniesiono pozew.

Musisz złożyć odpowiedź w ciągu 30 dni od formalnego doręczenia. Nie doręczono mi. Doręczyciele zostaną. Doręczyciele zostali wysłani do wszystkich pozwanych. Biorąc pod uwagę, że mieszkasz w Szwajcarii, doręczenie może potrwać dłużej, ale nastąpi. A jeśli to zignoruję, wyrok zaoczny, co byłoby bardzo złe. Proszę, nie ignoruj ​​tego. Rozmawialiśmy jeszcze 20 minut.

Podał mi nazwiska prawników, wyjaśnił prawdopodobny harmonogram, wielokrotnie zapewniał, że pozew to bzdura, ale ta bzdura i tak wymaga odpowiedzi prawnej. Po rozłączeniu siedziałem w mieszkaniu i patrzyłem w pustkę. Derek mnie pozwał.

Derek, który dopuścił się oszustwa, zniszczył własną firmę, okłamał wszystkich wokół, pozwał mnie za zrujnowanie swojej reputacji. Jego bezczelność była oszałamiająca. Mój telefon zadzwonił ponownie. Sarah, czy dzwonił do ciebie prawnik? – zapytała natychmiast. Jakieś 30 sekund temu. Ty 5 minut temu. Inny prawnik. Ta sama wiadomość. Derek pozywa nas. Wszystkich.

Słyszałeś, co on twierdzi? Spisek, zniesławienie, bezpodstawna ingerencja w kompletną fikcję. To szaleństwo. Nigdy z nikim nie spiskowałem. Nawet nie wiedziałem o istnieniu Amandy aż do ślubu. Wiem, że prawnik powiedział, że prawdopodobnie nie przetrwa to wniosku o oddalenie pozwu, ale i tak musimy odpowiedzieć. To będzie kosztować tysiące dolarów, Danielu.

Koszty prawne za obronę w pozwie, na który niczym nie zasłużyliśmy, bo Derek nie może pogodzić się z tym, że sam sobie zniszczył życie. Słyszałam panikę w jej głosie. Dawna Sarah, ta, która potrzebowała, żeby wszystko było pod kontrolą, zarządzane i natychmiast naprawione. Sarah, odetchnij. Zajmiemy się tym. Ten pozew jest błahy. Każdy kompetentny prawnik doprowadzi do jego oddalenia.

Ale co, jeśli tego nie zrobią? Co, jeśli to będzie się ciągnąć miesiącami? Co, jeśli Derek rzeczywiście przekona sędziego, że to my jesteśmy odpowiedzialni za jego niepowodzenia? To się nie stanie. Fakty na to nie wskazują. Derek skłamał w dokumentach. Derek dopuścił się bigamii. Wspólnicy Derricka wycofali się z powodu jego działań, a nie naszych. Prawda jest po naszej stronie.

Prawda nie powstrzymała go przed złożeniem pozwu. Miała rację. Rozmawiałaś z Amandą? – zapytałem. Jeszcze nie. Jej prawnik zadzwonił do mnie tuż przed tym, jak ja do ciebie zadzwoniłem. Mam do niej zadzwonić po naszej rozmowie. Zadzwoń do niej. Musicie się dogadać. I Sarah, nie pozwól, żeby Derek ci to zrobił.

Nie pozwól, żeby wpędził cię w poczucie, że znów jesteś w kryzysie. Tak dobrze ci szło. Nie pozwól, żeby ci to odebrał. Słyszałem jej oddech. Rozważny. Techniki, których prawdopodobnie nauczyła się na terapii. Masz rację. Masz rację. To po prostu Derek, taki Derek. Zdesperowany i mający urojenia. Nie pozwolę mu wciągnąć mnie z powrotem w swój chaos.

Dobrze. Znajdź prawnika. Niech się tym zajmą. Skup się na swoim życiu, swoim programie, swojej wspinaczce, na wszystkich rzeczach, które naprawdę cię rozwijają. A co z tobą? Wszystko w porządku? Ze mną wszystko w porządku? Przeprowadziłem mentalny rachunek sumienia. Zły? Tak. Sfrustrowany? Zdecydowanie, ale też dziwnie spokojny, bo to był ruch Derericka, nie mój. Jego wybór, nie mój.

Jego desperacka próba przepisania historii, która nie zadziała, bo rzeczywistość nie dba o rewizję. Nic mi nie jest, powiedziałem. Jestem zirytowany, ale nic mi nie jest. To niedogodność, a nie kryzys. Skąd u ciebie taki spokój? Bo jestem 7000 m od Eda. Bo mam tu życie, którego Derek nie może tknąć. Bo jego pozew niczego nie zmienia. To tylko papierkowa robota i pozowanie.

Prawda pozostaje prawdą. Sarah, Derek skłamał. Okłamano nas. Poniósł konsekwencje. Ta historia nie zmienia się tylko dlatego, że wniósł pozew. Boże, kiedy stałeś się taki spokojny we wszystkim? Ja nie jestem spokojny. Mam po prostu dość dawania Derekowi władzy nad moimi emocjami. Już wystarczająco dużo mi odebrał. On też tego nie rozumie. Przez chwilę milczała.

„Dziękuję” – powiedziała w końcu, za to, że znów mnie uspokoiłaś. „Obiecuję, że coraz lepiej radzę sobie z własnym kryzysem, ale najwyraźniej nadal czasami cię potrzebuję”. Właśnie po to są granice. Mogę wspierać, nie dając się pochłonąć. Można potrzebować pomocy, nie będąc zależnym. Radzimy sobie z tym. Radzimy sobie, prawda? Po tym, jak się rozłączyliśmy, zadzwoniłam do Marcusa.

Nie uwierzysz, powiedziałem, kiedy odebrał. Derek cię pozywa. Skąd wiesz? Zadzwonił do mnie prawnik Sarah. Chce, żebym zeznawał jako świadek w sprawie twojego pobytu i wiedzy o całej sytuacji. Powiedziałem im, że byłeś w Szwajcarii i smuciłeś się z powodu rozwodu, a nie w San Francisco, gdzie knułeś misterne plany zemsty. Dokładnie.

Poza tym Derek to idiota. Nawet jego własny prawnik pewnie powiedział mu, że ten pozew jest głupi. Ale zdesperowani ludzie robią głupie rzeczy. Co ty o tym wiesz poza podstawowymi faktami? Marcus zamilkł. Słyszałem stukanie klawiatury. Chyba trochę poszperałem po telefonie prawnika. Derek złożył pozew prosay.

Co to znaczy? To znaczy, że reprezentuje sam siebie. Żaden prawnik nie podjąłby się tej sprawy, bo to bzdura, a on i tak nie może im zapłacić. Więc Derek, w swojej nieskończonej mądrości, postanowił napisać własny pozew. Najwyraźniej to katastrofa. Bełkotliwy, emocjonalny, brzmi bardziej jak wpis z pamiętnika niż dokument sądowy. Żartujesz. Ja nie. Znalazłem kopię w internecie. To dokument publiczny.

Dosłownie napisał coś w stylu: „Oskarżeni spiskowali, żeby zniszczyć mi życie, bo zazdrościli mi sukcesu. To jest nie do zniesienia. Wyślij mi link. Jesteś pewien, że chcesz go przeczytać? Nie poprawi ci to humoru. Wyślij go mimo wszystko”. Pięć minut później czytałem pozew Dereka Morrisona przeciwko mnie i Marcus miał rację. To było nie do zniesienia.

Dokument miał 43 strony. Powinien mieć może 10. Był pełen teorii spiskowych o tym, jak Amanda, jej matka, Sarah i ja w jakiś sposób skoordynowaliśmy plan, by go zniszczyć, jak przekazałem Sarah informacje o jego małżeństwie, jak Amanda wykorzystała koneksje ojca, by nastawić przeciwko niemu inwestorów, jak Margaret zaaranżowała przerwanie ślubu z wyraźnym celem zniszczenia jego firmy.

Nic z tego nie było prawdą, ale co gorsza, nic z tego nie miało sensu. Oś czasu była błędna. Fakty były błędne. Podstawowe rozumienie przebiegu wydarzeń było błędne. Derek stworzył fantazję, w której był ofiarą misternego spisku, a nie architektem własnego upadku. Byłoby to śmieszne, gdyby nie było tak żałosne. Zadzwoniłem ponownie do prawnika Amandy.

Przeczytałem pozew. Powiedziałem: „Ach, miałem nadzieję, że tego nie zrobisz. To szaleństwo”. I rzeczywiście. Dobra wiadomość jest taka, że ​​szaleństwo ułatwia oddalenie pozwu. Zła wiadomość jest taka, że ​​nadal będziesz musiał formalnie odpowiedzieć, co kosztuje pieniądze i czas. Ile pieniędzy zależy od prawnika, którego zatrudnisz.

Prawdopodobnie od 5 do 10 000 dolarów za złożenie wniosku o oddalenie i doprowadzenie sprawy do końca. Mniej, jeśli sędzia szybko go oddali, więcej, jeśli Derek będzie próbował się od tego odrzucić. Od 5 do 10 000 dolarów za obronę przed kłamstwami mężczyzny, który i tak kosztowałby mnie małżeństwo w miesiącach żałoby. „Znajdę adwokata”, powiedziałem. „Prześlij mi nazwiska, które wymieniłeś. Zrobię to. I panie Chen, ten pozew zostanie odrzucony”.

Derek Morrison reprezentuje sam siebie przeciwko czterem oskarżonym, którzy będą mieli kompetentnych adwokatów. Zostanie zmieciony z powierzchni ziemi, ale wiem, że to nie zmniejsza frustracji procesu. Nie, zgodziłem się. Tego wieczoru dostałem e-mail od Amandy. Danielu, zakładam, że już słyszałeś o pozwie. Przykro mi, że zostałeś w to wciągnięty.

Prawie w ogóle się w to nie zaangażowałeś, a teraz jesteś oskarżonym w urojeniowej próbie Dereka zrzucenia winy na wszystkich oprócz siebie. Mój prawnik twierdzi, że powinniśmy skoordynować nasze odpowiedzi. Wszyscy czterej oskarżeni, którzy złożyli podobne wnioski o oddalenie powództwa, będą skuteczniejsi niż indywidualne działania. Skontaktuje się z twoim prawnikiem, gdy tylko go zatrudnisz. Chcę też, żebyś wiedział, że pokryję twoje koszty prawne.

To po części moja wina. Gdybym postąpił inaczej, Derek może nie atakowałby wszystkich w zasięgu. Wiem, że prawdopodobnie odmówisz, ale oferta jest aktualna. Przykro mi, że musisz się z tym zmagać, Amanda. Napisałem odpowiedź. Amanda, to nie twoja wina. Nie zmusiłaś Dereka do oszustwa, okłamywania wielu osób ani wnoszenia błahego pozwu. To były jego wybory.

Nie jesteś odpowiedzialny za jego zachowanie. I zdecydowanie nie musisz płacić za moją obronę prawną. Doceniam ofertę, ale dam sobie radę. Skoordynujmy odpowiedź prawną i oddalmy sprawę jak najszybciej. Dziękuję jednak za uwagę. To coś znaczy. Danielu, jej odpowiedź przyszła godzinę później. Jesteś uparty. Szanuję to. Dobrze.

Ale jeśli zmienisz zdanie, oferta jest aktualna. Poza tym, Sarah do mnie dzwoniła. Trochę się wścieka. Uspokoiłem ją, ale może znowu będzie potrzebowała od ciebie usłyszeć. Ufa ci w sposób, w jaki nie ufa jeszcze reszcie z nas. Powodzenia we wszystkim. Och, spojrzałem na telefon, rozważałem, czy znowu nie zadzwonić do Sarah, ale zrezygnowałem. Musiała nauczyć się radzić sobie z własnym lękiem.

Mogłem ją wspierać, nie będąc dla niej głównym oparciem. Zamiast tego otworzyłem laptopa i zacząłem szukać kalifornijskich prawników specjalizujących się w obronie przed błahymi pozwami, bo takie było moje życie. Teraz, najwyraźniej mieszkając w Genewie, budując karierę, nawiązując przyjaźnie i od czasu do czasu zmagając się z prawnymi konsekwencjami tego, że były mąż mojej byłej żony, a właściwie jej były mąż, nie potrafił zaakceptować rzeczywistości. To było absurdalne.

To było frustrujące, ale też tymczasowe. Ten pozew zostałby odrzucony. Derek znów stałby się nieistotny, a ja dalej budowałabym swoje życie, bo tak właśnie wygląda pójście naprzód. Nie prosta linia, nie czysty zerwanie, ale chaotyczny, skomplikowany proces radzenia sobie z tym, co nadchodzi, nie pozwalając, by to cię definiowało.

Znalazłam prawnika, wysłałam maila z prośbą o konsultację. Potem zamknęłam laptopa, zrobiłam sobie herbatę i usiadłam przy oknie, patrząc na Genewę. Jutro będę musiała zmierzyć się z prawnikami, procesami sądowymi i desperackimi próbami Dereka, by zmienić historię. Dziś będę po prostu tutaj, w swoim mieszkaniu, w swoim życiu, w chwili obecnej. I to mi wystarczyło.

Pozew został oddalony po 6 tygodniach. 6 tygodni korespondencji prawnej, gromadzenia dokumentów i zeznań za pośrednictwem połączeń wideo. Siedziałem w sali konferencyjnej w Genewie o nieludzkich porach, uwzględniając strefę czasową San Francisco, i odpowiadałem na pytania o to, co wiem i kiedy to wiem, co nie było praktycznie niczym, dopóki wszystko się nie wydarzyło.

Orzeczenie sędziego było miażdżące. Przekazała mi je moja prawniczka, bystra Lisa Chen, paradoksalnie niespokrewniona z żadnym z nas, która zajęła się całą sprawą z pełnym profesjonalizmem. Odpowiedni fragment postanowienia sędziego brzmiał: „Sąd stwierdza, że ​​w pozwie powoda nie przedstawiono roszczenia, które mogłoby skutkować przyznaniem zadośćuczynienia.

Zarzuty nie są poparte faktami, lecz spekulacjami i teoriami spiskowymi, które nie mają żadnego oparcia w rzeczywistości. Powód najwyraźniej usiłuje pociągnąć pozwanych do odpowiedzialności za konsekwencje, które były bezpośrednim skutkiem ewidentnych działań oszukańczych powoda. Pozew jest błahy i graniczy z bezczelnym postępowaniem sądowym. Wniosek o oddalenie powództwa został uwzględniony. Powód został zobowiązany do pokrycia kosztów sądowych i kosztów sądowych pozwanych.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Koktajle Spalające Tłuszcz: Twoja Naturalna Droga do Zdrowia i Witalności 🍹✨

Wtorek – Koktajl z Arbuza, Banana i Cytryny 🍉🍋💧 ✅ Składniki: 1/2 szklanki arbuza (bez pestek) 🍉 1 dojrzały banan 🍌 1/2 ...

Ciasto wodne: lekki i pyszny wegański deser!

W misce wymieszaj mąkę, cukier, proszek do pieczenia i sól. W osobnej misce połącz wodę, olej, sok i skórkę cytrynową ...

Polski Puddingkuchen: Sekret Idealnego Połączenia Smaków i Konsystencji

Sposób przyrządzenia: Przygotowanie spodu: W dużej misce wymieszaj mąkę, cukier puder i sól. Dodaj pokrojone na kawałki zimne masło, a ...

Leave a Comment