„Nazwą to wypadkiem”. Te słowa usłyszałem tuż przed tym, jak straciłem równowagę i na ułamek sekundy mój świat zamienił się w zimny marmur i pustkę – poręcz wgryzała się w moje dłonie, stopy szukały czegoś, czego tam nie było, a jej śmiech unosił się nade mną, jakby oglądała program.
Będą myśleć, że to był wypadek. To były słowa, które usłyszałem, zanim poczułem jej dłonie na plecach. Wciąż czuję pustkę pod stopami, zimny marmur coraz bliżej, moje palce mocno zaciśnięte