Nieznajomy zostawił niebieskie pudełko na moim stoliku w kawiarni i powiedział, że będzie mi potrzebne dziś wieczorem – Page 4 – Pzepisy
Reklama
Reklama
Reklama

Nieznajomy zostawił niebieskie pudełko na moim stoliku w kawiarni i powiedział, że będzie mi potrzebne dziś wieczorem

„Bo wciąż nam mało” – powiedział. „Mark zebrał sporo, ale przed śmiercią ukrył coś – dokumentację, która łączy Timothy’ego bezpośrednio z operacją. Szukaliśmy jej miesiącami. Bez niej nie uda nam się zamknąć całej sprawy”.

Notatka.

Cienki skrawek papieru.

Prawda została pochowana.

Wyciągnąłem telefon Marka z kieszeni i pokazałem Hallowi wiadomość.

„Zostawił mi to” – powiedziałem. „Prawda jest zakopana. Myślałem, że to metafora, ale… a co, jeśli to dosłowne? Co, jeśli faktycznie zakopał dowody gdzieś na posesji?”

Hall spojrzał na notatkę, potem na mnie.

„Skąd masz ten telefon?”

„Dała mi to kobieta” – powiedziałem. „W kawiarni. Powiedziała, że ​​będę tego potrzebował”.

„Jak ona wyglądała?” zapytał Hall.

Opisałam stalowoszare włosy, surowy kok i ciemne futro.

Twarz Halla zbladła.

„To Jennifer Ward” – powiedział. „Była opiekunką Marka. Moją partnerką w śledztwie”.

Poczułem ucisk w żołądku.

„Zniknęła trzy dni temu. Myśleliśmy, że została porwana lub zabita”.

„Mówisz, że ona żyje” – wyszeptałem.

„I działamy poza oficjalnymi kanałami” – powiedział Hall. „Jeśli dojdzie do wycieku w lokalnych organach ścigania, może on również mieć miejsce w Biurze”.

Złapał mnie za ramiona, natarczywie.

„Pani Whitmore, musi pani znaleźć to, co Mark zakopał. To jedyny sposób, żeby ich powstrzymać – i jedyny sposób, żeby się chronić”.

„Ale szukałem wszędzie” – powiedziałem. „W domu. W stodole. Nie wiem, gdzie indziej…”

„Pomyśl” – naciskał Hall. „Gdzie Mark zakopałby coś ważnego? Gdzieś, gdzie tylko ty byś wpadł na pomysł, żeby zajrzeć”.

Zamknęłam oczy i cofnęłam się w czasie, myśląc o czterdziestu latach naszego małżeństwa – o nawykach Marka, jego żartach, jego cichej paranoi na punkcie bezpiecznego przechowywania dokumentów.

I wtedy sobie przypomniałem.

„Ogród” – szepnąłem.

„Jaki ogród?”

„Ogród różany mojej mamy” – powiedziałem, otwierając oczy. „Za domem. Kiedy się tu przeprowadziliśmy, posadziłem dla niej pamiątkowy krzew róży. Mark pomógł mi wykopać dół. Żartował, że jest wystarczająco głęboki, żeby zakopać w nim skarb”.

Hall już się ruszył.

„Pokaż mi.”

Byliśmy już w połowie podwórka, gdy światła reflektorów oświetliły podjazd.

Samochód.

A potem jeszcze jeden.

Hall zaklął pod nosem i pociągnął mnie w stronę stodoły.

„Ilu ludzi wie, że tu jesteś?” syknął.

„Nikomu” – powiedziałem. „Nikomu nie powiedziałem”.

Ale gdy samochody zaparkowały i drzwi się otworzyły, zobaczyłem, kto wysiadł.

Tymotka.

Diana.

Detektyw Hardwick.

Krew mi zmroziła krew w żyłach.

„Obserwowali posesję” – mruknął Hall. „Muszą mieć kamery. Gdzieś ukryte”.

Wróciliśmy do stodoły. Hall wyciągnął telefon.

„Wzywam posiłki” – powiedział. „Ale są co najmniej dwadzieścia minut drogi stąd”.

Na zewnątrz, po podwórzu, niósł się głos Timothy’ego.

„Mamo! Mamo, wiemy, że tu jesteś. Światło w twojej sypialni było zgaszone i widzieliśmy, jak szłaś do stodoły.”

Potem rozległ się ostrzejszy głos Diane.

„Christina, przestań się wygłupiać. Jesteśmy tu, żeby ci pomóc”.

Następnie Hardwick.

„Pani Whitmore” – zawołał – „proszę panią wyjść. Musimy porozmawiać o pani stanie psychicznym i niepokojących zachowaniach, o których pani doniesiono”.

Ścisnęło mnie w żołądku.

Mieli mnie zabrać.

Dziś wieczorem.

Zaangażuj mnie.

Kontroluj mnie.

A zanim ktokolwiek zacznie kwestionować moją własność, już jej nie będę miał.

Hall wcisnął mi coś w dłoń.

Jego latarka.

„Tylne drzwi stodoły” – wyszeptał. „Idź do ogrodu różanego. Kop u podstawy róży nagrobnej. Cokolwiek znajdziesz – zabierz to i uciekaj. Wyjdź na drogę. Znajdź jakieś publiczne miejsce”.

„A co z tobą?” – wyszeptałem.

„Odwrócę ich uwagę” – powiedział Hall.

„Aresztują cię.”

„Jestem agentem federalnym” – powiedział, ale strach w jego oczach go zdradził. „Jeśli Hardwick jest skorumpowany, jeśli twój syn i Diane byliby gotowi zrobić to, co zrobili Markowi… mogłoby ich to nie obchodzić”.

Głos Timothy’ego był teraz bliżej.

„Mamo, proszę.”

Dołączyła do nich Diane, słodka i okrutna.

„Christina, martwimy się o ciebie. Timothy mówi, że mówiłaś o tym, że Mark żyje”.

Hardwick znów autorytatywny.

„Pani Whitmore, proszę wyjść natychmiast.”

Hall ścisnął mocniej moje ramię.

„Idź” – wyszeptał.

Pobiegłem.

Za mną z frontu stodoły wyszedł Hall.

„Agencie federalny!” krzyknął. „Niech nikt się nie rusza!”

Wybuch krzyku.

Głos Timothy’ego był zszokowany.

„Co do—?”

Nie czekałem.

Wymknąłem się tylnymi drzwiami i pobiegłem przez ciemność w stronę domu.

Promień światła mojej latarki gwałtownie odbijał się od podłoża.

Ogród różany znajdował się po wschodniej stronie posesji. Był to niewielki, ogrodzony teren, który wiele lat temu zbudowano, aby chronić teren przed jeleniami.

Za mną usłyszałem huk.

Bójka.

Krzyki.

Ręce mi się trzęsły, gdy mocowałem się z zasuwką furtki ogrodowej.

W końcu się otworzyło.

Uklęknąłem przy upamiętniającym mnie krzewie róży.

Ziemia była twarda i zimna.

Nie miałem łopaty.

Nic, tylko moje ręce.

Zacząłem drapać ziemię jak jakieś zwierzę.

Przez podwórze rozległy się kroki.

„Mamo!” krzyknął Timothy.

On nadchodził.

Kopałem szybciej.

Złamały mi się paznokcie.

Moje palce krwawiły.

Ziemia ustąpiła.

Poczułem coś twardego.

Pudełko.

Plastikowy.

Wodoodporny.

Wyrwałem mu go akurat w chwili, gdy Timothy wychodził zza rogu domu.

„Mamo, przestań!” krzyknął. „Co robisz?”

Przytuliłem pudełko do piersi i pobiegłem – nie w stronę podjazdu, gdzie by mnie zapędzili, ale w stronę lasu.

Za nim rozległ się ostry, pełen wściekłości głos Diane.

„Christina! Tylko pogarszasz sytuację!”

Przedzierałem się przez zarośla, gałęzie szarpały moje ubranie i skórę.

Snopy światła latarek przecinały drzewa.

Oni podążali.

Moje płuca płonęły.

Miałem sześćdziesiąt cztery lata i biegłem przez ciemny las, uciekając przed własnym synem.

Niosąc pudełko zawierające dowód czegoś, w co jeszcze nie mogłem do końca uwierzyć.

A potem przedarłem się przez linię drzew na starą drogę leśną.

Samochód stał tam jak cud.

Włącz światła.

Silnik pracuje.

Drzwi pasażera otwarte.

„Wsiadaj” – powiedział kobiecy głos.

Rozpoznałem ją zanim jeszcze zobaczyłem jej twarz.

Stalowoszary kok.

Ciemny płaszcz.

Jennifer Ward.

Kobieta z kawiarni.

Nie wahałem się.

Wskoczyłem na siedzenie pasażera.

Ward nacisnął pedał gazu zanim drzwi się zamknęły.

Gdy odjeżdżaliśmy, obejrzałem się i zobaczyłem Timothy’ego i Diane na skraju lasu. Ich latarki przecinały ciemność, gdy patrzyli, jak znikamy.

Wzrok Warda powędrował w stronę pudełka, które leżały na moich kolanach.

„To wszystko?” zapytała. „Dowód Marka?”

„Myślę, że tak” – powiedziałem drżącym głosem.

„W takim razie mamy szansę” – powiedziała Ward, a jej opanowana twarz po raz pierwszy zadrżała z przerażenia. „Ale musisz coś zrozumieć, Christino. Twój syn właśnie widział, jak zabierasz to pudełko. Wie, co w nim jest”.

Ścisnęło mnie w gardle.

„I zrobi wszystko, żeby je odzyskać” – dodała.

„Dokąd idziemy?” zapytałem.

„W bezpiecznym miejscu” – powiedział Ward. „Gdzieś, gdzie będziemy mogli otworzyć to pudełko i zobaczyć, co Mark próbował chronić”.

Podała mi swój telefon.

Otwarto lustrzany kanał wiadomości.

Na ekranie pojawił się nowy tekst wysłany z nieznanego numeru, adresowany do Tymoteusza:

Masz 24 godziny na zwrot dokumentów i przekonanie matki do sprzedaży. Jeśli tego nie zrobisz, pozbędziemy się wszystkich niedokończonych spraw. To oznacza ciebie, agenta i wszystkich, którzy wiedzą. Twój wybór, Timothy: rodzina albo więzienie.

Zrobiło mi się sucho w ustach.

Mój syn miał dwadzieścia cztery godziny, żeby zdecydować, czy uratować mnie, czy siebie.

I nie miałem pojęcia, co wybierze.

Ward zawiózł nas do motelu oddalonego o około sześćdziesiąt kilometrów. Był to obskurny motel przydrożny, gdzie nikt nie zadawał pytań, jeśli płaciłeś gotówką.

Siedzieliśmy w pokoju nr 117, a między nami na poplamionym dywanie leżało wodoodporne pudełko.

Przez dłuższą chwilę żadne z nas po nią nie sięgnęło.

Zanim spojrzymy, powiedział cicho Ward: „Musisz zrozumieć, co oznacza otwarcie tego. Kiedy zobaczymy, co jest w środku – kiedy dowiemy się, co znalazł Mark – nie będzie już odwrotu. Ludzie ginęli za tę informację”.

„Mój mąż za to umarł” – powiedziałam. „Muszę wiedzieć dlaczego”.

Ward skinął głową i ostrożnie podważył pieczęć.

W środku znajdowały się trzy przedmioty.

Dysk USB.

Dziennik skórzany.

I zapieczętowana koperta z moim imieniem napisanym ręką Marka.

Ręce mi się trzęsły, gdy podnosiłem kopertę.

Ward zajęła się laptopem, dając mi odrobinę prywatności.

Otworzyłem kopertę.

W powietrzu unosił się delikatny zapach warsztatu Marka — atramentu, trocin i rześkiego zimowego powietrza.

Moja najdroższa Christino,

Jeśli to czytasz, to znaczy, że mnie już nie ma. A ty byłeś wystarczająco mądry i odważny, by znaleźć to, co zakopałem. Tak mi przykro, kochanie. Przepraszam za sekrety. Przepraszam za niebezpieczeństwo, w jakie cię naraziłem. Przepraszam, że nie mogłem ci powiedzieć prawdy, kiedy żyłem.

Osiemnaście miesięcy temu odkryłem, co robił Timothy. Chciałem wierzyć, że się mylę. Chciałem wierzyć, że mój syn nie mógł być zdolny do takich rzeczy. Ale dowody były niepodważalne. Wykorzystywał nasz majątek do ułatwiania handlu ludźmi, zarabiając setki tysięcy dolarów, jednocześnie narażając naszą rodzinę i nasze dziedzictwo.

Stanęłam z nim twarzą w twarz. Płakał. Powiedział, że zadłużył się przez styl życia Diane i to go przerosło. Obiecał, że to już prawie koniec. Jak idiotka, uwierzyłam mu. Dałam mu dwa miesiące na wyjście z sytuacji. Zamiast tego próbował mnie zabić.

Pierwsza próba była subtelna. Przewody hamulcowe w mojej ciężarówce wyglądały na awarię mechaniczną. Przeżyłem tylko dlatego, że akurat tego dnia jechałem twoim samochodem.

Drugi był mniej subtelny: włamanie, kiedy byłeś u Sarah, kiedy ktoś przeszukał moje biuro i próbował upozorować napad. Wiedziałem wtedy, że Timothy nie przestanie. Wtedy zwróciłem się do FBI. Agent Ward był moim ratunkiem, a agent Hall zaryzykował wszystko, żeby chronić nas oboje. Jeśli teraz ci pomagają, zaufaj im całkowicie.

Na tym pendrive’ie jest wszystko: dokumenty finansowe łączące Timothy’ego z operacją, zdjęcia, nagrania rozmów, dokumentacja systemu jaskiń i jego użytkowania. To wystarczy, żeby go zamknąć na dekady.

Ale Christino, oto, co musisz zrozumieć. Timothy nie zrobił tego sam. Diane wszystko zaaranżowała. Znalazła kontakty, zaaranżowała układ, zmusiła Timothy’ego, gdy się wahał. I ma powiązania, o których nie wiedzieliśmy. Jej firma reprezentuje niebezpiecznych ludzi. Dlatego nie można ufać lokalnej policji. Dlatego nawet FBI zostało skompromitowane.

Dziennik zawiera moje obserwacje i szczegółowy opis tego, jak wszystko odkryłem. Korzystaj z niego, jak uważasz za stosowne. Wiem, że to złamie ci serce. Wiem, że będziesz chciał chronić Timothy’ego mimo wszystko, bo taki właśnie jesteś – życzliwy, wyrozumiały, zawsze dostrzegający dobro. Ale proszę, kochanie, chroń najpierw siebie. Nasz syn dokonał własnych wyborów. Nie musisz za nie cierpieć.

Kocham cię. Kochałam cię każdego dnia przez nasze czterdzieści lat razem. Żałuję, że nie będzie mnie przy tobie, żeby się z tobą zestarzeć, zobaczyć więcej wnuków, pojechać w tę podróż do Irlandii, o której zawsze mówiliśmy. Bądź silny. Bądź mądry. I pamiętaj: zawsze byłeś najtwardszym człowiekiem, jakiego znam, nawet wtedy, gdy nie zdawałeś sobie z tego sprawy.

Na zawsze Twój,

Ocena

Kiedy skończyłam czytać, łzy spływały mi po policzkach.

Ward podał mi chusteczkę bez komentarza.

„Wiedział” – wyszeptałem. „Wiedział, że Timothy go dopadnie”.

„Tak” – powiedział Ward cicho. „A mimo to zbudował tę sprawę, bo wierzył w słuszne postępowanie”.

Podłączyła USB do laptopa.

Pojawiły się rzędy plików. Zdjęcia. Arkusze kalkulacyjne. Klipy audio.

Wyraz twarzy Ward uległ zmianie w miarę przewijania.

„Christina…” – wyszeptała. – „To niesamowicie szczegółowe. Transakcje, daty, godziny – Markowi udało się nawet zdobyć nagrania ze spotkań. To wszystko, czego potrzebujemy”.

Otarłam twarz i zmusiłam się, żeby mój głos był spokojny.

„Co więc z tym zrobimy?”

„Musimy to przekazać właściwym osobom” – powiedział Ward. „Nie Hardwickowi. Nie lokalnemu biuru. Mam kontakt w biurze terenowym w Bostonie – kogoś, komu ufam. Jeśli uda nam się to do niego przekazać…”

Zadzwonił jej telefon.

Ward spojrzał na ekran.

Jej wyraz twarzy pociemniał.

„To Hall” – powiedziała i włączyła głośnik.

„Jennifer” – głos Halla przeciął ból. „Złamali mi rękę. Jestem na posterunku Hardwicka – rzekomo na przesłuchanie – ale jasno dali mi do zrozumienia, że ​​nie wyjdę, dopóki Christina nie zwróci dowodów”.

Ward zacisnął szczękę.

„Czy żyjesz?” zapytała.

„Żyję” – powiedział Hall. „Ale posłuchajcie mnie uważnie. Timothy i Diane nie działają sami. Operacja należy do niejakiego Victora Klova. Nie będzie czekał dwadzieścia cztery godziny. Wymusi rozwiązanie tej sprawy dziś wieczorem”.

Krew mi zmroziła krew w żyłach.

„Jak?” zapytał Ward.

„Planują pojechać do domu twojej siostry” – powiedział Hall. „Sarah Brennan w Bostonie. Wiedzą, że jesteście blisko. Myślą, że mogłaś jej wysłać dowody albo do niej pobiec”.

Nie dokończył zdania.

Nie musiał.

Moje płuca się zablokowały.

Sara.

Zadzwoniłem do niej tego ranka.

Poprosiłem ją, żeby przyszła.

Gdyby coś jej się stało z mojej winy…

Ward już chwytała kluczyki.

„Ostrzegamy ją” – powiedział Ward. „Zabieramy ją w bezpieczne miejsce”.

„Nie” – powiedziałem.

Oboje spojrzeli na mnie.

„Nie” – powtórzyłem, zaskoczony, jak spokojnie brzmiał mój głos. „To się skończy dziś wieczorem. Skończyłem z ucieczką. Skończyłem z ukrywaniem się. Skończyłem z pozwalaniem im sterować moim życiem”.

„Christina” – powiedział Ward ostro – „to niebezpieczni ludzie”.

„Ja też” – powiedziałem i poczułem, jak coś gwałtownie wzbiera w mojej piersi. „Nie dlatego, że chcę. Bo moja rodzina jest zagrożona”.

Wziąłem do ręki dziennik Marka i przekartkowałem strony zapisane jego starannym pismem.

zobacz więcej na następnej stronie Reklama
Reklama

Yo Make również polubił

Prosta Szarlotka z Musem Jabłkowym i Chrupiącą Bezową Skórką

Przygotowanie ciasta kruchego: Zagnieć masło, cukier, mąkę, proszek do pieczenia i żółtka, aż powstanie jednolite ciasto. Podziel je na dwie ...

Ciasto z czekoladkami

Białka ubić ze szczyptą soli na puszystą pianę. Ciągle ubijając stopniowo dodawać cukier, miksować do połączenia składników. Kiedy masa będzie ...

Dlaczego nie należy wieszać ręczników na drzwiach piekarnika?

Dodaj sodę oczyszczoną do prania. A jeszcze lepiej, jeśli Twoje ściereczki są szczególnie brudne, namocz je na godzinę w gorącej ...

Leave a Comment