Poczułem dziwną mieszankę smutku i satysfakcji, wiedząc, że sprawiedliwość dla tego morderstwa wkrótce zostanie wymierzona.
O 6:00 rano zadzwonił mój telefon.
To był Charles.
„Mamo, musisz natychmiast przyjechać do Henry’ego. Stało się coś strasznego”.
„Co się stało?” zapytałem, udając zaniepokojenie.
„Lepiej będzie, jeśli wyjaśnię to osobiście. Proszę przyjechać szybko.”
Wiedziałem, że to pułapka.
Po wysłuchaniu nagrań poprzedniego wieczoru wiedziałem, że planują zwiększyć skalę pozbycia się mnie.
Ale wiedziałem też, że policja już jedzie, żeby ich aresztować.
„Już idę” – skłamałem.
Zamiast iść do domu Henry’ego, zostałem w kuchni i czekałem.
O 7:30 rano widziałem przez okno, jak kilka radiowozów zmierzało w różnych kierunkach w stronę domów moich synów.
Mój telefon dzwonił bez przerwy przez następną godzinę — najpierw Charles, potem Henry — obaj coraz bardziej zdesperowani pytali, gdzie jestem. Ale nie odebrałam żadnego telefonu.
O godzinie 9:00 rano sierżant O’Connell zapukał do moich drzwi.
„Pani Hayes, aresztowaliśmy Charlesa i Henry’ego. Są w areszcie policyjnym, oskarżeni o morderstwo pierwszego stopnia i spisek w celu popełnienia morderstwa”.
Poczułem, że moje nogi drżą, ale tym razem nie ze strachu.
To była ulga.
„Jak zareagowali?” zapytałem.
„Charles początkowo wszystkiemu zaprzeczał, ale kiedy puściliśmy mu nagrania, zasłabł. Henry próbował uciec przez tylne okno swojego domu. Musieliśmy go gonić przez sześć przecznic”.
Tego popołudnia Jasmine przyszła mnie odwiedzić.
Przybyła szlochając i błagając. Była zupełnie inna niż zimna, wyrachowana kobieta, którą znałem.
„Pani Hayes, proszę, musi pani wycofać zarzuty przeciwko Charlesowi. On nie jest zły. On po prostu… on był po prostu zdesperowany z powodu swoich długów. To też moja wina. Bardzo go naciskałam, żeby znalazł pieniądze”.
Spojrzałem na nią bez śladu współczucia.
„Jasmine, twój mąż otruł mojego męża. Planował też mnie zamordować. Nie ma na to żadnego wytłumaczenia ani usprawiedliwienia”.
„Ale my jesteśmy rodziną!” krzyknęła z rozpaczą. „Pomyśl tylko, jak to wpłynie na rodzinę”.
„Rodzina zginęła w dniu, w którym postanowiłeś zabić Ernesta dla pieniędzy” – odpowiedziałem chłodno. „A teraz proszę, opuść mój dom”.
Trzy dni później przeprowadzono ekshumację ciała Ernesta.
Wyniki badań laboratoryjnych potwierdziły dokładnie to, co odkrył Steven.
W jego organizmie stwierdzono śmiertelne stężenie metanolu, wystarczające, by wywołać wszystkie objawy, których doświadczał przed śmiercią.
Sprawa stała się sensacją w całym mieście.
Nikt nie mógł uwierzyć, że dwaj synowie zamordowali własnego ojca dla pieniędzy.
Lokalne gazety nazwały to najokrutniejszą zbrodnią dekady.
W kolejnych tygodniach, w trakcie śledztwa, na jaw wyszło więcej szczegółów.
Charles był w rzeczywistości winien 7000 dolarów nielegalnym pożyczkodawcom, którzy zaczęli mu grozić przemocą.
Henry stracił 5000 dolarów w podziemnych kasynach i na dodatek spotykały go groźby.
Pieniądze z ubezpieczenia na życie Ernesta były dla nich jedynym ratunkiem.
Jednak ich chciwość doprowadziła do tak drastycznego rozszerzenia polityki, że wzbudziło to podejrzenia ich ojca.
Odkryliśmy również, że lekarz, który sfałszował akt zgonu, otrzymał od Charlesa 5000 dolarów w gotówce.
Został również aresztowany za utrudnianie wymiaru sprawiedliwości i fałszowanie dokumentów urzędowych.
Steven opowiedział mu wszystkie szczegóły planu, jaki przygotował dla niego Ernest.
„Twój mąż był mądrzejszy, niż sądzili jego synowie. Wiedział, że nadchodzi coś złego, ale nie wiedział dokładnie co. Zatrudnił mnie nie tylko po to, żebym zbadał sprawę Charlesa i Henry’ego, ale także po to, żebym cię chronił, gdyby coś mu się stało”.
„Czy wiedział, że go zabiją?” – zapytałem.
„Niezupełnie” – powiedział Steven. „Ale podejrzewał, że jego życie jest w niebezpieczeństwie. Dlatego zainstalowaliśmy urządzenia rejestrujące. Dlatego wszystko dokumentowaliśmy. Chciał mieć pewność, że jeśli coś mu się stanie, prawda wyjdzie na jaw”.
Mój Ernest nawet w ostatnich dniach mnie chronił.
Przewidział zdradę naszych synów i podjął kroki, aby zapewnić zwycięstwo sprawiedliwości.
Rozpoczęcie procesu zaplanowano za dwa miesiące.
Zarówno Charlesowi, jak i Henry’emu postawiono zarzut morderstwa pierwszego stopnia, co w naszym stanie wiąże się z karą od 25 lat pozbawienia wolności do dożywocia.
Dzień rozprawy nadszedł po dwóch miesiącach intensywnych przygotowań prawnych.
Sala rozpraw była pełna.
Reporterzy z kilku lokalnych gazet przybyli, aby zająć się znaną już sprawą synów-zabójców.
Całe miasto tam było — sąsiedzi, byli współpracownicy Ernesta, nawet ludzie, których ledwo znałem, ale którzy chcieli być świadkami tego historycznego momentu sprawiedliwości.
Miałam na sobie swoją najlepszą czarną sukienkę, tę samą, którą miałam na sobie na naszym ślubie wiele lat temu, ale która teraz symbolizowała żałobę i godność.
Steven towarzyszył mi, siedząc u mego boku przez cały proces.
Jego obecność dodała mi siły, by stawić czoła najtrudniejszemu dniowi w moim życiu.
Karol i Henryk weszli na salę sądową w kajdankach, ubrani w pomarańczowe więzienne kombinezony.
Gdy zobaczyłem moich synów w takim stanie, po raz kolejny pękło mi serce, ale już nie czułem do nich litości.
Poczułem jedynie głęboki smutek z powodu śmierci moralnej, którą wybrali na długo przed tym, zanim fizycznie zamordowali swojego ojca.
Prokurator przedstawił sprawę z porażającą precyzją.
Nagrania kolejno odtwarzano przed sądem.
Za każdym razem, gdy słychać było głosy Charlesa i Henry’ego, którzy chłodno planowali morderstwo Ernesta, panowała absolutna cisza.
Kiedy prokurator odtworzył nagranie, na którym planowali zabić również mnie, kilka osób na widowni aż westchnęło z przerażenia.
Pewna starsza kobieta wstała i opuściła salę sądową płacząc.
Nie mogłem jej winić.
Trudno było pogodzić się z takim okrucieństwem.
„Panie i panowie ławnicy” – powiedział prokurator w swoim oświadczeniu otwierającym – „to nie jest zwykły przypadek rodzinnej chciwości. To przypadek zimnego i wyrachowanego działania z premedytacją, w którym dwóch mężczyzn postanowiło zamordować ojca, który wychował ich z miłością i poświęceniem, tylko dlatego, że potrzebowali pieniędzy na spłatę długów hazardowych i nieodpowiedzialnych pożyczek”.
Adwokaci Karola i Henryka próbowali przedstawić obronę, powołując się na rozpaczliwe okoliczności i wpływy zewnętrzne, ale dowody były przytłaczające.
Nagrania nie kłamały.
Dokumenty bankowe nie kłamały.
Badania kryminalistyczne wykazały obecność metanolu w ciele Ernesta i nie kłamały.
Kiedy nadeszła moja kolej na składanie zeznań, podszedłem do mównicy na drżących nogach, ale z jasnym umysłem.
Czekałem na ten moment miesiącami.
„Pani Hayes” – zapytał mnie prokurator – „czy może nam pani powiedzieć, jakie były pani relacje z synami przed morderstwem męża?”
„Myślałam, że mam z nimi dobre relacje” – odpowiedziałam, patrząc prosto na Charlesa i Henry’ego. „Wychowywałam ich z miłością. Poświęciłam wszystko dla ich dobra. Ich ojciec pracował od świtu do zmierzchu, żeby dać im to, co najlepsze. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że miłość i poświęcenie staną się przyczyną jego morderstwa”.
„Czy w którymś momencie podejrzewała pani, że mogliby zrobić krzywdę pani mężowi?”
„Nie. To jest najboleśniejsza część tego wszystkiego. Ufałem im całkowicie. Kiedy powiedzieli mi, że Ernest miał wypadek w swoim sklepie, uwierzyłem im. Kiedy tak szybko zorganizowali pogrzeb, myślałem, że skutecznie przeżywają swoją żałobę. Nigdy nie przypuszczałem, że tuszują morderstwo”.
Karol spuścił głowę podczas moich zeznań.
Henry spojrzał na mnie wyzywająco, ale dostrzegłem w jego oczach łzy.
Za późno na łzy.
Za późno na żal.
Najbardziej dramatyczny moment rozprawy nastąpił, gdy prokurator zdecydował się odtworzyć całe nagranie rozmowy, podczas której planowali moje morderstwo.
Głos Charlesa wypełnił salę sądową.
„Skoro już mamy pieniądze z ubezpieczenia taty, musimy się pozbyć też mamy. Nie możemy ryzykować, że nabierze podejrzeń”.
Wśród publiczności rozległ się szmer grozy.
Kilka osób odwróciło się i spojrzało na mnie z niedowierzaniem i współczuciem.
„Jak się pan poczuł, gdy po raz pierwszy usłyszał pan to nagranie?” – zapytał mnie prokurator.
„Zdałam sobie sprawę, że straciłam dwóch synów na długo przed tym, zanim straciłam męża” – odpowiedziałam łamiącym się, ale stanowczym głosem. „Niemowlęta, które karmiłam piersią, dzieci, które pocieszałam w koszmarach, umarły i zostały zastąpione przez dwoje obcych ludzi zdolnych do wszelkiego okrucieństwa za pieniądze”.
Obrona próbowała przeprowadzić ze mną krzyżowe przesłuchanie, sugerując, że być może źle zinterpretowałam intencje moich synów, że być może żałoba sprawiła, że wyolbrzymiłam dowody.
Ale nagrania mówiły same za siebie.
Steven również zeznawał, szczegółowo wyjaśniając, że Ernest zatrudnił go, ponieważ bał się własnych synów.
Opisał każdy etap śledztwa, każdy zebrany dowód, każdy nagrany moment, który ujawnił prawdę.
Lekarz sądowy przedstawił wyniki ekshumacji, które potwierdziły obecność śmiertelnej substancji metanolu w ciele Ernesta.
Wyjaśnił, że trucizna działa powoli, wywołując dokładnie takie same objawy, jakich doświadczył mój mąż przed śmiercią.
Po trzech dniach druzgocących zeznań nadeszły mowy końcowe.
Prokurator był miażdżący.
„Karol i Henry nie są ofiarami okoliczności. To drapieżcy, którzy postrzegali swoich rodziców jako przeszkodę finansową, którą należało wyeliminować. Zaplanowali, wykonali i zatuszowali morderstwo Ernesta i planowali zrobić to samo Margot. Nie zasługują na współczucie. Zasługują na sprawiedliwość”.
Ława przysięgłych obradowała przez sześć godzin.
Kiedy wrócili, na sali sądowej panowała absolutna cisza.
Słyszałem bicie własnego serca, gdy sędzia odczytywał werdykt.
„W sprawie oskarżenia stanu przeciwko Charlesowi Hayesowi i Henry’emu Hayesowi, oskarżonym o morderstwo pierwszego stopnia Ernesta Hayesa, uznajemy oskarżonych za winnych”.
Na sali sądowej rozległy się szepty i okrzyki.
Charles osunął się na krzesło, w końcu zdając sobie sprawę z wagi tego, co zrobił.
Henry pozostał sztywny, patrząc prosto przed siebie bez żadnego wyrazu twarzy.
„W związku z zarzutem spisku mającego na celu popełnienie morderstwa na szkodę Margot Hayes, uznajemy oskarżonych za winnych”.
Sędzia natychmiast przystąpił do wydania wyroku.
„Charles Hayes i Henry Hayes: za zaplanowane morderstwo waszego ojca i spisek mający na celu zamordowanie waszej matki skazuję was na dożywocie bez możliwości ubiegania się o zwolnienie warunkowe przez 30 lat”.
Kiedy usłyszałem te słowa, poczułem, że ogromny ciężar spadł mi z ramion.
Sprawiedliwość.
Ernestowi w końcu dosięgła sprawiedliwość.
Po rozprawie wiele osób podchodziło do mnie, żeby mnie uściskać i wyrazić swoje wsparcie.
Doris płakała razem ze mną – nie ze smutku, lecz z ulgi.
„Margot, Ernest może teraz spoczywać w pokoju” – szepnęła mi.
Tej nocy wróciłem do domu, który teraz wydawał się inny.
Nie było to już miejsce bólu i zdrady.
To był znowu mój dom, miejsce, w którym Ernest i ja byliśmy szczęśliwi przez 42 lata.
Steven przyszedł mnie odwiedzić tydzień po procesie.
„Jak się czujesz?” zapytał mnie.
„W spokoju” – odpowiedziałem szczerze. „Po raz pierwszy od śmierci Ernesta śpię spokojnie. Wiem, że odpoczywa, bo jego śmierć nie pozostała bezkarna. A pieniądze – ubezpieczenie, oszczędności… Przekazałem pieniądze z ubezpieczenia na życie fundacji dla ofiar przestępstw rodzinnych. Te pieniądze były splamione krwią. Nigdy bym ich nie wykorzystał. Moje oszczędności wystarczą, żeby żyć skromnie do końca moich dni”.
Pół roku po procesie otrzymałem list pocztą więzienną.
To było od Charlesa.
Mamo, wiem, że nie zasługuję na twoje wybaczenie, ale musisz wiedzieć, że żałuję wszystkiego. Pieniądze, długi, desperacja – one nas zaślepiły. Straciliśmy całe człowieczeństwo. Henry i ja zniszczyliśmy najkochańszą rodzinę na świecie za 5000 dolarów, którymi nawet nie mogliśmy się cieszyć. Nie cofnę tego, co zrobiliśmy, ale zamierzam zaakceptować konsekwencje bez wymówek. Trzymaj się, mamo. Powiedz tacie, że przepraszamy, że byliśmy takimi złymi synami.
Nie dotarłem na czas, żeby zapobiec temu, co nastąpiło.
Następnego dnia Karola znaleziono nieprzytomnego w jego celi.
Po dowiedzeniu się o śmierci brata Henryk doznał całkowitego załamania nerwowego i został przeniesiony do więziennego szpitala psychiatrycznego.
Dziś, dwa lata po procesie, żyję spokojnie w moim małym domu.
Sklep Ernesta przekształciłem w ogród, w którym hoduję kwiaty, które co niedzielę zanoszę na jego grób.
Steven stał się moim bliskim przyjacielem i regularnie mnie odwiedza, żeby sprawdzić, czy wszystko u mnie w porządku.
Czasem sąsiedzi pytają mnie, czy tęsknię za synami.
Odpowiedź jest skomplikowana.
Tęsknię za dziećmi, którymi byli, ale one umarły na długo przed Ernestem.
Mężczyźni, którymi się stali, nie byli moimi synami.
Byli to obcy ludzie, z którymi łączyła mnie więź krwi, ale nie serce.
Dowiedziałem się, że prawdziwa rodzina to nie więzy krwi, ale miłość, lojalność i wzajemny szacunek.
Przez 42 lata Ernest był moją prawdziwą rodziną.
Przyjaciele, którzy wspierali mnie podczas procesu, są teraz moją rodziną.
Sprawiedliwość nie przywróciła Ernestowi życia, ale dała mi spokój.
A w spokojne wieczory, gdy siedzę na werandzie, gdzie tak często piliśmy razem kawę, przysięgam, że czuję jego obecność – dumnego ze mnie, że byłam wystarczająco silna, by zrobić to, co słuszne, nawet gdy oznaczało to utratę moich synów na zawsze.
Minęło pięć lat od tego strasznego dnia na cmentarzu, kiedy otrzymałem pierwszą wiadomość, która zmieniła moje życie na zawsze.
Dziś mam 71 lat, a moje zupełnie białe włosy odzwierciedlają wszystkie burze, z którymi się zmierzyłam i które przezwyciężyłam.
Ale moje oczy – mówi mi moja droga przyjaciółka Doris – błyszczą spokojem, którego wcześniej nie miały.
Dom, w którym z Ernestem zbudowaliśmy nasze marzenia, wciąż jest moim azylem. Za zaoszczędzone pieniądze wprowadziłem kilka ulepszeń. Pomalowałem ściany na delikatny żółty kolor – ulubiony kolor Ernesta – i przekształciłem jego stary sklep w najpiękniejszy ogród w okolicy.
Czerwone róże. Białe goździki. Słoneczniki, które zawsze szukają słońca, tak jak mnie uczył w najtrudniejszych latach.
Steven Callahan stał się dla mnie kimś więcej niż tylko śledczym, który pomógł mi wywalczyć sprawiedliwość.
Stał się moją wybraną rodziną.
Przychodzi do mnie w każdą środę po południu, pijemy kawę na werandzie, a on opowiada mi historie o swoich innych sprawach.
Czasem pyta mnie, czy żałuję, że doniosłam na własnych synów — czy nie lepiej byłoby zachować tajemnicę i żyć z kłamstwem.
Nigdy, zawsze odpowiadam.
Prawda boli, a kłamstwo zabija duszę.
Fundacja, którą założyłem dzięki pieniądzom z ubezpieczenia na życie, stała się czymś większym, niż sobie wyobrażałem.


Yo Make również polubił
Złe nawyki, które zamieniają twoje dziecko w przestępcę. Zwróć uwagę. Historia Amy z jej dzieckiem, która ma na celu podniesienie świadomości…
Teściowa uderzyła mnie na oczach mojego męża. A następnego ranka obudzili się w pustym mieszkaniu.
NALEŚNIKOWE KOPERTY Z POREM I SERKIEM
Jak utrzymać karaluchy z dala od kuchni?