Pan Hendrickx przesunął dokumenty po stole. „To są wyciągi bankowe pokazujące nieautoryzowane wypłaty z konta pani Morrison. Wykorzystano dane Rebekki Morrison. Adres IP prowadzi do gospodarstwa domowego Morrison-Jenkins. Proszę wyjaśnić, dlaczego to nie jest kradzież”.
Pewność siebie Brada zbladła. Szeptał do Dereka i Rebekki. Twarz Rebekki zbladła, gdy spojrzała na dokumenty.
„Mój klient został upoważniony do dostępu do tego konta” – powiedział Brad.
„W nagłych wypadkach” – odpowiedział Hendrickx chłodno i precyzyjnie – „nie do użytku osobistego – i na pewno nie bez pozwolenia. Mamy zeznania pani Morrison. Mamy świadków. Mamy zeznania bankowe. Co masz?”
Telefon Dereka zawibrował. Spojrzał na niego, zmarszczył brwi, a potem zbladł. Wstał gwałtownie.
„Muszę to wziąć.”
„Panie Jenkins, jesteśmy w trakcie…” – zaczął Brad.
Ale Derek już stał przy drzwiach, trzymając telefon przy uchu.
Przez szklaną ścianę obserwowaliśmy, jak na jego twarzy malowały się wahania: zmieszanie, gniew, panika.
Wrócił z twarzą poszarzałą. „Musimy to przerwać. Coś się wydarzyło w pracy”.
„Derek, nie możemy po prostu…” powiedziała Rebecca.
„No, Rebecco.” Jego głos się załamał.
Wtedy w drzwiach biura pojawiły się dwie osoby w garniturach.
„Derek Jenkins?”
“Tak.”
„Jestem detektyw Martinez, policjant z Columbus. Musi pan z nami pójść. Jest pan aresztowany za defraudację i oszustwo”.
W pokoju wybuchła wrzawa.
Rebecca krzyknęła. Brad podskoczył, domagając się wyjaśnień.
Derek po prostu stał tam nieruchomo, podczas gdy detektywi odczytywali mu jego prawa i zakładali mu kajdanki.
Gdy go odprowadzali, Derek spojrzał na mnie – nie ze złością, ale z czymś gorszym.
Uznanie.
W końcu zrozumiał.
To nie ja byłem tą wrażliwą.
Miał.
Przełożono zeznania. Oczywiście – Derek siedział w więzieniu, nie mogąc wpłacić kaucji: 50 000 dolarów, na którą ani on, ani Rebecca nie mogli sobie pozwolić. Linda odmówiła wpłacenia kaucji.
„Niech tam siedzi i myśli o tym, co zrobił” – powiedziała mi przez telefon. „Rebecca dzwoniła do mnie siedemnaście razy tej nocy”.
Nie odpowiedziałem.
W końcu, o północy, Rebecca zostawiła wiadomość głosową. Jej głos był złamany, łamiący się.
„Mamo, proszę. Derek siedzi w więzieniu. Mówią, że okradł swoją firmę. Mówią, że może trafić do więzienia na pięć lat. Nie… Nie wiem, co robić. Nie stać mnie na samą hipotekę. Nie stać mnie na nic. Proszę, potrzebuję pomocy. Potrzebuję mamy”.
Posłuchałem raz, zapisałem i poszedłem spać.
Następnego ranka zadzwonił pan Hendrickx.
„Płatność Lindy Caldwell została zaksięgowana. Masz teraz 23 000 dolarów plus 4200 dolarów kosztów sądowych. Pozew został uznany”.
“Dobry.”
„To nie wszystko. Pracodawca Dereka wnosi własny pozew o 87 000 dolarów skradzionych środków. Jego majątek zostanie zajęty. Dom prawdopodobnie zostanie przejęty przez wierzyciela. Rebecca rozważa ogłoszenie upadłości.”
„A przestępczo?”
„Derek przyzna się do winy. Jego prawnik skontaktował się już z prokuratorem okręgowym w sprawie ugody. Prawdopodobnie dwa do trzech lat więzienia, odszkodowanie i dozór kuratora.”
Dwa do trzech lat.
Derek trafiłby do więzienia.
Człowiek, który nazwał mnie biedną, który groził mi opieką, który manipulował moją córką, żeby mnie okradła, trafiłby do więzienia.
Nie poczułem nic. Żadnej satysfakcji. Żadnego współczucia.
Tylko pustka.
„A co z Rebeccą?” zapytałem.
„Nie postawiono jej zarzutów. Nie ma dowodów na to, że wiedziała o defraudacji. A nasz pozew jest ugodzony”. Zrobił pauzę. „Więc… jest wolna. Spłukana, ale wolna”.
Tego popołudnia w moich drzwiach pojawiła się Rebecca.
Nie pukała. Po prostu siedziała na schodach mojego ganku, obejmując się ramionami i płacząc.
Obserwowałem ją przez okno przez dwadzieścia minut.
W końcu otworzyłem drzwi.
„Rebeko.”
Spojrzała w górę, jej twarz była opuchnięta, a oczy zapadnięte.
„Idzie do więzienia”.
„Tak” – powiedziałem.
„Powiedział mi…” Jej głos był matowy, wyczerpany. „Powiedział mi, że odniósł sukces. Że jego zlecenia są świetne. Że stać nas na wszystko”.
Przełknęła ślinę.
„Wierzyłam mu. Wierzyłam we wszystko. A teraz nie mam nic.”
„Uwierzyłeś mu, kiedy nazwał mnie biednym” – powiedziałem. „Uwierzyłeś mu, kiedy powiedział, że powinniśmy wziąć nade mną opiekę. Uwierzyłeś mu, kiedy cię uczył, jak manipulować mną fałszywymi przeprosinami”.
„Wiem”. Nie broniła się już. „Wiem, co zrobiłam. Wiem, kim jestem”.
„Kim jesteś, Rebeko?”
Spojrzała na mnie i po raz pierwszy od lat zobaczyłem swoją córkę – naprawdę ją zobaczyłem pod całym tym udawaniem i przedstawieniem.
„Słaba” – wyszeptała. „Jestem słaba”.
Usiadłem obok niej na schodach ganku – nie dotykając jej, po prostu będąc obecnym.
„Co się teraz stanie?” zapytała.
„Derek przyznaje się do winy. Trafia do więzienia. Tracisz dom. Zgłaszasz upadłość. Zaczynasz od nowa”.
„Nie mogę zacząć od nowa”. Jej głos się załamał. „Mam czterdzieści dwa lata, nie mam pieniędzy, domu, męża… a moja matka mnie nienawidzi”.
„Nie nienawidzę cię.”
Spojrzała na mnie zaskoczona.
„Jestem zła. Jestem zraniona. Jestem zawiedziona. Ale nie nienawidzę cię, Rebecco. Jesteś moją córką. To nie znika ot tak.”
„Nawet po tym wszystkim?”
„Nawet po wszystkim.”
Zatrzymałem się.
„Ale nie będę już twoją siatką bezpieczeństwa. Nie będę ci pomagać. Nie uchronię cię przed konsekwencjami, na które zasłużyłeś”.
“Rozumiem.”
„Naprawdę?” – zapytałem. „Bo przez trzy lata uciekałeś przed konsekwencjami – wydawałeś pieniądze, których nie miałeś, zabierałeś mi pieniądze, pozwalałeś Derekowi sobą sterować, byłeś słaby, jak sam powiedziałeś. Zrozumieć znaczy się zmienić, a nie tylko powiedzieć, że się zmienisz. Naprawdę to zrobić”.
Rebecca otarła twarz. „Nie wiem jak”.
„Zaczynasz od bycia szczerym wobec siebie – wobec wszystkich. Znajdujesz pracę, jakąkolwiek pracę. Wynajmujesz małe mieszkanie. Żyjesz w zgodzie ze swoimi możliwościami. Idziesz na terapię. Odkrywasz, kim jesteś bez Dereka, bez pieniędzy, bez udawania”.
„Czy…” Zawahała się. „Czy mi pomożesz?”
“NIE.”
To słowo zawisło między nami.
„Musisz to zrobić sama” – kontynuowałem. „Nie dlatego, że cię nie kocham, ale dlatego, że musisz sobie udowodnić, że potrafisz – że nie jesteś słaba – że potrafisz odbudować swoje życie bez polegania na kimkolwiek”.
Rebecca powoli skinęła głową.
„A potem… a potem może” – wyszeptała – „może spróbujemy jeszcze raz. Powoli. Ostrożnie. Z uczciwością, z granicami, z szacunkiem”.
„Mogę to zrobić”. Jej głos był cichy, ale stanowczy. „Zrobię to”.
Wstała.
„Powinienem iść. Muszę zadzwonić do firmy udzielającej kredytu hipotecznego. Rozpocząć procedurę zajęcia nieruchomości.”
„Rebecca”. Odwróciła się.
„Fundusz powierniczy, który założyłem dla ciebie lata temu – 127 000 dolarów – wciąż tam jest. Nie ruszyłem go”.
Jej oczy się rozszerzyły.
„Ale zmieniam warunki. Nie będziesz mógł z niego korzystać przez dwa lata. A kiedy już to zrobisz, będziesz musiał mi udowodnić, że jesteś zatrudniony od co najmniej osiemnastu miesięcy, mieszkasz samodzielnie i jesteś na terapii. Takie są moje warunki”.
Łzy spływały jej po twarzy.


Yo Make również polubił
Zapomniany Prezent: Jak Odkryć Zastosowanie Nieużywanego Przedmiotu?
Kostki wołowe z sosem grzybowym i ryżem. Życzę wszystkim miłego i relaksującego poranka
Pomarańczowy Chiacchiere z Olejem: Lekki, Pachnący i Bez Masła
Jeśli masz 1 jajko, 1 jabłko, mąkę i mleko. przygotować ten pyszny słodki przepis.