Jedynymi latami, w których nasz związek się rozpadał, były pierwsze dwa, kiedy desperacko staraliśmy się o dziecko. Każdy nieudany test był jak cicha fala, która unosiła mnie ze szczęścia. Były miesiące, kiedy zastanawiałam się, czy to ja jestem winna tej pustki. Każda wizyta u lekarza kończyła się ciężką ciszą, a ja trzymałam w rękach tylko negatywne paski testowe, podczas gdy przyjaciółki z dumą pokazywały nam USG swoich dzieci.
Na przyjęciu u mojego męża, nasza czteroletnia córeczka wskazała na kobietę i powiedziała: „Mamo, to ta pani z robakami”.
Kiedy w końcu zaszłam w ciążę, pomyślałam, że to cud. A kiedy urodziła się Mira, wszystko wróciło na swoje miejsce: była nicią, która zszyła nasze rozproszone kawałki. Z nią w ramionach naprawdę czułam, że mam idealne życie.
Mira miała wtedy cztery lata: ciekawska, szczera do bólu i potrafiąca zaskoczyć każdego swoją szczerością. Uwielbiała sok jabłkowy bez kawałków i zawsze głośno oznajmiała, że musi iść do toalety, nawet w kościele.
W tamtym czasie nasze życie wydawało się naprawdę dostatnie. Nie tylko w końcu doczekaliśmy się córki, ale i nasze finanse były w dobrej kondycji. Theo właśnie został wspólnikiem w kancelarii prawnej, w której pracował. Aby to uczcić, firma zorganizowała huczne przyjęcie w eleganckim lokalu w mieście.
Pokój był rustykalny, z odsłoniętą cegłą i lampkami choinkowymi, które tworzyły intymną atmosferę. Mira i ja przyszłyśmy odświętnie ubrane: ona w zwiewną różową sukienkę ze spinkami do włosów w kształcie smoków, a ja w prostą niebieską sukienkę.
Nie miałam wątpliwości, że moja córka będzie się dobrze zachowywać i bez wahania zabrałam ją ze sobą. Spędziliśmy wieczór, obserwując, jak wszyscy prawią Theo komplementy: toasty, uściski dłoni, pełne podziwu uśmiechy. Z dumą patrzyłam na niego, trzymającego Mirę za rękę przy stole z deserami.
Rozmawiałem z żoną starszego kolegi o przedszkolach, gdy moja córka lekko pociągnęła mnie za rękaw i piskliwym głosem wypowiedziała zdanie, które zmroziło mi krew w żyłach:
— Mamo, patrz! To ta pani z robakami!
Kilkoro gości odwróciło się z ciekawością. Natychmiast zniżyłem się do jej poziomu i wyszeptałem:
„Cicho, kochanie, mów ciszej. Jakie robaki?”
Na przyjęciu u mojego męża, nasza czteroletnia córeczka wskazała na kobietę i powiedziała: „Mamo, to ta pani z robakami”.
Widząc moje roztargnienie, kobieta, z którą rozmawiałem, uśmiechnęła się i uprzejmie odeszła, robiąc nam trochę miejsca.
— „W jego domu” – wyjaśniła Mira z przekonaniem. „Te czerwone. Widziałam je na jego łóżku”.
Moje serce zabiło mocniej.
—„Czyj dom, kochanie?”
Mira podniosła palec i wskazała na drugą stronę pokoju.
Podążyłem wzrokiem za jej drobną dłonią i zobaczyłem kobietę opartą o ladę baru. Miała na sobie obcisłą czarną sukienkę, falujące ciemne włosy i jaskrawoczerwone usta. Śmiała się zbyt lekko, jak ktoś przyzwyczajony do zwracania na siebie uwagi.
Znałam ją z widzenia: Norę z księgowości. Widziałam ją już na kilku firmowych imprezach, zawsze zbyt blisko mojego męża, zawsze zbyt „przyjacielska”.
„Tata powiedział, że ma robaki” – dodała niewinnie Mira. „Widziałam je, kiedy my…”
Nagle zatrzymał się i przygryzł wargę.
Yo Make również polubił
Przepis na ciasto cytrynowe z kremem
Zimny biszkopt kokosowy
Pieczony Sernik: przepis na pyszny deser, który każdemu przypadnie do gustu
Pokrzywa w ALKOHOLU jest silniejsza od każdego lekarstwa, mawiał mój dziadek: zapamiętaj ten przepis na życie!