Znów pracuję do późna dziś wieczorem. Nie czekaj. Kocham cię.
Przyglądałem się wiadomości, po czym napisałem ją ponownie.
Nie ma problemu. Ja też cię kocham.
Trzy małe słowa, które teraz nic nie znaczyły.
Miałem pracę do wykonania.
Tego wieczoru zrobiłem kolację dla jednej osoby, nalałem sobie kieliszek wina i usiadłem przy kuchennym stole z żółtym notesem. Na zewnątrz migotały latarnie uliczne, odbijając światło małej amerykańskiej flagi, którą trzymaliśmy w doniczce na ganku. Dom wydawał się za duży, za pusty, za bardzo pełen duchów.
Zacząłem listę.
Bentley traci: pieniądze. Reputację. Wolność.
Gemma traci: pieniądze. Reputację. Przyjaźń.
Trevor: ubezpieczenie – na wypadek, gdyby mnie zdradził.
Potem sporządziłem kolejną listę. Aktywa, które Bentley mógł ukryć. Osoby, które mogłyby być skłonne zeznawać. Dowody, których wciąż potrzebowałem.
Kiedy skończyłem, była prawie północ. Bentleya wciąż nie było w domu. Pewnie wyszedł z Gemmą, żyjąc swoim drugim życiem, podczas gdy ja siedziałem w kuchni, planując, jak rozmontować wszystko, co zbudował na kłamstwach.
Mój telefon znowu zawibrował. Nieznany numer.
Tu Trevor. W załączniku dane konta, o które prosiłeś. Jest tego więcej, niż myślałem. Planował to od co najmniej dwóch lat.
Dwa lata.
Planował mnie zostawić od dwóch lat.
Otworzyłem załącznik i zacząłem czytać. Z każdym wierszem moja determinacja rosła. Bentley przelał prawie cztery miliony dolarów na konta, o których istnieniu nie wiedziałem. Przeniósł trzy nieruchomości do spółek-fisz. Wypłacił nawet część swojej emerytury i ukrył ją za granicą.
Ale popełnił jeden poważny błąd.
Ufał, że Trevor dochowa swoich tajemnic.
A Trevor, przerażony o swoją przyszłość, właśnie wręczył mi klucze do zniszczenia Bentleya.
Nalałem sobie kolejną lampkę wina i wzniosłem ją w stronę cichej, nieskazitelnie czystej kuchni.
„Żeby się zemścić” – wyszeptałem. „I żeby mieć pewność, że nigdy się tego nie domyślą”.
Następne dwa tygodnie były prawdziwą ucztą oszustwa.
Grałam rolę nieświadomej niczego żony tak dobrze, że momentami nawet ja sama prawie w to wierzyłam. Śmiałam się z żartów Bentleya. Zwijałam się obok niego na kanapie, żeby oglądać Netflixa. Pytałam go o dzień, wysłuchiwałam jego narzekań na klientów, kiwałam głową w odpowiednich miejscach.
Nawet uprawiałam z nim seks z namiętnością, która zaskoczyła nas oboje.
Później, gdy zasnął, leżałam w ciemnościach, wpatrując się w wentylator sufitowy i wyobrażając sobie wszystkie sposoby, w jakie jego życie wkrótce się zawali.
Spotkaliśmy się z Gemmą na kawie jeszcze trzy razy. Każda rozmowa dawała mi kolejny element układanki. Opowiadała o swoim „skomplikowanym związku”, o nadziejach i obawach, o tym, jak bardzo kochała tego tajemniczego mężczyznę. Ani razu nie wymieniła jego imienia, ale nie musiała. Każdy szczegół, którym się dzieliła, tylko potwierdzał to, co już wiedziałam.
Planowała coś. Czuła teraz niespokojną energię, naglącą potrzebę.
Podczas naszego ostatniego spotkania przy kawie, tydzień przed świętami Bożego Narodzenia, w końcu pokazała nam rękę.
„Chyba postawię mu ultimatum” – powiedziała nagle, mieszając latte z niepotrzebną siłą. „Albo powie o nas żonie do Bożego Narodzenia, albo przeprowadzam się do Seattle”.
„To odważne” – powiedziałam, zachowując troskę i wsparcie. „Jesteś na to gotowa?”
„Nie mogę tak dalej żyć, Rachel”. Potarła czoło. „Kocham go. Chcę prawdziwego życia. Nie kradzionych chwil, sekretnych pokoi hotelowych i nocnych telefonów z wyłączonymi liniami. Chcę poranków. Weekendów. Świąt”.
W jej oczach pojawiły się łzy. „Myślisz, że źle robię, naciskając na niego?”
„Myślę, że zasługujesz na to, żeby być czyimś pierwszym wyborem” – powiedziałem z przekonaniem. „To nie ich sekret”.
„Masz rację”. Złapała mnie za rękę, ściskając ją jak koło ratunkowe. „Masz absolutną rację. Boże, co ja bym bez ciebie zrobiła?”
„Nigdy nie będziesz musiał się o tym przekonać” – powiedziałem.
Tej nocy spotkałem Trevora w ciemnym parkingu w centrum miasta. Betonowe filary, migoczące świetlówki, echo naszych kroków. Stale dostarczał mi informacji – wyciągi bankowe, rejestry nieruchomości, e-maile od Bentleya z pytaniami, jak „poradzić sobie z sytuacją Rachel”.
Teraz podał mi pendrive’a.
„Planuje złożyć wniosek dzień po Nowym Roku” – powiedział Trevor. „Jego prawnik przygotował dokumenty. Są tam”.
Podłączyłem dysk do laptopa, siedząc za kierownicą, z wyłączonym silnikiem i lekko zaparowanymi szybami. Pozew rozwodowy sprawił, że krew się we mnie zagotowała.
Bentley twierdził, że różnice są nie do pogodzenia. Żądał podziału sześćdziesięciu do czterdziestu na swoją korzyść i zażądał, abym opuściła nasz dom w ciągu trzydziestu dni od złożenia pozwu. Planował nawet przedstawić się jako ofiara, twierdząc, że byłam emocjonalnie zdystansowana i odmówiłam terapii.
„Planuje też powiedzieć, że nie wspierałeś jego kariery” – dodał cicho Trevor. „Że nie podobał ci się jego sukces”.
Oczywiście, że tak.
„A co z Gemmą?” – zapytałem. „Jaka jest jej sytuacja finansowa?”
„Zabawne, że pytasz”. Trevor przejrzał zawartość telefonu i wyciągnął go, żebym go zobaczył. „To jedno z kont Gemmy. Zauważyłaś coś?”
Przeskanowałem wyciąg. Miesięczne wpłaty. Ta sama kwota, to samo źródło.
„Pięć tysięcy dolarów” – powiedziałem. „Co miesiąc. Z jednego z ukrytych kont Bentleya”.
„Płaci jej” – powiedział Trevor. „Od ośmiu miesięcy. Zaraz po ślubie”.
Wszystko wskoczyło na swoje miejsce.
„Ona go szantażuje” – powiedziałem.
„Może” – powiedział Trevor. „A może po prostu tak mają. Tak czy inaczej, płaci za przywilej posiadania drugiej żony”.
Jego wyraz twarzy pociemniał. „To nie wszystko. Gemma wykupiła polisę na życie Bentleya trzy miesiące temu. Dwa miliony dolarów. Podała się jako beneficjentka.”
Lód spływał mi po kręgosłupie.
„Ona co?”
„Dwa miliony” – powtórzył. „Bentley się na to zgodził. Pewnie nie myślał o tym zbyt wiele. Ale Rachel…” Spojrzał mi w oczy. „Myślę, że Gemma może planować odebranie pieniędzy”.
Parking nagle zaczął przypominać pułapkę, pełną cieni i echa.
„Myślisz, że ona chce go zabić?” – zapytałem.
„Nie wiem, czego ona chce” – powiedział Trevor. „Ale myślę, że chce swojej wypłaty, tak czy inaczej. A martwy mąż jest więcej wart niż rozwiedziony”.
Nagle przyszła mi do głowy ciemna, zimna myśl.
„Trevor” – powiedziałem powoli – „jeśli coś się stanie Bentleyowi, gdy będzie jeszcze prawnie ze mną żonaty, kto dostanie jego majątek?”
„Tak”, powiedział. „Nadal jesteś jego legalną żoną. Małżeństwo w Nevadzie jest nieważne. Więc Gemma dostałaby pieniądze z ubezpieczenia. Ty dostałbyś… wszystko inne”.
W mojej głowie zaczął kiełkować plan, błyskotliwy i niebezpieczny.
„Teoretycznie” – dodał szybko Trevor. „Rachel, jeśli myślisz to samo, co ja…”
„Nie zamierzam go zabić” – warknęłam. „Nie jestem nią”.
Odpaliłem samochód, silnik zamruczał. „Ale dopilnuję, żeby plan Gemmy zakończył się spektakularną porażką. I żeby oboje skończyli z niczym”.
Jechałem do domu, wciąż słysząc w uszach ostrzeżenia Trevora. Bentley był w kuchni, kiedy wszedłem, z podwiniętymi rękawami, krojąc warzywa na wyspie kuchennej. W powietrzu unosił się zapach czosnku i ziół. Z głośnika Bluetooth cicho grał jazz. Za oknem, na okapach domów po drugiej stronie ulicy, migotały świąteczne lampki.
„Pachnie niesamowicie” – powiedziałam, pochylając się, żeby pocałować go w policzek.
Uśmiechnął się i przyciągnął mnie bliżej. „Pomyślałem, że zrobię twoje ulubione danie. Mam wrażenie, że od tygodni nie jedliśmy razem prawdziwej kolacji”.
„To dlatego, że pracujesz do późna” – powiedziałam lekko, sięgając po kieliszek do wina.
„Wiem. Przepraszam”. Odwrócił się z powrotem do pieca. „Po Nowym Roku wszystko się uspokoi. Obiecuję”.
Zrobiliby to. Tylko nie w sposób, jakiego się spodziewał.
Tej nocy, gdy spał obok mnie, dopracowałam swój plan. Miałam już wystarczająco dużo dowodów, żeby go zniszczyć – wyciągi bankowe, zdjęcia, zeznania Trevora, pozew rozwodowy, polisę na życie. Ale potrzebowałam czegoś więcej.
Potrzebowałem ich własnych słów.
Potrzebowałem wyznań.
I dokładnie wiedziałem, jak je zdobyć.
Zatrudniłem prywatną detektyw Ritę Antonio, kobietę po czterdziestce, z bystrym wzrokiem i prostym bobem. Pracowała nad sprawami niewierności na całym Zachodnim Wybrzeżu. Kiedy spotkałem ją w zatłoczonej kawiarni, słuchała, nie przerywając, gdy przedstawiałem jej sytuację.
„Niczego nie robisz połowicznie, prawda?” powiedziała w końcu.
„Kiedyś tak robiłam” – powiedziałam. „Patrz, do czego mnie to doprowadziło”.
Rita upiła łyk czarnej kawy. „Możemy cię podłączyć. Możemy też zamontować kamery w domu. Audio. Wideo. Wszystko.”
„Chcę mieć kamery wszędzie, gdzie mogę je legalnie umieścić” – powiedziałem. „Salon. Gabinet. Korytarz. Patio. Sypialnia”.
Uniosła brew. „Jesteś pewien? Czasami ludzie widzą rzeczy, których nie da się odzobaczyć”.
„Potrzebuję prawdy” – powiedziałem. „Całości”.
Moją sceną była nasza coroczna impreza świąteczna.
Udekorowałam dom jak z magazynu – białe światełka wokół ganku, wysoka choinka w salonie uginająca się od ozdób zebranych przez lata wakacji, girlanda owinięta wokół poręczy. Mała ozdoba w kształcie amerykańskiej flagi wisiała na szczycie choinki, szczegół, którego nikt poza mną nie zauważył.
Zaprosiłem wszystkich. Przyjaciół. Rodzinę. Sąsiadów. Kolegów z firmy Bentleya. I oczywiście Gemmę.
Początkowo próbowała odmówić, twierdząc, że ma inne plany.
„Potrzebuję cię tam” – powiedziałem jej przez telefon, a mój głos lekko drżał. „Jesteś moją najlepszą przyjaciółką. Bez ciebie nie będzie już tak samo”.
Zawahała się, ale w końcu ustąpiła. „Dobrze. Przyjdę na chwilę”.
W noc imprezy nasz dom wypełnił się muzyką i śmiechem. Ludzie zrzucali płaszcze w holu, komplementowali dekoracje, pytali o plany świąteczne. Przechadzałam się po pokojach, dolewając szampana, przyjmując komplementy dotyczące jedzenia, choinki i mojej czerwonej sukienki.
„Rachel, dom wygląda przepięknie” – powiedziała Gemma, kiedy podeszła i mnie przytuliła. Miała na sobie szmaragdowy aksamit, a jej ciemne włosy spływały luźnymi falami na ramiona. Wyglądała jak bohaterka świątecznego filmu.
„Ty też” – powiedziałem – i mówiłem poważnie. Nawet teraz, wiedząc wszystko, rozumiałem, dlaczego Bentley się w niej zakochał. „Chodź, przyniosę ci wina”.
W miarę upływu nocy uważnie ich obserwowałem.
Bentley i Gemma nie rozmawiali. Nie patrzyli na siebie. Stali po przeciwnych stronach pokoju. Dla każdego innego byli co najwyżej znajomymi.
Ale widziałem napięcie w jego zaciśniętej linii szczęki, ilekroć ktoś wypowiadał jej imię. Widziałem, jak podążała za nim wzrokiem, gdy myślała, że nikt nie patrzy.
Około dziesiątej wcieliłem w życie kolejną część planu.
„Bentley” – zawołałem przez pokój, podnosząc głos na tyle, żeby przebić się przez muzykę. „Czy możesz mi pomóc przynieść więcej szampana z garażu?”
„Jasne” – powiedział, przepraszając za rozmowę z jednym z młodszych architektów.
W ciszy garażu, z dala od zgiełku imprezy, zwróciłem się do niego.
„Musimy porozmawiać” – powiedziałem.
Zmarszczył brwi. „Co się stało? Wszystko w porządku?”
„Gemma mi dziś coś powiedziała” – powiedziałam, łagodniejąc. „O mężczyźnie, z którym się spotykała”.
Znieruchomiał. „A co z nim?”
„Powiedziała, że obiecał odejść od żony do Bożego Narodzenia” – powiedziałem. „Martwię się o nią. Co, jeśli tego nie zrobi? Co, jeśli tylko ją zwodzi?”
„Jestem pewien, że mu na niej zależy” – powiedział ostrożnie Bentley. „To są… skomplikowane sprawy”.
„Naprawdę?” Podszedłem bliżej. „Jeśli kogoś kochasz, wybierasz go. Nie każesz mu czekać w cieniu”.
Coś błysnęło w jego oczach — poczucie winy, strach, może jedno i drugie.
„Rachel—”
„Chcę tylko, żeby była szczęśliwa” – kontynuowałem. „Zasługuje na kogoś, kto będzie ją stawiał na pierwszym miejscu. Nie sądzisz?”
„Tak” – powiedział cicho. „Tak”.
Pocałowałem go w policzek. „Jesteś dobrym człowiekiem, Bentley. Mam szczęście, że cię mam”.
Przytulił mnie mocno. Czułam drżenie w jego ramionach.
„Kocham cię, Rachel” – wyszeptał.
„Ja też cię kocham” – powiedziałam i pozwoliłam mu się przytulić, zanim wróciliśmy do środka.
Godzinę później zobaczyłem Gemmę samotnie wymykającą się na tylne patio. Odczekałem pięć minut, po czym zobaczyłem, jak Bentley przeprasza i idzie za nią.
Doskonały.
Jedna z kamer Rity była ukryta między lampkami na patio i skierowana na niewielki kącik wypoczynkowy z widokiem na nasze małe podwórko i sąsiednie ogrodzenia.
Rozmawiałem z gośćmi, śmiałem się z dowcipów, napełniałem miseczki sosem, a serce waliło mi jak młotem. Piętnaście minut później wrócili osobno. Oczy Gemmy były szkliste. Twarz Bentleya ściągnięta.
Gemma znalazła mnie w kuchni.
„Muszę iść” – powiedziała nagle.
„Co? Ale jest dopiero jedenasta”. Zmarszczyłam brwi. „Wszystko w porządku?”
„Nic mi nie jest. Tylko… boli mnie głowa”. Chwyciła płaszcz. „Dziękuję za zaproszenie. Impreza jest piękna”.
Wyszła, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Przez przednią szybę widziałem, jak niemal biegnie do samochodu.
Bentley pojawił się u mojego boku.
„Czy Gemma czuje się dobrze?” zapytał.
„Powiedziała, że boli ją głowa”. Przyglądałem się jego twarzy. „Coś się stało?”
„Nie” – odpowiedział szybko. „Dlaczego o to pytasz?”
„Wyglądacie na zdenerwowanych” – powiedziałem łagodnie.
„Nic mi nie jest, Rachel. Jestem tylko zmęczony”. Pocałował mnie w czoło. „To była długa noc”.
Impreza dobiegła końca około północy. Po wyjściu ostatniego gościa, Bentley i ja w milczeniu sprzątaliśmy. Co chwila sprawdzał telefon, pisał wiadomości i je kasował.
„Wszystko w porządku w pracy?” – zapytałem swobodnie.
„Tak” – powiedział. „Tylko kilka spraw na ostatnią chwilę przed przerwą świąteczną”.
Kłamstwo, pewnie. Nie miało to znaczenia.
Kiedy usłyszałem, że na górze zaczyna się prysznic, wziąłem jego telefon z blatu. Zmienił hasło, ale widziałem, jak je wcześniej wpisywał.
Urodziny Gemmy.
Wątek tekstowy z nią był prawie na górze.
Gemma: Nie możemy tego tak dalej robić.
Bentley: Obiecałeś mi Boże Narodzenie. Powiedziałeś Boże Narodzenie.
Gemma: Wiem, ale widząc ją dziś wieczorem, widząc was oboje razem… nie wiem, czy dam radę.
Bentley: Czyli po tym wszystkim, co przeszliśmy, po prostu odejdziesz, po tym, jak mnie poślubisz?
Gemma: Ten ślub był dla mnie prawdziwy. Złożyliśmy przysięgę. Czy to nic nie znaczyło?
Bentley: Oczywiście, że coś znaczyli. Kocham cię. Ale to jest bardziej skomplikowane, niż myślałem.
Gemma: Masz czas do Sylwestra. Powiedz jej, albo ja to zrobię. I uwierz mi, Bentley, nie chcesz, żebym to ja jej to powiedziała.
Zrobiłem zrzut ekranu wszystkiego i wysłałem mailem na moje bezpieczne konto, a potem usunąłem wszelkie ślady mojej obecności w wiadomościach. Ręce mi się trzęsły. Nie ze strachu.
Z podniecenia.
Gemma właśnie podała mi idealny termin.
Sylwester.
Noc, w której wszystko miało się zawalić. Tylko nie tak, jak się spodziewali.
Następnego ranka spotkałem Ritę w innej zatłoczonej kawiarni po drugiej stronie miasta. Przesunęła tablet po stole.
„Chcesz zobaczyć nagranie z patio” – powiedziała.


Yo Make również polubił
Szarlotka Truskawkowa: Klasyczny Deser Pełen Słodyczy i Elegancji 🍓🍰
Nieznana funkcja Twojej pralki – Jak wykorzystać ją do suszenia prania i zaoszczędzić czas!
Dlatego słyszysz wibrację telefonu, ale gdy sprawdzasz: nic się nie dzieje
Gdzie wyrzucać styropian? Błędy, których należy unikać podczas recyklingu.